Podstrony
- Strona startowa
- chmielowski benedykt nowe ateny (3)
- Chmielowski Benedykt Nowe Ateny
- Chmielowski Benedykt Nowe Ateny (2)
- J.Chmielewska Jeden kierunek ru
- J. Chmielewska Wielkie zaslugi
- Conrad Joseph Zlota strzala (SCAN dal 767)
- Harris Charlaine Lily Bard 01 Czysta jak łza
- Wielki diament t.2 (2)
- Karlheinz Deschner Opus Diaboli
- Richard A. Knaak WarCraft Dzien Smoka
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- kuchniabreni.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Złoczyńca nie wytrzymał.- Na moje oko i wyczucie dzwoni pańska teściowa - rzekł jadowitym szeptem do pana Zielińskiego.- Albo jaka ciotka.Nic z tego, nie ma państwa w domu, wzięli gorzkie żale i poszli na roraty.Przywiązana do krzesła Elunią nie mogła, na szczęście, drgnąć zbyt silnie.Gdyby drgnęła, dałoby się to zauważyć, swoim zwyczajem jednak skamieniała i nie zdradziła się z odkryciem.Takiego określenia używała jej babcia, „nie ma państwa w domu, wzięli gorzkie żale, poszli na roraty”, nigdzie więcej i u nikogo tego nie słyszała.Jaki, na litość boską, związek może mieć ta szajka z jej babcią.?!!!Telefon umilkł i ponownie odezwał się po kwadransie.Ów, z pewnością nie Bierczak, podniósł słuchawkę i znów przedstawił się jako Bierczak.Musiało to być po prostu hasło, bo dogadał się z rozmówcą bez zbędnych słów.Odłożywszy słuchawkę, kiwnął czarnym worem, ten z pistoletem zerwał się z kanapy i zaczął odkręcać tłumik, drugi wyjrzał przez okno, znów kiwnął worem, palcem wskazał niski stół, na którym leżały nożyczki, nóż i wielkie cążki do paznokci, po czym obaj zniknęli w holu.Szczęknęły drzwi wyjściowe.Elunią w tym momencie miała ręce już prawie wolne.Związana dość lekko, od początku pracowała nad rozluźnieniem sznura, starając się czynić to nieznacznie.Teraz nie musiała się ukrywać, zadziałała energiczniej, jej wąskie dłonie wysunęły się z pętli.Pierwsza dojechała na krześle do stołu, tyłem domacała się przyrządów tnących, wybrała cążki, zdając sobie sprawę, że siebie nie uwolni, nie wygnie dłoni tak, żeby sięgnąć pęt wokół ramion i oparcia krzesła, ruszyła ku Zielińskiemu.Sąsiad Zielińskiego podjechał akurat w tej chwili do domu i ujrzał dziwacznie zaparkowaną mazdę z mandatem za wycieraczką.Mandat nie wydał mu się pilny, ale cud chyba tylko sprawił, że mazda nie miała jeszcze stłuczonego reflektora, a co najmniej porysowanej karoserii.Jako człowiek przyzwoity, zamiast wejść do siebie, udał się do sąsiadów, żeby zwrócić im uwagę na niebezpieczeństwo tak głupiego parkowania samochodu, zdziwiony, skąd im się wzięła taka lekkomyślność.Zadzwonił, zapukał, a potem przycisnął klamkę.Drzwi okazały się otwarte.Wszedł, udał się do salonu i ujrzał widok, jakiego miał nie zapomnieć do końca życia.Cztery osoby, z których trzy znał doskonale, miotały się po całym pomieszczeniu, jeżdżąc na krzesłach tyłem i bucząc głucho i rozpaczliwie.Zderzały się ze sobą, waliły wzajemnie oparciami, w ich wykręconych za plecami rękach błyskały jakieś mordercze narzędzia i razem wziąwszy, robiło to wrażenie bitwy, jakiej od początku świata nie było.Wściekłe buczenie wzmagało osobliwość sytuacji.Sąsiad Zielińskiego, na szczęście, nie był Elunią.Zamarł tylko na ułamek sekundy.Dostrzegł plastry na ustach, zaczął od zdarcia tej ozdoby, usłyszał, co uczestnicy bitwy mają do powiedzenia, trochę od tego zgłupiał, ale nie bardzo, przeciął sznury.Uwolniona od krzesła Elunią runęła do okna.Za późno, złoczyńców nie było już widać.Runęła do telefonu.Telefon przez chwilę wszyscy usiłowali sobie wzajemnie wyrwać z rąk.Zielińskiemu przypomniał się wreszcie jego własny komórkowy, Elunia pozostała przy tym stabilnym.Dopadła Bieżana.Po czym zdecywała się zaczekać tu na jego przybycie, bo działy się rzeczy interesujące.Zadzwoniła do Konstancina, powiadomiła Agatę o spóźnieniu i wzięła udział w imprezie.Dopiero późnym wieczorem, po powrocie od pana Parkowicza, który w pełni zaakceptował jej projekty, znalazłszy się już we własnym domu, złapała Bieżana ponownie.- Postanowiłam, proszę pana, że będę taki ten - rzekła stanowczo - no, tajniak.Wtyczka.Jak to się.o, donosiciel! Skoro już mam takie szczęście do tych napadów, niech wyniknie z tego jakaś korzyść, a poza tym uważam pana za przyzwoitego człowieka.- A co to ma do rzeczy, czy ja jestem przyzwoity, czy nie? - zdziwił się Bieżan.- Nie wykorzysta pan różnych poufnych tajemnic, jeśli nie okażą się potrzebne.Tak uważam.Jeśli mnie pan zawiedzie, nie odezwę się do pana ani jednym słowem więcej.- Dobrze, jadę do pani.Dochodziła północ, kiedy Elunia wyjawiała jeszcze Bieżanowi owe poufne tajemnice.- Ta Zielińska otworzyła im drzwi i wpuściła ich do domu, bo myślała, że idzie o interesy, powiedzieli coś właściwego, nie wiem co, chyba użyli słów „umorzona pożyczka”.Wcale się nie podawali za hydraulików i wcale żadnych hydraulików nie wzywała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]