Podstrony
- Strona startowa
- chmielowski benedykt nowe ateny (3)
- Chmielowski Benedykt Nowe Ateny
- Chmielowski Benedykt Nowe Ateny (2)
- J.Chmielewska Jeden kierunek ru
- J. Chmielewska Wielkie zaslugi
- Oriana Fallaci Kapelusz cały w czereÂśniach
- Deutermann P.T Pociąg Âśmierci
- Bagley Desmond Pulapka
- Chmielewska Joanna Klin (2)
- w strone milosci montgomery
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- akte20.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Taki jak ten, co go sobie Lubomirski rozbił na głowie dołożyłam. Ja bym chciałacoś takiego zobaczyć. Zobaczysz! prychnęła urągliwie Lucyna. Ucho od śledzia!Ciocia Jadzia znów spróbowała się wtrącić. Ale czekajcie, niech ten pan powie do końca.Dlaczego pan uważa, że tego jeszcze niktnie ukradł? Skąd pan to wie?Michał spojrzał na nią z wyrazną wdzięcznością i odczekał chwilę, aż pozostałe osobyprzestały się kłócić. Ja to zaraz wyjaśnię rzekł pośpiesznie. Mówiłem, że jestem historykiem sztuki.Od dziesięciu.Co ja mówię, od piętnastu lat interesują mnie zabytki.Już od szkolnych cza-sów szperałem, oglądałem.Pózniej wszystkie wakacje spędzałem za granicą, narobiłem sięjak dziki wół, ale nie o to chodzi.Obejrzałem wszystkie muzea, wszystkie dostępne zbioryprywatne, zbierałem wszystkie wiadomości o aukcjach, sprzedażach, spadkach, mogę paniomw tej chwili wyliczyć, co się gdzie znajduje prawie na całym świecie, Z największą dokład-nością wiem, co było w Polsce, co ukradli i wywiezli, wiem, co jeden Potocki w 1909 rokuprzegrał w Monte Carlo. Co przegrał? zaciekawiła się znienacka moja mamusia.158 Barokowy rząd na konia ze srebra, wysadzany turkusami i perłami.Uprząż i siodło.Zastawił to. Pojechał do Monte Carlo w barokowej uprzęży? spytała niedowierzająco Teresa. Na odległość! Zastawił na odległość, a pieniądze dał mu jeden francuski handlarz, któryjuż dawno na to czatował.W miesiąc pózniej wszystko przeszło na własność angielskiegozbieracza.Ja te informacje kolekcjonuję od lat. No dobrze przerwała Lucyna. Ale co to ma do rzeczy? Co ma do tego skrzynianaszej prababki? Właśnie mówię.Znam losy wszystkich zabytków w całej Europie i większości na całymświecie.I mogę powiedzieć.Michał przerwał.Spojrzał na nas, podniósł się z krzesła, pomilczał chwilę i dokończyłwielce uroczyście. Otóż, proszę pań.Z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że ani jeden z wymie-nionych tu przedmiotów nie pokazał się nigdzie.Absolutnie nigdzie.W żadnym okresie.Nikto tym nawet nie wspomina.A to może oznaczać tylko jedno.To może oznaczać tylko to,że nikt tego nie ma.Całość tego skarbu nadal spoczywa w skrzyni, jak spoczywała przed laty.Nienaruszona.Nietknięta!Patrzyliśmy na niego zafascynowanym, acz nieco tępym wzrokiem, a treść jego słów docie-rała do nas stopniowo i z pewnymi oporami.Jeżeli mówił prawdę.Jeżeli nie wyolbrzymiałswojej wiedzy.Rzeczywiście istniała możliwość, że skarb po prababci w doskonałym staniedo tej pory spoczywał gdzieś w bezpiecznym miejscu i czekał na spadkobierców.159 No wiecie. wyszeptała wzruszona ciocia Jadzia.Lucyna ocknęła się pierwsza. E tam! prychnęła sceptycznie. Zawracanie głowy! Może to i spoczywa nietknięte,ale że tego nie dostaniemy, to pewne.W ogóle bzdura! Dlaczego?! oburzył się Michał. Przecież mówię! No i co z tego, że mówisz, synku, mówić sobie możesz.Zastanówcie się trochę, przecieżod tego byśmy się wzbogacili, nie? No pewnie! przyświadczyła moja mamusia z zapałem. No więc wiadomo, że nic z tego.Nasza rodzina nie może się wzbogacić.Mało byłookazji? I co się z tymi okazjami stało? Kto się wzbogacił?Ocknęłam się również.Lucyna miała rację, nad moją rodziną ciążyło jakieś fatum, któ-re sprawiało, że wszelkie możliwości uzyskania dóbr materialnych omijaliśmy z największąstarannością. Fakt przyznałam niechętnie. Każdy robił, co mógł, żeby broń Boże nic nie zyskać.Już nie mówię, że wszyscy wszystko przywiezli do Warszawy przed samym powstaniem, boinni ludzie też tak robili, i upchali w mieszkaniu babci, a w to mieszkanie pierwsza bombatrafiła.Ale, o ile wiem, mój tatuś sprzedał sad akurat wtedy, kiedy badylarze zaczęli robićmajątki, że już nie wspomnę o przedwojennych dolarach, których się pozbył za okupacji, bouważał, że mu są niepotrzebne.Zdaje się, że wcześniej też coś było. A owszem podchwyciła cierpko Lucyna. Twój dziadek sprzedał grunt pod War-szawą, jedenaście hektarów, i następnego dnia twoja babcia kupiła za to pudełko zapałek.160 Nic podobnego przerwała godnie moja mamusia. Wcale nie pudełko zapałek, tylkokoguta.I z tego koguta był rosół. Naprawdę kupiła koguta za jedenaście hektarów? zainteresowała się ciocia Jadzia. Naprawdę.Była inflacja i ten kogut akurat tyle kosztował. Wielki Boże! powiedział Michał Olszewski z rozpaczą. Ale to było dawniej! Możepaństwu już przeszło? Wątpię rzekła zimno Teresa. Moja średnia siostra już po wojnie wrzuciła do Wisłydwie obrączki z dukatowego złota. A moja mamusia wyrzuciła na śmietnik gorset, w który babcia zaszyła złote ruble uzupełniłam. Ale czekajcie, może pan ma rację.Ostatecznie, kto wie? Teresa nie doprowa-dziła jeszcze Tadeusza do bankructwa. Ale go namówiłam, żeby kupił akcje kopalni złota warknęła Teresa z rozgoryczeniem. I co? Nic.Mamy je.Są warte sześć dolarów. A za ile je kupiliście? Za czterysta. Tylko ich aby nie próbujcie sprzedawać ostrzegła Lucyna. Następnego dnia oka-załoby się, że tam znalezli uran.Roztoczona przez Michała Olszewskiego wizja skrzyni w gruncie rzeczy podobała mi sięnadzwyczajnie i nie zamierzałam z niej zrezygnować.Postanowiłam wlać w rodzinę niecooptymizmu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]