Podstrony
- Strona startowa
- Warren Tracy Anne Miłosna pułapka 02 Miłosny fortel
- Morris Desmond Naga malpa (SCAN dal 886)
- Morris Desmond Zachowania intymne (SCAN dal 10
- Desmond Morris Naga malpa
- Morris Desmond Zachowania intymne (2)
- Morrell Dav
- McCaffrey Anne Mistrz harfiarzy z Pern (SCAN d
- Brosnan John Inwazja Opoponaksow
- Harris Charlaine Lily Bard 02 Czyste szaleństwo
- Orwell George Rok 1984 (3)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ines.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po drugiej stronie portu ujrzałem rozświetloną Vallettę, natomiast Florianęzdobiły kolorowe sznury lampek.Po wodzie niosły się cichutkie dzwięki muzykiakcentowanej głuchym pohukiwaniem bębna.Zabawa nabierała rumieńców.Okrążyłem cypel Senglei i skręciłem w stronę wejścia do portu.Nie widzia-łem w pobliżu żadnej łodzi, więc postanowiłem dodać gazu, żeby sprawdzić, jakzachowuje się mój wehikuł na pełnej szybkości.Silniki zabasowały, dwieście konimechanicznych ruszyło z kopyta i poczułem, jak wciska mnie w fotel.Przelicza-jąc moc silników na tonę wyporności, moja łódka była około czterdziestu razysilniejsza niż Artina i stąd jej prędkość.Ale za to sterowność była teraz kiepska, gorzej, była podła.Kierownica dosta-ła drgawek, skakała mi w rękach, a kurs.O kursie lepiej nie wspominać.Krótkomówiąc, wpływałem do Wielkiego Portu, do złudzenia naśladując ruchy grzbie-topławka, takiego wodnego pajączka, który mieszka sobie na różnych stawachi sunie po powierzchni wody gwałtownymi, kompletnie nie skoordynowanymiskokami.Ta cholerna łódz wcale nie zamierzała wpaść w ślizg, gdzież tam! Jej pręd-kość wzrosła ledwie do dwunastu węzłów, a z dwunastoma węzłami to mogłem198sobie nakukać.Cała moc, jaka szła w śruby, wzniecała jedynie fale.Wzniecać falepotrafi każdy debil i nie po to wlokłem się tu pół świata.W desperacji i rozpaczy,pchnąłem przepustnicę do oporu.Aódz uniosła gwałtownie pysk, dostała amokui w ciągu dziesięciu sekund przyspieszyła o co najmniej dziesięć węzłów.Ale ste-rowanie pogorszyło się jeszcze bardziej i moja torpeda reagowała na ruchy kołaz gigantycznym opóznieniem.Zmniejszyłem ciąg i łódz oklapła na wodzie jak namoknięty kapok, wytraca-jąc prędkość tak gwałtownie, jakby nadziała się na betonowy mur.Zanosiło się naniezłą zabawę.Mogłem z niej sporo wycisnąć pod warunkiem, że nie rozlecia-łyby się silniki ale nie wiedziałem, czy uda mi się utrzymać ją na kursie i trafićtam, gdzie chciałem.Chociaż owiewał mnie chłodny, nocny wietrzyk, czułem, żepocę się jak mysz.Jeżeli w ślizg wprowadzić ją można tylko poprzez maksymalne otwarcie prze-pustnicy, to drugi raz lepiej tego nie próbować.Bałem się, że zatrą się silnikii postanowiłem, że następna próba szybkości będzie próbą decydującą i zarazemostatnią.A sterowanie? Z tym muszę sobie poradzić najlepiej jak umiem.Zmniejszyłem prędkość jeszcze bardziej i powlokłem się w kierunku cyplaSt Elmo.Upstrzony tysiącem świateł fort o tej samej nazwie piętrzył się za mo-imi plecami.Minąłem cypel i wypłynąłem na otwarte morze.Aódz rozkołysałasię nieprzyjemnie, ponieważ sztaba zawieszona pod kilem działała jak wahadło.Gdyby jakiś szanujący się konstruktor zobaczył moje dzieło, nie mógłby pózniejzasnąć, a gdyby nawet zasnął, miałby koszmarne sny, to pewne jak w banku.Wreszcie okrążyłem cypel i ciesząc się, że znów wpływam na osłonięte wody,skręciłem w stronę portu Marsamxett.Wziąłem kurs na wyspę Manoel.Vallettależała teraz po lewej i zastanawiałem się przez moment, z którego miejsca będąpuszczać sztuczne ognie.Spojrzałem na zegarek i stwierdziłem, że czasu zostałomi raczej niedużo.Gdy zbliżyłem się do wyspy, zmniejszyłem maksymalnie gaz.Silniki pomru-kiwały z cicha i nie pozwalały, by łódz wpadła w dryf.Niedaleko rozbłysł nikłypłomyczek.Alison była już na miejscu.Zapaliła zapałkę i trzymała ją tak, byoświetlić sobie twarz.Zakręciłem kołem steru i wkrótce staliśmy burta w burtę.Alison siedziała w małej, zwinnej motorówce z jednym silnikiem. Zliczna powiedziałem. Gdzie ją wytrzasnęłaś? Posłuchałam twojej rady.Ukradłam ją odparła i roześmiała się cicho. Bardzo dobrze.Naszym obowiązkiem jest oszczędzać pieniądze rządu JejKrólewskiej Mości. Jak sobie dajesz radę? -spytała. To istna dziwka.Narowista jak wszyscy diabli. Kiedy płynęłam na niej ze Sliemy, była w porządku. Dziewczyno, płynęłaś zupełnie inną łodzią.Teraz dodasz trochę gazu i sterwylatuje ci z rąk.Ile zostało nam czasu?199 Około dziesięciu minut.Rozejrzałem się dookoła. Zajmę już lepiej pozycję.Jak tu będziemy sterczeć, rozjedzie nas prom zeSliemy.Już nadpływa.Artina stoi, gdzie stała? Tak. No to ruszam.Najpierw podpłynę do Lazzaretto Creek.Tam zawrócę i we-zmę dobry rozbieg.Ty trzymaj się z daleka, za Artina. Urwałem. Sterujesię nią tak cholernie trudno, że za pierwszym podejściem mogę nawet chybić.Jakchybię, spróbuję z drugiej strony.Uważaj i zejdz mi wtedy z drogi, bo cię rozjadę. Powodzenia, Owen. Jak zobaczysz Wheelera, przyłóż mu i ode mnie, z najlepszymi życzeniami.Palił się, żeby zobaczyć, jak ten jego Chińczyk będzie się nade mną pastwił.Jeśliwszystko pójdzie dobrze, zobaczymy się w Ta Xbiex, w tym samym miejscu cowczoraj. Pchnąłem dzwignię przepustnicy i wolno odpłynąłem.Na pokładzie Artiny, którą mijałem w bardzo niewielkiej odległości, zoba-czyłem trzech mężczyzn: Wheelera, szypra i Chińczyka.Widziałem ich całkiemwyraznie, ponieważ nadbudówka była oświetlona.Ja znajdowałem się niżej, napoziomie wody, i otaczała mnie ciemność, więc nie mieli szans mnie przyuwa-żyć.Ot, jeszcze jedna łódz zmierzająca w noc.Na burcie jachtu, w miejscu, w które zamierzałem uderzyć, zaznaczyłem rękąwyobrazni wielki krzyż.Potem popłynąłem w kierunku Lazzaretto Creek.W po-bliżu mostu Manoel przeszedłem na jałowy bieg i zawróciłem.Odkręciłem kurekbutli z powietrzem, sprawdziłem zawór ssący, zagryzłem ustnik i nałożyłem ma-skę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]