Podstrony
- Strona startowa
- Fowler Christopher Siedemdziesišt siedem zegarów
- Christoppher A. Faraone, Laura K. McClure Prostitutes and Courtesans in the Ancient World (2006)
- Jacq Christian wietlisty Kamień 03 Paneb Ognik
- Swietlisty Kamien 03 Paneb Og Jacq Christian(1)
- wietlisty Kamień 03 Paneb Ognik Jacq Christian
- Swietlisty Kamien 03 Paneb Og Jacq Christian
- wietlisty Kamień 01 Nefer Milczek Jacq Christian
- Tan Amy Corka Nastawiacza Kosci
- Natan M. Meir Kiev, Jewish Metropolis; A History, 1859 1914 (2010)
- William Gibson Neuromancer v 1.1
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- tohuwabohu.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Usłyszawszy pierwsze po pojawieniu się mademoiselle wyszeptane słowa, dwaj Oglanderowie wyszli, jeden po lekarza dla damy, która najwyraźniej ogromnie cierpiała na skutek szoku, drugi na komisariat, skąd towarzyszył policjantom do Mon Desir, wspaniałej willi pana Reedburna, położonej w niewielkiej odległości od Daismead.Tam znaleźli tego wielkiego mężczyznę, który notabene opinię miał nadszarpniętą, leżącego w bibliotece z potylicą rozłupaną jak skorupa jaja.- Wykoślawiłem twój styl - powiedział uprzejmie Poirot.- Wybacz mi, błagam.Ach, jest już le prince!Nasz znamienity gość został zaanonsowany jako hrabia Fiodor.Był to osobliwie wyglądający młodzieniec wysoki, poważny, z drobnym podbródkiem, słynnymi ustami Mauranbergów i ciemnymi, gorejącymi oczami fanatyka.- Pan Poirot?Mój przyjaciel skłonił się.- Monsieur, jestem w strasznych kłopotach, większych niż umiem to wyrazić.- Rozumiem pańskie stroskanie - Poirot uniósł rękę.- Mademoiselle Saintclair jest bardzo bliską przyjaciółką pana, prawda?- Mam nadzieję uczynić ją moją żoną - udzielił jasnej odpowiedzi książę.Poirot wyprostował się w fotelu i szerzej otworzył oczy.- Nie ja pierwszy w rodzinie mam zamiar zawrzeć małżeństwo morganatyczne.Mój brat Alexander także przeciwstawił się imperatorowi.Żyjemy obecnie w bardziej oświeconych czasach, wolni od starych, kastowych uprzedzeń.Poza tym mademoiselle Saintclear jest, faktycznie, równa mi rangą.Słyszał pan pogłoski o jej pochodzeniu?- Opowiada się wiele romantycznych historii o jej pochodzeniu - nic niezwykłego w przypadku sławnej tancerki.Słyszałem, że jest córką irlandzkiej posługaczki, a także wersję, która czyni z jej matki rosyjską wielką księżnę.- Pierwsza historia to oczywiście nonsens - oświadczył miody człowiek.- Ale druga jest prawdziwa.Valerie, choć zobowiązana do dotrzymania tajemnicy, pozwoliła mi to odgadnąć.Poza tym, udowadnia to bezwiednie na tysiąc sposobów.Wierzę w dziedziczność, panie Poirot.- Ja również wierzę w dziedziczność - powiedział z namysłem Poirot.- Widziałem wiele dziwnych rzeczy z tym związanych - moi qui vous parte.[23] Ale do rzeczy, książę.Czego pan oczekuje ode mnie? Czego pan się obawia? Mogę mówić swobodnie, czy nie? Czy jest coś, co łączy mademoiselle Saintclair ze zbrodnią? Oczywiście znała Reedburna?- Tak.Wyznał, że jest w niej zakochany.- A ona?- Nie miała mu nic do powiedzenia.- A czy miała jakieś powody, żeby się go bać? - Poirot patrzył uważnie na rozmówcę.- Zdarzyło się coś takiego.- młody człowiek zawahał się.- Zna pan Zarę, tę wróżkę?- Nie.- Jest cudowna.Powinien pan czasem się z nią konsultować.Valerie i ja poszliśmy do niej w ubiegłym tygodniu.Wróżyła nam z kart.Mówiła Valerie o kłopotach, o zbierających się chmurach, a potem odsłoniła ostatnią kartę: był to król trefl.Powiedziała do Valerie: “Strzeż się.Jest mężczyzna, który ma cię w swojej mocy.Boisz się go, wielkie niebezpieczeństwo zagraża ci z jego strony.Wiesz, o kim myślę?”.Valerie zbladła jak papier.Kiwnęła głową i powiedziała: “Tak, tak, wiem.” Zaraz potem wyszliśmy.Ostatnie słowa Zary do Valerie brzmiały: “Strzeż się króla trefl.Jesteś w niebezpieczeństwie!”.Poirot podniósł się z fotela, delikatnie poklepał młodego człowieka po ramieniu.- Niech pan się nie martwi, bardzo proszę.Niech pan to zostawi w moich rękach.- Pojedzie pan do Streatham? Wiem, że ona wciąż jest tam, w Daisymead, nie pozbierała się po wstrząsie.- Pojadę tam natychmiast.- Wszystko przygotowałem - przez ambasadę.Będzie pan miał dostęp wszędzie.- Wobec tego ruszamy.Hastings, będziesz mi towarzyszyć? Au revoir, książę.Mon Desir była wyjątkowo piękną willą, w pełni nowoczesną i wygodną.Krótki podjazd wiódł do wejściu od drogi, a z tyłu, na paru hektarach rozciągały się piękne ogrody.Usłyszawszy imię księcia Paula, lokaj, który otworzył drzwi, natychmiast poprowadził nas na miejsce tragedii.Biblioteka okazała się wspaniałą salą biegnącą przez cała szerokość budynku, z oknami po obu stronach, jednym wychodzącym na frontowy podjazd, a drugim na ogród.I właśnie we wnęce okna ogrodowego znaleziono ciało Zupełnie niedawno zostało stąd zabrane, gdy policja zakończyła oględziny.- To irytujące - mruknąłem do Poirota.- Kto wie, jakie tropy mogli zniszczyć?- Eee, jak często muszę ci powtarzać - uśmiechnął się mój przyjaciel - że tropy pochodzą z wnętrza.W małych, szarych komórkach mózgu spoczywa rozwiązanie każdej tajemnicy.Obrócił się do lokaja.- Spodziewam się, że poza usunięciem zwłok w pokoju niczego nie ruszano?- Nie, sir.Wszystko jest tak, jak było, kiedy policja przybyła tu wczoraj wieczorem.- A te story? Widzę, że zasłaniają akurat wykusz okienny.Takie same są koło okna po drugiej stronie.Czy były zaciągnięte wczoraj wieczorem?- Tak, sir, zaciągam je co wieczór.- Zatem Reedbum musiał rozsunąć story sam?- Tak przypuszczam, sir.- Czy spodziewał się gościa wczoraj wieczorem, wiadomo coś o tym?- Nic takiego nie mówił, sir.Ale powiedział, żeby mu nie przeszkadzać po kolacji.Widzi pan, sir, z biblioteki są drzwi na taras, przy bocznej ścianie budynku.Tamtędy mógł wpuścić, kogo chciał.- Miał zwyczaj to robić?- Tak mi się zdaje, sir - lokaj zakaszlał sygnalizując swoją dyskrecję.Poirot podszedł do wspomnianych drzwi.Nie były zamknięte na klucz.Wyjrzał na taras, który z jednej strony sięgał do podjazdu, a z drugiej do muru z czerwonej cegły.- Tam jest sad, sir.Nieco dalej znajduje się furtka, zawsze zamykana o szóstej wieczorem.Poirot kiwnął głową i powrócił do biblioteki, a za nim lokaj.- Nie słyszał pan żadnych odgłosów wydarzeń ostatniego wieczoru?- Słyszeliśmy głosy z biblioteki, trochę przed dziewiątą.Ale to nie było nic niezwykłego, zwłaszcza głos damy.Ale, oczywiście, ponieważ byliśmy wszyscy w pokoju służby, po przeciwnej stronie, więc właściwie niczego nie słyszeliśmy.A potem, koło jedenastej, przyjechała policja.- Ile głosów pan słyszał?- Nie umiem powiedzieć, sir.Usłyszałem wyraźnie tylko głos damski.- Ach!- Przepraszam, sir, ale doktor Ryan jest wciąż w domu, może pan chciałby się z nim zobaczyć.Podchwyciliśmy skwapliwie propozycję i po paru minutach dołączył do nas lekarz, pogodny mężczyzna w średnim wieku, który podał Poirotowi wszystkie żądane informacje.Reedburn leżał w pobliżu okna, z głową przy marmurowej ławie.Miał dwie rany, jedną pomiędzy oczami, a drugą, tę śmiertelną, z tyłu głowy.- Leżał na plecach?- Tak.Tu jest ślad - wskazał małą, ciemną plamę na podłodze.- Czy rana z tyłu głowy nie mogła być skutkiem uderzenia o podłogę?- Niemożliwe.Jakimkolwiek narzędziem zadano cios, weszło ono w czaszkę na pewną głębokość.Poirot patrzył w zadumie przed siebie.Pod framugą każdego okna były rzeźbione, marmurowe ławy z poręczami w kształcie lwich głów.Poirotowi błysnęły oczy.- Przypuśćmy, że upadł do tyłu na tę sterczącą lwią głowę, a potem ześliznął się na podłogę.Czy to nie mogłoby spowodować rany, którą pan opisał?- Mogłoby.Jednak położenie ciała wyklucza tę hipotezę.A poza tym musiałyby pozostać ślady krwi na marmurze tej ławy.- Chyba, że zostały starte.- To mało prawdopodobne - doktor wzruszył ramionami.- Nikt nie skorzystałby z upozorowania wypadku na morderstwo.- Niewątpliwie - zgodził się Poirot.- Czy któreś z uderzeń mogła zadać kobieta, jak pan sądzi?- Och, to wykluczone
[ Pobierz całość w formacie PDF ]