Podstrony
- Strona startowa
- Fowler Christopher Siedemdziesišt siedem zegarów
- Christoppher A. Faraone, Laura K. McClure Prostitutes and Courtesans in the Ancient World (2006)
- Jacq Christian Œwietlisty Kamień 03 Paneb Ognik
- Swietlisty Kamien 03 Paneb Og Jacq Christian(1)
- Œwietlisty Kamień 03 Paneb Ognik Jacq Christian
- Swietlisty Kamien 03 Paneb Og Jacq Christian
- Œwietlisty Kamień 01 Nefer Milczek Jacq Christian
- Masterton Graham Zwierciadlo Piekiel (2)
- Ania01 Ania z Zielonego Wzgorza
- Salvatore RA Star Wars 2 Atak Klonow
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- kress-ka.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Czy ma być wynajÄ™ta albo sprzedana? PaÅ„ska żona mówiÅ‚a, że nikt tam teraz niemieszka. My nic nie wiemy.Nie widzieliÅ›my nikogo, nie ma też żadnej tabliczki ani nikt nieprzyjeżdża oglÄ…dać. MiÅ‚o byÅ‚oby tam zamieszkać. A pani szuka domu? Tak odparÅ‚a Tuppence, z miejsca podejmujÄ…c decyzjÄ™. Tak, rzeczywiÅ›cie roz-glÄ…damy siÄ™ za jakimÅ› maÅ‚ym wiejskim domostwem, żeby siÄ™ tam przenieść, kiedy mójmąż przejdzie na emeryturÄ™.To ma nastÄ…pić w przyszÅ‚ym roku, wiÄ™c jest jeszcze mnó-stwo czasu. Tu u nas jest bardzo cicho, jeÅ›li na tym pani zależy. Chyba zapytam w tutejszej agencji.Czy paÅ„stwo tu trafili w ten wÅ‚aÅ›nie sposób? PrzeczytaliÅ›my ogÅ‚oszenie w gazecie.Dopiero potem poszliÅ›my do agencji. W Sutton Chancellor, tak? Tak siÄ™ nazywa wasza miejscowość? Sutton Chancellor? Nie, agencja jest w Market Basing.Russel & àompson, tak siÄ™nazywajÄ….Może pani tam pojechać i zapytać. Tak, mogÄ™ tak zrobić.Daleko stÄ…d do Market Basing? Dwie mile do Sutton Chancellor i potem jeszcze siedem.Z Sutton Chancellor jestporzÄ…dna szosa, ale tu, w okolicy, same wÄ…skie krÄ™te drogi. Rozumiem.No cóż, do widzenia, panie Perry.I jeszcze raz dziÄ™kujÄ™ za pokazanie*W wojnie dwóch Róż (1455-85) o koronÄ™ angielskÄ… walczyÅ‚y rody Lancasterów i Yorków.Pierwsimieli w herbie różę czerwonÄ…, drudzy biaÅ‚Ä…53ogrodu. ChwileczkÄ™. PrzystanÄ…Å‚, Å›ciÄ…Å‚ ogromnÄ… peoniÄ™ i ujÄ…wszy klapÄ™ pÅ‚aszcza Tup-pence, wÅ‚ożyÅ‚ jej kwiat do butonierki. O! Teraz jest Å‚adnie.Tuppence na chwilÄ™ ogarnęła panika.Ten dobroduszny, Å›lamazarny olbrzym naglejÄ… przestraszyÅ‚.PatrzyÅ‚ na niÄ… z góry, uÅ›miechaÅ‚ siÄ™& ale jakoÅ› drapieżnie, niemal chy-trze. Aadnie na pani wyglÄ…da powtórzyÅ‚. Aadnie.Dobrze, że nie jestem mÅ‚odÄ… dziewczynÄ… pomyÅ›laÅ‚a Tuppence. Nie wiem, czy-bym wtedy chciaÅ‚a, żeby przypinaÅ‚ mi kwiat.Szybko siÄ™ pożegnaÅ‚a i odeszÅ‚a.Drzwi do domu byÅ‚y otwarte, wiÄ™c zajrzaÅ‚a tam, żeby pożegnać też paniÄ… Perry.Do-bra czarownica staÅ‚a przy kuchennym zlewie i myÅ‚a naczynia po podwieczorku.Tup-pence automatycznie siÄ™gnęła po Å›cierkÄ™. Jeszcze raz bardzo dziÄ™kujÄ™.ByliÅ›cie oboje tacy mili i goÅ›cinni& A to co takie-go?!Zza kuchennej Å›ciany, tam gdzie dawniej staÅ‚ staromodny piec, dobiegaÅ‚y dzikiewrzaski, piski i odgÅ‚osy drapania. To pewnie kawka wyjaÅ›niÅ‚a pani Perry. MusiaÅ‚a wpaść do komina w tam-tej części, to siÄ™ zdarza o tej porze roku.W zeszÅ‚ym tygodniu jedna wleciaÅ‚a do naszego.Wie pani, one zakÅ‚adajÄ… w kominach gniazda. Co, w tym drugim domu? WÅ‚aÅ›nie.O, znowu. RzeczywiÅ›cie znów rozlegÅ‚ siÄ™ potworny krzyk przerażo-nego ptaka. Tam jest pusto, nikomu to nie przeszkadza.Trzeba przeczyÅ›cić kominy,i tyle.GwaÅ‚towne odgÅ‚osy nie ustawaÅ‚y. Biedny ptaszek westchnęła Tuppence. Wiem.Teraz już siÄ™ nie wydostanie. Chce pani powiedzieć, że tam umrze? No tak.Już raz jeden wpadÅ‚ do nas, jak mówiÅ‚am, caÅ‚kiem mÅ‚ody.WypuÅ›ciliÅ›mygo i odleciaÅ‚.A drugi nie przeżyÅ‚.Ptak nadaÅ‚ piszczaÅ‚ jak oszalaÅ‚y. Ach powiedziaÅ‚a Tuppence. ChciaÅ‚abym siÄ™ tam dostać.W drzwiach ukazaÅ‚ siÄ™ pan Perry. CoÅ› siÄ™ staÅ‚o? zapytaÅ‚, patrzÄ…c to na jednÄ…, to na drugÄ…. Tam jest ptak, Amosie.Chyba w kominie przy salonie.SÅ‚yszysz? Aha.Kawka wypadÅ‚a z gniazda. Dobrze byÅ‚oby siÄ™ tam dostać. Ależ nic nie da siÄ™ zrobić.Ona umrze ze strachu, jeÅ›li nie z czego gorszego. I bÄ™dzie Å›mierdzieć podsumowaÅ‚a pani Perry.54 Tutaj niczego nie poczujesz.Macie miÄ™kkie serca znów wodziÅ‚ oczami od jed-nej do drugiej. Jak to kobiety.Skoro chcecie, to jÄ… wyciÄ…gniemy. Jak? Czyżby któreÅ› okno byÅ‚o otwarte? Przejdziemy drzwiami. Jakimi? ZewnÄ™trznymi, od podwórza.Klucz wisi razem z innymi.WyszedÅ‚ na dwór i w drugim koÅ„cu domu otworzyÅ‚ maÅ‚e drzwi.ByÅ‚a to wÅ‚aÅ›ciwieszopa na narzÄ™dzia, ale prowadziÅ‚y z niej drzwi do drugiego budynku.Obok wisiaÅ‚o naÅ›cianie kilka zardzewiaÅ‚ych kluczy. Ten pasuje powiedziaÅ‚ pan Perry.ZdjÄ…Å‚ wybrany klucz i wÅ‚ożyÅ‚ go do dziurki.Po dÅ‚uższych zmaganiach udaÅ‚o mu siÄ™obrócić go ze zgrzytem. Już tu kiedyÅ› wchodziÅ‚em.UsÅ‚yszaÅ‚em, że leje siÄ™ woda, ktoÅ› zapomniaÅ‚ porzÄ…d-nie zakrÄ™cić kran.Drzwi prowadziÅ‚y do maÅ‚ego pokoju ze zlewem i półkami, na których wciąż staÅ‚yprzeróżne wazony. Kwiatowy pokój, wcale mnie to nie dziwi.Specjalny pokój do ukÅ‚adania kwiatów.Widzicie? ZostaÅ‚o mnóstwo wazonów.W kwiatowym pokoju byÅ‚y drugie drzwi nawet nie zamkniÄ™te na klucz.ZupeÅ‚niejakby siÄ™ przechodziÅ‚o do innego Å›wiata myÅ›laÅ‚a Tuppence.PodÅ‚ogÄ™ korytarza po-krywaÅ‚ gruby dywan.ParÄ™ kroków dalej przez półotwarte drzwi dobiegaÅ‚y ptasie wrza-ski.Pan Perry przepuÅ›ciÅ‚ przodem swojÄ… żonÄ™ i Tuppence.Okiennice byÅ‚y pozamykane, ale jedna siÄ™ obluzowaÅ‚a i dziÄ™ki temu do pokoju wpa-daÅ‚o trochÄ™ Å›wiatÅ‚a.Na podÅ‚odze leżaÅ‚ wytarty, ale piÄ™kny szarozielony dywan.Pod Å›cia-nÄ… staÅ‚ regaÅ‚, ale nie byÅ‚o ani krzeseÅ‚, ani stołów.Meble z pewnoÅ›ciÄ… wywieziono, a za-sÅ‚ony i dywany zostaÅ‚y dla nastÄ™pnych lokatorów.Pani Perry podeszÅ‚a do kominka.Ptak leżaÅ‚ na ruszcie, miotajÄ…c siÄ™ i piszczÄ…c jakoszalaÅ‚y.PodniosÅ‚a go i powiedziaÅ‚a do męża: Otwórz okno, Amosie.PosÅ‚usznie odciÄ…gnÄ…Å‚ okiennicÄ™ i przekrÄ™ciÅ‚ klamkÄ™.Potem uniósÅ‚ dolnÄ… szybÄ™, któraustÄ…piÅ‚a ze zgrzytem.Gdy tylko okno siÄ™ otworzyÅ‚o, pani Perry wypuÅ›ciÅ‚a wiÄ™znia.Kaw-ka odleciaÅ‚a ciężko na trawnik i podskoczyÅ‚a kilka razy. Lepiej jÄ… zabić zauważyÅ‚ pan Perry. CoÅ› z niÄ… jest nie w porzÄ…dku. Zostaw na razie zaprotestowaÅ‚a jego żona. Ptaki szybko wracajÄ… do siebie, totylko strach jÄ… poraziÅ‚.I rzeczywiÅ›cie, po paru minutach kawka poderwaÅ‚a siÄ™ z piskiem i odfrunęła. Mam tylko nadziejÄ™ rzekÅ‚a Alice Perry że nie wpadnie tam znowu.Ptaki sÄ…peÅ‚ne sprzecznoÅ›ci.Nie wiedzÄ…, co dla nich dobre.WpadajÄ… do pokoju, a potem nie po-55trafiÄ… wyfrunąć o wÅ‚asnych siÅ‚ach.Ach dodaÅ‚a z niesmakiem co za chlew!Wszyscy wpatrywali siÄ™ w ruszt.Razem z ptakiem opadÅ‚a masa sadzy, różnych Å›mie-ci, nawet kawaÅ‚ki cegieÅ‚.Najwyrazniej komin byÅ‚ w fatalnym stanie i pilnie wymagaÅ‚ re-montu. KtoÅ› tu powinien zamieszkać zauważyÅ‚a pani Perry, rozglÄ…dajÄ…c siÄ™ dookoÅ‚a. KtoÅ› powinien o to zadbać zgodziÅ‚a siÄ™ z niÄ… Tuppence. Może jakiÅ› budow-niczy? Inaczej dom popadnie w ruinÄ™. Prawdopodobnie dach przecieka i górne pokoje sÄ… pozalewane.ProszÄ™ spojrzećna sufit. Ach, co za wstyd! wykrzyknęła Tuppence. %7Å‚eby zrujnować taki dom& Tenpokój naprawdÄ™ jest piÄ™kny.Razem z paniÄ… Perry poddaÅ‚y go oglÄ™dzinom.Dom zbudowany w roku 1790 prezen-towaÅ‚ caÅ‚Ä… peÅ‚niÄ™ wdziÄ™ku budowli z tego okresu.Na spÅ‚owiaÅ‚ych tapetach zachowaÅ‚ siÄ™jeszcze oryginalny wzór wierzbowych listków. Tak, teraz to ruina powiedziaÅ‚ pan Perry.Tuppence szturchnęła Å›mieci na ruszcie. Trzeba to wyczyÅ›cić stwierdziÅ‚a pani Perry. Ale kto zechce zawracać sobie gÅ‚owÄ™ cudzym domem? spytaÅ‚ jej mąż. Lepiejzostaw to, kobieto.Jutro rano bÄ™dzie w tak samo zÅ‚ym stanie.Tuppence odsunęła czubkiem stopy kilka cegieÅ‚
[ Pobierz całość w formacie PDF ]