Podstrony
- Strona startowa
- Christian Apocrypha and Early Christian Literature. Transl. By James
- James L. Larson Reforming the North; The Kingdoms and Churches of Scandinavia, 1520 1545 (2010)
- James Wallance Bill Gates i jego imperium Micr
- Wszystko dla pan Zola E
- Berling Peter Dzieci Graala[1991]
- acces2000expert
- Abercrombie Joe Ostateczny argument krolow (CzP)
- Follet Ken Na skrzydlach orlow scr
- McCaffrey Anne Smocze oko (SCAN dal 1041)
- Stephen King Marzenia i Koszmary 2
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- alpha1982.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A ty, Mac?- Jest tam też paru z PuÅ‚ku Malajskiego.MógÅ‚bym akurat odwiedzić któregoÅ› z nich.No, a ty, Peter?- MógÅ‚bym siÄ™ spotkać z paroma gośćmi z RAF-u - rzekÅ‚ Marlowe i po chwili wahania dodaÅ‚: - A może najÂpierw pójdÄ™ sam, dowiem siÄ™, o co chodzi, i wrócÄ™ was zawiadomić?- Nie.Jeżeli nawet nie zauważą, że wchodzisz, to mogÄ… ciÄ™ zÅ‚apać przy wyjÅ›ciu i zatrzymać.A wtedy już ciÄ™ tam nie wpuszczÄ….Przecież nie mógÅ‚byÅ› nie usÅ‚uchać bezpoÅ›redniego rozkazu i wejść tam znowu.Idźmy wszyscy, ale każdy oddzielnie - powiedziaÅ‚ Larkin i uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™.- Tajemnicza sprawa, co? Ciekaw jestem, o co wÅ‚aÅ›ciwie chodzi?- Oby tylko nie wynikÅ‚y z tego jakieÅ› nieprzyjeÂmnoÅ›ci - rzekÅ‚ z troskÄ… Marlowe.- W naszych czasach, mój chÅ‚opcze, nieprzyjemnoÅ›ci wynikajÄ… z faktu, że siÄ™ żyje - rzekÅ‚ Mac.- Wcale nie czuÅ‚bym siÄ™ bezpiecznie, gdybym tam nie poszedÅ‚.Król ma wpÅ‚ywowych znajomych.Może coÅ› wie.- A co z manierkami?Zastanawiali siÄ™ przez chwilÄ™.Pierwszy odezwaÅ‚ siÄ™ Larkin.- Weźmiemy je ze sobÄ… - zadecydowaÅ‚.- Czy to aby bezpieczne? Jak już znajdziemy siÄ™ w Å›rodku, to w razie nagÅ‚ej rewizji w żaden sposób nie zdoÅ‚amy ich ukryć.- Jeżeli majÄ… nas zÅ‚apać, to i tak zÅ‚apiÄ… - rzekÅ‚ surowo Larkin.- Albo jest to nam pisane, albo nie - dodaÅ‚ z zaÂciÄ™tÄ… minÄ….- Ej, Peter, zapomniaÅ‚eÅ› zaÅ‚ożyć opaskÄ™ - zawoÅ‚aÅ‚ Ewart w Å›lad za wychodzÄ…cym z baraku Marlowe’em.- A, rzeczywiÅ›cie, dziÄ™kujÄ™.CaÅ‚kiem zapomniaÅ‚em.WracajÄ…c do pryczy Marlowe klÄ…Å‚ w duchu.- Mnie też to siÄ™ ciÄ…gle zdarza.Ostrożność nie zawaÂdzi.- Racja.DziÄ™kujÄ™.Marlowe przyÅ‚Ä…czyÅ‚ siÄ™ do mężczyzn spacerujÄ…cych Å›cieżkÄ… wydeptanÄ… przy murze wiÄ™zienia, PoszedÅ‚ niÄ… na północ, skrÄ™ciÅ‚ i znalazÅ‚ siÄ™ przed bramÄ….ZsunÄ…Å‚ opaskÄ™ z ramienia i nagle poczuÅ‚ siÄ™ nagi.MiaÅ‚ wrażenie, że mijaÂjÄ…cy go mężczyźni przyglÄ…dajÄ… mu siÄ™ i dziwiÄ…, dlaczego ten oficer nie nosi opaski.Na wprost, dwieÅ›cie metrów dalej, koÅ„czyÅ‚a siÄ™ prowadzÄ…ca na zachód droga.Ale w tej chwili nie zamykaÅ‚a jej blokada z drutów, ponieważ po skoÅ„czoÂnym dniu pracy wracaÅ‚o do obozu kilka oddziałów jeÅ„ców.Wyczerpani ludzie ciÄ…gnÄ™li na olbrzymich pÅ‚ozach pnie drzew, które w wielkim znoju wydobyli z bagna, a które przeznaczone byÅ‚y dla obozowych kuchni.Marlowe przyÂpomniaÅ‚ sobie, że pojutrze jego też czeka podobna praca.Nie miaÅ‚ nic przeciwko robotom na lotnisku, gdzie pracoÂwaÅ‚ niemal codziennie.Praca byÅ‚a tam lekka.Ale roboty w lesie to zupeÅ‚nie co innego.Holowanie ciężkich pni byÅ‚o niebezpieczne.Brak odpowiedniego sprzÄ™tu, który uÅ‚atÂwiaÅ‚by pracÄ™, sprawiaÅ‚, że wielu nabawiaÅ‚o siÄ™ przepukliny.Wielu Å‚amaÅ‚o rÄ™ce, nogi albo skrÄ™caÅ‚o kostki.Wszyscy sprawni, zarówno żoÅ‚nierze, jak i oficerowie, mieli obowiÄ…zek raz lub dwa razy w tygodniu pracować przy drewnie, ponieważ kuchnie pochÅ‚aniaÅ‚y duże iloÅ›ci opaÅ‚u.I byÅ‚o to w koÅ„cu sÅ‚uszne, że zdrowi pracujÄ… dla chorych.Po jednej stronie bramy staÅ‚ żandarm, a po drugiej koreaÅ„ski strażnik, który opieraÅ‚ siÄ™ o mur, paliÅ‚ papierosa i ospale przyglÄ…daÅ‚ siÄ™ mijajÄ…cym go jeÅ„com.Å»andarm obserwowaÅ‚ wracajÄ…cych z robót ludzi, którzy szurajÄ…c nogami wchodzili przez obozowÄ… bramÄ™.Na saniach leżaÅ‚ jakiÅ› czÅ‚owiek.Dla jednego czy dwóch tak to siÄ™ zwykle koÅ„czyÅ‚o.Tylko Å›miertelnie wyczerpanych albo ciężko chorych ciÄ…gniÄ™to w ten sposób z powrotem do Changi.Marlowe przeÅ›liznÄ…Å‚ siÄ™ pomiÄ™dzy nieuważnymi strażÂnikami i wmieszaÅ‚ w tÅ‚um krążący bezustannie po wielkim betonowym dziedziÅ„cu wiÄ™zienia.OdszukaÅ‚ wÅ‚aÅ›ciwy blok i zaczÄ…Å‚ wspinać siÄ™ po metaÂlowych schodach, wymijajÄ…c prycze i rozÅ‚ożone na podÅ‚oÂdze maty do spania.WszÄ™dzie tu peÅ‚no byÅ‚o ludzi.Na schodach, na korytarzach, w otwartych celach - po czteÂrech, po piÄ™ciu w celi przeznaczonej dla jednego więźnia.NarastaÅ‚o w nim przerażajÄ…ce uczucie stÅ‚amszenia, naporu z doÅ‚u, z góry, zewszÄ…d.PanujÄ…cy tu smród przyprawiaÅ‚ o mdÅ‚oÅ›ci: smród wiÄ™ziennych murów, smród ciaÅ‚ gnijÄ…Âcych i nie mytych, smród ludzi zamkniÄ™tych i stÅ‚oczonych.Marlowe znalazÅ‚ wreszcie celÄ™ numer pięćdziesiÄ…t cztery.Drzwi byÅ‚y zamkniÄ™te, nacisnÄ…Å‚ wiÄ™c klamkÄ™ i wszedÅ‚ do Å›rodka.Mac i Larkin już tam byli.- Jezu, ten smród mnie wykoÅ„czy - powiedziaÅ‚.- Mnie też - odparÅ‚ spocony Larkin.Również i Mac byÅ‚ spocony.W celi panowaÅ‚a duchota, a betonowe Å›ciany zionęły wilgociÄ… i pokryte byÅ‚y pleÅ›niÄ… na skutek wielu lat potnienia.Cela miaÅ‚a ze dwa metry szerokoÅ›ci, dwa i pół dÅ‚ugoÅ›ci i trzy wysokoÅ›ci.Jej Å›rodek zajmowaÅ‚o spojone zjedna ze Å›cian łóżko - betonowa bryÅ‚a dwumetrowej dÅ‚ugoÅ›ci, wysoka i szeroka na metr.Betonowy wystÄ™p łóżka sÅ‚użyÅ‚ za poduszkÄ™.W kÄ…cie byÅ‚a toaleta - otwór w podÅ‚odze, poÅ‚Ä…czony ze Å›ciekiem.Ale kanalizacja od dawna nie dziaÂÅ‚aÅ‚a.Pod samym sufitem znajdowaÅ‚o siÄ™ maÅ‚e zakratoÂwane okienko.Nie byÅ‚o przez nie widać nieba, bo Å›ciany miaÅ‚y ponad pół metra gruboÅ›ci.- Mac.Dajmy mu jeszcze parÄ™ minut, a potem zmyÂkamy stÄ…d - odezwaÅ‚ siÄ™ Larkin.- Dobra.- Otwórzmy chociaż drzwi - zaproponowaÅ‚ Marlowe.Pot laÅ‚ siÄ™ z niego strumieniami.- Lepiej niech bÄ™dÄ… zamkniÄ™te, Peter.Tak jest bezpieÂczniej - rzekÅ‚ z niepokojem Larkin.- WolaÅ‚bym umrzeć, niż tu mieszkać.- Pewnie.DziÄ™kujmy Bogu za Å›wieże powietrze.- Widzisz to, Larkin? - spytaÅ‚ Mac, wskazujÄ…c leżące na betonowym łóżku koce.- Nie rozumiem, gdzie siÄ™ podziali mieszkaÅ„cy tej celi.Przecież wszyscy jednoczeÅ›Ânie nie mogli pójść na roboty.- Nic z tego nie rozumiem - odparÅ‚ Larkin, który zaczynaÅ‚ siÄ™ już denerwować.- Chodźmy stÄ…d.W tej samej chwili drzwi otworzyÅ‚y siÄ™ i do celi wszedÅ‚ rozpromieniony Król.W rÄ™kach trzymaÅ‚ kilka paczek.- Cześć, chÅ‚opcy! - zawoÅ‚aÅ‚ i zrobiÅ‚ miejsce, żeby przeÂpuÅ›cić Texa, który również byÅ‚ obÅ‚adowany paczkami.- Połóż to na łóżku, Tex - poleciÅ‚.PrzyglÄ…dali siÄ™ zdumieni, jak Tex stawia na łóżku maszynkÄ™ elektrycznÄ… i garnek, a potem kopniakiem zamyka drzwi.- PrzynieÅ› wody - poleciÅ‚ mu Król.- Dobra.- Co tu siÄ™ dzieje? W jakiej sprawie chciaÅ‚ pan siÄ™ z nami widzieć? - spytaÅ‚ Larkin.Król rozeÅ›miaÅ‚ siÄ™.- Zaraz sobie coÅ› ugotujemy - oznajmiÅ‚.- Mam rozumieć, że sprowadziÅ‚ pan nas tu tylko po to? Psiakrew, przecież mogliÅ›my to zrobić u nas, na kwaÂterze! - wÅ›ciekÅ‚ siÄ™ Larkin.Król spojrzaÅ‚ na niego i uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™.OdwróciÅ‚ siÄ™ do Larkina plecami i otworzyÅ‚ jakÄ…Å› paczkÄ™.Tex wróciÅ‚ z garnkiem napeÅ‚nionym wodÄ… i postawiÅ‚ go na maszynce.- SÅ‚uchaj, Radża, co.- zaczÄ…Å‚ Marlowe i urwaÅ‚
[ Pobierz całość w formacie PDF ]