Podstrony
- Strona startowa
- Iskry z popiołów nieznane opowiadania XIX wieku
- Lovecraft H.P 16 Opowiadan (www.ksiazki4u.prv
- Kiryl Bulyczow Nowe Opowiadania Guslarskie
- Niziurski Edmund Opowiadania.WHITE
- LeGuin Ursula K Opowiadania orsinianskie
- Le Guin Ursula K Opowiadanie swiata
- Niklewiczowa Maria Bajarka opowiada
- Alberto Moravia Rzymianka (2)
- Bahdaj Adam Order z ksiezyca
- NF 2005
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- patryk-enha.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pod wpływem tych słów Jukes poczuł wzbierający gniew.Nic do roboty % też coś.Pełengłębokiej pogardy dla pierwszego mechanika, odwrócił się i ruszył z powrotem.W kotłownipulchny palacz ze swoją szuflą harował w milczeniu, jakby mu obcięto język; za to drugi me-chanik hałasował jak nieposkromiony maniak, który zachował umiejętność obsługiwania ko-tła okrętowego.% Hej tam! Wędrowny oficerze! Nie mógłby pan przysłać mi paru swoich sprytnych bru-dasów do wyrzucania popiołu? Już nas tu zatyka.Do cholery! Ej! Pamiętaj pan o regulaminie:Marynarze i palacze mają udzielać sobie wzajemnie pomocy w razie potrzeby.Co! Słyszypan?Jukes drapał się gorączkowo w górę, a tamten, zadarłszy ku niemu głowę, ryczał:% Straciłeś język w gębie? Czegoś tu nos wtykał? O co ci w ogóle chodzi?Szał ogarnął Jukesa.Kiedy wreszcie znalazł się z powrotem wśród marynarzy w ciemnymkorytarzu, gotów był ukręcić głowę każdemu, kto by tylko próbował się ociągać.Wściekał sięjuż na samą myśl o tym.On nie mógł się ociągać.Oni nie powinni.Wpadł między marynarzy z taką gwałtownością, że porwał wszystkich za sobą.Już i takbyli podnieceni i zaskoczeni jego ciągłym pojawianiem się i znikaniem % ruchami szybkimi izaciekłymi; wyczuwali nawet raczej, niż widzieli jego miotanie się, kryjące w sobie grozę37spraw życia i śmierci, które nie cierpiały zwłoki.Ledwo zdążył otworzyć usta, a już usłyszał,jak posłusznie, jeden za drugim, z głuchym łomotem zeskakują ciężko do bunkra.Nie wiedzieli, co mają robić. O co chodzi? O co chodzi? % dopytywali się wzajemnie.Bosman próbował wyjaśnić; zdziwiły ich odgłosy zawziętej walki, a potężne wstrząsy, którew czarnym bunkrze rozbrzmiewały przerażającym echem, przypominały o zagrażającym nie-bezpieczeństwie.Kiedy bosman mocnym pchnięciem otworzył drzwi, wyglądało to, jakbyhuragan przedarł się był przez żelazne burty okrętu i wprawił w wir wszystkie te ciała nibytuman pyłu; ogłuszyły ich zmieszane wrzaski i burzliwy zgiełk, wściekłe charkoty, zamierają-ce wybuchy krzyków, dudnienie stóp splątane z grzmotami fal.Przez chwilę gapili się, stłoczeni w drzwiach.Jukes roztrącił ich brutalnie.Bez słowawpadł do środka.Inna grupa kulisów, uczepiona drabiny, czyniła samobójcze wysiłki, byprzebić się przez umocowaną pokrywę luku na zalany wodą pokład; po czym oderwała się %jak przedtem % i runęła na Jukesa, który znikł jak człowiek zasypany obsuwającą się ziemią.Bosman wrzasnął podniecony:% Chodzcie.Ratujcie porucznika.Stratują go na śmierć.Ruszać się.Rzucili się do ataku, depcząc po piersiach, palcach, twarzach, potykając się o kupy ubrań,kopiąc połamane kawałki drewna; zanim go jednak zdołali wydostać, Jukes wynurzył się sam,zanurzony po pas w tłumie szarpiących go rąk.Natychmiast potem znowu znikł im z oczu,bez ani jednego guzika, z marynarką rozdartą po kołnierz, kamizelką w strzępach.Głównekłębowisko walczących Chińczyków przewaliło się przy przechyle % ciemne, niewyrazne,bezwładne, łyskające w mętnym świetle lamp setkami dzikich oczu.% Zostawcie mnie, psiakrew! Nic mi nie jest % zaskrzeczał Jukes.% Zagnajcie ich doprzodu.Czekać okazji, kiedy się statek kiwnie na dziób.Na przód.Aż do grodzi.Zablokowaćich.Wtargnięcie marynarzy na skotłowany międzypokład było podobne do chluśnięcia zimnejwody we wrzący kocioł.Zamieszanie opadło na chwilę.Większość Chińczyków zbita była w tak zwartą masę, że marynarze, z pomocą straszliwe-go przechyłu statku, sczepili się ramionami i popchnęli ich za jednym zamachem do przodujak jednolitą bryłę.W tyle zostało tylko parę mniejszych wiązek i kilka pojedynczych ciał,które przewalały się od burty do burty.Bosman dokazywał cudów siły.Szeroko rozpostarłszy długie ramiona, chwycił ogromny-mi łapami wsporniki i zatrzymał toczący się nań głaz splecionych ze sobą siedmiu Chińczy-ków.Zatrzeszczało mu w stawach; powiedział: ha! , i rozlecieli się na strony.Cieśla jednakokazał się bardziej przemyślny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]