Podstrony
- Strona startowa
- Iskry z popiołów nieznane opowiadania XIX wieku
- Lem Stanisław Ratujmy kosmos i inne opowiadania
- Lem Stanislaw Ratujmy kosmos i inne opowiadan
- Lovecraft H.P 16 Opowiadan (www.ksiazki4u.prv
- Conrad Joseph Tajfun i inne opowiadania
- Conrad Joseph Tajfun i inne opowiadania (2)
- Niziurski Edmund Opowiadania.WHITE
- Curtis Jack Parlament kruków
- Christie Agatha Tajemniczy przeciwnik (2)
- Lewis Susan Skradzione marzenia 2
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- szkodnikowo.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Udałow zrozumiał, że ta ohydna myśl już przychodziła sąsiadowi do głowy.Człowiekowi, którego znał tyle lat, którego może nie bardzo lubił, ale zawsze uważał za porządnego.Zdjął ze stołu maszynkę, chciał nawet podrzeć znaczki, ale nie wiedział, które są prawdziwe, a które to kopie.I czy to on ma osądzać tych ludzi?.Sami siebie osądzą.Bez jednego słowa wyszedł, zamknął za sobą drzwi.I stanął.Płaska, podobna do papierośnicy maszynka leżała na jego dłoni.Można w nią wsunąć, co się chce.Chociażby bilet autobusowy.Ciekawe, co by się stało? Udałow wyjął z kieszeni bilet.Na klatce było dość mroczno - świeciła jedna dwudziestopięciowatowa żarówka.Udałow obejrzał się, czy nikt go nie obserwuje.Nikt go nie obserwował.Włożył bilet w szczelinę na brzegu papierośnicy.Aha, potrzebny był jeszcze papier, żeby na niej zrobić kopię.Wyrwał kartkę z notesu i wsunął w tę samą szczelinę.Maszynka cicho zabrzęczała.Potem z drugiego końca wyskoczyły dwie jednakowe czyste karteczki.Dwie strony z notesu, identyczne.Najwidoczniej Udałow coś pomylił i maszynka skopiowała nie bilet, tylko kartkę.Wtedy Korneliusz się ocknął.Wszystko jasne, myślał ponuro, mnąc kartki w dłoni.Wszystko jasne.Że też się od razu nie domyśliłem! I to ma być galaktyczny przyjaciel! Jak ja mogłem puścić mimo uszu, że on pisze pracę o honorze i uczciwości! Poddawał próbie emeryta Łożkina, poddawał próbie Iwanowa.A potem mnie, swojego przyjaciela, chciał wypróbować.Udałowowi przywidziało się, że żarówka podejrzanie trzeszczy.Może pstrykają zdjęcia, żeby zrobić z Udałowa ilustracje do tej trzydziestotomowej pracy?Korneliusz gwałtownie otworzył drzwi do swojego mieszkania.Koko odskoczył od drzwi i rzucił się na kanapę.- Co cię tak długo nie było? - zapytał serdecznie.- Bierz maszynkę - powiedział Udałow.- Parszywy prowokator.- No co ty, no co ty.- zaczął szybko mówić Koko.- Nie włączałem cię do eksperymentu.- Wszystko jedno.Zabieraj swoje rzeczy i wynocha z mojego domu, jasne? Iwanów ma słabe serce, Łożkin na pewno się przeziębił.- Korneliuszu, kochany, bądź rozumny!- Nie będę! Nie jesteśmy świnkami morskimi.Zbieraj się stąd!- A co z kosmiczną przyjaźnią?- Właśnie, pomyśl sobie o niej w wolnej chwili!- Ale przecież pada! Gdzie ja się podzieję? Do hotelu mnie nie wpuszczą.Udałow nie słuchał.Podszedł do okna, przycisnął czoło do chłodnej szyby, stał i patrzył na ciemne podwórko.Samotna latarnią oświetlała półokrąg przed bramą.Drzwi się otworzyły, wyszedł Hipolit Iwanów i nie zwracając uwagi na deszcz, gdzieś poszedł.Potem drzwi znowu się uchyliły i z domu wymknęła się elegancka pierzasta jaszczurka.Wtedy Udałow poszedł spać.1980PIEPRZYKTIETOTYR"Nieszczęście wydarzyło się o szóstej po południu.Początkowo nikt nie wiedział, co się właściwie stało.W promieniach wieczornego słońca statek kosmiczny wyglądał jak obłok, pozbawiony wyraźnego kształtu, migoczący i zupełnie niegroźny.Oddzielił się od pasma chmur, powoli popłynął nad lasem, obniżając lot na przedmieściach miasteczka, gdzie wzdłuż pylistych ulic stały otoczone ogródkami parterowe domki.Nad ostatnim, zupełnie nowym domem wisiał dość długo.Nikogo to jednak nie zaniepokoiło.Nawet pies Trenoga, stworzenie wyjątkowo złośliwe i kłótliwe, szczeknął na obłok tylko dwa razy, a potem schował się do budy i zasnął.W tym momencie w domu była Maria Stiepanowna, jej córka Leokadia i wnuczka Sasza, która chorowała na anginę i grymasiła.Siemieński, mąż Leokadii, jeszcze nie wrócił z pracy.Świadkowie zeznali, że obłok powisiał kilka minut nad domem Siemieńskich, potem nagle na niego spadł, otulił go jak mgła, znowu się uniósł, zaczął 'nabierać prędkości i połączył się z pozostałymi chmurami i obłokami.Dom zniknął.Zniknął również zarośnięty chwastami ogródek, buda z Trenoga i zabudowania gospodarcze.Zostało puste miejsce, gdzie nie rosło nawet źdźbło trawy, i kwadratowy dół po fundamencie.Mniej więcej po pięciu minutach Praskowia Iliniczna zobaczyła na miejscu domu sąsiadów puste miejsce.Nie wierząc własnym oczom, wybiegła z domu, doszła do granicy swojej działki, zajrzała przez płot.Dalej nie odważyła się pójść.Wróciła do domu i obudziła męża.Mąż najpierw odmówił pójścia i popatrzenia na dom sąsiadów, ale widząc, że Praskowia zawodzi, wyjrzał przez okno i wysłał żonę po milicję.Starszy sierżant Pilipienko przybył na miejsce wydarzeń dziesięć minut później.Po zbadaniu pustego placu, dookoła którego zebrało się już sporo ludzi, zapytał:- Kto ostatni widział tu dom?Nikt nie mógł się do tego przyznać, ale sporo osób potwierdziło, że w tym miejscu zazwyczaj stoi dom Siemieńskiego, który jeszcze nie wrócił z pracy.Następnie przyjechała karetka, której kierowca również wyraził zdanie, że dom Siemieńskiego zawsze był w tym miejscu.Starszy sierżant Pilipienko stał niezdecydowany.Zanim zamelduje przełożonym, powinien coś przedsięwziąć, ale zupełnie nie wiedział, co właściwie ma przedsięwziąć.Ktoś zaproponował, żeby otoczyć pusty plac sznurkiem.Pomysł upadł, bo plac i bez tego otoczony był płotem.Wtedy Pilipienko wysłał kogoś do komitetu rejonowego po plan osiedla.Siemieński, który szedł do domu niczego nie podejrzewając, z daleka zobaczył tłum ludzi, ale nie widział swojego domu.Od razu pomyślał, że dom spłonął - to było najbardziej prawdopodobne.Tak go to zszokowało, że zatrzymał się na środku drogi.Wtedy go zobaczono, tłum rozstąpił się, pozwalając Siemieńskiemu przejść do stojącego na środku pustej działki sierżanta Pilipienki.- Żyją?! - zawołał z daleka Siemieński, nie mogąc zrobić ani kroku.- Pan jest właścicielem? - zapytał Pilipienko.- Gdzie jest dom?! - zawołał Siemieński.- Niech się pan nie boi! - odpowiedział Pilipienko.- Nie było pożaru.Ktoś z obecnych zaszlochał.Siemieński wyszedł na puste miejsce i rozejrzał się, nie poznając własnej działki.Z każdej strony napotykał uważne i smutne spojrzenia.- Gdzie one są? - zapytał sierżanta Piliftienki.- Kto?- Moja rodzina.Córka, żona, teściowa Maria Stiepanowna.Sierżant Pilipienko popatrzył na widzów.Tłum przytaknął.- Jeszcze rano były - powiedział ktoś.- Może wyjechały? - zapytał sierżant.- Jego teściowa nie rusza się z domu - padły wyjaśnienia z tłumu.- Ma ciężki charakter.- Żonę miałem - oświadczył Siemieński, przykucnął i zaczai grzebać paznokciem w ziemi.- Tam nic nie ma - powiedział kierowca karetki.- Zwykła ziemia.Nie zapadły się przecież pod ziemię.- A gdzie dom? - zapytał Siemieński sierżanta.- Właśnie dlatego mnie wezwano - powiedział sierżant.-Niech się pan nie boi, wszystko wyjaśnimy.- Może zrobić panu zastrzyk? - zaproponował lekarz z karetki.- Po co? - zapytał Siemieński.- Teraz to już i tak mi nic nie pomoże.- Niech się pan trzyma - powiedział kierowca.- Jak wychodziłem rano, to jeszcze były - powiedział Siemieński.- Leokadia przychodziła do mnie w ciągu dnia - potwierdziła jedna z sąsiadek.- Po sól.Powiedziałaby, gdyby się coś stało.- Tu taki dziwny obłok wisiał - przypomniała sobie druga sąsiadka.- Patrzę na niebo, a on wisi.Tak sobie nawet pomyślałam, że to dziwny obłok
[ Pobierz całość w formacie PDF ]