Podstrony
- Strona startowa
- Thompson Poul, Tonya Cook Dra Zaginione Opowiesci t.3
- Paul Thompson, Tonya Cook Dra Zaginione Opowiesci t.3
- Cook Glenn Czerwone Zelazne Noce
- 10.Glen Cook Zolnierze zyja
- Cook Glen Slodki srebrny blues
- Glen Cook Gorzkie Zlote Serca (3)
- Glen Cook Gorzkie Zlote Serca
- Glen Cook Gorzkie Zlote Serca (2)
- Haldeman Joe Wieczna wolnosc
- samba
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- odbijak.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Tracy przyszła do mnie z prośbą, żebym popilnowała jej domu.Ja i tak go pilnuję, ale Tracy była bardzo konkretna.Chciała, żebym ją poinformowała, czy wałęsają się tam jacyś obcy.I jeden taki się przywałęsał.— Ktoś, kogo nigdy przedtem pani nie widziała?— Nigdy — potwierdziła stanowczo pani English.— Co robił? — pytała Kelly.— Wszedł do środka.— Kiedy Tracy nie było w domu?— Zgadza się.— Jak tam wszedł?— Nie wiem — odparła pani English.— Myślę, że miał klucz, bo otworzył drzwi wejściowe.— Czy to był wysoki mężczyzna o ciemnych włosach?— Nie, blondyn średniego wzrostu — odpowiedziała pani English.— Bardzo dobrze ubrany.Jak bankier albo prawnik.— I co potem się stało? — zapytała Kelly.— Nic.Ten mężczyzna w ogóle nie wyszedł, a kiedy zrobiło się ciemno, nawet nie zapalił światła.Tracy wróciła późno, z innym blondynem.Ten był większy i miał na sobie biały kitel.— Taki, jakie noszą lekarze? — spytała Kelly i mrugnęła do Briana.— Albo rzeźnicy — dodała pani English.— W każdym razie Tracy nie przyszła ze mną pomówić, choć powiedziała, że przyjdzie.Po prostu weszła do domu z tym drugim mężczyzną.— A potem?— Przez jakiś czas wszyscy byli w środku.Potem ten pierwszy mężczyzna wyszedł i odjechał.A niedługo później Tracy i ten drugi wyszli z walizkami.— Z walizkami, jakby udawali się w podróż?— Tak.Ale dziwna to była pora na podróż.Dochodziła prawie północ.Wiem o tym, bo dawno już nie poszłam tak późno spać.— Dziękujemy, pani English — powiedziała Kelly.— Bardzo nam pani pomogła.Pokazała Brianowi, żeby się zbierał do wyjścia.— Czy będę w telewizji? — spytała pani English.— Powiadomimy panią — odrzekła Kelly.Pomachała jej ręką, poszła do samochodu i usiadła za kierownicą.— Ta historia staje się coraz ciekawsza — skonkludowała.— W życiu bym nie przypuszczała, że Tracy Reggis może się zdecydować na ucieczkę ze swoim ściganym eksmężem.A wydawała się taką rozsądną osobą.Koniec świata!* * *W restauracji Onion Ring przy autostradzie Prairie, chaos towarzyszący porze lunchu zamarł o godzinie trzeciej.Wyczerpani pracownicy dziennej zmiany zebrali swoje rzeczy i wyszli — wszyscy z wyjątkiem Rogera Polo, kierownika.Człowiek tak sumienny jak on nie mógł wyjść, nie upewniwszy się przedtem, że nocna zmiana gładko przejmie swoje obowiązki.Dopiero wtedy oddawał ster Paulowi, kucharzowi, pełniącemu funkcję kierownika pod nieobecność Rogera.Kiedy Roger zakładał nową taśmę do jednej z kas, Paul przyszedł na swoje stanowisko za grillem i zaczął po swojemu ustawiać naczynia.— Duży dziś ruch na drodze? — zapytał Roger, wsuwając bęben z taśmą.— Nie tak źle — odparł Paul.— A tutaj był duży?— Strasznie — potwierdził Roger.— Kiedy otworzyłem, chyba ze dwadzieścia osób czekało pod drzwiami, a potem ciągle był tłok.— Widziałeś dzisiejszą gazetę? — zapytał Paul.— Chciałbym — powiedział Roger.— Nie miałem nawet okazji, żeby usiąść i zjeść.— Przeczytaj ją — poradził Paul.— Ten szalony lekarz, który przyszedł tu w piątek, zamordował wczoraj w nocy jakiegoś faceta w Higgins i Hancock.— Żartujesz! — wyrwało się Rogerowi.Zupełnie odjęło mu mowę.— Jakiegoś biednego Meksykanina z sześciorgiem dzieci — mówił Paul.— Strzelił mu w oko.Wyobrażasz sobie?Roger żadną miarą nie umiał sobie tego wyobrazić.Oparł się o blat.Kolana nagle mu zmiękły.Był wściekły, kiedy dostał w twarz — teraz czuł się szczęściarzem.Zadrżał na myśl, co mogłoby się stać, gdyby doktor przyszedł wtedy do Onion Ring uzbrojony.— Co komu pisane — dodał filozoficznie Paul.Odwrócił się i otworzył lodówkę.Patrząc na pudło z kotlecikami, zobaczył, że jest prawie puste.— Skip! — wrzasnął Paul.Widział go w sali restauracji, opróżniającego kubły na śmieci.— Masz tę gazetę? — zapytał Roger.— Tak.Leży na stole w szatni.Poczęstuj się.— Co jest? — spytał Skip.Podszedł od zewnątrz do kontuaru.— Przynieś mi hamburgery z chłodni — wyjaśnił Paul.— I jak tam będziesz, weź od razu parę paczek z bułkami.— Mogę najpierw skończyć to, co robię? — zapytał Skip.— Nie — odrzekł Paul.— Potrzebuję ich zaraz.Zostały mi tylko dwa kotlety.Skip zamruczał coś pod nosem, okrążając kontuar, i pomaszerował na zaplecze restauracji.Lubił kończyć jedną robotę, zanim zabrał się do drugiej.Zaczynało go wkurzać, że każdy w restauracji może mu rozkazywać.Otworzył ciężkie, szczelne drzwi chłodni i wkroczył w arktyczny chłód.Drzwi zamknęły się za nim automatycznie.Rozchylił wieko pierwszego kartonu po lewej, ale zobaczył, że jest pusty.Zaklął głośno.Jego kolega z dziennej zmiany zawsze podrzucał mu coś do roboty.Ten pusty karton powinien zostać pocięty na makulaturę.Skip podszedł do drugiego kartonu i stwierdził, że też jest pusty.Chwycił obydwa, otworzył drzwi i wyrzucił pudła na zewnątrz.Następnie poszedł w głąb chłodni, szukając rezerwowych kartonów z mielonym mięsem.Zeskrobał szron z naklejki pierwszego, jaki znalazł.Napis głosił: Mercer Meats, kotleciki hamburgerowe z chudego mięsa, waga: 0,1 funta, partia 6, seria 9-14, data produkcji: 12 stycznia, spożyć przed: 12 kwietnia.— Pamiętam cię, dziecinko — powiedział do siebie Skip.Sprawdził wieko.Jasna sprawa: karton był już otwierany.Aby upewnić się, że nie zostawi mięsa ze starszą datą produkcji, Skip zeskrobał szron z nalepki ostatniego kartonu.Widniała na nim ta sama data.Chwytając pierwszy karton za rozchylone wieko, Skip zaciągnął go na przód chłodni.Dopiero wtedy wydobył ze środka jedno z pudełek.Tak jak przypuszczał, ono także było otwarte.Zaniósł pudełko z hamburgerami do kuchni i przecisnąwszy się za plecami Paula, który zeskrobywał akurat resztki tłuszczu z grilla, umieścił je w lodówce.— Wreszcie zużyjemy te hamburgery, które przez przypadek otworzyłem jakiś tydzień temu — odezwał się Skip.Zatrzasnął drzwi lodówki.— To pięknie, ale przedtem trzeba zużyć pozostałe — odparł Paul, nie odrywając się od swoich zajęć.— Sprawdziłem — oznajmił Skip.— Te starsze już poszły na ruszt.* * *Wielki zegar ścienny w studio telewizyjnym WENE pokazywał dokładny czas.Była godzina 6:07
[ Pobierz całość w formacie PDF ]