Podstrony
- Strona startowa
- Mary Joe Tate Critical Companion to F. Scott Fitzgerald, A Literary Reference to His Life And Work (2007)
- Abercrombie Joe Pierwsze prawo 03 Ostateczny argument królów
- Alex Joe Gdzie przykazan brak dziesieciu (2)
- Abercrombie Joe Ostateczny argument krolow (CzP)
- Alex Joe Gdzie przykazan brak dziesieciu
- Corel DRAW (6)
- Graves Robert Corka Homera
- Keyes Marian Czarujący mężczyzna
- Christian Jacq Prawo Pustyni (2)
- Dav
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- alpha1982.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Większość ludzi uważała, że nie ujrzelibyśmy już ani statku, aniTaurańczyka (choć niektórzy z nich sądzili, że warto byłoby poświęcić statek, żeby po-zbyć się ostatniego żyjącego przedstawiciela tej wrogiej rasy).Wiele osób chciało sprawdzić, co się dzieje na Ziemi, z Antresem 906 lub bez niego.Wywiesiliśmy listę na tablicy ogłoszeń i wpisało się na nią trzydziestu dwóch ochotni-ków.Włącznie z Marygay, Sara i ze mną.Logika podpowiadała, że powinni polecieć ci, którzy są najmniej istotni dla prawi-dłowego rozwoju kolonii.Trudno jednak było zdecydować, kto jest ważniejszy od kogo,pomijając nielicznych niezastąpionych, takich jak Rubi i Roberta (którzy i tak nie wpi-sali się na listę) lub Diana oraz dwoje młodych ludzi, których szkoliła na swoich zastęp-ców (ci się wpisali).Rada postanowiła, że dwunastoosobowa załoga zostanie wybrana spośród kandy-datów, których liczbę zawęziliśmy do dwudziestu pięciu osób nie należących do nieza-stąpionych.(Moje stwierdzenie, że z pewnością nie jestem niezastąpiony, spotkało sięz niepokojąco nikłym sprzeciwem).Szeryf i Antres 906 również mieli polecieć, jakobezstronni obserwatorzy.Ta czternastka miała odlecieć tuż przed nadejściem zimy, kiedy i tak nie ma wielepracy.Dotrą na Ziemię, rozejrzą się i wrócą przed nadejściem wiosny.Kiedy wybierzemy załogę? Stephen i Sage, oboje znajdujący się na liście, chcieli tozrobić jak najszybciej.Ja chciałem z tym zaczekać aż do ostatniej chwili, uzasadniającpomysł chęcią udramatyzowania naszej codzienności, ubarwienia życia czymś nie ma-jącym nic wspólnego z codzienną harówką.Prawdę mówiąc, opowiadałem się za takim140rozwiązaniem ze względów statystycznych.Za półtora roku niektórzy z tych dwudzie-stu pięciu zmienią zdanie, umrą lub staną się niezbędni, co zwiększy nasze szansę.Zdecydowaliśmy z Marygay, że polecimy tylko wtedy, jeżeli oboje zostaniemy wy-brani.Sara powiedziała, że jeśli zostanie wybrana to poleci i kropka.Była skruszona, alezdecydowana i w duchu byłem dumny z jej niezależności, chociaż niepokoiła mnie per-spektywa rozstania.Rada zgodziła się zaczekać i wróciliśmy do pracy nad przywracaniem Centru-sa do życia.Podstawowym i najbardziej irytującym problemem była kwestia genero-wania energii elektrycznej.Zawsze uważaliśmy jej obfitość za coś zupełnie oczywiste-go: od ponad wieku na orbicie znajdowały się trzy mikrofalowe przekazniki satelitar-ne, zamieniające energię słoneczną na mikrofale i przesyłające je na powierzchnię pla-nety.Jednakże obecność dwóch dużych księżyców i bliskość słońca będącego podwójnągwiazdą powodowała zmiany orbity.Pozbawione ścisłego nadzoru, trzy satelity znacz-nie oddaliły się od planety.W końcu zdołamy ściągnąć je z powrotem lub skonstruowaći wprowadzić na orbitę nowe, lecz na razie pod względem rozwoju nasz świat bardziejprzypominał Ziemię z dziewiętnastego niż dwudziestego pierwszego wieku.Podobniebyło ze stojącymi na kosmodromie statkami, których zapasy energii wystarczyłyby namna dziesiątki lat, gdybyśmy tylko potrafili powoli i bezpiecznie ją wykorzystać.Prawdę mówiąc, hałaśliwa mniejszość pod wodzą Paula Greytona chciała, żeby tetrzy statki wysłać na orbitę, i to natychmiast, zanim coś się stanie z aparaturą magne-tycznych pojemników na antymaterię i wszyscy nagle zmienimy się w obłok pary.Ro-zumiałem jego niepokój i częściowo zgadzałem się z nim, chociaż pola siłowe pojemni-ków nie mogły zaniknąć, dopóki istniała fizyka cząstek.Oczywiście, fizyka cząsteczkowanie przewidywała czegoś takiego jak niespodziewane zniknięcie antymaterii.Ponadto zaparkowanie statków na orbicie wymagałoby użycia promu kosmicznego,a ja nie miałbym nic przeciwko temu, żeby znów nim polecieć.Jednak pozostali człon-kowie Rady jednogłośnie odrzucili żądania Greytona.Dla większości ludzi widoczne nahoryzoncie statki były krzepiącym symbolem wyboru, możliwości.25Udało się nam uruchomić dwie wieloczynnościowe maszyny rolnicze i z przyjem-nością przekazałem związane z nimi problemy Anicie Szydhowski, która w Paxton za-zwyczaj koordynowała prace polowe.Mieliśmy aż za dużo możliwości.Gdybyśmy wylądowali na przypadkowej, podob-nej do Ziemi planecie, nie byłoby problemu: w magazynach statków mieliśmy superod-porne odmiany ośmiu podstawowych warzyw.Jednak hodowcy uzyskali tę odpornośćkosztem takich cech jak smak i wydajność.%7ładna z ziemskich roślin nie wytrzymała ośmiu ciężkich zim na Middle Finger, a mi-mo to mieliśmy wiele nasion, z których znaczna część nadawała się do użytku orazsetki odmian w kriogenicznych magazynach uniwersytetu.Anita wybrała iście salomo-nowe rozwiązanie, wysiewając dość superodpornych odmian, abyśmy przetrwali na-stępny rok, a dopiero potem przeznaczając część areału pod tradycyjne uprawy, bar-dziej ryzykowne z powodu wieku nasion.Pózniej przydzieliła kilka akrów na tereniemiasteczka uniwersyteckiego trzem byłym farmerom, którzy od lat mieli chrapkę na teegzotyczne odmiany, które uniwersytet udostępniał tylko przy wyjątkowych okazjach.Znów podjąłem nauczanie według planu, który realizowałem na Time Warp rzecz jasna, ku wielkiemu zadowoleniu uczniów.Mogłem chociaż z żalem zre-zygnować z podstaw nauk, ponieważ dwoje moich najmłodszych uczniów umarłow stanie hibernacji, ale doszła arytmetyka, gdyż nauczycielka matematyki, Grace Lani,również umarła.To było dla mnie nowe wyzwanie.Znacznie łatwiej jest liczyć niż uczyćliczenia, a moi dotychczasowi uczniowie zawsze mieli już opanowane podstawy tej wie-dzy, tak więc nie miałem żadnego doświadczenia w nauczaniu tego przedmiotu.Po upływie miesiąca zdołaliśmy wysłać ekspedycję do Paxton.W czasie jej trwa-nia, a więc przez dwa dni, nasza społeczność była pozbawiona obu środków transpor-tu, gdyż furgonetki miały zasięg tysiąca kilometrów, więc ta, którą pojechaliśmy, musia-ła zabrać akumulator drugiej.142Rada wspaniałomyślnie zdecydowała, że powinien pojechać któryś z jej członkówi to ja wyciągnąłem najkrótszą słomkę.Na asystentkę i drugiego kierowcę wybrałemSarę.Jak prawie wszyscy, była bardzo ciekawa.A także młoda i silna, więc mogła pomócmi prowadzić pojazd rzecz jasna, kierowany wyłącznie manualnie i przy wymia-nie ciężkiego akumulatora.Marygay zgodziła się, chociaż sama chciałaby pojechać.Saraoddalała się od nas, lecz w tej jednej sprawie nasze zainteresowania były zbieżne.Furgonetka miała trzy tony ładowności, więc mogliśmy zabrać trochę rzeczy.Kaza-łem Sarze obdzwonić ludzi, a potem usiedliśmy z listą, żeby podejmować decyzje.Przy-pominało to selekcję przed odlotem Time Warp , tylko w miniaturze.Było niewieleczysto sentymentalnych próśb, gdyż takie przedmioty zostały załadowane na pokładstatku i albo przywiezione z powrotem, albo pozostawione.Byliśmy jednak ogranicze-ni czasem i wysiłkiem, który mogliśmy poświęcić na poszukiwania.Na przykład war-to było pojechać do gabinetu Diany po kartoteki medyczne tych trzydziestu jeden osóbspośród nas, które były jej pacjentami, ale nie zamierzałem przetrząsać domu ElenyMonet, żeby znalezć jej przybory do szydełkowania.Podjęliśmy kilka trudnych decyzji, żonglując czasem, znaczeniem i potrzebami, in-dywidualnymi i zbiorowymi.Zamierzaliśmy załadować piec do wypalania ceramikiStana Shanka, chociaż ważył pół tony i można by pomyśleć, że łatwo znalezć inny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]