Podstrony
- Strona startowa
- Carter Scott Cherie Jesli milosc jest gra
- Martin George R.R Gra o tron (SCAN dal 908)
- Card Orson Scott Gra Endera
- Martin George R.R Gra o tron
- Stephen King Gra Gerarda
- Dodd Christina Romantyczna gra
- Kosinski Jerzy Gra
- Kosinski Jerzy Gra (3)
- Glen Cook Zolnierze zyja
- Morrell Dav
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- dudi.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dwudziesty czwarty sierpnia był jednym z owych trzech dni, w czasie których świat stoi otworem.Pewnie że nie warto o tym tyle myśleć, skoro teraz jest zaledwie luty.Oliveira nie pamiętał dwóch pozostałych dni, zabawne było pamiętać jedną tylko datę spośród trzech.Dlaczego akurat tę? Może dlatego, że miała siedem sylab, pamięć umie robić sztuczki w tym rodzaju.Ale wobec tego może Prawda jest aleksandrynem albo jedenastozgłoskowcem; może po raz nie wiem który i tu rytmy wskazywałyby dojście, skandowały etapy podróży.Nowe tematy rozpraw doktorskich.Przyjemnie było patrzeć na prestidigitatora, na jego niebywałą zręczność, na mleczny szlak papierosowego dymu kładący się na głowach setek dzieci z Villa del Parque, dzielnicy na szczęście pełnej eukaliptusów równoważących ten dym, że raz jeszcze wspomnimy wagę, owo narzędzie sprawiedliwości, ów znak Zodiaku.(125)44Traveler rzeczywiście mało sypiał, w nocy wzdychał, jakby miał na sercu jakiś ciężar, i przytulał sie do Tality, która przyjmowała go bez słowa, przysuwając się do niego, aby czuł ją naprawdę blisko.W ciemnościach całowali się po nosach, ustach, oczach, a Traveler pieścił jej policzki ręką, która wyłaniała się spomiędzy prześcieradeł, po czym z powrotem ukrywała się wśród nich tak, jakby było jej zimno, chociaż oboje byli spoceni; potem Traveler zaczynał szeptać cyfry - stare przyzwyczajenie, jakoby pomagające usnąć, a Talita czuła, że uścisk jego ramion rozluźnia się, że zaczyna głęboko oddychać, że się uspokaja.W dzień był raczej wesoły i pogwizdywał tanga parząc mate lub czytając, ale w czasie gotowania obiadu zjawiał się wiele razy pod byle pretekstem, mówiąc o czymkolwiek, najczęściej jednak o zakładzie dla umysłowo chorych, bo pertraktacje były już w toku, a dyrektor coraz bardziej zapalał się do tej transakcji.Tality nie zachwycał pomysł domu wariatów, o czym Traveler wiedział.Oboje starali się znaleźć w tym elementy humorystyczne, obiecując sobie widowiska godne Becketta, kpiąc z biednego cyrku, który kończył cykl przedstawień w Villa del Parque i szykował się do występów w San Isidro, Oliveira od czasu do czasu wpadał napić się mate, przeważnie jednak siedział u siebie, korzystając z nieobecności Gekrepten, która chodziła do pracy i pozostawiała mu czas na czytanie i palenie.Kiedy Traveler patrzył na fiołkowo podkrążone oczy Tality, pomagając jej skubać kaczkę - cotygodniowy eksces, który zawsze niewymownie ją cieszył, była bowiem zwolenniczką kaczki pod wszystkimi postaciami - mówił sobie, że w końcu tak jak było, nie było aż tak źle, i prawie miał ochotę, żeby Horacio przyszedł na parę kubków mate, bo wtedy natychmiast zaczynali grać w swoją zaszyfrowaną grę, której nie rozumieli, ale w którą musieli grać, aby czas jakoś mijał i aby wszyscy troje czuli się siebie godni.Również sporo czytali, albowiem w młodości (przypadkowo socjalistycznej, a trochę teozoficznej w przypadku Travelera) każde z nich lubiło na swój sposób komentowaną literaturę, polemiki w stylu hiszpańsko-argentyńskim, polegające na chęci przekonania partnera, nigdy zaś na przyjęciu jego przekonań, możliwość uśmiania się i poczucia „ponad” cierpiącą ludzkością, pod pretekstem wyciągania jej z aktualnej, zasranej sytuacji.Ale to było prawdą, że Traveler sypiał źle, Talita powtarzała to sobie, patrząc na niego, gdy golił się w porannym słońcu.Jedno pociągnięcie, drugie, Traveler w podkoszulku i spodniach od piżamy gwizdał La Gayola, po czym wołał na cały głos: „Muzyko, melancholijna strawo nas, którzy żyjemy miłością”, i odwracając się patrzył znacząco na Talitę: właśnie tego dnia Talita skubała kaczkę, w pełni szczęścia, bo pióra wychodziły jak złoto, a kaczka miała wyraz poczciwy, rzadko spotykany u tych nieboszczyków pełnych pretensji, o oczach przymkniętych i niewidocznej kresce czegoś jakby światło między powiekami.Nieszczęsne zwierzaki.- Dlaczego tak źle sypiasz, Manu?- „Muzyko! me.” Ja? Źle? W ogóle nie sypiam, skarbie, spędzam noce na myśleniu o Liber penitentialis, wydanie Macroviusa Basca, którą zabrałem parę dni temu doktorowi Feta, korzystając z nieuwagi jego siostry.Zwrócę mu ją, jak amen w pacierzu, musi kosztować kupę forsy.Liber penitentiaUs, co też ludziom przychodzi do głowy!- A co to jest? - Talita nagle zaczynała rozumieć pewne tajemnicze manewry i szufladę zamykaną na klucz.- Ukrywasz przede mną to, co czytasz.To się zdarza pierwszy raz od kiedyśmy się pobrali.- Tu leży, możesz patrzeć na nią, ile ci się żywnie podoba, byłeś najpierw umyła ręce.Chowam ją, bo jest wartościowa, a ty wiecznie chodzisz z obierkami marchwi poprzylepianymi do palców, jesteś tak pogrążona w gospodarstwie, że zniszczyłabyś najcenniejsze inkunabuły.- Nic mnie nie obchodzi twoja książka - obraziła się Talita.- Obetnij jej głowę, ja nie ucinam nawet trupom.- Może brzytwą - zaproponował Traveler.- To doda całej sprawie pieprzu, zresztą zawsze dobrze jest poćwiczyć, co tam wiadomo.- Nie.Tym nożem, jest naostrzony.- Brzytwą.- Nie.Nożem.Traveler zbliżył się do kaczki z brzytwą w ręku i ciachnął jej głowę.- Ucz się - powiedział.- Na wypadek czubków warto gromadzić doświadczenia w stylu podwójnego morderstwa na rue de la Morgue.- To wariaci tak się zabijają?- Nie, staruszko, ale od czasu do czasu próbują.Tak jak ludzie normalni, jeśli mi wybaczysz takie porównanie.- Rzeczywiście nie za dobre - zgodziła się Talita robiąc z kaczki równoległościan obwiązany białym sznurkiem.- A co do tego, że źle sypiam - dodał Traveler wycierając brzytwę toaletowym papierem - to świetnie wiesz, o co chodzi.- Przypuśćmy.Ale ty również dobrze wiesz, że problem nie istnieje.- Problemy są jak przymusy.Wszystko idzie świetnie, dopóki nie wybuchną.Powiem ci jedno: na tym świecie pełno jest problemów teologicznych.Wydaje się, że ich nie ma, tak jak w tej chwili, a tymczasem bomba zegarowa nastawiona jest na nazajutrz, na dwunastą w południe.Tik-tak, wszystko idzie dobrze.Tik-tak.- Kłopot polega na tym - powiedziała Talita - że ty sam nakręcasz zegar w tej bombie.- Moja ręka, myszko, jest także nastawiona na jutro, na dwunastą w południe.Do tego czasu żyjmy i pozwólmy innym żyć.Talita wysmarowała kaczkę masłem, co było żałosnym widokiem.- Masz mi coś do zarzucenia? - powiedziała tak, jakby zwracała się do płetwonoga.- W tej chwili absolutnie nic - powiedział Traveler.- Ale zobaczymy jutro o dwunastej, jeżeli mi wolno przedłużyć obraz sprawy aż do zenitalnego punktu jej rozwiązania.- Jakiś ty podobny do Horacia - powiedziała Talita.- To nieprawdopodobne, jaki jesteś do niego podobny.- Tik-tak - powiedział Traveler szukając papierosów.- Tik-tak, tik-tak.- Jeszcze jaki podobny! - podkreśliła upuszczając kaczkę, która upadła z miękkim obrzydliwym plaśnięciem.- On także by powiedział tik-tak, on także cały czas używałby omówień.Czyż nie zostawicie mnie w spokoju? Naumyślnie ci mówię, że jesteś do niego podobny, żebyśmy raz na zawsze skończyli z tymi absurdami.To niemożliwe, żeby wraz z powrotem Horacia wszystko miało się zmienić.W nocy sobie uświadomiłam, że już dłużej nie mogę, bawicie się mną, gracie mną w tenisa, walicie we mnie ze wszystkich stron, tak nie wolno, Manu, nie macie prawa.Traveler objął ją, choć się opierała, po czym nadepnąwszy na kaczkę i poślizgnąwszy się tak, że o mało oboje nie znaleźli się na ziemi, dopiął swego i pocałował ją w sam czubek nosa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]