Podstrony
- Strona startowa
- Smith Lisa Jane Pamiętniki Wampirów 06 Dusze cieni (bez korekty)
- Niemcewicz Julian Ursyn Pamiętniki czasów moich
- Jadwiga Łuszczewska Pamietnik Deotymy 1834 1897
- Migar Michał Erotyczny pamietnik masażysty
- Castillo Pamietnik zolnierza Korteza
- Pamietnik p.Hanki Dolega Mostowicz
- Zimmer Bradley Marion Mgly Avalonu
- Praca zbiorowa Spis Szlachty Królestwa Polskiego
- Christie Agatha Wczesne sprawy Poirota (3)
- Bialolecka Ewa Tkacz Iluzji (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- boszanna.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gniew Na-poleona bywał zresztą zazwyczaj krótkotrwały, zwłasz-cza jeżeli wybuchł gwałtownie i wyładować się mógł wsłowach.Prócz lewego skrzydła rosyjskiego, które omal niezostało rozbite, prawe skrzydło na większe jeszcze na-rażone było niebezpieczeństwo.Morand, jeden z gene-rałów korpusu Davouta, wysłany w tym kierunkupoprzez lasy i lesiste wzgórza, od początku rozprawyznajdował się na flanku kolumny nieprzyjacielskiej.Jeszcze kilka kroków, a byłby dopadł tyłów prawegoskrzydła rosyjskiego.Wówczas zaś rozstrzygnęłyby sięniewątpliwie losy bitwy.Lecz Napoleon, nieświadomterenu, kazał mu cofnąć się na pozycję zajmowaną pier-wotnie przez niego i przez Davouta.Zastanawiano się w szeregach, dlaczego tam, gdzieczynnych było trzech wodzów, wzajemnie od siebie nie-zależnych, cesarz nie stanął na ich czele, aby wytworzyćakcję jednolitą, niemożliwą do urzeczywistnienia bezjego współudziału.Lecz cesarz powrócił już doSmoleńska, bądz to z powodu znużenia, bądz to, iż niespodziewał się równie zaciekłej walki, bądz też wreszcie że zmuszony zajmować się równocześnie wszystkim io wszystkim pamiętać, nie mógł podołać nadmiarowipracy.W rzeczy samej, z konieczności zaniedbywane dladziałań wojennych, mnożyły się z dniem każdymzarówno wewnętrzne interesa cesarstwa, jak i sprawyogólnoeuropejskie.Trzeba więc było przeglądać akta ipapiery, załatwiać nagromadzone już sprawy cywilne ipolityczne, poza tym możność datowania listów zeSmoleńska schlebiała miłości własnej cesarza.Toteż gdyBorelli zastępca szefa w sztabie Murata przywiózłmu wieści o starciu pod Walutyną, cesarz wahał się, czygo przyjąć i tak dalece pochłonięty był pracą, że tylkodzięki interwencji jednego z ministrów Borellidopuszczony został do kwatery cesarskiej.Złożonyprzezeń raport poruszył do głębi Napoleona: Czy byćmoże? zawołał nie jesteście zatem dość liczni?.Nieprzyjaciel ma sześćdziesiąt tysięcy ludzi! Ależ to nieutarczka, lecz bitwa!" I gromić jął porywczosamowolę i bezczynność Junota.Wtedy Borelliuwiadomił go o śmiertelnej ranie Gudina.Szczery iserdeczny był żal Napoleona, który wyraził się wniezliczonych pytaniach i okrzykach.Wkrótce jednak zwłaściwą mu siłą charakteru cesarz opanował żal iniepokój, stłumił gniew.Wobec zapadającego zmierzchuodroczył do następnego dnia troskę o przebieg bitwy,zabierając się ze zdwojoną gorliwością do przerwanejpracy.Lecz snadz dręczyła go myśl o bliskiej bitwie,gdyż nazajutrz, wraz z dziennym brzaskiem, ukazał sięna polach Walutyny.Stali tam żołnierze Neya i osierocona dywizja Gudina wśród drzew na poły zdruzgotanych, na podłożubratnich i nieprzyjacielskich trupów, na ziemi zdeptanejnogami, pooranej przez kule i kartacze, pstrej odszczątków ludzkich, od poszarpanej odzieży, strzaskanejbroni, poprzewracanych i połamanych dział.Takimibowiem są trofea wojenne, takie piękno pobojowisk!Zdziesiątkowane bataliony Gudina z dumą prezen-towały broń.Unosiła się jeszcze nad nimi ostra wońprochu, woń, którą przesiąknięta była ziemia i munduryżołnierzy; twarze ich czarne były od potu i sadzy.Idącwzdłuż frontu, cesarz zmuszony był co chwila orni-jać lub deptać połamane i pogięte od gwałtownego na-tarcia bagnety i sztywne już zwłoki ludzkie.Blaskiem sławy pokrył jednak wszystkie te okropności.Wdzięczność jego przeobraziła to straszliwe pole śmierciw pole chwały i triumfu.Oddana została cześć męstwu iwierności.Czuł, że należą się od niego tym walecznym żołnierzomnagrody i słowa uznania.Nigdy też wzrok cesarza nie byłbardziej dobrotliwy, bardziej łaskawe słowa jego: Bitwata stanowi najpiękniejszą kartę w dziejach walk naszych izwycięstw; na czele żołnierzy, takich jak wy, podbićmożna świat cały; ci zaś, którzy polegli, nieśmiertelnązdobyli chwałę".Mówiąc to, wiedział dobrze, żezwłaszcza w dniach klęski i pogromu dusza ludzkazwraca się najchętniej ku temu, co wieczyste jest inieśmiertelne.Obficie posypały się nagrody, 12, 21 i 127 pułk piecho-ty liniowej oraz 7 pułk lekkiej jazdy otrzymały osiem-dziesiąt siedem krzyżów i awansów.Były to regimentyGudina; 127 pułk nie miał jeszcze dotychczas orła, gdyżw owym czasie każdy sztandar musiał być zdobyty napolu bitwy, na dowód, że następnie pułk potrafi strzec goi bronić.Osobiście wręczył cesarz pułkowi złotego orła.Nagrodził również korpus Neya.Sposób rozdawania nagród zwiększał w dwójnasób ichwartość.Kolejno każdy pułk niby rodzina cesarza otaczałgo zwartym koliskiem.Cesarz interpelował głośnooficerów, podoficerów i żołnierzy, wypytywał o naj-waleczniejszych spośród tych walecznych lub o najbar-dziej przez los faworyzowanych i rozdawał natychmiastkrzyże i awanse.Oficerowie wskazywali kandydatów,żołnierze potwierdzali, cesarz aprobował.Zgodnie z jegozapowiedzią wyboru dokonywano w każdym kręgu na-tychmiast, wśród oklasków całego pułku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]