Podstrony
- Strona startowa
- Ewa Bialolecka Nocny spiewak
- Bialolecka Ewa Kamien na szczycie
- Bialolecka Ewa Tkacz Iluzji
- Ewa Bialolecka Tkacz Iluzji
- Nienacki Zbigniew Dagome Iudex t.1 (SCAN dal 762)
- McCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal
- Daniel Goleman Inteligencja emocjonalna
- Tolkien J R R Niedokonczone opowiesci T II
- Tolkien J R R Wladca Pierscieni T 3 Powrot Krola
- Dick Philip K Trzy stygmaty Palmera Eldritcha
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- akte20.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nieśmiały dzieciak przede mną nosił imię Jodłowy, alewszyscy nazywali go Myszką, bo taki był mały i bojazliwy.Należał do kasty Wę-drowców, chyba po to, by łatwiej mu było uciekać twierdził żartobliwie NocnyZpiewak.Przy okazji dowiedziałem się od Mówcy, że mój towarzysz ma opinięłazika, kombinatora, hulaki i niepoprawnego kobieciarza.Niezły rejestr, jak naniespełna osiemnastolatka.Nazywano nas połówkami z powodu połowy emblematu, jaką wszyscyotrzymaliśmy.Byliśmy zbieraniną ze wszystkich stron Lengorchii i z najrozmait-szych domów.Synowie rzemieślników, rybaków i kupców, mieszczanie i ci, któ-rych członkowie Kręgu wyłowili spośród chłopów.Byli tu także wychowankowie sieroty, jak ja, lub po prostu potomkowie magów, z nieprawego łoża.Więk-szość nosiła zwyczajne, pospolite imiona.Prócz Zwycięskiego Promienia Zwitu,który był prawdziwym urodzonym , mieliśmy tylko jednego Aowcę Jednoroż-ców, jednego Gryfa i dwóch Diamentów.Nikt nie widział niczego nadzwyczajne-go w tym, że trafiło tu po kilku młodych magów z jednej kasty.Aż trzech Obser-watorów, czterech Mówców i dwóch Bestiarów, dwóch Stworzycieli i parę Iskier.Kilku Strażników Słów i Wędrowców.Przewodnicy Snów też nie występowalipojedynczo.ale Tkacz Iluzji był tylko jeden.Czyli ja.* * *Zamek Magów jest niesamowitym miejscem, a może nawet Miejscem.Pięć180wieżyc otoczonych kolistym murem jedna pośrodku, a cztery pozostałe usta-wione dookoła stanowią rdzeń całej zabudowy.Są kolosalne.Górują nadwszystkimi innymi budynkami (a większość z nich nie jest wcale mała) jak kilkaolbrzymów pośród gromady karłów lub dzieci.Gdy spojrzeć na dół z wysokiegookna wieży, okazuje się, że architekt (architekci?) zaprojektował całość w formiejak gdyby kwiatu czy też czteroramiennej gwiazdy.Dachy niższych budowli ukła-dają się według określonego wzoru, lecz widać to naprawdę tylko z góry.Na dolema się wrażenie przyjemnego nieładu.Falista dachówka i łupkowe gonty lśniąod deszczu czerwono i srebrno.Wykończenia rynien w kształcie pysków strasz-nych jaszczurów oraz łbów delfinich plują deszczówką.Kotary ciemnozieloneji rdzawej winorośli pokrywają ściany, a ich pędy ciekawie zaglądają do okienz witrażowych szybek.Lekkie, misterne balustradki ograniczają wielopoziomo-we galerie, które latem dają schronienie przed upałem, a chłodną porą przedulewami.Gdzie tylko się dało, urządzono ogrody albo klomby z kwiatami.Różedawno już przekwitły, lecz wciąż jeszcze trwały na posterunkach jaskrawożółte,rozczochrane chmurniki, drobne, fioletowo-czerwone pantofelki księżniczek ,ostatnie kocie pyszczki , a na krzewach o przerzedzonych od chłodu liściachpyszniły się garście karminowych jagód.Magazyny, stajnie, warsztaty, pomiesz-czenia dla służby oraz strażnice wzniesiono bliżej murów.Serce Zamku pozostałouroczym ogrodem.Poza obręb murów prowadziły dwie bramy: jedna ku przysta-ni, druga ku mostom łączącym wyspę z lądem, na którym z czasem rozrosło sięmiasto kwitnące w cieniu Kręgu.Jednak jeśli ktoś nie odczuwałby takiej potrze-by, mógłby nigdy nie postawić stopy poza wyspą.Zamek Magów sam w sobie byłmiastem-państwem w miniaturze, a także twierdzą, która mogłaby w razie potrze-by bronić się przez całe dziesięciolecia (choć do tej pory nikt nawet nie próbowałjej oblegać).Zanim jednak sam, na własne oczy zobaczyłem Zamek z lotu ptaka i zapo-znałem się z różnymi jego osobliwościami, musiałem polegać na przewodnictwieNocnego Zpiewaka.Wiodąc mnie dziwnymi trasami, przez dziesiątki schodów,dziedzińców, tarasów i korytarzy, z pasją i dumą objaśniał mi konstrukcję sie-dziby Kręgu, jakby sam był jej autorem.Zwracał moją uwagę na takie rzeczy,jak sadzawki zaprojektowane na płaskich dachach, mogące służyć jednocześnieza zbiorniki przeciwpożarowe, estakady skracające drogi między odległymi re-jonami, jakieś wyjątkowo udane więzby dachowe i nietypowe rozwiązania, gdychodziło o rozmieszczenie ramp dla Wędrowców. Chcę zostać budowniczym zwierzył się, a oczy lśniły mu jak dwie gwiazdy. To nie będziesz Stworzycielem? spytałem bardzo głupio, bo skołowałmnie całkiem tym natłokiem wiadomości.Spojrzał na mnie z pobłażliwym roz-bawieniem. Ależ Stworzyciel to nie jest żaden zawód.Tak samo jak Tkacz Iluzji.Niechciałbym obijać się przez całe życie, korzystając tylko z talentu.A ty kim zosta-181niesz?Nikt jeszcze nie zapytał mnie o coś takiego, ale na szczęście zastanawiałemsię już kiedyś nad tą sprawą. Biologiem, specjalistą od smoków odparłem zdecydowanie.Nie było tożadne konkretne rzemiosło, ale najbardziej mnie pociągało.Akurat przechodziliśmy obok jakiegoś ładnego domku, którego łukowate oknaotoczone były freskami stylizowanych kwiatów.Uwaga Nocnego Zpiewaka od-płynęła.Zza nie domkniętych okiennic wyglądały kobiece twarze.Na uróżowa-nych policzkach namalowane miały nieduże, kolorowe kwiatki; oczy grubo pod-kreśliły czarnym tuszem.Nie padało, ale w powietrzu unosiła się wilgoć, więcniektóre osłaniały włosy leciutkimi szalami, chroniąc kunsztowne fryzury.Nie-trudno było domyślić się przeznaczenia tego miejsca.Nocny Zpiewak rozdawałuśmiechy i pocałunki, przekomarzał się z dziewczętami.Najwyrazniej dobrzeznał je wszystkie.Przypominały stadko barwnych motyli i przyjemnie było nanie popatrzeć.Przez moment jednak mignął w jednym z okien ktoś jeszcze.Jasnatwarz, jakby nigdy nie wystawiana na słońce, delikatne rysy i oczy podmalowanena niebiesko, obowiązkowy kwiatek na policzku, tuż pod okiem, ale nie miałemwątpliwości: chłopiec.Humor skwaśniał mi błyskawicznie. Nazywamy to Ogródkiem objaśnił Nocny Zpiewak, gdy poszliśmy dalej. Pytały, kim jest ten ładny chłopak, którego przyprowadziłem, i czy je niedługoodwiedzisz.Speszyłem się. Raczej nie.Nie podobały mi się.Uśmiech im nie sięgał oczu.Tylko jednaucieszyła się tak naprawdę. Która? zainteresował się Nocny Zpiewak. Ta z warkoczem i żółtą wstążką na czole. Jesteś cholernie spostrzegawczy przekazał z szacunkiem, a jednocześniez jakby lekkim niepokojem, którego wtedy nie mogłem zrozumieć. To część talentu.Tam są. zawahałem się nie tylko dziewczęta.Nocny Zpiewak wzruszył ramionami i otworzył przede mną drzwi naszej kom-natki, gdyż właśnie doszliśmy na miejsce. Takie jest życie, bracie.Przywykniesz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]