Podstrony
- Strona startowa
- Williams Tad Smoczy tron (SCAN dal 952)
- Anderson Kevin J. Moesta Rebecc Najciemniejszy rycerz by lato
- Ostrzegam czytelnika Carter Dickson
- 007 Błędny rycerz John Jackson Miller
- Gordon Noah Lekarze
- OM iDA X311 PL
- Stockett Kathryn Sluzace
- eBooks.PL.AutoCad.2005. .Podrecznik.Uzytkownika
- IGRZYSKA ÂŚMIERCI 02 W pierÂścieniu ognia
- King Stephen Christine
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wblaskucienia.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Smoki odwróciÅ‚y siÄ™ bez sÅ‚owa i powoli zaczęły wlec siÄ™ w górÄ™ amfiteatru, w kierunku licznych wyjść pod stroÂpem Wielkiej Jaskini.Bez jednego sÅ‚owa.W istocie dwu-sylabowe pytanie Jima byÅ‚o chyba jedynym dźwiÄ™kiem, jaki wypowiedziano, nim wszystkie smoki nie znalazÅ‚y siÄ™ z powrotem w jaskini, a najlepsze klejnoty każdego z nich nie zostaÅ‚y zebrane i umieszczone w worku przed Jimem.Klejnoty nie byÅ‚y maÅ‚e i ku zdziwieniu Jima worek wyÂglÄ…daÅ‚ na nieco wiÄ™kszy niż wór wypchany stoma funtami ziemniaków.Gdy ostatni smok z Cliffside dorzuciÅ‚ ostatni klejnot, Secoh zabraÅ‚ z Å‚apy Jima swÄ… wielkÄ… perÅ‚Ä™ i poÅ‚oÂżyÅ‚ jÄ… delikatnie na czubku stosu, po czym zwiÄ…zaÅ‚ worek i góry.- Cóż - powiedziaÅ‚ Jim, czujÄ…c, że należy coÅ› powieÂdzieć - dziÄ™kujÄ™ wam, smoki z Cliffside, wszystkim razem i każdemu z osobna.BÄ™dÄ™ bardzo dbaÅ‚ o te klejnoty i zwrócÄ™ je wam wszystkie bez uszczerbku.JedynÄ… odpowiedziÄ… ze strony zgromadzenia byÅ‚o powÂszechne, ciężkie westchnienie.Smoki, nie wyÅ‚Ä…czajÄ…c Gorbasha, przyglÄ…daÅ‚y mu siÄ™ ponuro, gdy z Secohem u boku wspinaÅ‚ siÄ™ po stopniach amfiteatru i wyszedÅ‚ przejÅ›ciem, którym tu przybyÅ‚.W kilka chwil później unosiÅ‚ siÄ™ już na skrzydÅ‚ach, przyciskajÄ…c szponiastÄ… Å‚apÄ… do pokrytej Å‚uskÄ… piersi worek klejnotów, i kierowaÅ‚ siÄ™ z powrotem do Malencontri.GÅ‚os Secoha wyrwaÅ‚ go z zamyÅ›lenia.- Jimie!OdwróciÅ‚ gÅ‚owÄ™ i spojrzaÅ‚ na smoka szybujÄ…cego obok niego.- No to ja zmykam - powiedziaÅ‚ Secoh.- DostaÅ‚eÅ› swój paszport.WiedziaÅ‚em, że tak bÄ™dzie.ByÅ‚eÅ› Å›wietny, kiedy im groziÅ‚eÅ›, że pozamieniasz ich w żuki.SwojÄ… drogÄ… należaÅ‚oby im siÄ™! W każdym razie, Jamesie - powodzenia we Francji!Po tych sÅ‚owach Secoh wszedÅ‚ w obrót na skrzydle i odleciaÅ‚, zostawiajÄ…c Jima, by sam kontynuowaÅ‚ podróż w stronÄ™ swego zamku.Jim czuÅ‚, że sÅ‚owa bÅ‚otnego smoka nie caÅ‚kiem ukoiÅ‚y jego cokolwiek nieczyste sumienie.CoÅ› w jego wnÄ™trzu uparcie mówiÅ‚o mu, że uzyskaÅ‚ te paszportowe klejnoty nie tylko podstÄ™pem, ale wrÄ™cz terroryzujÄ…c smoki z Cliffside.StÅ‚umiÅ‚ w sobie ten gÅ‚os i postanowiÅ‚, że kiedyÅ› im siÄ™ za to odwdziÄ™czy.A potem przypomniaÅ‚ sobie, jak Smrgol próbowaÅ‚ namówić je, żeby przybyÅ‚y i wsparÅ‚y jego, Secoha, Carolinusa, Briana i innych pod TwierdzÄ… Loathly, a one nie przyszÅ‚y.W pewnym sensie pożyczenie teraz w ten sposób ich klejnotów mogÅ‚oby być uznane za zadośćÂuczynienie za tÄ™ odmowÄ™ pomocy.Ale chociaż byÅ‚a to prawda, faktem byÅ‚o, że nie poczuÅ‚ siÄ™ od tego ani trochÄ™ lepiej.RozmyÅ›lania trwaÅ‚y zaledwie parÄ™ minut, zanim nie obniżyÅ‚ lotu, by wylÄ…dować na szczycie wieży wznoszÄ…cej siÄ™ nad WielkÄ… SieniÄ…, tuż powyżej jego i Angie sÅ‚onecznej sypialni.Samotny strażnik stojÄ…cy na wieży, widzÄ…c zbliżajÄ…cego siÄ™ Jima, ustawiÅ‚ włóczniÄ™ w pozycji bojowej, a później zasalutowaÅ‚ mu niÄ….Jak wszyscy inni w zamku wiedziaÅ‚, że Jim nosi czasami smoczÄ… skórÄ™ i byÅ‚ zdecydowany nie okazywać trwogi na widok tego wielkiego potwora o potężÂnych zÄ™bach, który wylÄ…dowaÅ‚ parÄ™ stóp od niego.- Dobrze - powiedziaÅ‚ Jim - teraz możesz mnie tu zostawić samego.Strażnik natychmiast zniknÄ…Å‚ na schodach, zbiegajÄ…c przez poziom sÅ‚oneczny w dół do Wielkiej Sieni.Powód, dla którego Jim wydaÅ‚ mu rozkaz odejÅ›cia, prawdopodobnie nie brzmiaÅ‚by zbyt sensownie dla ludzi z zamku; ale z drugiej strony nie musiaÅ‚ tak brzmieć.W gruncie rzeczy, pomyÅ›laÅ‚ Jim przenoszÄ…c siÄ™ z powrotem z ciaÅ‚a smoczego w swoje wÅ‚asne i ostrożnie podnoszÄ…c worek z klejnotami, chodziÅ‚o po prostu o to, że nie przyzwyczaiÅ‚ siÄ™ do paradowania nago nawet przed ludźmi ze swego wÅ‚asnego zamku.Åšredniowieczne nastawienie wobec takich spraw byÅ‚o caÅ‚kiem odmienne.Ubrania, jak zdawali siÄ™ sÄ…dzić ci ludzie, sÅ‚użyÅ‚y ciepÅ‚u i wygodzie; i myÅ›leli bardzo dobrze.Ale skromność byÅ‚a pojÄ™ciem, które musiaÅ‚o siÄ™ dopiero wÅ›ród nich zakorzenić.Nie miaÅ‚oby to dla nich znaczenia, gdyby Jim przyjÄ…Å‚ zwyczaj nienoszenia ubraÅ„ przez wiÄ™kÂszość czasu.ByÅ‚oby to zaledwie jednym z dziwactw ich pana.Ale Jim osobiÅ›cie odczuwaÅ‚by to inaczej.ZaniósÅ‚ klejnoty na dół, do sÅ‚onecznej komnaty, postawiÅ‚ w kÄ…cie i przykryÅ‚ kilkoma futrami - choć byÅ‚ caÅ‚kiem pewien, że tak czy inaczej bÄ™dÄ… zupeÅ‚nie bezpieczne w tym pokoju.Po pierwsze, nikt z ludzi z jego zamku nie odważyÅ‚by siÄ™ dotknąć żadnej z jego rzeczy, czujÄ…c przed nim jako czarodziejem nie mniejszy strach, niż przedtem czuÅ‚y smoki.Po drugie, widok wora tych rozmiarów, peÅ‚nego klejnotów niewiarygodnej wielkoÅ›ci, wystarczyÅ‚by, żeby każdy ewentualny zÅ‚odziej zastanowiÅ‚ siÄ™ raz jeszcze.Jim naciÄ…gnÄ…Å‚ nogawice, koszulÄ™, kaftan i buty, po czym ruszyÅ‚ w dół po kamiennych, krÄ™conych schodach biegÂnÄ…cych wzdÅ‚uż Å›cian wieży, do Wielkiej Sieni.Gdy wszedÅ‚ tam, zdziwiÅ‚ siÄ™ widzÄ…c Angie siedzÄ…cÄ… przy wysokim stole z drugim z ich niespodziewanych goÅ›ci.Carolinus.- Magu! - wykrzyknÄ…Å‚, Å›pieszÄ…c do tego koÅ„ca wysoÂkiego stoÅ‚u, gdzie siedzieli naprzeciw siebie czarodziej i Angie.DostawiÅ‚ krzesÅ‚o dla siebie.- WÅ‚aÅ›nie ciebie pragnÄ…Å‚em ujrzeć!- Oni wszyscy mi to mówiÄ… - zamruczaÅ‚ Carolinus.- WÅ‚aÅ›ciwie wstÄ…piÅ‚em, bo miaÅ‚em ci coÅ› do powiedzenia, chociaż nie mogÄ™ sobie w tej chwili przypomnieć co.- Carolinus dopiero co przybyÅ‚, Jimie - powiedziaÅ‚a Angie.Z wdziÄ™kiem zwróciÅ‚a siÄ™ z powrotem do czarodzieja.Mag jak zwykle odziany byÅ‚ w dÅ‚ugÄ…, czerwonÄ…, dość wyÅ›wiechtanÄ… szatÄ™ i czarnÄ… myckÄ™, kontrastujÄ…cÄ… z jego rzadkÄ… siwÄ… brodÄ…, uÅ‚ożonÄ… w szpic.Znad brody jego niebieskie oczy rzucaÅ‚y groźne spojrzenia na nich oboje.- A może napijesz siÄ™ mleka? - zapytaÅ‚a go Angie.- Nie, zdaje siÄ™, że demony wrzodu udaÅ‚o siÄ™ caÅ‚kowicie wyegzorcyzmować dziÄ™ki temu twojemu mlecznemu zaÂklÄ™ciu, Jamesie - rzekÅ‚ Carolinus.Do kubka przed sobÄ… nalaÅ‚ wina ze stojÄ…cego na stole dzbana.- MuszÄ™ powieÂdzieć, że mnie cieszy, iż mam to z gÅ‚owy.Mleko to pokarm najbardziej paskudnie smakujÄ…cy ze wszystkich, jakie kieÂdykolwiek wynaleziono
[ Pobierz całość w formacie PDF ]