Podstrony
- Strona startowa
- Charles M. Robinson III The Diaries of John Gregory Bourke. Volume 4, July 3, 1880 May 22,1881 (2009)
- John Leguizamo Pimps, Hos, Playa Hatas, and All the Rest of My Hollywood Friends (2006)
- Marsden John Kroniki Ellie 01 Wojna się skończyła, walka wcišż trwa
- John Marsden Kroniki Ellie 1. Wojna się skończyła, walka wcišż trwa
- Tom Mangold, John Penycate Wi podziemna wojna
- Adams G.B. History of England From the Norman Conquest to the Death of John
- Mangold Tom, John Penycate Wi podziemna wojna
- Kres Feliks W Serce Gor (SCAN dal 1001)
- Antologia James Lowder Krainy Chwaly
- Alex Joe Cicha jak ostatnie tchnienie
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- kress-ka.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dywizjony Coyn'skar i Zhaboka już wróciły, o dziwo, z większościąswojego sprzętu, jednak oddział Rozpruwaczy, powracający z najbardziejwysuniętego na północ punktu, przechodzący przez piekło, przez które przebrnąłwcześniej Beadle, nadal był w drodze.To prawda, Spirala Zmierci nie była jużzagrożeniem, ale w pobliżu wciąż czyhały siły Odiona.Rusher wiedział, żebędzie czekał na swoich ludzi tak długo, jak zdoła, ale ani sekundy dłużej.Spojrzał na rozciągające się w dole pobojowisko.Bitwa o Gazzari była porażkąporównywalną z klęską na Serroco.Cóż, zawsze marzył o udziale w wydarzeniu naskalę historyczną, a teraz dostał, czego chciał - jeśli oczywiście ktoś na tymświecie przeżyje, żeby o tym komuś opowiedzieć.Trzy tysiące żołnierzy obudziłysię tego ranka pod jego rozkazami.Cieszyłby się, gdyby miał pewność, żeprzeżył chociaż tysiąc.Nie, poprawił się w duchu, nie mógłby się z tego cieszyć.Nic nie zdołauleczyć tej rany.I tak miał dotąd wielkie szczęście.Przez wszystkie te lataudawało mu się uniknąć katastrofy - aż do teraz.Tylu żołnierzy zginęło.Tun-Badon i jego Serraknife.Safskarowie.Dematoil.A teraz Dackett walczył ożycie.Rusher w żaden sposób się z tego nie wygrzebie - nie jako artylerzysta,zaledwie z połową załogi.Poprzez wirujący w powietrzu pył dostrzegł nad północną granią długie działaKelligdyd.A więc Rozpruwaczom się udało! Pokuśtykał w ich stronę, ostrożnieprzestępując nad szczątkami, patrząc, jak zza wzniesienia wynurzająsięplatformy repulsorowe.Ogarnięty euforią poklepywał po plecachzdezorientowanych, zmordowanych żołnierzy, biegnących obok niego.- Aadujcie sprzęt, chłopcy! Wszystko jedno, którą rampą! Którąkolwiek zośmiu,nie ma.- Urwał.Zatrzymał się na szczycie rumowiska i spojrzał wdół, na tłum kłębiących się w dole istot.Studenci z Industrial Heuristics!Roili się u stóp zbocza, wspinając się na górę i mieszając z jego umęczonymiludzmi.Zatoczył się do tyłu, podnosząc swoją laseczkę w daremnej próbie zagrodzeniaim drogi.- Nie! Zaczekajcie! - Młodociani przedstawiciele najrozmaitszych gatunków zewszystkich chyba zakątków Daimanatu mijali go, wdrapując się na wzgórze.Pędzili gorączkowo w stronę Gorliwości" i każdej z jej ośmiu ramp.Zaskoczony, spojrzał w stronę jednej z uzbrojonych strzelczyń, z trudemgramolącej się w górę.- Zeller! Czy to wy sprowadziliście tutaj te istoty?- Nic podobnego, brygadierze.Przyszły z nią! - zameldowała kobieta.Rusher spojrzał we wskazanym przez nią kierunku.Na tyłach pochodu leciała naskuterze repulsorowym ubrana w brązowe szaty dziewczyna, zagadując idących kołoniej maruderów.Była młoda, ale zdecydowanie starsza niż większość uczniów - noi miała miecz świetlny.Zeller podniosła swoją broń i wskazała opuszczone rampy.- %7łyczy pan sobie, żebyśmy ich zawrócili? - Na trapach stali strażnicy Rusherazkarabinami w gotowości, spoglądając na niego niecierpliwie w oczekiwaniu nawskazówki.Lada chwila uczniowie dotrą do statku.Rusher zdjął hełm i potarł zmęczone oczy.- Chyba mają przewagę liczebną - mruknął.Szczerze powiedziawszy, niespodziewałsię, żeby jego ludzie zatrzymali i zawrócili bandę dzieciaków,uciekających ze strefy działań wojennych.Ale ta kobieta na skuterze - tobyła już całkiem inna sprawa.Popędziwszy maruderów do przodu, wyłączyłamiecz świetlny.- Zwietnie - mruknął brygadier.Cisnął hełm na ziemię i ruszył w jej stronę,eskortowany przez Zeller i trójkę innych żołnierzy, Strumień małych uchodzcówpo prostu rozstąpił się przed nim; dzieci wymijały go, zupełnie nie zwracającna niego uwagi.On także je ignorował.- Hej! Ty tam! Stój! Kim jesteś? -zawołał.- I co tu robisz?- A ty jesteś.? - Kobieta miała chrapliwy, pasujący do twardych rysów twarzygłos.- Jarrow Rusher.Brygadier Rusher - przedstawił się i machnął w stronęwzgórza.- To mój statek.- Aha.Kerra Holt - mruknęła kobieta, zsiadając ze skutera.Wskazała w tymsamymkierunku.- A to teraz nasz statek.- Jak jasna cholera - burknął Rusher.- Co to niby za szopka?- Co masz na myśli? - spytała Jedi, zsadzając ze śmiga młodą Sullustankę.- Tochyba oczywiste, nie? - Wskazała kciukiem przez prawe ramię na dno krateru.Daiman i Odion znów zaczęli zabawę, rzucając się sobie do gardeł.- Jesteśtu, a my także.Odlatujemy.- Jesteśmy jednostką wojskową wypełniającą misję!- zaprotestował Rusher, próbując zagrodzić jej drogę.- Już nie - odparła Jedi, prześlizgując się bokiem obok niego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]