Podstrony
- Strona startowa
- Christopher Carter Ostatnia zbrodnia Agaty Christi
- Dickson Gordon R Smoczy Rycerz T1 Smok i jerzy
- Gordon R. Dickson Smok i Jerzy 2 Smoczy rycerz, t. 2
- Gordon R. Dickson Smoczy rycerz T2
- Dickson Gordon R Smoczy rycerz t.1
- Dickson Gordon R Taktyka bledu
- Gordon R. Dickson Smoczy rycerz t.1
- Gordon R. Dickson Taktyka bledu
- Wierna rzeka Zoromski
- 1361
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- slaveofficial.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Vicky była już doskonale opanowana. Nie, proszę pana.Niech pan zbyt szybko nie wyciągawniosków.To nie to, o czym pan myśli. A można wiedzieć, proszę pani powiedział Sammentorskim tonem o jakie to wnioski pani mnie podej-rzewa? Czy prosiłem o jakiekolwiek wyjaśnienia? Jegopoczucie godności zostało głęboko urażone. Przyszedłem,żeby sprawdzić, co to za hałas.Znalazłem cenną pamiątkęrodzinną w kawałkach i dwoje z moich gości w sytuacji, którąza czasów mojej młodości określano by jako podejrzaną.Aleczy zadałem w związku z tym jakieś pytanie? Panna Keen mówiła właśnie. zaczął Sanders.Przerwała mu. Coś było w moim pokoju i przeraziło mnie.Dostałam siętutaj przez balkonik.Proszę spojrzeć na moje ręce, jeżeli niewierzy pan moim słowom.Bardzo mi przykro z powodu tejlampy, przewróciłam ją, kiedy wchodziłam przez okno. Nie ma najmniejszego znaczenia twarz Sama przybrałachytry wyraz. %7łałuję bardzo, że coś panią przeraziło.Myszy? Nie.nie wiem. A więc nie myszy.Jeżeli pani sobie przypomni, proszę mipowiedzieć, to się tym zajmę.Wybaczcie mi, państwo, nie będęjuż dłużej przeszkadzał.Sanders, zorientowawszy się, że jego tłumaczenia wzbudzątylko podejrzliwość pana domu, wstrzymał się od komentarzy. A jak tam z przepowiednią, proszę pana zmienił temat. Nikt pana nie próbował zamordować? Jeszcze nie, doktorze.Jeszcze nie.Album nadal leży napółce.Do zobaczenia przy kolacji!Sanders patrzył zdumiony na znikającego za drzwiami Sama. Co on chciał przez to powiedzieć? Przez co? Album nadal leży na półce. Nie mam zielonego pojęcia szepnęła Vicky. I niewiem, czy mam się śmiać, czy płakać.Jak dotąd, wygląda, żewpada pan z jednej ambarasującej sytuacji w drugą. Och, to nie ma znaczenia, ale jeżeli już o tym mówimy, tow jakiej ambarasującej sytuacji znajdowała się pani kilka minuttemu?Była już zupełnie spokojna, chociaż szok zestawił na niejbardzo wyrazne ślady.Co chwila dreszcze wstrząsały całą jejpostacią. To nieważne.Czy mogę się umyć w pana łazience? Niechciałabym jeszcze wracać do mojego pokoju.Wskazał ruchem ręki drzwi, zapalił papierosa i zaciągnął sięgłęboko.Nagle zjawienie się Victorii.jej wygląd zaniepokoiłygo z wielu względów.Kiedy wróciła z łazienki i to bardzoszybko, zauważył wyraz zdecydowania na jej twarzy. Tak naprawdę, to chciałam mieć parę chwil na za-stanowienie tłumaczyła. I proszę się nie gniewać,doktorze, ale niczym się z panem nie mogę podzielić pozamoim osobistym wrażeniem: ta cała sytuacja prowadzi dokatastrofy.Nie chcę do niej dodawać jeszcze moich drobnychkłopotów.Nic się nie stało. A jednak coś się musiało stać! Mówiąc po prostu, czy ktośmiał jakieś hm.zamiary względem pani? Nie rozumiem. Naprawdę? Ach, nie to, co pan ma na myśli.Coś zupełnie innego.Wzdrygnęła się. To trochę za dużo, jak na moje nerwy.Przecież spojrzeniem nie można zabić, prawda? Usiadła wmiękkim fotelu; podał jej papierosa i zapalił.W zamyśleniupuszczała kółka dymu. Czy mam panu powiedzieć, na czympolega kłopot z nami wszystkimi i dlaczego to się skończyniezbyt wesoło? Koniecznie. Kiedy miałam siedem lat, dostałam książkę z ulubionymibajkami.Niektóre z nich były przerażające.Ukazywały świat, wktórym można mieć wszystko, zakładając, oczywiście, żezdobyło się przyjazń jakiejś wróżki czy czarnoksiężnika.Jednaz nich była o latającym dywanie.Czarnoksiężnik powiedziałchłopcu, któremu podarował dywan, że zaniesie on go wszędzie pod jednym warunkiem.W czasie lotu nie wolno mu nawetprzez sekundę pomyśleć o krowie.Jeśli o niej pomyśli, dywannatychmiast opadnie na ziemię.Nie było najmniejszegopowodu, dla którego miałby myśleć o krowie.Z chwilą jednak,kiedy powiedziano mu, żeby tego nie czynił, nie mógł pozbyćsię myśli o krowie, a szczególnie wtedy, kiedy patrzył na swójzaczarowany dywan.Nie, nie zwariowałam.Nie rozumiałamwówczas psychologicznego znaczenia tej bajki; po prostu jej nielubiłam.Ale zawiera ona prawdę.Wystarczy, żeby ktośpowiedział: ,,ten człowiek potrafi odczytywać myśli , a oniczym innym nie możesz myśleć, tylko o tym, czego nie chceszujawniać przed innymi.I właśnie na tym koncentrujesz całą swoją uwagę.Nie ma nato rady. Cóż z tego? Och, niech pan nie udaje takiego niewiniątka! Bóg świadkiem, że wcale nie udaję.Po prostu wydaje misię, że pani przesadza trochę.Zgodziłbym się raczej z Larry m:byłoby to diabelnie nieprzyjemne, gdyby wszystkie nasze myślimogły być znane, ale nie jesteśmy przecież bandąkryminalistów! Nie? Nawet potencjalnie? Mam macochę, której nie-nawidzę.Pragnęłabym, żeby umarła.I co pan na to? Tylko tyle, że to nie jest jakiś straszliwy sekret. Chcę jej pieniędzy ciągnęła Vicky nieprzejednanie.Albo raczej pieniędzy mojego ojca, które jej zapisał wdożywocie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]