Podstrony
- Strona startowa
- Dołęga Mostowicz Tadeusz Drugie życie doktora Murka
- dołęga mostowicz tadeusz bracia dalcz i s ka tom ii
- Dolęga Mostowicz Tadeusz Znachor. Profesor Wilczur
- Drugie zycie dr.Murka Dolega Mostowicz
- Agata Christie Tajemnica Wawrzynow
- Podpalacze ludzi t.2
- Advanced Ajax Architecture and Best Practices; Shawn M. Lauriat (Prentice Hall, 2008)
- Laura E. Nym Mayhall The Militant Suffrage Movement;
- T. Zelenski Boy Slowka (2)
- Orson Scott Card Ksenocyd
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- tohuwabohu.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Głos Niny dzwięczał, falował subtelną modulacją, czasem drżał wzruszeniem.Spuszczonerzęsy opadały na białość policzków długim cieniem, w załamaniach puszystych włosówpołyskiwało słońce, przedzierające się przez gąszcz liści i kładące na dywanie jasną, ożywcząplamą.W pokoju pachniało lawendą i lipcem, pyszniły się pozłacanymi brązami wielko-pańskie rozparte sprzęty, z pokrytego arabeskami sufitu zwieszała się ciężka lampa,połyskująca rubinowym kryształem.- Mój Boże, i kto by tu jeszcze przed tygodniem pomyślał, że ja, Nikodem Dyzma, będęleżał tu w tym wspaniałym pokoju na tym bogatym łożu, a ta piękna pani będzie mi czytałaksiążkę!Przymknął oczy i nagle zadrżał:- A jeżeli to jest sen, jeżeli to wszystko jest fantazją, jeżeli teraz otworzę oczy i zobaczęokopcone i wilgotne ściany izby Barcików przy ulicy Auckiej? A ten głos?.Może to Mańkaczyta Walentowej kurierka?Wtem głos umilkł, by po pauzie odezwać się przyciszonym pytaniem:- Czy pan zasnął?Dyzma otworzył oczy i uśmiechnął się.- Nie, proszę pani.- Minął panu ból? Lepiej panu? Nikodem znowu uśmiechnął się.- Ból mi nie minął, ale mi lepiej.Milczała.- Jak pani jest tutaj, to mi lepiej.Spojrzała nań ze smutkiem i nic nie odpowiedziała.Nikodem pomyślał, że jednak tenobłąkany jej brat musiał mieć rację, że ona jest nieszczęśliwa.Nadarzała się sposobnośćsprawdzenia i innych jego informacji, toteż Dyzma powiedział:- A pani ma zmartwienie jakie?- Pan chyba jest jedynym człowiekiem w tym domu, który może powiedzieć, że jest mudobrze.- Dlaczego jedynym?- Nic pana z tym domem nie wiąże.Mój Boże, przecie pan w każdej chwili może stąduciec, uciec na zawsze.Usta jej drżały, a w kącikach oczu zaszkliły się łzy.- I ucieknie pan na pewno.- Nie - zaprzeczył gorąco, pomyślawszy o swojej pensji - chciałbym tu pozostać jaknajdłużej.Zarumieniła się.- Mówi pan szczerze?- A po cóż miałbym zmyślać? Pewno, że szczerze.-- Czyż towarzystwo istot nieszczęśliwych nie przeraża pana?- Nie, bynajmniej, a po wtóre, dlaczego pani ma być nieszczęśliwa? Kobieta młoda,zdrowa, bogata, ma życie wygodne.- Ach - przerwała - czy można nazwać to życiem! Dyzma spojrzał na nią z ukosa.- %7łe to może mąż nie kocha?- Mąż? - w jej rysach wyraziła się pogarda i wstręt - mąż, wolałabym, żeby mnienienawidził.Zresztą, cóż mnie z nim łączy? On jest zajęty robieniem pieniędzy i tylko o nichmyśli.Jego krąg zainteresowań jest mi tak daleki i obcy!.A znowuż on sam nigdy nawetnie próbował odczuć mnie i zrozumieć.38Przygryzła wargi.- Zresztą, po co to panu mówię.- To dobrze, że pani mówi.- Przecie pan i tak wszystko widzi.Panie Nikodemie, niech pan powie, czy człowieksamotny, człowiek zupełnie samotny może być szczęśliwy?- Bo ja wiem.Ja jestem sam na całym świecie.- Jak to? Nie ma pan nikogo? Rodziny?.- Ano, nikogo.- I nie gnębi to pana?- Jakoś nie.- Ach, bo pan jest mężczyzną, silnym, zwartym w sobie charakterem.Pan nie znaosamotnienia, bo sobie sam jest całością.Nawet nie wiem, czy w ogóle zdolny pan jest dozrozumienia pustki osamotnienia istoty słabej jak ja.- A ma pani przecie pasierbicę.- Ach! - rzuciła z niechęcią - Kasia.to kobieta.Przygryzła wargi i patrząc na rozłożonąna kolanach książkę zaczęła mówić:- Wie pan, że od wielu lat pan jest pierwszym, z którym czuję się tak swobodnie i tak.Pańskie współczucie nie ma w sobie ani obrażającej litości, ani egzotycznej indyferencji.Wie pan, przecie ja z nikim stosunków towarzyskich nie utrzymuję.Pan jest pierwszym, zktórym mogę sobie pozwolić na otwartą wymianę myśli, z tym uczuciem, że nie będę zlezrozumiana.Była zaróżowiona i mówiła z podnieceniem.Dyzma już nie wątpił, że pani Nina na niego leci.- Nie męczy to pana, że wciągam go w orbitę moich smutków?- Broń Boże.- Ale cóż moje obchodzą pana?- Bardzo obchodzą.- Pan jest dla mnie bardzo dobry.- Pani dla mnie też.Niech się pani nie martwi, wszystko złe odmieni się, grunt nieprzejmować się.Uśmiechnęła się.- Pan mnie traktuje, jakbym była dzieckiem, uspokaja je rubasznym żartem, by przestałopłakać.Ale wie pan, że szorstkość często jest dobrym lekarstwem.- Nie wolno poddawać się nieszczęściu, a trzeba myśleć, jak jemu zaradzić.Zasępiła się.- Tu nie ma żadnej rady.- Każdy człowiek jest kowalem swego losu - powiedział z przekonaniem.- By być kowalem, trzeba mieć mocne ręce, a widzi pan, jakie moje są słabe.Wyciągnęła ku niemu rękę, od której powiał zapach perfum.Dyzma ujął jej dłoń ipocałował.Nie puściła jego ręki, lecz ścisnęła ją mocniej.- Silnej dłoni potrzeba - powiedziała - takiej dłoni.Taką dłonią można nie tylko swój loswykuć.Czasami mi się zdaje, że dla potężnej woli nie ma żadnych przeszkód, że nie istniejądla niej niemożliwości.A jeżeli nie jest egoistyczna, wyciąga dłoń, ratuje i ratuje te biednesłabe istnienia.Ileż poezji ma w sobie tajemnicza moc silnego człowieka.Z wolna cofnęła rękę i powiedziała:- Pan pewnie sądzi, że jestem egzaltowana? Nie wiedział, co na to odpowiedzieć, więcznowu uciekł się do niezawodnego środka: syknął i chwycił się za łokieć.- Boli?- Bardzo.- Biedny pan.Może by doktora sprowadzić?- Nie, dziękuję.39- Tak chciałabym panu pomóc,- Pani ma dobre serce.- I cóż mi z tego - rzekła ze smutkiem.Machinalnie wzięła książkę.- Będziemy czytali?- A może to panią męczy?- O, nie, lubię czytać głośno.Zapukano do drzwi i rozległ się głos Kasi:- Nino, mogę cię prosić na chwilę?- Przepraszam pana - rzekła Nina wstając - zaraz wrócę.Do uszu Nikodema dobiegły echapoirytowanych słów Kasi, a potem zaś wszystko ucichło.Dyzma począł rozważać sytuację.Fakt, że podobał się pani Ninie, zdawał się byćpewnikiem.Jakie z tego można wyciągnąć korzyści? Czy przez jej protekcję da się dłużejutrzymać stanowisko administratora w Koborowie?.Wątpliwe - pomyślał - ona nie ma żadnego wpływu na męża.Z chwilą zaś, gdy staryspostrzeże się, że nic nie potrafię, wyleje mnie bez gadania, a przecie wiecznie chorować niemogę.Dziwiło go nieco niespodziewane powodzenie u tej wytwornej pani, lecz nie odczuwał ztego powodu ani specjalnej radości, ani dumy.Mózg Nikodema zbyt był zajęty pracą nadwyszukiwaniem sposobów utrzymania się w Koborowie, by inne, bardziej osobiste uczuciamogły go z tej absorbującej myśli wytrącić.Nina uważa go za kogoś godnego jej zwierzeń
[ Pobierz całość w formacie PDF ]