Podstrony
- Strona startowa
- Pullman Philip Mroczne materie 1 Zorza północna (Złoty Kompas)
- Pullman Philip Mroczne materi Zorza polnocna (Zloty Kompas)
- Pullman Philip Mroczne materie 01 ZÅ‚oty kompas
- Pullman Philip Mroczne materie 02 Magiczny nóż
- Dick Philip K Plyncie lzy moje rzekl policjant (2)
- Dick Philip K Plyncie lzy moje rzekl policjant
- Roger Zelazny Umrzec w Italbarze (2)
- Breskiewicz Zbigniew W Superumysl (SCAN dal 888) (2)
- Petersin Thomas Ogrodnik Szoguna ( 18)
- The Lord Of The Rings (Collection)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- fruttidimare.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Sporo ostatnio myślałem, w końcu nie miałem nic więcej do roboty.I wymyśli-łem.Widzisz, kiedy prowadzono nas do Wielkiej Królowej, to uczucie osłabło.Myślę, żez powodu niedożywienia.Chcę ci zaproponować, żebyśmy zostali razem.Zacznę gło-dówkę.Będę jadł tylko tyle, żeby utrzymać się na nogach.Uniknę zbyt silnego.pożą-dania.Będzie ciężko, ale wytrzymam.To cudownie! Mary zawahała się, zarumieniła i dodała: Ale musimy zrobić cośjeszcze.Muszę pozbyć się tego pasa.Wiem o czym myślisz, ale to nie to.Po prostu ranimnie, ociera, ściska tak, że nie mogę oddychać. Kiedy tylko znajdziemy się na ziemiach DeCe odszukam jakąś farmę, ukradnę pil-nik i pozbędziemy się tego diabelstwa. W porządku.Chciałam tylko, żebyś zrozumiał moje motywy zarzuciła worekna plecy i ruszyli w drogę.Starali się iść jak najszybciej ale, biorąc pod uwagę pas, nie posuwali się zbyt szyb-ko.Zachowywali największą ostrożność, czujni na każdy nieoczekiwany odgłos.Oba-wiali się nie tylko pogoni Pantelfian, która niewątpliwie ruszyła, lecz także wrogich De-Ceańczyków.Przekroczyli góry Shawangunk.A kiedy wyszli na łąkę, przez którą biegła ścieżka,dostrzegli ścigających ich wojowników, pałających chęcią zemsty za śmierć towarzyszy.Musiało ich to zaślepić do tego stopnia, że wpadli w pułapkę DeCeańczyków.Zwisa-li teraz z pni, do których zostali przywiązani nim poderżnięto im gardła.Pod drzewa-mi walały się kości.Czego nie zjadły niedzwiedzie, padło łupem lisów, zaś wrony ciąglejeszcze żerowały na tym, co przeoczyły lisy. Musimy być teraz podwójnie ostrożni powiedział Stagg. Myślę, że DeCeań-czycy ciągle nas szukają.W jego głosie brakowało poprzedniej energii.Ważył kilkanaście kilogramów mniej,oczy miał podbite, jedyny róg chwiał się przy każdym ruchu głowy.Usiadł i jadł, a kie-114dy skończył swą maleńką porcję, patrzył na jedzącą Mary.Czasami odchodził i kładł siętam, skąd nie mógł widzieć jak je.Najgorsze było, że nawet we śnie nie zapominał o jedzeniu.Znił o stołach uginają-cych się pod ciężarem smakowitych dań i o wielkich kamiennych dzbanach pełnychzimnego ciemnego piwa.A kiedy znikało jedzenie, pojawiały się dziewczęta, którychmiał pod dostatkiem podczas Wielkiej Procesji.Chociaż głodówka zmniejszyła siłę po-żądania, było ono jednak ciągle znacznie większe niż u przeciętnego mężczyzny.Zda-rzało się, że kiedy Mary spała, szedł do lasu, by sobie ulżyć.Odczuwał straszny niesmak,ale i tak było to lepsze od gwałtu.Nie ośmielił się nawet pocałować Mary.Dziewczyna najwyrazniej rozumiała go i sa-ma nigdy nie próbowała się doń zbliżyć; ani słowem nie wspomniała też o swej miłości.A może, myślał czasami Stagg, nigdy mnie nie kochała? Może tylko dziękowała losowiza to, że nie zginął, a jej słowa były dowodem wielkiej ulgi?Po tym, jak trafili na szczątki Pantelfian, opuścili ścieżkę i powędrowali przez las.Po-ruszali się wolniej, ale bezpieczniej.W końcu dotarli do brzegów Hudsonu.Tej nocy Stagg włamał się do stodoły i ukradłpilnik.Musiał zabić psa; udusił więc zwierzę nim zdołało szczeknąć po raz trzeci.Wró-cił do lasu i przez cztery godziny rozcinał pas.Stal okazała się niezwykle twarda, a pozatym musiał uważać, by nie skaleczyć dziewczyny.Udało mu się w końcu i Mary poszłado lasu, by nasmarować rany i otarcia maścią, którą również ukradł.Stagg tylko wzru-szył ramionami nad tą przesadną skromnością.Wielokrotnie oglądali się nago, ale wów-czas, oczywiście, ona nie panowała nad sytuacją.Kiedy wróciła, powędrowali wzdłuż brzegu aż znalezli łódkę, przywiązaną do drew-nianego pomostu.Na drugim brzegu Stagg puścił łódkę z prądem.Sami poszli nawschód.Maszerowali dwie noce, kryjąc się i śpiąc w dzień.Na farmie w pobliżu Pough-keepsie Stagg ukradł trochę jedzenia, a kiedy wrócił, zjadł trzykrotnie większą porcjęniż normalnie.Mary zaniepokoiła się trochę, ale wytłumaczył jej, że musi jeść, bo jegociało pożera już samo siebie.Zjadł połowę ukradzionego jedzenia, wypił butelkę wina.Przez chwilę siedział nie-ruchomo, w milczeniu. Przepraszam cię powiedział w końcu. Nie mogę tego znieść.Muszę wracaćna farmę. Ale czemu! krzyknęła Mary. Bo tam nie ma mężczyzn.Pewnie poszli do miasta.Są za to trzy kobiety, w tymdwie śliczne dziewczyny.Mary, czy ty mnie rozumiesz!?Rozdział piętnasty Nie! krzyknęła Mary. Nie rozumiem! A nawet gdybym rozumiała, to czy na-prawdę myślisz, że pozwoliłabym ci tam wrócić i narazić nas oboje? Te kobiety opowie-dzą o wszystkim swym mężczyznom i wiadomość dotrze w końcu do kapłanek w Vas-sar.Wytropią nasz ślad! Jeśli ktoś im powie, gdzie jesteśmy, złapią nas na pewno. Wiem, że masz rację, ale nie wytrzymam! Za dużo zjadłem.Mary, albo te dwiedziewczyny, albo ty!Mary wstała.Widać było, że zrozumiała, iż musi zrobić coś, na co nie miała najmniej-szej ochoty. Myślę, że potrafię rozwiązać twój problem powiedziała jeśli tylko odwró-cisz się na chwilkę.Czując przepełniającą go radość Stagg krzyknął: Mary, nawet nie wiesz, co to dlamnie znaczy! po czym odwrócił się.Mimo niewyobrażalnej rozkoszy oczekiwaniamusiał się uśmiechnąć.Jakie to do niej podobne, pomyślał, że rozbiera się tak skromnie,choć przecież zaraz będziemy się kochać.Czuł ruch za plecami. Czy mogę się już odwrócić? Jeszcze nie! Nie jestem jeszcze gotowa.Słyszał jak się zbliża.Tracił cierpliwość. Czy teraz już mogę. Jeszcze nie odpowiedziała, stojąc tuż za nim. Już nie mogę.Coś rąbnęło go mocno w tył głowy.Stracił przytomność.Kiedy się ocknął, leżał na boku.Ręce miał związane na plecach, nogi w kostkach;Mary przecięła na pół cienki sznur, który zabrała z wioski Pantelfów.Obok głowy wi-dział duży kamień, którego najprawdopodobniej użyła, by pozbawić go przytomności.Widząc, że otworzył oczy, powiedziała: Strasznie cię przepraszam, Peter.Musiałam to zrobić.Jeśli naprowadziłbyś DeCe-ańczyków na nasz trop, zapewne by nas zabili.116 W torbie masz dwie butelki whisky odparł ponuro Stagg. Oprzyj mnieo drzewo i daj mi się napić.Chcę wypić całą butelkę.Po pierwsze dlatego, że muszę zła-godzić czymś ten cholerny ból głowy.Po drugie: jeśli się nie urżnę do nieprzytomności,umrę z rozczarowania.Po trzecie: chcę zapomnieć, jaka z ciebie cholerna suka!Nie odpowiedziała, ale zrobiła co kazał.Siedziała obok, trzymając mu butelkę przyustach i odsuwając ją od czasu do czasu, kiedy musiał zaczerpnąć oddechu. Przepraszam, Peter
[ Pobierz całość w formacie PDF ]