Podstrony
- Strona startowa
- Pullman Philip Mroczne materie 1 Zorza północna (Złoty Kompas)
- Pullman Philip Mroczne materi Zorza polnocna (Zloty Kompas)
- Pullman Philip Mroczne materie 01 ZÅ‚oty kompas
- Pullman Philip Mroczne materie 02 Magiczny nóż
- Dick Philip K Plyncie lzy moje rzekl policjant (2)
- Dick Philip K Plyncie lzy moje rzekl policjant
- Wobroniewolnosci
- Andrzej.Sapkowski. .Ostatnie.Zyczenie.[www.osiolek.com].1
- Grisham John Malowany Dom (2)
- Marsden John Kroniki Ellie 01 Wojna się skończyła, walka wciąż trwa
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- plazow.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przy szerokich skórzanych pasachwisiały pochwy, a w nich długie stalowe noże.W kieszeni mieli po osiem kolumbii,a w rękach torby z ponchami od deszczu. Następny przystanek: doki powiedział Churchill.Zarabiałem kiedyś na studia wy-najmując w lecie jacht bogaczom.Wiem, że umiesz żeglować.Nie pamiętasz, jak dowodziłeś żaglówką, którą ukradli-śmy uciekając z więzienia na Vixie? Zapomniałem.Teraz chcę tylko znalezć pracę.Potem możemy trochę powęszyć.Może odkryjemy, co się stało ze Staggiem i Calthorpem? Rud, masz na myśli coś więcej niż tylko chęć znalezienia pracy.Dlaczego akuratłódz? Znam cię wystarczająco dobrze, by wiedzieć, że nigdy nie myślisz jednotorowo. W porządku.Wiem, że nie będziesz chlapać ozorem.Jeśli znajdziemy odpowied-35nią łódz, skontaktujemy się z ludzmi Yastzhembskiego i popłyniemy do Azji przez Eu-ropę. Miło to słyszeć.Już myślałem, że ich opuściłeś, że umyłeś ręce.Tylko jak się od-najdziemy? Chyba kpisz Churchill roześmiał się. Wystarczy zapytać w najbliższej świą-tyni. Zwiątyni? Jasne! Rząd oczywiście będzie miał nas na oku.A właściwie już ma.Jakiś facet śle-dzi nas od czasu, kiedy opuściliśmy więzienie. Gdzie? Nie odwracaj się.Pózniej ci go pokażę.Idz przed siebie.Churchill zatrzymał się nagle.Drogę zagrodziła mu grupa klęczących na ulicy męż-czyzn.Można ich było łatwo obejść, ale Churchill stał i patrzył. Co oni robią? zapytał Sarvant. Grają w dwudziestodziewięciowieczną wersję kości. Nie wolno mi nawet patrzeć na grę! Mam nadzieję, że nie chcesz się do nich przy-łączyć? A właśnie, że chcę. Rud, nie! Sarvant próbował powstrzymać Churchilla kładąc mu dłoń na ramie-niu. To się zle skończy. Jestem z innej parafii, proszę księdza dobrodzieja.Pewnie trzymają się reguł.Tyl-ko tego mi trzeba! Wyjął z kieszeni trzy kolumbie i powiedział głośno: Czy mogęprzyłączyć się do gry? Pewnie odpowiedział mu potężnie zbudowany, ciemny mężczyzna z opaską naoku. Możesz grać, póki starczy ci forsy.Zszedłeś niedawno ze statku? Niedawno odpowiedział Churchill.Klęknął i położył na ziemi kolumbię. Moja kolejka, co? Do roboty, dzieciaczki, do roboty, tatuś jest głodny.Pół godziny pózniej podszedł do Sarvanta, szeroko uśmiechnięty.W garści trzymałkilkanaście srebrnych monet. Kara za grzechy powiedział.Spoważniał jednak natychmiast słysząc za plecami głośny okrzyk.Odwrócił się i zo-baczył graczy idących w ich kierunku.Wołał wysoki, jednooki mężczyzna. O, kurczę powiedział Churchill i dodał, niemal nie otwierając ust: Szykuj siędo ucieczki, bracie.Ci faceci nie umieją przegrywać. Nie oszukiwałeś, prawda? upewniał się nerwowo Sarvant. Skądże! Przecież mnie znasz.A poza tym nie kantowałbym takich bandziorów. Posłuchaj, przyjacielu przemówił jednooki. Mówisz jakoś tak śmiesznie.Skąd jesteś? Albany?36 Manitowoc, Wisconsin odpowiedział Churchill. Nigdy nie słyszałem.Co to takiego, jakaś wiocha na północy? Na północnym zachodzie.A o co chodzi? Nie lubimy tu obcych, co nawet mówić nie potrafią przyzwoicie.Obcy dziwniegrywają w kości.Z tydzień temu złapaliśmy tu majtka z Norfolk, który próbował wy-grywać magią.Wybiliśmy mu zęby, przywiązaliśmy kamień do szyi i spuściliśmy z po-kładu.Więcej się nie pojawił. Jeśli uważasz że oszukuję, powinieneś powiedzieć w trakcie gry.%7łeglarz zignorował tę uwagę. Nie masz znaków żadnego bractwa.Kim jesteś? Lambda Chi Alfa Churchill położył dłoń na rękojeści noża. A to co znowu? Chyba nie Lampart?Churchill zorientował się, że mogą z Sarvantem zostać zarżnięci jak barany, jeśli nieudowodnią, że chroni ich potężny totem.W normalnych warunkach nie miałby nicprzeciw ratowaniu się kłamstwem z sytuacji takiej jak ta, ale warunki nie były normal-ne.Przez sześć tygodni przyjmował ciosy nic nie rozumiejąc i miał już dosyć. Jestem człowiekiem wrzasnął. To więcej niż możecie powiedzieć o sobie!Jednooki marynarz spurpurowiał i warknął: Na piersi Columbii, wytnę ci serce.%7ładen śmierdzący obcy nie będzie tak do mniemówił. To chodzcie, złodzieje syknął Churchill.Wyjął nóż i krzyknął na Sarvanta: Wiej!Jednooki także wyciągnął nóż i skoczył na Churchilla.Kosmonauta rzucił mu w oczygarść drobnych, zrobił krok do przodu.Kantem lewej dłoni uderzył w rękę trzymającąnóż, wytrącając go, i pchnął w sterczący brzuch przeciwnika.Wyciągnął nóż i odskoczył, czekając na kolejny atak.Jednak przeciwnicy, jak przysta-ło na marynarzy, nie trzymali się niewolniczo zasad fair-play.Jeden z nich podniósł ce-głę ze stosu i rzucił nią w głowę Churchilla.Kosmonautę zamroczyło: uświadomił sobie,że krew z rany na czole zalewa mu oczy.Nim oprzytomniał, zabrano mu nóż, a dwóchmarynarzy unieruchomiło mu ramiona
[ Pobierz całość w formacie PDF ]