Podstrony
- Strona startowa
- Paul Williams Mahayana Buddhism The Doctrinal Foundations, 2008
- Wharton William Dom na Sekwanie (SCAN dal 976)
- (eBook) James, William The Principles of Psychology Vol. II
- Williams Tad Smoczy tron (SCAN dal 952)
- Hardy Thomas Tessa d'Urberville
- Masterton Graham Studnie piekiel (2)
- Denning Troy Gwiazda po gwiezdzie (2)
- Siemieński Lucjan Podania i legendy polskie ruskie i litewskie
- Anne McCaffrey Piesn krysztalu (2)
- Tom Clancy Suma wszystkich strachow t.2 (3
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- spartaparszowice.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.ZatelefonoÂwaÅ‚a do Horace'a i zapytaÅ‚a o adres Belle.- Na co? - zapytaÅ‚ Horace.- ChcÄ™ napisać do niej - odrzekÅ‚a gÅ‚osem spokojÂnym, bez groźby.„Niech to diabli - pomyÅ›laÅ‚ trzymajÄ…c sÅ‚uchawkÄ™, w której szumiaÅ‚a już cisza.- Jak można oczekiwać ode mnie walki, kiedy oni nawet nie uciekajÄ… siÄ™ do wybiegów!"Ale wkrótce zapomniaÅ‚ o tym - zapomniaÅ‚, że Nar-cissa telefonowaÅ‚a.Nie widziaÅ‚ siÄ™ z niÄ…, dopóki nie nadszedÅ‚ dzieÅ„ rozpoczÄ™cia procesu.Na dwa dni przed procesem ludzie widzieli Snopesa, gdy wychodziÅ‚ z gabinetu dentystycznegoi potem spluwajÄ…c stanÄ…Å‚ na krawężniku.WyjÄ…Å‚ z kieszeni cygaro owiniÄ™te zÅ‚otÄ… blaszkÄ…, usunÄ…Å‚ jÄ… i ostrożnie wetknÄ…Å‚ cygaro miÄ™dzy zÄ™by.MiaÅ‚ podbiÂte oko i na nasadzie nosa brudny opatrunek.- JakiÅ› samochód potrÄ…ciÅ‚ mnie w Jackson - wyÂjaÅ›niÅ‚ u fryzjera.- Ale niech warn siÄ™ nie zdaje, że ten skurwysyn nie musiaÅ‚ mi za to zapÅ‚acić - powieÂdziaÅ‚ i pokazaÅ‚ plik żółtych banknotów.WÅ‚ożyÅ‚ je do portfela i schowaÅ‚ portfel.- Ja jestem Amerykanin - ciÄ…gnÄ…Å‚.- Nie cheÅ‚piÄ™ siÄ™ tym, bo jestem rodowity Amerykanin.I przyzwoÂity baptysta przez caÅ‚e życie.Och, nie żaden kaznoÂdzieja ani stara panna; od czasu do czasu wyskoczÄ™ gdzieÅ› razem z chÅ‚opcami, ale uczciwie uważam, że nie jestem gorszy od mnóstwa innych, którzy udajÄ…, że Å›piewajÄ… gÅ‚oÅ›no w koÅ›ciele.Jednakże najniższe, najpodlejsze stworzenie na tym padole to nie jest Negr, to jest Å»yd.Nam potrzeba ustaw w obronie przed Å»ydami.Srogich ustaw.Kiedy byle cholera z żydowskiej hoÅ‚oty może przyjechać do takiego wolneÂgo kraju jak nasz, tylko dlatego że ma magisterium praw, naprawdÄ™ już pora czemuÅ› podobnemu poÅ‚ożyć wreszcie kres.Å»yd jest najniższym rodzajem stworzeÂnia.A najniższy rodzaj Å»yda to Å»yd adwokat.A najÂniższy rodzaj Å»yda adwokata to Å»yd adwokat z MemÂphis.Kiedy Å»yd adwokat z Memphis może trzymać pod rewolwerem Amerykanina, biaÅ‚ego, i dać mu tylko dziesięć dolarów za coÅ›, za co dwóch AmeryÂkanów, dżentelmenów z PoÅ‚udnia: sÄ™dzia, któÂry mieszka w stolicy stanu Missisipi, i adwokat, który zostanie kiedyÅ› takim samym wielkim czÅ‚owiekiem, jakim byÅ‚ jego papcio, i także sÄ™dziÄ….kiedy tacy dwaj dajÄ… temu Amerykaninowi, biaÅ‚emu, za to samo dzieÂsięć razy wiÄ™cej niż ten żydowski hoÅ‚ociarz, my naprawdÄ™ potrzebujemy opieki prawa.Przez caÂÅ‚e życie hojnie sypaÅ‚em pieniÄ™dzmi; co byÅ‚o moje, to byÅ‚o i moich przyjaciół, zawsze.Ale kiedy jakiÅ› choÂlerny, cuchnÄ…cy żydowski hoÅ‚ociarz nie chce AmeryÂkaninowi, biaÅ‚emu, zapÅ‚acić nawet jednej dziesiÄ…tejczęści sumki, którÄ… inny Amerykanin, i w dodatku sÄ™Âdzia.- WiÄ™c dlaczego pan mu to sprzedaÅ‚? - zapytaÅ‚ fryzjer.- Co? - zapytaÅ‚ Snopes.Fryzjer patrzyÅ‚ na niego bacznie.- No.to, co staraÅ‚ siÄ™ pan sprzedać temu samoÂchodowi, zanim pana potrÄ…ciÅ‚.- Zapal pan cygaro - powiedziaÅ‚ Snopes.XXVIIProces wyznaczono na dwudziestego czerwca.W tydzieÅ„ po swojej wizycie w Memphis Horace zaÂtelefonowaÅ‚ do pani Reby.- ChcÄ™ tylko wiedzieć, czy ona tam jeszcze jest - powiedziaÅ‚.- Å»ebym mógÅ‚ jÄ… Å›ciÄ…gnąć w raÂzie potrzeby.- Ona jest - powiedziaÅ‚a pani Reba.- Ale to Å›ciÄ…ganie.Nie podoba mi siÄ™.Gliny to ja lubiÄ™ widzieć u siebie wyÅ‚Ä…cznie po linii mojego interesu.- Przyjdzie tylko woźny sÄ…dowy - powiedziaÅ‚ Horace.- KtoÅ›, kto jej dorÄ™czy to pismo do rÄ…k wÅ‚asÂnych.- WiÄ™c niech to zrobi listonosz - powiedziaÅ‚a pani Reba.-- I tak-tu przychodzi.I też w mundurze.WyÂglÄ…da nie gorzej niż odpierdolony na ostatni guzik glina.Niech listonosz to zrobi.- Nie bÄ™dzie pani miaÅ‚a kÅ‚opotów przeze mnie.Nie narażę pani na żadne przykroÅ›ci.- Wiem, że nie.- GÅ‚os pani Reby w sÅ‚uchawce byÅ‚ cienki i skrzeczÄ…cy.- Nie pozwolÄ™ panu na to.Minnie dziÅ› wieczorem dostaÅ‚a ataku spazmów o teÂgo drania, który wziÄ…Å‚ jÄ… i porzuciÅ‚, a żeÅ›my tu sieÂdziaÅ‚y z paniÄ… Myrtle, także zaczęłyÅ›my pÅ‚akać.Aż musiaÅ‚yÅ›my otworzyć nowÄ… butelkÄ™ dżynu i do ostaÂtniej kropli wypić.Nie stać mnie na takie poÂczÄ™stunki.WiÄ™c niech pan tu nie nasyÅ‚a żadnych poli-kierów z pismami do nikogo.Niech przedtem pan zatelefonuje, to ja ich oboje wyrzucÄ™ na ulicÄ™ i tam moÂże pan sobie ich aresztować.Wieczorem dziewiÄ™tnastego znów do pani Reby zaÂtelefonowaÅ‚.ByÅ‚o trochÄ™ trudnoÅ›ci z przywoÅ‚aniem jej.- Wyjechali - powiedziaÅ‚a.- On i ona.Nie czyÂta pan żadnych gazet?- Jakich gazet? - zapytaÅ‚ Horace.- Halo! Halo!- Nie ma ich tutaj, mówiÄ™ - powiedziaÅ‚a pani Reba.- Nic o nich nie wiem i nie chcÄ™ wiedzieć, poÂza tym kto mi zapÅ‚aci za ten tydzieÅ„ ich.- Ale nie mogÅ‚aby pani dowiedzieć siÄ™, dokÄ…d ona wyjechaÅ‚a? Może mi być potrzebna.- Nic nie wiem i nie chcÄ™ wiedzieć - powiedziaÂÅ‚a pani Reba.UsÅ‚yszaÅ‚ trzask sÅ‚uchawki.Ale nie rozÅ‚Ä…czono ich od razu.UsÅ‚yszaÅ‚, jak sÅ‚uchawka uderza gÅ‚ucho o stół, na którym staÅ‚ telefon, i jak pani Reba woÅ‚a: „MinÂnie! Minnie!" Potem czyjaÅ› rÄ™ka podniosÅ‚a tam sÅ‚uÂchawkÄ™ i poÅ‚ożyÅ‚a na wideÅ‚kach.W drucie coÅ› pstryknęło przy jego uchu.I obojÄ™tny gÅ‚os, wypracoÂwany jak obraz Del Sarto, powiedziaÅ‚:- Pine Bluff.SkÄ…-Å„czone.Dzia-nkujęęę!Proces rozpoczÄ…Å‚ siÄ™ nazajutrz.Na stoie leżaÅ‚y nie-, liczne przedmioty, przedÅ‚ożone przez prokuratora o-krÄ™gowego.Kula wyjÄ™ta z czaszki ofiary, kamienny gÄ…sior z kukurydzianÄ… whisky.- PoproszÄ™ o zeznanie paniÄ… Goodwin - powieÂdziaÅ‚ Horace.Nie obejrzaÅ‚ siÄ™, tylko czuÅ‚, jak Goodwin patrzy na niego, gdy pomagaÅ‚ kobiecie usiąść w foteÂlu.ZÅ‚ożyÅ‚a przysiÄ™gÄ™ trzymajÄ…c dziecko na kolanach.PowtórzyÅ‚a to wszystko, co Horace'owi opowiadaÅ‚a rankiem po owej nocy, w której zachorowaÅ‚o dziecÂko.Dwa razy Goodwin próbowaÅ‚ jej przerwać i sÄ™Âdzia go uciszaÅ‚.Horace nie patrzyÅ‚ na Goodwina.Kobieta skoÅ„czyÅ‚a zeznawać.SiedziaÅ‚a wyprostowana, w schludnej, znoszonej szarej sukni z amaran-towÄ… ozdobÄ… na ramieniu, w kapeluszu z pocerowanÄ… woalkÄ….Dziecko na jej kolanach miaÅ‚o oczy zamkniÄ™Âte, leżaÅ‚o nieruchome jak pod narkozÄ….Przez chwilÄ™ rÄ™ka jej krążyÅ‚a przy tej maÅ‚ej twarzyczce, nieÂpotrzebne macierzyÅ„skie zabiegi, bezwiedne, zbyteczne.Horace podszedÅ‚ do niej i usiadÅ‚.Potem patrzyÅ‚ już wyÅ‚Ä…cznie na Goodwina.Ale tamten siedziaÅ‚ teraz spokojnie, z rÄ™kami zaÅ‚ożonymi, z gÅ‚owÄ… trochÄ™ poÂchylonÄ…, nie na tyle jednak, żeby Horace nie mógÅ‚ zoÂbaczyć jego nozdrzy woskowo biaÅ‚ych z wÅ›ciekÅ‚oÅ›ci na tle smagÅ‚ej twarzy.PochyliÅ‚ siÄ™ ku niemu, zaczÄ…Å‚ szeptać, ale Goodwin nie poruszyÅ‚ siÄ™ nawet.Teraz prokurator stanÄ…Å‚ przed kobietÄ….- Pani Goodwin - powiedziaÅ‚.- Zechce pani poÂdać datÄ™ swojego Å›lubu z panem Goodwinem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]