Podstrony
- Strona startowa
- IGRZYSKA ÂŒMIERCI 01 Igrzyska ÂŒmierci
- Michael Judith Œcieżki kłamstwa 01 Œcieżki kłamstwa
- Chattam Maxime Otchłań zła 01 Otchłań zła
- Howatch Susan Bogaci sš różni 01 Bogaci sš różni
- Trylogia Lando Calrissiana.01.Lando Calrissian i Mysloharfa Sharow (2)
- Vinge Joan D Krolowe 01 Krolowa Zimy
- Roberts Nora Marzenia 01 Smiale marzenia
- Lumley Brian Nekroskop III (2)
- tim beardsley,(w poszukiwaniu nowej drogi w kosmos)
- Simak Clifford D W pulapce czasu
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ines.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z zaczątkami uśmiechu stwierdziła, że roztropnie byłoby kazać Nacoiusadzić Hokanu Shinzawai obok niej, przynajmniej raz podczas uroczystości.Potem roześmiała sięw duchu: skoro musi ponownie zastanowić się nad małżeństwem, Imperium rozpocznie nową rundęzwad pomiędzy wieloma graczami.Lecz zawsze będą to rozgrywki Rady.Rozmyślania przerwał jejgłos Arakasiego:- Pani, coś dziwnego dzieje się przed nami.Nacoya zbudziła się, lecz narzekania zamarły najej ustach, kiedy zobaczyła swą panią, wpatrującą się z napięciem przed siebie.Na szczycienastępnego wzgórza, na granicy ziem Acomów, stało dwóch wojowników.Na lewo, na ziemiAcomów, czekał żołnierz w znajomej zieleni.Na prawo, na ziemiach należących do Imperium, drugiżołnierz odziany był w czerwonożółtą zbroję Anasatich.Kiedy orszak i lektyka Mary pojawiły się wcałej okazałości, obaj obrócili się i wykrzyknęli prawie razem:- Acoma! Acoma!Mara zerknęła za siebie i ujrzała, że jej tragarze usuwają się, robiąc miejsce dla lektykiAlmecho.- Pani, przygotowałaś w najwyższej mierze dziwne powitanie - zawołał, przekrzykując tupottragarzy.Zupełnie zagubiona Mara odparła:- Panie, nie wiem, co to ma znaczyć.Almecho bez słowa dał znak swej eskorcie i bok w bok oba orszaki wspięły się na wzgórze.Tam czekały następne pary wojowników.Na wierzchołku ostatniego wzgórza przed modlitewnąbramą dostrzec można było cztery pary.Okrzyk Acoma" niósł się wyraznie przed powracającymilektykami.Mara skłoniła głowę przed Almecho.- Za pozwoleniem, panie.?Poleciła tragarzom przyspieszyć kroku.Ujęła wysadzaną paciorkami poręcz, gdy jejniewolnicy biegiem ruszyli naprzód.Straż złożona z jej wojowników truchtała wraz z nią, mijającznajome pola i pastwiska.Jak okiem sięgnąć, na polach nie widać było śladu robotników, pasterzy,tragarzy ani wozniców.Nie było nawet niewolników.Tam, gdzie robotnicy Acomy powinnipracować w najlepsze przy zbiorach i stadach, wszystko stało opuszczone.Tęskniąc za obecnością oddanego Keyokego, Mara zawołała do pierwszego mijanegożołnierza:- Co się dzieje? Napad?Wojownik ruszył obok kłusujących niewolników i zameldował:- %7łołnierze Anasatich nadeszli wczoraj, pani.Rozbili obóz za bramą modlitewną.Wódznaczelny Acomy rozkazał wszystkim żołnierzom gotowość.Czujki, które wystawił na drodze, miałyobwołać twój powrót lub donieść o pojawieniu się żołnierzy Minwanabich.- Musisz być ostrożna, córko - trzęsąc się w rytm lektyki, Nacoya miała ochotę wdać się wszczegóły, lecz Mara nie potrzebowała żadnego ostrzeżenia.Odprawiła wartownika, by dołączył do jej honorowego oddziału, i zawołała do wojownikaAnasatiego, który teraz dotrzymywał kroku lektyce po przeciwnej stronie drogi.Wszelka odpowiedz była uprzejmością, gdyż żaden wojownik Anasatich nie musiałwypełniać rozkazów Acomy.Ten widocznie miał polecenie zachować swe sądy dla siebie, gdyżbiegł dalej w milczeniu, patrząc prosto przed siebie.Kiedy lektyka wspięła się na wierzchołekostatniego wzgórza, dolina poniżej rozkwitła morzem wielobarwnych postaci.Ponad tysiąc wojowników Anasatiego stało przed bramą Acomy, w bitewnym szyku.Naprzeciw nich, z drugiej strony niskiego granicznego muru, Keyoke dowodził podobną grupęobrońców.Tu i ówdzie zielone szeregi przedzielały kliny połyskliwej czerni - wojownicy cho-jagotowi byli wypełnić umowę.Dolina zatrzęsła się od okrzyków w chwili, gdy wyłoniła się jej lektyka.Na ten widok wojskaAcomy ogarnęła niepowstrzymana radość.Ku oszołomieniu Mary, odpowiedziała im armiaAnasatich.Potem wydarzyło się coś, o czym nawet sędziwa Nacoya nigdy nie słyszała, ani wopowieściach, ani w balladach, ani w żadnych pamiętnych historycznych wypadkach w wielkichrozgrywkach Rady: dwie armie złamały szyki i odpinając hełmy, zbliżyły się do jej lektyki jednymrozradowanym tłumem.Mara przecierała oczy ze zdziwienia.Kurz zasnuwał równinę niczym dym, kiedy dwa tysiącekrzyczących żołnierzy otoczyło jej lektykę i straż honorową.Keyoke z trudem przedarł się przezżołnierzy Acomy.Otwarta przestrzeń rozstąpiła się po stronie Anasatich i zmieszana Mara znalazłasię oko w oko z Tecumą.Pan Anasati nosił zbroję swoich przodków, jasnoczerwoną z żółtymizdobieniami; u jego boku maszerował wódz naczelny.Ciżba wojowników umilkła zaraz, gdy tragarze zatrzymali się.- Pani - Keyoke pokłonił się.Tecumą wystąpił naprzód z tak uprzejmym ukłonem, jakiego głowa rodu Acoma nie widziałaod pokoleń.- Panie - odwzajemniła się Mara nieco sztywno i z najprawdziwszym zakłopotaniem spojrzałana Keyokego.Ten wyprężył się i przemówił donośnie, aby wszyscy mogli słyszeć:- Wczoraj o świcie posterunki ostrzegły nas o zbliżaniu się armii, pani.Zebrałem garnizon iwyruszyłem sam na spotkanie intruzów.Tecumą przerwał.- Nie weszliśmy jeszcze na ziemie Acomy, wodzu.- To prawda, panie - ustąpił Keyoke.Zwrócił się do Mary i dokończył: - Nadszedł panAnasati, który żądał widzenia się ze swym wnukiem.Pod twą nieobecność odmówiłem zgody najego honorową straż".Mara spojrzała bez wyrazu na dziadka Ayakiego.- Panie Tecumo, przywiodłeś połowę swych sił jako honorową straż"?- Jedną trzecią, pani Maro - odpowiedział Tecumą i z niewesołym westchnieniem.- Halesko iJiro dowodzą resztą.- Tu wydawało się, że starzec się zająknął, choć zgrabnie to zamaskował.- Mojezródła twierdziły, że nie przeżyjesz uroczystości i - westchnął, jakby nie cierpiał, że musi to przyznać- bałem się, że tak będzie.Aby uchronić wnuka, postanowiłem złożyć wizytę, bo a nuż Jingupróbowałby zakończyć waśń krwi raz na zawsze.Mara uniosła brwi, zaczynając rozumieć.- Gdy więc Keyoke odmówił ci prawa wejścia, postanowiłeś zostać i zobaczyć, ktoprzybędzie pierwszy, ja czy armia Jingu.- Waśnie tak.- Ręce Tecumy zacisnęły się na hełmie.- Gdyby żołnierze Minwanabichprzeszli to wzgórze, broniłbym mego wnuka.- A ja bym go zatrzymał - zauważył beznamiętnie Keyoke.Mara spostrzegła, że patrzą na siebie koso.- I wyręczylibyście Jingu.- Potrząsnęła głową w rozdrażnieniu.- To moja wina.Powinnamliczyć się z tym, że troska o wnuka Anasatiego może przerodzić się w wojnę.Dobrze, nie ma się o comartwić, Tecumo.Twój wnuk jest bezpieczny.Przerwała i dodała z ulgą: - Jingu nie żyje, zginął zwłasnej ręki.Zaskoczony, Tecuma wcisnął hełm na szpakowate włosy.- Ale.Mara przerwała.- Wiem, nie otrzymałeś żadnych wieści.Niestety, twoje zródło" także nie żyje.- Na tęwiadomość Tecuma zmrużył oczy.Wyraznie paliła go ciekawość, skąd Mara wie o Teani, ale nie powiedział nic.Bardzospokojny czekał, aż Mara przekazała mu ostatnią część wieści.- Przenieśliśmy uroczystości urodzin Almecho tutaj.Ponieważ byłeś jedynym nieobecnym,być może pragnąłbyś naprawić tę obrazę i dołączyć do nas na następne dwa dni? Ale proszę, zrozum:muszę nalegać, abyś ograniczył swą honorową straż do pięćdziesięciu ludzi, jak wszyscy.Sędziwy pan zgodził się z ulgą.Kiedy Mara żwawo rozkazała straży honorowej maszerowaćdo posiadłości, zmierzył jej wiotką postać prawie z podziwem.- Dobrze, że nie ujrzeliśmy żołnierzy Minwanabich na tym wzgórzu, Maro.- Popatrzył narezolutnego wojownika u boku Mary i dodał: - Twój wódz musiałby szybko ustąpić, a większośćmoich wojsk stawiłaby czoło armii Jingu.Nie chciałbym tego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]