Podstrony
- Strona startowa
- Thompson Poul, Tonya Cook Dra Zaginione Opowiesci t.3
- Paul Thompson, Tonya Cook Dra Zaginione Opowiesci t.3
- Cook Glenn Czerwone Zelazne Noce
- Cook Robin Zabawa w boga by sneer
- Cook Robin Rok interny by sneer
- Cook Robin Zabojcza kuracja by sneer
- Abercrombie Joe Pierwsze prawo 03 Ostateczny argument królów
- Peters Elizabeth Malpa na strazy wagi
- Bagley Desmond Pulapka
- Demony czasu pokoju
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- betaki.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jednak najtrudniejszą zapewne częścią tego zadania byłoby uzyskanie od niej zgody na to, by nie zechciała sama wykorzystywać go przez cały czas.- Dzisiaj był już całkiem przytomny.Znaczy się Kopeć.Lepiej, żebyś jej o tym powiedział.Konował zaczął badać i uciskać różne części ciała Śpiocha.- Mnóstwo siniaków.Musiał odebrać niezłe lanie.- Śpioch przyjął te wieści spokojnie, nawet nie drgnął.- Jeżeli był w jaskini Duszołap.Widziałem, co się tam działo z odległości dziesięciu mil.To było.- Ja też dość widziałem.- Coś go najwyraźniej niepokoiło.Otaczała go taka atmosfera, jaką mają wokół siebie ludzie, którzy muszą powiedzieć coś, co powiedzieć im niełatwo, wzglądem czego nie mają ostatecznej pewności moralnej, czy winni to w ogóle powiedzieć.Co z kolei martwiło mnie.Konował nie miał najmniejszych kłopotów z wydzieraniem się na każdego, z wyjątkiem swej starej pani.- Czytałem twoje Kroniki, Murgenie.- Oho.- Przykro mi to mówić, ale nieszczególnie mi się podobają.- O ile sobie przypominam, umawialiśmy się, że nie będziesz mi mówić, co mam pisać.- W porządku.Teraz też nie zamierzam.To jest twoja robota.Ty ją wykonujesz.Chciałem tylko powiedzieć, że nie podobało mi się to, co przeczytałem.Chociaż w wielu innych sprawach radzisz sobie znacznie lepiej.Widziałeś kiedyś tego faceta nago?- Nie.Dlaczego? Powinienem? - Miałem wrażenie, że naprawdę ma poważne zastrzeżenia względem moich Kronik.Ponieważ zapewne był jednym z nie więcej jak trzech ludzi, którzy przeczytają je w ciągu całego mojego życia, przypuszczam, że powinienem trochę bardziej podczas ich pisania zadbać o potrzeby mojej publiczności.Albo przynajmniej udawać, że tak czynię.Przecież mnie nie wyrzuci.Chyba że chciałby sam zajmować się moją robotą.Jedyny prócz nas dwóch kandydat leżał teraz przed nami, wciąż jeszcze niewykształcony, nie wyćwiczony, nie ubrany i wedle wszelkiego prawdopodobieństwa całkowicie pozbawiony zmysłów.- A więc, co robię źle?- Powinieneś zacząć od tego, żeby nie być takim grzecznym.Spójrz na swojego chłopaka.Czego mu brak?Śpioch nie był chłopcem.Zapomniałem z miejsca o Kronikach.- Niech mnie cholera.- Nie wiedziałeś?- Nawet nie podejrzewałem.Myślałem tylko, że jest trochę mały i kościsty.Ale zawsze taki był.Kiedy zaciągnął się do nas w Dejagore, ledwie wyrósł z pieluch.Dawałem mu może trzynaście lat.Z jego głową nie było wcale dużo lepiej niż teraz.Pamiętam, jak Kubeł zrzucił jednego z jego wujków z murów za gwałty, jakich się na nim dopuszczali.- Wciąż mówiłem o nim “on”, ponieważ naprawdę trudno mi było myśleć o Śpiochu jako o kimś innym, pomimo dowodów, jakie miałem przed oczami.- Dobry żołnierz? Wiedział.- Najlepszy.Zawsze udawało mu się nadrobić niski wzrost i braki siły używaniem głowy.- A to było coś, co Konował szczególnie cenił.- A więc zapomnijmy, że czegoś tu nie widzieliśmy.Nie pozwól nawet, żeby Śpioch dowiedział się, że ty wiesz.- Wrócił do swych badań.Nie pierwszy raz w Kompanii służyła kobieta przebrana za mężczyznę.Kroniki wspominały o podobnie zaskakujących odkryciach w odniesieniu do niektórych spośród naszych braci, zazwyczaj dokonanych już po tym, jak polegli.A jednak.Z tą wiedzą nie będzie mi szczególnie wygodnie.- Co mi się w twoich Kronikach nie podoba, to to, że są one przede wszystkim o tobie, zamiast o Kompanii.- Co? - Nie rozumiałem.- Chodzi mi o to, że wszystko odnosisz do siebie samego.Wyjąwszy kilka rozdziałów, które zaadaptowałeś z materiałów dostarczonych przez Panią, Kubła, Jednookiego czy kogo tam jeszcze, nigdy nie piszesz o niczym, w co nie byłbyś zaangażowany osobiście albo czego nie widziałbyś na własne oczy.Zanadto koncentrujesz się na sobie.A niby dlaczego kogokolwiek miałyby, do cholery, obchodzić nawroty twoich nocnych koszmarów? Wyjąwszy Dejagore, twoje wyczucie miejsca jest zazwyczaj raczej kiepskie.Gdybym sam nie był w wielu z nich, miałbym kłopoty z wyobrażeniem sobie całego tego obszaru.Pierwszą reakcją była, oczywiście, chęć obrony moich szczeniąt przed rzeźnikiem.Ale nie otworzyłem gęby.Nie uzyskasz nic przez kłótnie się ze swoimi krytykami.Bardziej zadowalające wyniki można osiągnąć, próbując nauczyć świnie śpiewu.A i mniej się przy tym człowiek uświni.Trzeba ufać własnej muzie.Nawet jeśli ma szpotawą nóżkę i cierpi na nieprzewidywalne ataki.Przypuszczam, że w ciągu wszystkich tych lat Stary musiał sam sobie powtarzać podobne słowa.O tym także nie wspomniałem.- Mógłbyś też trochę rzadziej zapisywać wszystko.- Rzadziej?- Czasami rozpisujesz się zupełnie niepotrzebnie.Czasami.- Spróbuję o tym pamiętać.Myślisz, że powinniśmy ją czymś przykryć?Jasne było, że ma jeszcze mnóstwo rzeczy do powiedzenia o moich Kronikach, jednak nie przychodzi mu to łatwo.Chętnie więc przyjął tę zmianę tematu rozmowy.- Tak.Nie widzę żadnych trwałych obrażeń cielesnych.Pani ma jakieś starocie schowane w tej czarnej skrzyni.Zapewne będą trochę za duże, jednak.- Myślałem, że nie mamy wspominać nikomu, że Śpioch okazał się dziewczyną.- Kiedy ostatni raz widziałeś Panią w sukience?- Słuszna uwaga.- Otworzyłem kufer.- Chociaż w tej sprawie nigdy nie było szczególnych wątpliwości.Konował odchrząknął znacząco.Z uwagą wpatrywał się w Śpiocha i marszczył brwi.- Urok nowości już się wyczerpał? - zapytałem.Uśmiechnął się słabo.- Coś w tym rodzaju.Któregoś dnia sam zrozumiesz.Coś niecoś już rozumiałem.- Nie to chciałbym usłyszeć, szefie.- Kiedyś, dawno, niezależnie od tego, jak kochałem swoją żonę, zdarzało mi się myśleć o tym, że w istocie jest córką Ky Goty.Zachichotał.- Nałóż jej jakieś spodnie, zanim moja ukochana zjawi się tutaj.Skończyliśmy doprawdy na czas.Pani pojawiła się, a na dodatek była w paskudnym humorze.- Niczego się nie dowiedziałam.Niczego, co mogłoby się okazać pomocne.Jak z nim?- Pobity, wygłodzony i wycieńczony długim pobytem bez dachu nad głową.Reszta w porządku.Cieleśnie.- Ale nieprzytomny? - Pani popatrzyła na dzieciaka.Oczy Śpiocha były zupełnie puste.Konował odchrząknął.- Pogrążony w śpiączce mimo otwartych oczu.- Jeśli już mowa o śpiących - powiedziałem - nasz ulubiony strażak dzisiaj obudził się już całkowicie.A ze sposobu, w jaki na mnie patrzył, można uznać, że zdaje sobie sprawę z sytuacji, w jakiej się znalazł.Gotów byłbym przysiąc, że policzek Śpiocha zadrżał.Ale być może to była tylko igraszka światła lampy.- Niedobrze - powiedziała Pani.- A ja tak liczyłam na jakiś spokojny wieczór w domu.- Co zrobimy ze Śpiochem?Kapitan miał jak zawsze gotową odpowiedź na wszystko.- Zabierzesz go ze sobą.Możesz przystąpić do przekazywania mu swoich obowiązków
[ Pobierz całość w formacie PDF ]