Podstrony
- Strona startowa
- Peter Zarrow China in War
- Stephen King Marzenia i koszmary 2 (2)
- (22) Miernicki Sebastian Pan Samochodzik i ... Twierdza Boyen
- Eddings Dav
- Stanislaw Lem Eden
- Herodian Historia Cesarstwa Rzymskiego
- Focjusz Kodeksy III
- Joseph Conrad Jadro ciemnosci
- Anthony Piers Zamek Roogna (SCAN dal 862)
- Grafton Sue P jak przestepstwo
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wblaskucienia.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Natychmiast zakochałam się w nim na zabój.Ostatecznie miałam szesnaście lat, a onbył. Nieziemsko sexy kończę za nią trochę zażenowana, bo przecież mówimy o moimojcu. Rzeczywiście, był boski, oj, był. I co było dalej? Został z nami przez trzy dni po trzęsieniu ziemi, w Parku Golden Gate, i ostatniej nocypróbowałam go uwieść. I. Nie chciał o tym słyszeć.Odrzucił mnie, moim zdaniem dość niegrzecznie.Anastępnego ranka już go nie było.I nie widziałam go przez trzy lata. Och, mamo. Nie użalaj się nade mną zanadto przypomina mi z bladym uśmiechem.Przecież wkońcu wszystko się udało.Złowiłam go. Ale co się stało, kiedy zobaczyłaś go znowu? Założę się, że było niezręcznie. Och, do tego dnia zdążyłam już postanowić, że go nie chcę.Opada mi szczęka. Nie chciałaś go? Dlaczego? Z wielu powodów.W międzyczasie dowiedziałam się, kim jest.Wiedziałam, że niezechce się ze mną ożenić, a nawet gdyby zechciał, wiedziałam, że to nie będzie tradycyjnemałżeństwo.I w ogóle sądziłam, że nie chcę wyjść za mąż.Nie chciałam, żeby ktoś dyktował mi,jak ma wyglądać moje życie.To chyba był najważniejszy powód.Więc kiedy znów go zobaczyłam,bardzo jasno dałam mu do zrozumienia, że nie jestem zainteresowana. I jak on to przyjął? Jakoś nie umiem sobie wyobrazić, że ktokolwiek mógłbyczegokolwiek odmówić tacie. Wyśmiał mnie.Co nie poprawiło sytuacji.Ale już nie odszedł.Często czułam jegoobecność w pobliżu, chociaż czasami nie pokazywał się przez całe lata. A co z twoją wizją? Ciągle mnie nawiedzała. I tak po prostu ignorowałaś swoje zadanie? O nie mówi ponuro. Nie ignorowałam go tak po prostu.Ja z nim walczyłam.Opierałam się z całą mocą, jaką miałam w sobie.Nie zamierzałam pozwolić, żeby ktokolwiekkontrolował moje życie. Jak długo? pytam bez tchu. Och, jakieś sześćdziesiąt lat, mniej więcej. Sześćdziesiąt lat. Oto ja.Clara papuga.Moje miejsce jest na ramieniu pirata. Todlatego mi nie powiedziałaś.Oczywiście nie licząc ukrywania, że tata jest intangere.Gdybyś mipowiedziała, że walczyłaś z zadaniem, że to nie było tak, jak zawsze sobie wyobrażałam, to pewniei ja walczyłabym ze swoim. Otóż właśnie mówi. Tylko że ty i tak w końcu zaczęłaś się buntować.Niedalekopada jabłko od jabłoni. I pozwolili ci na to? Ci w niebie, znaczy. Pozwolili mi.Widzisz, miałam wolną wolę, i mówię ci, mała, używałam jej na całego. Co robiłaś?Mama wzdycha.Jakiś cień zasnuwa jej oczy.Wyczuwam od niej lekki żal.Najwidoczniejta część jej życia nie należy do jej ulubionych. Popełniałam błędy wyznaje. Błąd za błędem.Sprowadziłam na siebie cały oceancierpienia.Szamotałam się.Raniłam ludzi, nawet tych, których kochałam.Stałam się specjalistkąod okłamywania siebie.Cierpiałam, czasami niewyobrażalnie.I uczyłam się.Wpatruję się w nią. Myślałaś kiedykolwiek, że to kara? Za niewypełnienie zadania?Spogląda mi w oczy. Nikt cię nie karze, Claro.Ale to prawda, czasami to było straszne i przypominało karę.Nie chciałam tego dla ciebie.Ale zapominasz, że w końcu wyszło tak, jak miało być.Tenpocałunek na plaży jednak miał miejsce. Co sprawiło, że zmieniłaś zdanie? pytam, ale patrząc na jej spokojną, pewną twarz,chyba się domyślam. Zaczęłam widywać to, co miało nadejść po pocałunku odpowiada. I zobaczyłamciebie.I Jeffreya.I przebłyski tych najszczęśliwszych chwil.Znów patrzy w telewizor.Sceneria się zmieniła.Teraz jesteśmy na deptaku w Santa Cruz.Ja jem watę cukrową, narzekam, że się klei, oblizuję palce.Mama domaga się kęsa i kamera robigwałtowne zbliżenie do kłębka waty.Dostrzegam fragment nosa, podbródka, ust, kiedy mamaodrywa kawałek wargami. Mniam słyszę jej głos, i przesadne mlaskanie na potrzeby filmu.Czternastoletnia Clara przewraca oczami, jakby nie mogła wytrzymać z własną matką.Aleuśmiecha się.Kawałek dalej na deptaku Jeffrey woła: Patrzcie na mnie.Mamo, patrz na mnie! Nie do wiary, że jego głos był kiedyś takiwysoki.Kamera odnajduje Jeffreya stojącego przy grze w siłacza.Ma dwanaście lat, jest chudy jakszczapa, wygląda jak bocian w czapce Giantsów.Jego srebrne oczy błyszczą z podniecenia.Szczerzy się do nas, a potem podnosi gumowy młot i wali z całej siły w podkładkę.Kula wystrzelaz podstawy platformy i uderza w dzwonek na szczycie.Błyskają światełka.Gra muzyka.Mój mały brat właśnie wygrał nagrodę siłacza.Facet prowadzący stoisko jest osłupiały, podejrzliwy, jakby Jeffrey mógł go jakoś oszukać.Ale podaje mu wielką pluszową pandę, którą Jeffrey sobie wybrał. Proszę, Clara woła piskliwie, biegnąc do nas z dumnie wyprężoną piersią.Wygrałem to dla ciebie. Brawo, mój mały mężczyzno! mówi mama zza kamery. Jestem z ciebie takadumna! Jestem mały, ale silny chwali się Jeffrey.Nigdy nie był szczególnie skromny.Jestem Pan Niesamowity! Jak to zrobiłeś? Młodsza Clara udaje równie zdumioną, jak właściciel stoiska.Przyjmuje wielkiego, czarno-białego misia.Ciągle go mam.Siedzi na górnej półce szafy.Nazwałam go Pan Niesamowity.I dopiero teraz przypomniałam sobie, dlaczego. Chcesz zobaczyć jeszcze raz, jak to robię? pyta Jeffrey. Wystarczy, kolego mówi łagodnie mama. Powinniśmy dać szansę innym.A pozatym nie chcemy się popisywać.Kiedy go ściska, kamera przechyla się i pokazuje błękitne, bezchmurne niebo.Hałasdeptaka cichnie na moment i słychać huk przyboju, krzyki mew.I nagle ekran gaśnie.Koniecszczęśliwych chwil.Odwracam się, żeby spojrzeć na mamę.Oczy ma zamknięte, oddycha głęboko i miarowo.Mocno śpi.Przykrywam ją i delikatnie całuję w policzek, wdychając zapach róż i wanilii.To ja byłamjej najszczęśliwszą chwilą, myślę.I wygląda na to, że przy tym wszystkim, co przeżyła, czegodoświadczyła przez sto dwadzieścia lat na ziemi, bycie jej najszczęśliwszą chwilą to wielkizaszczyt. Kocham cię, mamo szepczę, a ona słyszy mnie nawet przez sen.Wiem, odpowiada mi w głowie.Ja też cię kocham.Pózniej tata wynosi ją na ganek za domem, żeby mogła popatrzeć na gwiazdy.Jest ciepłanoc, świerszcze cykają jak oszalałe, wieje lekki wietrzyk.Wiosna lada chwila ustąpi miejsca latu.Kiedy patrzę na rodziców i widzę, jak zdają się rozmawiać ze sobą bez słów, jak dotyk taty dodajesiły mamie, mam pewność, że ich miłość to potężna transcendentalna siła.Ta miłość przetrwa jejśmierć.Ale czy było warto? Nie mogę się nad tym nie zastanawiać.Czy to było warte wszystkichciężkich chwil, o których mówiła? Cierpienia, kiedy nie byli razem? Bólu, kiedy musiała pozwolićmu odejść, choć byli ze sobą tak krótko?Kiedy tak na nich patrzę, myślę, że było warto.Gdy tata całuje ją w usta, delikatnieodgarnia jej z twarzy kosmyk włosów, poprawia jej szal na ramionach, ona patrzy na niego znajczystszą miłością w granatowych oczach.Jest szczęśliwa. Będziesz szczęśliwa , powiedziała mi. Będziesz lśnić.Mama prosi o rozmowę z Jeffreyem.Mój brat wychodzi do niej na ganek i długorozmawiają.Obserwuję ich z salonu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]