Podstrony
- Strona startowa
- Dicker Joel Prawda o sprawie Harry'ego Queberta
- Harry Eric L Strzec i bronic (SCAN dal 714)
- J. K. Rowling 4 Harry Potter i Czara Ognia
- Rowling J K Harry Potter i Komnata Tajemnic
- J. K. Rowling 3 Harry Potter i więzień Azkabanu
- PoematBogaCzlowieka k.3z7
- Rampa T. Lobsang Ty na zawsze
- Kirst Hans Hellmut 08 15 t.3 (SCAN dal 802)
- droga spolki na gielde duszek
- Jacq Christian ÂŚwietlisty Kamień 03 Paneb Ognik
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- frenetic.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To byÅ‚o piÄ™kne.Wysokie okratowane okna wpuszczaÅ‚y dosyć Å›wiatÅ‚a gwiazd, żebym mógÅ‚ zobaczyć duże skrzynie stojÄ…ce przy przeciwlegÅ‚ej Å›cianie.PrzeprowadziÅ‚em już dokÅ‚adne badania tutejszego systemu monetarnego, wiÄ™c wiedziaÅ‚em, czego szukać.PierwszÄ… skrzyniÄ™ wypeÅ‚niaÅ‚y miedziaki, w ciemnoÅ›ci dobrze wyczuwaÅ‚em palcami ich grubość.Na logikÄ™ w naÂstÄ™pnej powinny być srebrne, wiÄ™c nabraÅ‚em ich pół torby.Gdy to zrobiÅ‚em, zobaczyÅ‚em z tyÅ‚u mniejszÄ… skrzynkÄ™.UÅ›miechnÄ…Å‚em siÄ™ macajÄ…c obÅ‚e ksztaÅ‚ty.ZÅ‚ote dukaty, mnóstwo zÅ‚otych dukatów! To bÄ™dzie niezÅ‚y Å‚upik! Kiedy torba zrobiÅ‚a siÄ™ zbyt ciężka, przestaÅ‚em Å‚adować.Strzeż siÄ™ chciwoÅ›ci, Jim.Po udzieleniu sobie tej dobrej rady zarzuciÅ‚em torbÄ™ na ramiÄ™ i wydostaÅ‚em siÄ™ tak, jak wszedÅ‚em.Na dziedziÅ„cu stali strażnicy, ale nie spostrzegli mnie, gdy wÅ›lizgnÄ…Å‚em siÄ™ do stodoÅ‚y.WÅ‚Ä…czyÅ‚em tablicÄ™ rozÂdzielczÄ… w samochodzie - dawaÅ‚a aż za dużo Å›wiatÅ‚a.OtworzyÅ‚em zamek schowka i wÅ‚ożyÅ‚em tam torbÄ™.Gdy go zamknÄ…Å‚em, ogarnęło mnie uczucie wielkiej ulgi.Oczami wyobraźni przesunÄ…Å‚em nastÄ™pnÄ… wieżę.Partyjka szachów szÅ‚a zgodnie z planem i wyraźnie widać byÅ‚o zbliżajÄ…cego siÄ™ mata.- Teraz, Jim - poradziÅ‚em sobie - połóż siÄ™ i chwilÄ™ przeÅ›pij.Czeka ciÄ™ wyjÄ…tkowo mÄ™czÄ…cy dzieÅ„.29MruczaÅ‚em, młóciÅ‚em rÄ™kami i odwracaÅ‚em siÄ™, ale szturÂchanie nie ustÄ™powaÅ‚o.W koÅ„cu otworzyÅ‚em zalepione oczy i warknÄ…Å‚em wÅ›ciekle na Drenga, który usiÅ‚owaÅ‚ mnie dobudzić.Przestraszony odsunÄ…Å‚ siÄ™ krok do tyÅ‚u.- Nie bij mnie, panie, ja tylko robiÄ™ to, co mi kazaÅ‚eÅ›.Czas wstawać, bo oddziaÅ‚y już zbierajÄ… siÄ™ na dziedziÅ„cu.WarknÄ…Å‚em coÅ› bezsensownego i szybko zakasÅ‚aÅ‚em.Zaraz potem zjawiÅ‚ siÄ™ przede mnÄ… kubek zimnej wody.PociÄ…gnÄ…Å‚em dużego Å‚yka i z powrotem opadÅ‚em na pryczÄ™.Nie po raz pierwszy poczuÅ‚em uznanie dla instytucji giermka.ByÅ‚em jednak rozbity, skoÅ‚owany i zmÄ™czony.PrzeciwnoÅ›ci losu mogÄ… nadwerężyć nawet wigor mÅ‚odoÅ›ci.PotrzÄ…snÄ…Å‚em mocno gÅ‚owÄ… i podrapaÅ‚em siÄ™ w pierÅ› zÅ‚y na siebie za tÄ™ chwilÄ™ rozczulania siÄ™ nad sobÄ….- Idź, mój dobry Drengu - rozkazaÅ‚em.- I przynieÅ› coÅ› do picia, bo alkohol to chyba jedyny Å›rodek pobudzaÂjÄ…cy, jaki tu majÄ….WyszedÅ‚em na dziedziniec i sapiÄ…c oraz prychajÄ…c wylaÅ‚em sobie kubeÅ‚ zimnej wody na gÅ‚owÄ™.WycierajÄ…c twarz, w jasnym Å›wietle gwiazd zobaczyÅ‚em, jak żoÅ‚nierze ustawiajÄ… siÄ™ w kolejce po amunicjÄ™.ZaczynaÅ‚a siÄ™ wielka przygoda.Kiedy wróciÅ‚em, Dreng już na mnie czekaÅ‚.UsiadÅ‚em na pryczy i zjadÅ‚em odrażajÄ…ce Å›niadanko zÅ‚ożone ze smażonej fasoli pastewnej i parszywego wina.Tym razem postanoÂwiÅ‚em je wypić.MiÄ™dzy jednym a drugim kÄ™sem mówiÅ‚em, bo byÅ‚a to ostatnia sposobność, żeby na osobnoÅ›ci porozÂmawiać z moim giermkiem.- Dreng, twoja kariera wojskowa dobiega koÅ„ca.- Nie zabijaj mnie, panie!- Kariera wojskowa, a nie twoje życie, idioto.Dzisiaj w nocy bÄ™dziesz mi sÅ‚użyÅ‚ po raz ostatni, a rano bÄ™dziesz już w domu ze swojÄ… zapÅ‚atÄ….Gdzie twój stary chowa pieniÄ…dze?- JesteÅ›my zbyt biedni, żeby mieć jakieÅ› dukaty.- Nie mam co do tego wÄ…tpliwoÅ›ci.Ale gdzie by je schowaÅ‚, gdyby je miaÅ‚?To byÅ‚o skomplikowane pytanie i rozmyÅ›laÅ‚ nad nim, podczas gdy ja poÅ‚ykaÅ‚em Å›niadanie usiÅ‚ujÄ…c na nie nie patrzeć.W koÅ„cu mój giermek przemówiÅ‚:- ZakopaÅ‚by je pod paleniskiem.PamiÄ™tam, że raz tak zrobiÅ‚.Każdy zakopuje pieniÄ…dze pod paleniskiem.Jak siÄ™ tak zrobi, to nikt ich nie znajdzie.- Åšwietnie.Jak siÄ™ tak zrobi, to z caÅ‚Ä… pewnoÅ›ciÄ… każdy je znajdzie.Musisz ze swojÄ… fortunÄ… zrobić coÅ› lepszego.- Dreng nie ma fortuny.- Dreng bÄ™dzie jÄ… miaÅ‚ przed wschodem sÅ‚oÅ„ca.ZapÅ‚acÄ™ ci, idź do domu i znajdź koÅ‚o niego dwa drzewa.RozciÄ…gnij miedzy nimi sznurek.A potem wykop dziurÄ™ dokÅ‚adnie tam, gdzie bÄ™dzie poÅ‚owa sznurka.Zakop w tej dziurze pieniÄ…dze, w ten sposób bÄ™dziesz mógÅ‚ je znaleźć, gdy ich bÄ™dziesz potrzebowaÅ‚.I wyjmuj tylko po kilka monet.ZrozumiaÅ‚eÅ›?Z entuzjazmem pokiwaÅ‚ gÅ‚owÄ….- Dwa drzewa, w pół drogi.W życiu czegoÅ› takiego nie sÅ‚yszaÅ‚em.- Tak, to rzeczywiÅ›cie rewolucyjny pomysÅ‚ - wesÂtchnÄ…Å‚em ciężko.Z pewnoÅ›ciÄ… byÅ‚o dużo rzeczy, o których Dreng nigdy nie sÅ‚yszaÅ‚.- Chodźmy.ChcÄ™, żebyÅ› byÅ‚ palaczem na moim rydÂwanie ognia.WstaÅ‚em i poszliÅ›my do stodoÅ‚y.OddziaÅ‚y staÅ‚y już gotowe w szeregach i w koÅ„cu pojawili siÄ™ ziewajÄ…cy oficerowie, na których czele szedÅ‚ Capo.Nie miaÅ‚em zbyt dużo czasu.Dreng wdrapaÅ‚ siÄ™ na siedzenie obok i aż pisnÄ…Å‚ ze strachu, gdy wÅ‚Ä…czyÅ‚em Å›wiatÅ‚a kontrolek.- SzataÅ„ska poÅ›wiata! ÅšwiatÅ‚a duchów! Znak Å›mierci! ChwyciÅ‚ siÄ™ z caÅ‚ej siÅ‚y za piersi i wyglÄ…daÅ‚ na przygotoÂwanego na Å›mierć.PorzÄ…dnie nim potrzÄ…snÄ…Å‚em.- To baterie! - krzyknÄ…Å‚em.- Dar nauki, który dotarÅ‚ na tÄ™ gÅ‚upiÄ… planetÄ™.A teraz przestaÅ„ siÄ™ trząść i otwórz swojÄ… torbÄ™.MyÅ›l o Å›mierci opuÅ›ciÅ‚a go na widok srebrnych i zÅ‚otych dukatów, które wrzucaÅ‚em do jego torby.Za to oczy wyszÅ‚y mu z orbit.To byÅ‚a fortuna, która miaÅ‚a caÅ‚kowicie odmienić mu życie, tak wiÄ™c udaÅ‚o mi siÄ™ speÅ‚nić choć jeden dobry uczynek.- Co tam robisz?Capo Dimonte staÅ‚ w progu stodoÅ‚y i gapiÅ‚ siÄ™ podejÂrzliwie.- Uruchamiam silnik, ekscelencjo.- Wyrzuć stamtÄ…d giermka, wchodzÄ™ do kabiny! MachnÄ…Å‚em na ciÄ…gle zbaraniaÅ‚ego Drenga, żeby przeÂszedÅ‚ na tyÅ‚, a na jego miejsce wdrapaÅ‚ siÄ™ Capo.- Twoja obecność to dla mnie zaszczyt, Capo Dimonte.- Cholerna racja.BÄ™dÄ™ jechaÅ‚, a oddziaÅ‚y bÄ™dÄ… szÅ‚y.A teraz rusz to.Zwiadowcy wyszli, zanim przetoczyliÅ›my siÄ™ przez most i groblÄ™.Główne oddziaÅ‚y ruszyÅ‚y za nami i mimo wczesnej godziny w ich marszu widać byÅ‚o zapaÅ‚.Wszyscy, nawet giermkowie stracili w czasie napadu to, co mieli.Wszyscy pÅ‚onÄ™li wiÄ™c chÄ™ciÄ… zemsty i Å‚upienia.- Capo Docci musi być wziÄ™ty żywy - odezwaÅ‚ siÄ™ nagle Capo Dimonte.Już miaÅ‚em mu przytaknąć, kiedy uÅ›wiadomiÅ‚em sobie, że mówi do siebie.- ZwiÄ…zanego zabierze siÄ™ do twierdzy! I najpierw troszkÄ™ poobdzieramy go ze skóry, tak, troszeczkÄ™ skórki, na opaskÄ™ do kapelusza.A potem oÅ›lepianko.Nie, nie tak od razu, tylko jedno oko, przecież musi widzieć, co siÄ™ z nim robi.MówiÅ‚ tak jeszcze przez dÅ‚uższy czas, ale siÄ™ wyÅ‚Ä…czyÅ‚em.MiaÅ‚em wÅ‚asne przemyÅ›lenia, a kilku rzeczy nawet żaÅ‚owaÂÅ‚em.Kiedy zabito Hetmana, zÅ‚ość odebraÅ‚a mi zdolność rozsÄ…dnego myÅ›lenia, na które powinienem byÅ‚ siÄ™ zdobyć.Teraz nie miaÅ‚em dla siebie żadnego usprawiedliwienia.RuszyÅ‚em na tÄ™ wyprawÄ™ z czystej chÄ™ci zemsty.I nie mogÅ‚em sobie wmawiać, że robiÄ™ to przez pamięć dla Hetmana, bo on byÅ‚by przeciwny przemocy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]