Podstrony
- Strona startowa
- McDevitt Jack Brzegi zapomnianego morza
- Haldeman Joe i Jack Nie Ma Ciemnosci
- Curtis Jack Parlament kruków
- Higgins Jack Nieublagany wrog
- Haldeman Joe i Jack Nie Ma Ciemnosci (2)
- London Jack Ksiezycowa Dolina
- Bonda Katarzyna Tylko martwi nie kłamią
- Conrad Joseph Wsrod pradow (2)
- Dav
- McCaffrey Anne Statek blizniac
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ugrzesia.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Prawdziwy ja zostaÅ‚ zakonserwowany a zmagaÂzynowany w komputerach psychochirurgicznych.PoÂzwalano mu siÄ™ ujawnić jedynie wówczas, kiedy byÅ‚ do czegoÅ› - potrzebny, i nie bez racji.Na wolnoÅ›ci staÂnowiÅ‚em takie samo zagrożenie dla struktur wÅ‚adzy, jak i dla tych, przeciwko którym wÅ‚adza mnie wyÂsyÅ‚aÅ‚a.ByÅ‚em dobry.Najlepszy, jak twierdziÅ‚ Krega.DlaÂtego wÅ‚aÅ›nie znalazÅ‚em siÄ™ tutaj, w tym ciele, w tej celi, na tym statku.I nie wyczyszczÄ… mi pamiÄ™ci, nie zabijÄ… mnie, jeÅ›li tylko uda mi siÄ™ temu zapobiec.Ten drugi ja, siedzÄ…c tam przy konsoli.JakoÅ› przestaÅ‚em odczuwać do niego nienawiść, staÅ‚ mi siÄ™ wrÄ™cz oboÂjÄ™tny.Kiedy to siÄ™ skoÅ„czy jeszcze raz wymażą zaÂwartość jego pamiÄ™ci, być może nawet go zlikwidujÄ…, jeÅ›li ja i moi bracia - agenci na Rombie dowiemy siÄ™ zbyt wiele.W najlepszym wypadku powróci on do staÂnu ospaÅ‚ego i bojaźliwego miÄ™czaka.Z drugiej strony.ja bÄ™dÄ™ tutaj.BÄ™dÄ™ sobie żyÅ‚ daÂlej.Prawdziwy ja.StanÄ™ siÄ™ peÅ‚niejszym od niego.Nie miaÅ‚em jednak żadnych zÅ‚udzeÅ„.ZabijÄ… mnie, jeÅ›li tylko bÄ™dÄ… mogli, o ile nie zrobiÄ™ tego, na czym im zależy.UczyniÄ… to zdalnie, z satelity - robota, bez najmniejszego wahania.Przynajmniej ja bym tak zroÂbiÅ‚.Grozi mi to dopóty, dopóki nie opanujÄ™ nowej syÂtuacji i nie dostosujÄ™ siÄ™ do nowego Å›rodowiska, na które zostaÅ‚em skazany.ByÅ‚em tego wszystkiego peÂwien, znaÅ‚em bowiem ich metody i ich sposób myÂÅ›lenia.MuszÄ™ za nich wykonywać brudnÄ… robotÄ™, ale tylko tak dÅ‚ugo, jak dÅ‚ugo nie znajdÄ™ sposobu jej obejÂÅ›cia.Można ich przecież pokonać, nawet na ich wÅ‚aÂsnym terenie.Po to zresztÄ… zatrudniali ludzi mojego pokroju: byÅ›my demaskowali tych, którzy po miÂstrzowsku zacierali swoje Å›lady, maskowali swoje żyÂcie i dziaÅ‚alność, znikali jak duchy z ich najlepszych monitorów; byliÅ›my po to, żeby ich znaleźć i likwiÂdować.Jednak nie wyÅ›lÄ… za mnÄ… nowego agenta po to, żeÂby mnie dopadÅ‚.Postawiliby bowiem kogoÅ› innego doÂkÅ‚adnie w takiej samej sytuacji, w jakiej ja siÄ™ znajÂdujÄ™.ZrozumiaÅ‚em wtedy coÅ›, do czego oni bez wÄ…tpieÂnia doszli przede mnÄ…; wiedziaÅ‚em, że nie mam wyjÂÅ›cia i muszÄ™ wypeÅ‚nić tÄ™ misjÄ™.Tylko tak dÅ‚ugo, jak bÄ™dÄ™ wykonywaÅ‚ to, czego ode mnie oczekujÄ…, bÄ™dÄ™ przez nich ubezpieczony.Potem zaÅ›.: No cóż, zobaÂczymy.Ogarnęło mnie podniecenie.TowarzyszyÅ‚o mi zawsze w takiej sytuacji, kiedy staÅ‚o przede mnÄ… wyzwanie.Należy rozwiÄ…zać zagadki, osiÄ…gnąć wskazane cele.LuÂbiÄ™ zwyciężać, a zwyciÄ™stwo przychodzi Å‚atwiej, kiedy nie ma siÄ™ emocjonalnego stosunku do sprawy, gdy myÅ›li siÄ™ tylko o samym wyzwaniu, problemie, o przeÂciwniku.By sprostać wyzwaniu potrzebny jest fizyÂczny i intelektualny wysiÅ‚ek.MuszÄ™ dowiedzieć siÄ™ czegoÅ› na temat zagrożenia ze strony obcych.PrawdÄ™ mówiÄ…c, nie przejmowaÅ‚em siÄ™ zbytnio tym zagadnieniem.I tak byÅ‚em na zawsze uwiÄ™ziony w Å›wiecie Wardena.JeÅ›li obcy zwyciężą w nadchodzÄ…cej.konÂfrontacji, mieszkaÅ„cy Rombu przetrwajÄ… jako ich soÂjusznicy.JeÅ›li obcy przegrajÄ…, nie bÄ™dzie to miaÅ‚o wiÄ™kszego znaczenia, sytuacja bÄ™dzie wyglÄ…daÅ‚a tak, jak w tej chwili.Jednym sÅ‚owem, caÅ‚y ten problem z obcymi byÅ‚ problemem czysto teoretycznym.To doÂbrze.Drugi cel misji stwarzaÅ‚ podobnÄ… sytuacjÄ™.Znaleźć WÅ‚adcÄ™ Konkretnego Diamentu i - jeÅ›li potrafiÄ™ - zaÂbić go.W pewnym sensie dokonanie tego bÄ™dzie znaczÂnie trudniejsze: muszÄ™ dziaÅ‚ać na obcym terenie i dlaÂtego bÄ™dÄ™ potrzebowaÅ‚ wiÄ™cej czasu i ewentualnych soÂjuszników.Jeszcze jedno wyzwanie.A jeÅ›li go dopadnÄ™, poprawi to na pewno mojÄ… pozycjÄ™ na dÅ‚uższÄ… metÄ™ i poszerzy znacznie moje możliwoÅ›ci.A jeÅ›li to on mnie dopadnie? Cóż, rozwiąże tym samym wszystkie moje problemy.Jednak nie lubiÅ‚em myÅ›li o przegraÂnej.Z mojego punktu widzenia caÅ‚y ten pojedynek mógÅ‚ wyglÄ…dać nie najgorzej: zabójstwo poprzedzone tropieniem ofiary to najbardziej wyrafinowana gra.Albo wygrywaÅ‚eÅ›, albo umieraÅ‚eÅ›.Tak czy siak ginie musiaÅ‚eÅ› żyć z myÅ›lÄ… o przegranej.PrzyszÅ‚o mi nagle do gÅ‚owy, że jedynÄ… rzeczywistÄ… różnicÄ… pomiÄ™dzy mnÄ… a którymÅ› z WÅ‚adców DiaÂmentu jest to, że ja pracujÄ™ dla prawa, a on - czy ona - przeciw prawu.Nie, to chyba nie tak.Na jego Å›wiecie, to on stanowiÅ‚ prawo.Ja bÄ™dÄ™ dziaÅ‚aÅ‚ przeÂciw niemu, czyli przeciw prawu.Åšwietnie.Pod wzglÄ™Âdem etycznym wychodziÅ‚ mi remis
[ Pobierz całość w formacie PDF ]