Podstrony
- Strona startowa
- Charles M. Robinson III The Diaries of John Gregory Bourke. Volume 4, July 3, 1880 May 22,1881 (2009)
- John Leguizamo Pimps, Hos, Playa Hatas, and All the Rest of My Hollywood Friends (2006)
- Tom Mangold, John Penycate Wi podziemna wojna
- Adams G.B. History of England From the Norman Conquest to the Death of John
- Mangold Tom, John Penycate Wi podziemna wojna
- John Ringo Dziedzictwo Aldenata 03 Taniec z Diabłem
- Ringo John Wojny Rady Tom 1 Tam Będš Smoki
- Craig James John Carlyle 02 Londyn we krwi
- JOHN DEREE 4120 4720 instrukcja obslugi [ENG]
- Steven Saylor Cesarstwo
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- szkodnikowo.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dziewczyna pojechała za nami.Trzy przecznicedalej nadal czułam, że mamy ją tuż za sobą.Nie odważyłam się obejrzeć.Nic nie świadczy opoczuciu winy dobitniej niż obejrzenie się do tyłu.Ale za jazgotem ducati słyszałam warkotjej motoru.Był niski i donośny.Gdzieś przed czwartą przecznicą ucichł.Wtedy sięobejrzałam.Po dziewczynie nie było śladu.Miałam nadzieję, że nie pojechała prosto nanajbliższy komisariat, żeby donieść o podejrzanej dziewczynie na lśniącym motocyklu.Podróżując przez obce miasto - bo takie teraz było - czułam się dziwnie, alejednocześnie byłam podekscytowana.Szkoda, że nie mogłam być zwyczajną turystkąchodzącą tymi ulicami zupełnie swobodnie.Szkoda, że nie mogłam wyruszyć w podróż do miejsc o egzotycznych nazwach, takichjak Pekin, Uttar Pradeś i Ułan Bator.A, tak, Mongolia - kolejny kraj, o którym zapomniałam,kiedy tkwiłam uwięziona pod stertą siana.No więc dobiłam do pięćdziesięciu jeden.Szkoda, że mój umysł gnębiły myśli o Gavinie leżącym w jakiejś celi i ogarniętymrozpaczą.Szkoda, że nie wiedziałam, czy żyje i czy nic mu się nie stało.Szkoda, że w każdejsekundzie mojej obecności po tej stronie granicy byłam w wielkim niebezpieczeństwie.Notak, gdyby życzenia były rybami, wszyscy zarzucalibyśmy sieci w morzu.Albo jak kiedyśpowiedziała moja babcia ze Stratton: Gdyby życzenia były talerzami, wszyscy mielibyśmyszafki pełne porcelany Royal Doulton. Przecież ty masz, babciu - odpowiedziałam wtedy ichyba jeden jedyny raz mojej babci na chwilę odebrało mowę.Gdyby nie strach o Gavina - i o siebie - pewnie cieszyłby mnie widok motorówzaładowanych czajnikami elektrycznymi w pudełkach, klatkami pełnymi kurczaków iwielkimi butlami wody dla pracowników biurowych.Sklepy, z których wylewały się owoce,części samochodowe, buty albo ubranka dla dzieci.Chaos drogowy na co drugimskrzyżowaniu, nieustanne trąbienie klaksonów, małe stoiska ustawione wzdłuż chodników ioferujące jedzenie, schludne i ładne dzieci w drodze do szkoły.Ale ilekroć zaczynałam siętrochę odprężać, zauważałam coś innego, coś złowrogiego.%7łołnierzy.Byli wszędzie.Sześciumaszerowało w luznym szyku chodnikiem, grupka stała przy skrzyżowaniu, paląc papierosy irozmawiając, kolejni wypełniali pakę jadącej przed nami ciężarówki.Nigdzie nie widziałamcałej armii, ale zanim dotarliśmy do domu Toddy ego, zdążyliśmy zobaczyć jej sporą częśćporozrzucaną po mieście, w którym nie można było od nich uciec, bo pojawiali się prawie nakażdej ulicy i w każdym parku: żołnierze, żołnierze, żołnierze.Czułam się tak, jakbym była w zupełnie innym mieście, nie w tym widocznym,pełnym sklepów, szkół, dziadków, babć, dzieci i ludzi załatwiających swoje sprawy, ale winnym, mroczniejszym, w którym przestępcy przemykają z miejsca na miejsce, ścigani przezżołnierzy, w mieście, które zabrania wstępu pomocy i przyjazni, oferując tylko pościg, zemstęi śmierć.Podobnie jak pajęczyny nad ogrodem, prawie niewidoczne w mocnym świetle,ludzie z tego drugiego miasta byli powiązani, ale te powiązania nie byłyby w stanie przetrwaćataku zdeterminowanego i nieustępliwego wroga.%7łołnierze uzbrojeni w karabiny, noże ipewność siebie mogli przeciąć te pajęczyny.Miałam wizę umożliwiającą wstęp do tegomrocznego miasta, ale tamto normalne miasto nigdy by się przede mną nie otworzyło.Rzeczy, które robiłam, życie, jakie wiodłam, oznaczały, że bez względu na to, jak długo bymżyła, nigdy nie zostałabym zaproszona do jasnego, otwartego miasta, gdzie normalni ludziezajmowali się swoimi normalnymi sprawami.Dojechaliśmy do innej, mniej zabudowanej części Havelock.Były tam większesklepy.Dwa parki.Olbrzymi kościół, który dawniej był pewnie katedrą.Za starych dobrychczasów.Jeszcze nie skończyłam liceum, a już mówiłam o starych dobrych czasach.Po razpierwszy zobaczyłam cudzoziemców, takich ludzi jak ja.W saabie stojącym przed nami naświatłach siedziała jakaś blondynka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]