Podstrony
- Strona startowa
- Simak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal
- Moorcock Michael Zemsta Rozy Sagi o Elryku Tom VI (SCAN dal
- McCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN d
- Moorcock Michael Elryk z Meln Sagi o Elryku Tom I (SCAN dal 8
- Cole Allan Bunch Chris Swiaty Wilka (SCAN dal 949)
- Ahern Jerry Krucjata 1 Wojna Totalna (SCAN dal 1079)
- Ahern Jerry Krucjata 5 Pajecza siec (SCAN dal 1098) (2
- Kirst Hans Hellmut 08 15 t.1 (SCAN dal 800)
- McGinnis Alan Loy Sztuka motywacji (SCAN dal 1006 (2)
- Silverberg Robert Valentine Pontifex (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- black-velvet.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie był żadnym bohaterem i nie chciał nim być.Bohaterowie mają taki paskudny zwyczaj, że dają się zabijać.Los bohatera, to jak cisnąć psu kość i posłać go do kąta, żeby nie wchodził w drogę, albo jeszcze inaczej, jak obiecać psu kość i wygnać go powtórnie na polowanie.To samo tyczyło się żołnierzy, skoro już o tym mowa.Ale z drugiej strony, nie byłby otoczony sześcioma tysiącami żołnierzy, gdyby nie te wspomnienia.Byłby całkiem osamotniony, nie dość, że ta'veren, to jeszcze na dodatek uwiązany do Smoka Odrodzonego; byłby odsłoniętym celem, doskonale znanym Przeklętym.Niektórzy z nich najwyraźniej wiedzieli o wiele za dużo na temat Mata Cauthona.Moiraine twierdziła, że on jest ważny, że Rand może potrzebować i jego, i Perrina, żeby wygrać Ostatnią Bitwę.Jeśli miała rację, to wtedy on zrobi to, co musi - zrobi to; wystarczy tylko, że się przyzwyczai do tej myśli - ale nie zamierzał zostawać przeklętym bohaterem.Gdyby jeszcze potrafił wymyśleć, co zrobić z przeklętym Rogiem Valere.Zmówił krótką modlitwę za duszę Moiraine, z nadzieją, że się myliła.Razem z Betse po raz ostatni dotarli do krańca wolnej przestrzeni i kiedy się zatrzymał, znowu padła ze śmiechem na jego pierś.- Ojej, to było cudowne! Wydawało mi się, że jestem w jakimś królewskim pałacu.Czy możemy to zrobić jeszcze raz? Naprawdę możemy? Naprawdę?Pani Daelvin oklaskiwała ich przez chwilę, po czym dotarło do niej, że inne posługaczki stoją wokół nich, zamiast coś robić, więc ruszyła na nie, żwawym wymachiwaniem rąk sprawiając, że rozpierzchły się niczym kurczęta.- “Córka Dziewięciu Księżyców”, mówi ci to coś? Te słowa właściwie same wymknęły mu się z ust.Wszystko przez to myślenie o ter'angrealu, który tak zmienił bieg spraw jego życia.Gdzież to miał się ożenić z Córką Dziewięciu Księżyców - “Błagam, Światłości, niech to się stanie jak najpóźniej!”, pomyślał gorączkowo - to przecież na pewno nie będzie małomiasteczkowa oberża, pełna żołnierzy i uchodźców.Ale z kolei któż wiedział, w jaki sposób rodzą się proroctwa? Bo to w pewnym sensie było proroctwo.Umrze i narodzi się na nowo.Ożeni się z Córką Dziewięciu Księżyców.Zrezygnuje z połowy światłości świata po to, by uratować świat, cokolwiek to miało znaczyć.Naprawdę umarł, kiedy zadyndał na tamtym sznurze.Skoro to się sprawdziło, to reszta też musi się sprawdzić.Nie ma ucieczki.- “Córka Dziewięciu Księżyców”? - powtórzyła Betse bez tchu.Brak tchu wcale jednak nie przyhamował jej języka.- To jakaś gospoda? Tawerna? Nie w Maerone, to wiem na pewno.Może za rzeką, w Aringill? W życiu nie byłam w.Mat przyłożył jej palec do ust.- To nieważne.Zatańczmy jeszcze raz.- Tym razem do muzyki ludowej; do czegoś z tu i teraz, nie związanego z niczyimi wspomnieniami prócz własnych.Tyle że tym razem naprawdę musiał się zastanowić, żeby je odróżnić.Czyjeś chrząknięcie sprawiło, że obejrzał się przez ramię i westchnął na widok Edoriona stojącego w drzwiach, z rękawicami o stalowych wierzchach zatkniętymi za pas od miecza i hełmem pod pachą.Młody taireniański lord był tłustawym mężczyzną o różowych policzkach, kiedy Mat grywał z nim na pieniądze w Kamieniu Łzy, ale od czasu przybycia na północ zmężniał i ogorzał od słońca.Jego hełmu z wywiniętym okapem nie zdobiły już pióra, niegdyś zdobne złocenia napierśnika oszpeciły szczerby i wgniecenia, a kaftan z rękawami w niebiesko-czarne prążki był wyraźnie sfatygowany.- Kazałeś mi o tej porze przypomnieć ci o obchodzie.Edorion zakasłał w garść; specjalnie nie patrzył na Betse.Ale mogę przyjść później, jeśli chcesz.- Pójdę zaraz - odparł Mat.Koniecznie trzeba było przeprowadzać codzienny obchód, każdego dnia dokonywać inspekcji czegoś innego; mówiły mu o tym wspomnienia tamtych innych ludzi, a on nauczył się im ufać.Skoro wpakował się już po uszy w tę robotę, to chyba powinien próbować ją wykonywać jak należy.Bo dzięki temu może jakoś ujdzie z tego wszystkiego z życiem.Ponadto Betse odsunęła się od niego; próbowała fartuszkiem zetrzeć pot z twarzy i jednocześnie przygładzić włosy.Euforia powoli ją opuszczała.To jednak nie miało znaczenia.Będzie pamiętała.“Pokaż kobiecie, że umiesz tańczyć - pomyślał, zadowolony z siebie - a już w połowie jest twoja”.- Daj to muzykom - powiedział, wciskając jej w dłoń trzy złote marki.Jakkolwiek źle by grali, muzyka na jakiś czas oderwała go od Maerone i najbliższej przyszłości.Poza tym kobiety lubiły hojne gesty.Wszystko się znakomicie układało.Skłonił głowę i kiedy już miał ją pocałować w rękę, dodał: Do zobaczenia, Betse.Zatańczymy znowu, jak wrócę.Ku jego zdziwieniu pokiwała mu palcem przed nosem i ostrzegawczo potrząsnęła głową, jakby czytała w jego myślach.Cóż, nigdy nie twierdził, że rozumie kobiety.Włożył kapelusz na głowę i wziął do ręki włócznię z czarnym ostrzem, która stała wsparta o ścianę obok drzwi.Jeszcze jeden podarunek z tamtej strony ter'angreala, z napisem na drzewcu w Dawnej Mowie i dziwacznym grotem, podobnym do krótkiego ostrza miecza, naznaczonego dwoma krukami.- Dzisiaj sprawdzimy szynki - powiedział Edorionowi i wyszli na najintensywniejszy skwar samego środka dnia, kierując się do centrum Maerone.Było to niewielkie miasteczko, nie otoczone murami, mimo iż pięćdziesiąt razy większe od wszystkich ludzkich osad, jakie widział przed opuszczeniem Dwu Rzek.Ściśle mówiąc, była to przerośnięta wieś, w której niewiele budynków, z cegły i kamienia, miało więcej niż jedno piętro, trzypiętrowe były jedynie gospody; gdzie tyleż samo dachów kryły drewniane gonty albo strzecha co łupek albo dachówki.O tej porze dnia na ulicach, w większości nie brukowanych, panował tłok.Miasteczko zamieszkiwali ludzie wszelkiego pokroju, głównie Andoranie i Cairhienianie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]