Podstrony
- Strona startowa
- Ryszard Cierniński Kaszubski werblista
- Silverberg Robert Autostrada w mrok (2)
- Hobb Robin Czarodziejski Statek t.1 (SCAN
- Prawo przyciagania Simone Elkeles (3)
- Maciarewicz Antoni Raport o działaniach służb specjalnych MON
- Pierumow Nik Adamant Henny 3
- Moorcock Michael Saga o Elryku Tom 2 Perłowa Forteca
- Gordon R. Dickson Taktyka bledu
- O Monte Cinco
- Anne McCaffrey Mistrz harfiarzy z Pern
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- szkodnikowo.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Od mego ostatniego listu siedzę prawie nieprzerwanie w Gdańsku, a właściwie to wCzytelni Naukowej Biblioteki Miejskiej, ściślej na miejscu numer 19.Zapewne zdziwi Was, dlaczegotak precyzyjnie określam miejsce, na którym siedzę również i teraz, pisząc ten list ale dla każdego,kto zetknął się z tą przedziwną czytelnią, podany przeze mnie numer miejsca jest niezwykle wymowny.Otóż miejsca 19 i 20 są jedynymi w całej sali, których nie widzi markiz Orii, fundator tej ze wszech miarszacownej instytucji, zmarły w 1597 roku.Nie, nie zwariowałem.Jeszcze nie zwariowałem, choć czasemwydaje mi się, że jestem tego bliski, właśnie z powodu tego cholernego Włocha.Nie myślcie, kochani, że mam jakieś przywidzenia (jestem zupełnie zdrowy na ciele i umyśle), alewszyscy stali bywalcy i bibliotekarze wiedzą, że portret markiza, który tu wisi na balustradzie galeriinade mną, ma cudowne, a może nawet: piekielne właściwości.Ma on bowiem zdolność śledzeniawszystkiego, co się w czytelni dzieje.Nie tylko śledzi, co kto czyta, ale i to wszystko, co tu kto namiejscu pisze.Jeśli tylko coś mi się nie spodoba, to mówię wam przeszkadza, jak tylko potrafi.Mówią, że jak się uprze, to nie można nawet zdania dokończyć.Wszyscy siedzimy do niego tyłem, więcna gorącym uczynku trudno go przyłapać: jak się tylko człowiek odwróci, to tamten ze śmiertelniepoważną miną udaje, że nic nie robi.Tymczasem wystarczy znowu zabrać się do pisania, a od razuczłowiek poczuje jego świdrujący wzrok, z nerwów ręka zaczyna drżeć, zaraz kleks się robi albo piórosię łamie.Dlatego właśnie staram się siedzieć na miejscu 19 albo 20, gdyż te znajdują się bezpośredniopod obrazem i ten świdrujący wzrok tu nie dociera.Ale nie myślcie, że mam tu całkowity spokój.Nie mogąc mnie niepokoić wzrokiem, markizprzeszkadza mi nieznośnym szeptem.Zna trochę angielski, choć tylko ten szesnastowieczny, więcczasem trudno mi go zrozumieć.Uwziął się na mnie i głównie z tego powodu postanowiłem skrócić swójpobyt w Gdańsku.Nie daje mi spokoju, nawet teraz, gdy do Was piszę, szepcząc mi do ucha jakieśmrzonki, którymi chciałby, żebym się zajął.Doprawdy nie wiem, skąd się dowiedział, że czas jakiśspędziłem w tej nieszczęsnej wiosce nad morzem, o której poprzednio pisałem [list ten nie zachował się przyp.aut.], i zamęcza mnie, powtarzając, bym skorzystał z nadarzającej się okazji i napisał pracęnaukową o kaszubskiej Madonnie.Ona powiada ocaliła mu życie, więc w ten sposób chciałby się jejodwdzięczyć.Nic nie muszę robić zapewnia tylko muszę słuchać uważnie i spisać to wszystko, co mipodyktuje.Bo zna tę całą przedziwną historię na pamięć.Nawet powiada zaginione bądz zniszczonezródła może z pamięci zacytować.Ponieważ są to ewidentne brednie, jakieś mrzonki wyssane z palca,urągające wszelkim zasadom pisania dzieł naukowych, bronię się jak tylko mogę, ale ten złośliwiec niebiorąc nawet pod uwagę, że jestem kwakrem nie daje mi się skoncentrować nad niczym innym.Dlatego też, wstyd się przyznać, ale z naukowego punktu widzenia prawie cały ten czas uważam zastracony.No, nie będę Was już dłużej zamęczał swymi skargami.O szczegółach opowiem, gdy się zobaczymy.Mam nadzieję, że zdążę na Boże Narodzenie.Pogoda jak dotąd dopisuje, więc ostatnio coraz bardziejzniechęcony do pracy naukowej chodzę na długie spacery.Upodobałem sobie piękną okolicę zwaną tuKrólewską Dolinką, gdzie płynie Zwięte yródełko.Jest tam również wspaniały park, który pozwolono mizwiedzić, z rzezbami, fontannami, stawami, altanami, a nawet i ze sztuczną górą, z której roztacza siępiękny widok na zatokę.Jego właściciele stworzyli sobie prawdziwy raj na ziemi, choć miejscowaprzepowiednia głosi, że barbarzyńskie hordy ten raj, kiedyś zniszczą.Ciekawe, co po tym parku zostaniei kto będzie tu mieszkał, jeśli w ogóle będzie ktoś mieszkał.W każdym razie dla mnie rajem jest każdemiejsce, gdzie nie czuję na sobie świdrującego wzroku markiza Orii, gdzie nie słyszę jego szatańskiegoszeptu.Podobno tak mi mówił zaprzyjazniony kustosz poprzedni dyrektor Biblioteki zwariował z58tego właśnie powodu.Jednym z symptomów pogłębiającego się obłędu było to, że kazał zamalowaćmarkizowi oczy: na oryginale miał otwarte, a teraz zakrywają je domalowane powieki.Przyznać trzeba,że malarz świetnie to zrobił, choć jestem pewien, że markiz przez te powieki i tak widzi.Wbrew ustaleniom filozofii materialistycznych to, co rodzice Thatawaya wzięli za urojenia i początekchoroby umysłowej, było de facto trzezwym opisem pewnych mało postronnym znanych cech portretuwiszącego w Czytelni Naukowej.Jak widać z powyższego, nie od dziś zmieniające się dyrekcjebiblioteki, a i władze miasta aczkolwiek dumne z tej ze wszech miar szacownej instytucji mają nielada kłopoty z wybrykami markiza Orii.Jak się wydaje, Włoch uważa się za pana na swych włościach iwszelką ingerencję z zewnątrz traktuje jako pogwałcenie swych nienaruszalnych praw.A tak się jakoś whistorii Gdańska układa, że Biblioteka zawsze kusiła władze miasta, by jednak kontrolować to, co się wniej dzieje.Tym właśnie zakusom stara się przeciwstawiać krnąbrny arystokrata
[ Pobierz całość w formacie PDF ]