Podstrony
- Strona startowa
- Nik Pierumow Ostrze Elfow
- Nik Pierumow Czarna w3ocznia
- Pierumow Nik Czarna Wlocznia 2
- Nik Pierumow Ostrze Elfow (3)
- Nik Pierumow Czarna Wlocznia
- Pierumow Nik Ostrze Elfow
- Hobb Skrytobójca 3 Wyprawa Skrytobójcy
- Flagg F. Smazone zielone pomidory
- Nowak Zdzislaw Zagadkowa ucieczka Hodzy Nasred
- adobe.photoshop.7.pl.podrć™cznik.uzytkownika.[osloskop.net]
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- patryk-enha.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na rękach zabitych, od ramienia do nadgarstków widoczne były niewysokie grzebienie, niektórzy mieli je wyższe, inni mniej wyraźne; oczywiście - nie dało się ich porównać z prawdziwymi piórami Fellastra, ale nie można było się pomylić.Poza tymi grzebieniami nic nie różniło ich od ludzi - byli wysocy, piękni.Co prawda ich ręce ustępowały siłą mieszkańcom Północy, ale jeśli ten naród może wystawiać takie hufce.Niektórzy jeszcze żyli, bezsensownie usiłowali pełzać, dygotali, chrypieli w agonii i w końcu umierali.A przed nimi wciąż trwał bój.Uparcie walczyło jeszcze o życie kilkadziesiąt rydwanów.Zajęci atakiem, a może po prostu oślepieni jakąś Mocą - pierzastoręcy, zamiast zewrzeć szyk czy przynajmniej odwrócić się i nie dać zaskoczyć od tyłu, ciągle szturmowali wysokie ścianki wozów.Haradzka jazda, wysyłając przed siebie śmiertelne wachlarze strzał, wbiła się w tłum jak kosa Śmierci.Konie deptały kopytami ludzi.Jeźdźcy przeszywali pierzastorękich włóczniami, cięli z wysokości siodeł krzywymi szablami i szpikowali strzałami z łuków.Na spotkanie atakującej kawalerii poleciały nieliczne dzidy, zbyt mało, bo większość tkwiła w burtach rydwanów.Herosów Tcheremu nie mogły powstrzymać.Straciwszy co najwyżej dwudziestu ludzi, konna lawina zaczęła gnać pierzastorękich na wschód, ku płonącej ognistej ścianie.- Nie zdążymy! - wykrzyknął z rozpaczą Folko.Rydwan z Eowiną toczył się prosto ku ognistej kurtynie.Co za szaleniec prowadzi na śmierć ocalałych w tym niesłychanym boju ludzi?!Bliżej, bliżej, jeszcze bliżej.Folko biegł z zamkniętymi oczami - nieznana Moc prowadziła, chroniąc przed upadkiem.Wewnętrznym wzrokiem trzymał w polu widzenia małą postać ze złotymi włosami - oto nieumiejętnie, ale wściekle dźgnęła szablą jakiegoś wojownika pierzastorękich.Oto, zakrywając przed żarem rękami twarz, rzuciła się na podłogę z desek.W tym momencie rydwan wbił się w ogień.- Nie! - Zachłystując się krzykiem, Folko potknął się, runął na ziemię, wprost na porąbanego, pokrytego krwią trupa.Świat zniknął mu z oczu.Cienka nić, przeciągnięta między nim i złotowłosą postacią, nagle pękła, chlasnąwszy piekącym, nie możliwym do wytrzymania bólem, Folko niemal stracił przytomność.Widział, jak zamknęły się dokoła wozu fale płomieni, błyskawicznie pochłaniające upragnioną zdobycz.Koniec.Dalej nie było już po co biec.Mocne ręce przyjaciół krasnoludów pochwyciły hobbita i postawiły na nogi.- Uciekamy! Póki Haradrimowie nie natknęli się jeszcze na nas.- Malec kręcił głową, rozglądając się na boki.Bój przesuwał się powoli dalej i dalej na południowy wschód.Pierwszy impet haradzkiej kawalerii wygasł, ale przewaga w uzbrojeniu i umiejętnościach walki zostały.Cienki szyk jeźdźców jak i poprzednio spychał pierzastorękich prosto ku ognistej ścianie.- Do lasu! - polecił Torin.- Nie! - Folko z trudem rozkleił wargi.- Naprzód.za nią.trzeba.znaleźć.- Przecież oni wjechali w płomień! - ryknął Malec.W ogień! Już ich nie ma, tak należy uważać!- Może.przez ogień.można przeskoczyć - wykrztusił hobbit, podtrzymywany przez krasnoludy.- Powinniśmy.wiedzieć to dokładnie.na pewno.Rozumiesz?- Rozumiem, rozumiem! Flaki z nas Haradrimowie wyprują, wtedy wszystko zrozumiemy!- Naprawdę, Folko.- zaczął Torin, ale hobbit tak wściekle się wykrzywił, a oczy jego rozbłysły takim blaskiem, że nawet doświadczony Malec, nieustępliwy pieniacz, odchrząknął i bez sprzeciwów ruszył do przodu.Zdradziecka słabość w nogach ustępowała.Do chwili, kiedy półtora dziesiątka wojowników w poszarpanych, zakrwawionych szarych narzutach rzuciło się ze wszystkich stron na mały oddział, Folko odzyskał już całkowicie siły.I pierwszy zaatakował - płazem uderzywszy w głowę szaleńca, który rzucił się na niego z dzidą.- Nie mordujcie ich! - krzyknął hobbit do przyjaciół.Zdążył na czas - daga Malca już sunęła ku gardłu skazanego na śmierć przeciwnika; cienka szabla Khandyjeżyka odrzuciła na bok lekki toporek pierzastorękiego i wyraźnie mierzyła w głowę napastnika.- Przebijemy się i tak!Rzeczywiście - przebili się.Lekkie dzidy i niemal nieważkie toporki pierzastorękich - żadna przeszkoda dla wykutej w Kuźni Durina broni.Ogłuszywszy i powaliwszy na ziemię pół tuzina ludzi, hobbit i jego przyjaciele oczyścili dla siebie drogę do ognistej ściany.Chyba po raz pierwszy w ciągu dziesięciu lat burzliwego życia wędrownego wojownika, Folko przez cały czas tej potyczki odczuwał wstręt i strach.Zabić szaleńca to tak jakby zabić dziecko, które dla żartu cisnęło w kogoś kamykiem.Może ci ludzie byli złoczyńcami, gwałcicielami i zabójcami.Ale czyż on ma prawo osądzać ich, skazując na śmierć bez możliwości obrony?!Pozostawili po prawej stronie znieruchomiały rydwan niewolników.Trupy piętrzyły się niemal do górnej krawędzi burty.Wśród szarych płaszczy gdzieniegdzie pojawiało się odzienie tcheremskich niewolników i wiele wskazywało na to, że byli żywcem wyszarpywani z rydwanu i rozdzierani na strzępy gołymi rękami.W końcu jednak, dwukrotnie jeszcze zetknąwszy się z biegnącymi dokądś pierzastorękimi, dotarli do ognistej ściany.Płomień atakował, wyrzucając przed siebie długie ścielące się po ziemi języki - jakby jakiś niezwykły jaskraworudy podpalany na czarno zwierz chciwie lizał bezbronną ziemię, a ta natychmiast zaczynała płonąć, nawet jeśli - wydawało się - nie miało co na niej płonąć.Niestety, dalej już nie mogli iść.Żar panował taki, że nie dało się podejść nawet na sto kroków.Płomień śpiewał pieśń zwycięstwa, niemającą końca, szyderczą.Płomień nacierał.Co będzie, gdy dotrze do lasu?- Musimy uciekać! - krzyknął Torin.- Spełniliśmy nasz obowiązek! Teraz czas pomyśleć o innych!Folko jęknął i rzucił się do przodu, ale Mały Krasnolud zręcznie zawisł na jego ramionach, błyskawicznie przycisnąwszy do ziemi.- Opamiętaj się wreszcie! - ryknął do ucha hobbita.Krasnoludy zmuszone były siłą wyciągać go z pola śmierci.Najpierw Folko milcząc zawzięcie usiłował się wyrwać, potem stał się apatyczny i poddał się woli przyjaciół.Torin z niepokojem patrzył na niego: czy aby nie postradał zmysłów?Folko ledwo widział, co się dokoła dzieje.Wszystko przesłaniała mu czarna kurtyna rozpaczy.Eowiny już nie ma.w tym piekle nic nie mogło ocaleć.zginęła.przez niego.Jego drugi wzrok, ten wewnętrzny, zaniknął w jednej chwili i całkowicie, gdy tylko rydwan przekroczył granicę ognistego łuku.Mogło to znaczyć wszystko: dziewczyna nie żyje, a płomień pożera w tej chwili jej kości.albo w ognistej kurtynie kryje się jakaś magia.Ani Haradrimowie, ani pierzastoręcy nie ścigali tej czwórki, byli zbytnio zajęci wzajemnym mordowaniem się.13 Sierpnia, Wieczór,Okolice Wschodniego KrańcaGór PopielnychDawno już pozostawił za sobą stepy Easterlingów i Błękitne Lasy Nadrunia.Przed garbusem leżał wschodni Mordor - porzucona, bezludna ziemia.Zawsze były to ubogie tereny, ale jakoś karmiły osiadłych po Upadku Barad- duru mordorskich orków, tych, którzy zmienili miecz na pług oracza czy kielnię murarza.Dziesięć lat temu wszystkie tutejsze plemiona, przypomniawszy sobie przeszłość, zgodnie powstały, zgromadziwszy się pod sztandarami Earnila
[ Pobierz całość w formacie PDF ]