Podstrony
- Strona startowa
- Ostrzegam czytelnika Carter Dickson
- Gordon Noah Lekarze
- Michał Huzarski Taktyka ogólna wojsk lšdowych
- Dickson Gordon R Smoczy Rycerz T1 Smok i jerzy
- Gordon R. Dickson Smok i Jerzy 2 Smoczy rycerz, t. 2
- Gordon R. Dickson Smoczy rycerz T2
- Dickson Gordon R Smoczy rycerz t.1
- Gordon R. Dickson Smoczy rycerz t.1
- Jan od Krzyża, Dzieła
- Alfred Szklarski Tomek w Krainie Kangurow (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- degrassi.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeśli więc zwróci się pan do Traynora i powie mu o kłopotach spodziewanych na rzece, raczej go pan tym nie uszczęśliwi.Radziłbym przymknąć oczy na jakiekolwiek działania Neulandczyków na rzece.- Może ma pan rację - rzekł Cletus.- Co powiedziałby pan na obiad?Opuścili teren ćwiczeń i pojechali na obiad do Klubu Oficerskiego, gdzie dołączyła do nich Melissa, do której, na propozycję Cletusa, zadzwonił ojciec.Zachowywała się z lekką rezerwą i rzadko patrzyła na Cletusa.Przyszła z ojcem do szpitala na jedną, krótką wizytę, podczas której stała z tyłu i pozwalała Eachanowi prowadzić rozmowę.Teraz również skłamała się do tego, aby pozwolić mu mówić, chociaż zerkała od czasu do czasu na Cletusa, kiedy jego uwaga skupiała się na jej ojcu.Cletus jednakże ignorował jej zachowanie i podtrzymywał swobodną, wesołą rozmowę.- Wefer Linet zaprosił mnie - zwrócił się Cletus do dziewczyny, kiedy pili kawę i jedli deser - na podwodną przejażdżkę jednym ze swoich buldożerów Mark V.Może by pani przyłączyła się do nas dzisiaj wieczorem, moglibyśmy wrócić potem do Bakhalli na późną kolację?Melissa zawahała się, ale Eachan wtrącił się pośpiesznie.- To dobry pomysł, dziewczyno - powiedział prawie burkliwie.- Dlaczego miałabyś się nie zgodzić.Dobrze ci zrobi, jak wyjdziesz gdzieś dla odmiany.Ton Eachana sprawił, że jego słowa zabrzmiały jak rozkaz.Pod szorstkością tych słów można było jednak usłyszeć nutę błagania.Melissa poddała się.- Dziękuję - powiedziała podnosząc wzrok na Cletusa - to brzmi zachęcająco.Rozdział XGwiazdy zaczęły zapełniać bakhallańskie niebo, kiedy Cletus i Melissa dotarli do Navy Yard, gdzie przywitał ich chorąży ze sztabu Wefera Lineta.Chorąży zaprowadził ich na rampę, przy której masywny, czarny kształt Marka V sięgający dwóch pięter spoczywał ciężko na swoich łapach tuż nad zabarwionymi złotem wodami bakhallańskiego portu.Cletus zatelefonował do Wefera bezpośrednio po rozstaniu z Eachanem i Melissa i umówił się na wieczorną wycieczkę.Wefer odniósł się do tego entuzjastycznie.Regulamin marynarki, jak rozradowany poinformował Cletusa, w żadnym wypadku nie zezwalał na wpuszczanie na pokład takich służbowych maszyn, jak Mark V, cywilów w rodzaju Melissy.Osobiście jednak Wefer nie miał nic przeciwko temu.Gwoli pamięci, przecież w trakcie wcześniejszej telefonicznej rozmowy z Cletusem wychwycił był dwa słowa, „Dorsaj” i „Khan”, i do kogóż mogły odnosić się te słowa, jeśli nie do dowódcy najemników, który cywilem nie był z pewnością! Tak więc Wefer zdecydował się oczekiwać pułkownika Grahame i pułkownika Khana na pokładzie Marka V o siódmej wieczorem.I rzeczywiście oczekiwał.Co więcej, wyglądało na to, że podzielił się tym żartem, stanowiącym niewielkie uchybienie względem regulaminu, z podoficerami i załogą.Chorąży, który przywitał Cletusa i Melissę przy bramie Navy Yard, z najwyższą powagą tytułował Melissę „pułkownikiem” i zanim dotarli na pokład Marka V trzech innych marynarzy znalazło okazję, by szczerząc zęby zrobić to samo.Ten mały, zabawny żart okazał się ostatnią kroplą potrzebną do przełamania sztywności i rezerwy Melissy.Za czwartym razem, kiedy zwrócono się do niej „pułkowniku”, roześmiała się głośno i od tej chwili zaczęła przejawiać szczere zainteresowanie wycieczką.- Chcielibyście udać się w jakieś określone miejsce? - zapytał Wefer, kiedy Mark V ruszył i dudniąc zaczął zsuwać się z rampy do zatoki.- W górę rzeki - powiedział Cletus.- Wykonać, chorąży.- Tak jest, komandorze - odpowiedział chorąży, który wyszedł im wcześniej na spotkanie.- Napełnić wszystkie zbiorniki od dziobu po rufę!Stał przy sterze, nieco w lewo od Wefera, Cletusa i Melissy znajdujących się przed dużym, półkolistym ekranem, który widział poprzez mulistą wodę, jakby była przejrzysta niczym szkło, zanurzone części statków oraz inne podwodne obiekty.Wokół rozlegały się słaby syk i dudnienie.Wibracje i odgłos ciężkich łap kroczących wzdłuż rampy nagle ustały i linia wody widniejąca na ekranie podniosła się powyżej oznaczonego poziomu, kiedy ogromna maszyna zrzuciła balast, zastępując, gdzie to było potrzebne, wodę sprężonym powietrzem, i na odwrót, tak że podwodny buldożer, ważący setki ton na lądzie, odzyskawszy dzięki wypartej wodzie równowagę, opadał lekko jak liść na wietrze na muliste dno portu, dwadzieścia metrów niżej.- Cała naprzód, trzydzieści stopni w prawo - wydał rozkaz chorąży; i tak rozpoczęła się podwodna wyprawa w górę rzeki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]