Podstrony
- Strona startowa
- Carter Stephen L. Elm Harbor 01 WÅ‚adca Ocean Park
- Clarke Arthur C. Baxter Stephen Swiatlo minionych dni (3)
- (ebook Pdf) Stephen Hawking A Brief History Of Time
- § Carter Stephen L. Wladca Ocean Park
- Hawking Stephen W Krotka Historia Czasu
- Hawking Stephen W Krotka Historia Czasu (3)
- Stephen W. Hawking Krotka Historia Czasu
- Dwie trzecie sukcesu
- Gordon R. Dickson Smoczy rycerz t.1
- ALCHEMIK
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- alpha1982.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ruthie Crockett, która, blada i dręczona nudnościami, spędziła cały weekendw łóżku, rano w poniedziałek zniknęła bez śladu, lecz nikt nie zwrócił na to uwa-gi.Jej matka leżała na posadzce w piwnicy za półkami z domowymi przetworami,nakryta zwojem malarskiego płótna, Larry Crockett zaś, obudziwszy się tego dniawyjątkowo pózno, pomyślał, że jego córka po prostu wyszła już do szkoły.Po-stanowił, iż nie pójdzie do biura.Czuł się słaby, wymięty i miał zawroty głowy.Pewnie grypa albo coś w tym rodzaju.Zwiatło raziło boleśnie oczy.Wstał z łóżkai zaciągnął zasłony, o mało nie krzyknąwszy z bólu, gdy promienie słońca padłybezpośrednio na jego odsłonięte ramię.Któregoś dnia, jak się już lepiej poczuje,po prostu wymieni to okno.Musiało być coś nie w porządku z szybami, a gdyby286doszło do pożaru, to te smutne fiuty z firmy ubezpieczeniowej powiedziałyby, żeto był samozapłon i nie wypłaciłyby ani centa.Tak, zrobi to, kiedy minie ta cho-roba.Pomyślał, czy nie byłoby dobrze napić się filiżanki kawy, lecz natychmiastchwyciły go nudności.Przez chwilę zastanowił się przelotnie, gdzie też może byćjego żona, lecz niemal natychmiast przestał tym sobie zaprzątać głowę.Wróciłdo łóżka, podrapał się ostrożnie po dziwnym zacięciu tuż pod szczęką, naciągnąłprześcieradło aż na blady policzek i natychmiast zasnął.Tymczasem jego córka spała wraz z Dudem Rogersem w emaliowanej ciem-ności panującej we wnętrzu ogromnej zamrażarki wywiezionej na wysypisko pogrążona w mrocznym świecie swej nowej egzystencji przyjęła z zadowoleniemjego zaloty wśród pnących się ku niebu stert śmieci.Zniknęła także prowadząca miejską bibliotekę Loretta Starcher, ale w jej sta-ropanieńskim życiu nie było nikogo, kto mógłby to zauważyć.Obecnie znajdo-wała się na drugim zakurzonym i zaniedbanym piętrze swej biblioteki.Było onozawsze zamknięte (jedyny klucz do drzwi nosiła osobiście na szyi), chyba że zna-lazł się klient, który potrafił ją przekonać, iż dysponuje wystarczającą inteligencją,a przede wszystkim siłą moralną, żeby otrzymać specjalne zezwolenie.Teraz spoczywała tam ona sama, niczym pierwsze wydanie zupełnie nowegorodzaju książki, równie lśniąca i czysta jak wtedy, gdy dopiero co wyszła spodprasy drukarskiej.Spowijająca ją folia, jeśli można użyć takiej przenośni, nigdynie została rozerwana.Również zniknięcie Virgila Rathbuna nie zwróciło niczyjej uwagi.FranklinBoddin obudził się o dziewiątej, zobaczył, że wyro Virgila jest puste, ale nic spe-cjalnego na ten temat nie pomyślał i spróbował wstać z łóżka, żeby poszukaćjakiegoś piwa, lecz natychmiast z powrotem opadł na posłanie, czując watę w no-gach i potworny mętlik w głowie.Boże, zdążył jeszcze pomyśleć przed zaśnięciem, co myśmy wczoraj pili?Benzynę?A pod podłogą ich chałupy w chłodzie dwudziestoletnich liści i wśród nie-przeliczonego mnóstwa zardzewiałych puszek po piwie, wepchniętych tam przezdziury w deskach, leżał Virgil, czekając nadejścia nocy.Przez ciemne, oblepiającejego mózg błoto przebijały się wizje płynu bardziej ognistego od najwspanialszejwhisky i lepiej kojącego pragnienie od najlepszego wina.Eva Miller zauważyła rano brak Weasela Craiga, lecz nie miała czasu specjal-nie się nad tym zastanawiać, kierując ruchem w kuchni, do której wpadali coraz tonowi mieszkańcy jej pensjonatu, żeby połknąć pośpiesznie śniadanie i popędzićna spotkanie kolejnego roboczego tygodnia.potem była zajęta doprowadzaniempomieszczenia do porządku i zmywaniem talerzy po tym okropnym Groverze Ver-rillu i wcale nie lepszym Mickeyu Sylvestrze, ignorującym uporczywie wiszącynad zlewem już od niepamiętnych czasów napis: Zmywamy po sobie naczynia.Kiedy jednak do domu powróciła na dobre cisza, a poranne zamieszanie ustą-287piło miejsca zwykłej, codziennej rutynie, zwróciła uwagę na jego nieobecność.W poniedziałki z Railroad Street wywożono śmieci i Weasel zawsze wynosił naulicę wielkie torby z zielonego plastiku, skąd Royal Snów zabierał je swoją starą,rozklekotaną ciężarówką.Dziś jednak torby w dalszym ciągu stały przy kuchen-nych schodach.Weszła na piętro i zapukała delikatnie do drzwi jego pokoju. Ed?%7ładnej odpowiedzi.Każdego innego dnia uznałaby, że pewnie znowu odsypiajakieś pijaństwo i sama wyniosłaby śmieci, zaciskając usta w odrobinę węższąkreskę niż zwykle, lecz tym razem poczuła ukłucie dziwnego niepokoju, więcnacisnęła klamkę i wsunęła głowę do środka. Ed? powtórzyła niezbyt głośno.Pokój był pusty.Wiszące w otwartym na oścież oknie zasłony kołysały sięw lekkich podmuchach wiatru.Pościel na łóżku była rozgrzebana, więc zasłała jeodruchowo, pozwalając rękom wykonywać bez kontroli umysłu dobrze znane imczynności.Przechodząc na drugą stronę posłania, nastąpiła na coś ze chrzęstem;spojrzawszy w dół zobaczyła na podłodze roztrzaskane lusterko Weasela.Podnio-sła je i przyglądała mu się przez chwilę ze zmarszczonymi brwiami.Należało dojego matki, a kiedyś, choć było to już wtedy, gdy pił zdecydowanie ponad miarę,odrzucił nawet ofertę pewnego antykwariusza, który chciał mu za nie dać dziesięćdolarów.Wzięła ścierkę do kurzu i powolnymi, starannymi ruchami zaczęła wycieraćszkło pokryte siatką pęknięć.Wiedziała, że poprzedniego wieczoru Weasel wróciłzupełnie trzezwy, po dwudziestej pierwszej zaś nie miał już gdzie kupić alkoholu,chyba że zabrałby się okazją do Della lub Cumberland.Wyrzuciła ostre fragmenty do kosza, widząc przez ułamek sekundy swoje po-wtarzane wiele razy odbicie, po czym tknięta nagłą myślą zajrzała do kubła, alenie dostrzegła tam żadnej butelki.Zresztą, Ed nie należał do samotnych pijaków.Cóż, na pewno wkrótce się zjawi.Mimo to niepokój pozostał.Choć nie chciała tego przyznać nawet sama przedsobą, zdawała sobie doskonale sprawę, że uczucia, jakie żywi dla Weasela, nieograniczają się jedynie do przyjazni. Proszę pani.Drgnęła, wyrwana nagle z zamyślenia i spojrzała na stojącego w kuchni obce-go.Był to mały chłopiec, ubrany w schludne spodnie i czystą niebieską koszulkę.Ma minę, jakby przed chwilą spadł z roweru, pomyślała.Gdzieś już widziała je-go twarz, lecz nie potrafiła sobie przypomnieć nazwiska.Pewnie z którejś z tychnowych rodzin mieszkających przy Jointer Avenue. Czy tutaj mieszka pan Ben Mears?Eva chciała już zapytać, dlaczego nie jest w szkole, ale zrezygnowała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]