Podstrony
- Strona startowa
- Foster Alan Dean Tran ky ky Czas na potop
- Foster Alan Dean Tran ky ky Misja do Moulokinu
- Foster Alan Dean Przekleci 02 Krzywe zwierciadlo
- Foster Alan Dean Gwiezdne Wojny Nadchodzšca Burza
- Foster Alan Dean Zaginiona Dinotopia
- Tom Clancy Suma wszystkich strachow t.1
- Tom Clancy Suma wszystkich strachow t.2
- Philip K. Dick Przez ciemne
- James L. Larson Reforming the North; The Kingdoms and Churches of Scandinavia, 1520 1545 (2010)
- McCaffrey Anne Statek blizniac
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- odbijak.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie pracowała na tyle długo, by zostać skażo-na korupcją, związaną nieuchronnie z każdym stanowiskiem sądowym.Janet po pro-stu ZALE%7łAAO.W poniedziałek, dwudziestego trzeciego czerwca, kiedy lunapark przybył doRockville w Maryland, Janet Middleneir stawiła się w przyczepie, pełniącej równieżstronę biura Fredericka Fredericksona, srebrnowłosego właściciela i kierownika BAM.Z typową dla siebie rzeczowością i zwięzłością Janet wyjaśniła, iż zamierza dokonać in-spekcji całego wesołego miasteczka, dopóki nie upewni się, że wszystkie atrakcje zosta-ły należycie zabezpieczone.Nie zezwoli na otwarcie lunaparku, jeżeli pozostanie choćcień zagrożenia dla zdrowia i życia obywateli jej hrabstwa.Naginała nieco swoje kompetencje, a może nawet je przekraczała.Właściwie nie była pewna, czy sprzęt w wesołym miasteczku podlegał pod jej jurys-dykcję, choćby nawet znajdowało się ono na błoniach będących własnością hrabstwa.Pod tym względem prawo nie było dostatecznie jasne.Nikt z tutejszego urzędu bezpieczeństwa publicznego nie dokonywał dotychczas in-spekcji lunaparku, ale Janet nie chciała przepuścić takiej okazji.Zaledwie przed paro-ma tygodniami pewna młoda dziewczyna zginęła, kiedy w Wirginii zawalił się diabel-119ski młyn, i choć w BAM nigdy nie wydarzył się żaden tragiczny wypadek, Janet zamie-rzała wziąć to wesołe miasteczko dokładnie pod lupę, zanim udzieli zezwolenia na jegooficjalne otwarcie.Kiedy wyjaśniła panu Fredericksonowi, co zamierza, przez chwilę obawiała się, że ze-chce ją spławić, a nie była pewna, jak by się zachowała, gdyby zaproponował jej łapów-kę.Wiedziała, że lunaparkowcy mieli swojego człowieka, którego zadaniem było prze-kupywanie urzędników państwowych; nazywali go smarowaczem , bowiem zjawiał sięw miasteczku przed przybyciem tam lunaparku i smarował policję oraz kilku waż-niejszych oficjeli, wykorzystując w tym celu zielone wizerunki bardziej znanych prezy-dentów oraz darmowe bilety dla przyjaciół i rodzin przekupywanych.Jeżeli smarowacz nie wypełnił swojego zadania, zwykle do lunaparku przybywa-ła policja i zamykała całe miasteczko, nawet jeżeli było ono z gruntu uczciwe, a nie na-stawione, jak większość, na wyciągnięcie jak największej sumy pieniędzy z kieszeni od-wiedzających je frajerów.Nie opłaceni, a co za tym idzie wściekli gliniarze byli w sta-nie zamknąć na cztery spusty nawet najbardziej pruderyjne show z dziewczynkamii z punktu widzenia prawa uznać znajdujące się w lunaparku karuzele oraz inne atrak-cje za niebezpieczne, szybko i skutecznie powalając całe miasteczko na kolana.Niechciała, aby ludzie z BAM-u uznali, że zależy jej na łatwym groszu.Na szczęście pan Frederickson okazał się wykształconym, elokwentnym, wytwor-nym dżentelmenem, co było dla niej miłym rozczarowaniem; w lot pojął wszystko i podziwiał szczerość intencji, jakie nią kierowały.Nie zaproponował jej łapówki.Zapewnił, że jego ludziom, podobnie jak i jemu, zależy na bezpieczeństwie i zdrowiugości odwiedzających miasteczko, po czym wypisał jej zezwolenie, na podstawie które-go mogła do woli zwiedzać i kontrolować znajdujące się na terenie lunaparku urządze-nia.Pełnomocnik Fredericksona, Max Freed, wydał Janet plakietkę z literami VIP, abywszyscy lunaparkowcy służyli jej wsparciem i pomocą.Przez cały ranek i większość popołudnia, w kasku, z wielką latarką i notatnikiemw rękach Janet kręciła się po terenie przyglądając się, jak lunapark powstaje niczymfeniks z popiołów, kontrolując zamocowania sworzni, śrub i bolców, wczołgując się gdy było to konieczne w mroczne zakamarki; nie przeoczyła niczego.Okazałosię, że Frederick Frederickson mówił prawdę pracownicy BAM podczas ustawianiakonstrukcji lunaparku wykazywali się dokładnością, pieczołowitością i niemal przesad-ną sumiennością.Kwadrans po trzeciej dotarła do Tunelu Strachu, który zdawał się gotowy na przyję-cie gości godzinę i piętnaście minut przed czasem.Teren wokoło tunelu był pusty i spo-kojny.Chciała, aby ktoś oprowadził ją po tunelu, ale nie zauważyła nikogo kompetent-nego i przez chwilę zastanawiała się, czy nie zrezygnować z inspekcji tego miejsca.Na120całym terenie lunaparku nie natrafiła na żadne poważniejsze uchybienie i było małoprawdopodobne, aby akurat tutaj napotkała rażące oznaki łamania przepisów bezpie-czeństwa.Prawdopodobnie będzie to tylko strata czasu.Ale jednak.Weszła na podwyższenie, minęła kasę i znalazła się w korytarzu, którym przejeżdża-ły wagoniki.Prowadził on do ogromnych drzwi ze sklejki, pomalowanych tak, by wy-glądały jak masywne, obite metalem grube wrota zakazanego, posępnego zamczyska.Gdy się do nich zbliżyła, okazało się, że drzwi są uchylone.Zajrzała do środka.Wewnątrz nie było tak ciemno, jak wieczorami, gdy tunel przyjmował dziesiątki go-ści.Wzdłuż całej długości torów zawieszone były lampy, których szereg znikał za za-krętem pięćdziesiąt stóp dalej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]