Podstrony
- Strona startowa
- Hearne Kevin Kroniki Żelaznego Druida Tom 6 Kronika Wykrakanej mierci
- Moorcock Michael Zeglarz Morz Przeznaczenia Sagi o Elryku Tom III
- Moorcock Michael Zwiastun Burzy Sagi o Elryku Tom VIII
- Moorcock Michael Zemsta Rozy Sagi o Elryku Tom VI (SCAN dal
- Moorcock Michael Zeglarz Morz Sagi o Elryku Tom III
- Moorcock Michael Elryk z Meln Sagi o Elryku Tom I (SCAN dal 8
- Cole Courtney Beautifully Broken. Tom 3. Zanim miłoć nas połšczy
- (27) Miernicki Sebastian Pan Samochodzik i ... Skarb generała Samsonowa tom 1
- Winston S. Churchill Druga Wojna Swiatowa[Tom 3][Księga 2][1995]
- Bahdaj Adam Trzecia granica (SCAN dal 803)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wblaskucienia.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Awi miał powody, żeby się na to zżymać, lecz armia szwajcarska stanowiła w swoim czasie model dla izraelskiej, a ponadto szwajcarscy gwardziści mieli ćwiczyć razem z Amerykanami.Amerykański 10 Pułk Kawalerii był autentyczną, elitarną jednostką liniową.Na papierze wszystko się więc zgadzało.Jak to na papierze.Mniej zgodna atmosfera panowała na izraelskich ulicach, gdzie rozpoczęły się już wściekłe zamieszki.Izraelczycy poturbowali już dwóch policjantów - rodaków! - i jednego żołnierza.Arabowie starali się nie wyściubiać nosa z domów.Osobna komisja, pod przewodnictwem Saudyjczyka, miała ustalić przynależność poszczególnych kawałków gruntu do poszczególnych arabskich rodzin.Zadanie skutecznie zamąciła dotychczasowa polityka Izraela, który zagarniał ziemie za Jordanem bez względu na narodowość i osobę prawowitego właściciela, ale tym przynajmniej Awi nie musiał się już martwić, i dzięki Bogu.Miał w końcu na imię Abraham, a nie Salomon.- Czy się uda? - zaniepokoił się nagle generał.- Nigdy im się nie uda - powtarzał sobie Kati.Wieść o podpisaniu traktatu przyprawiła go o dziesięciogodzinny atak mdłości.Teraz, kiedy przeczytał szczegółowy tekst dokumentu, pragnął już tylko śmierci.A więc pokój? A mimo to Izrael wciąż będzie istniał? Po co zatem były wszystkie poświęcenia, w imię czego izraelskie bomby i kule odebrały życie setkom i tysiącom bojowników? Więc ich śmierć była nadaremna? Więc Kati na próżno narażał życie? Lepiej było już umrzeć.Komendant przypomniał sobie nagle wszystkie wyrzeczenia.Mógł przecież wybrać normalne życie, mógł się ożenić, doczekać się synów, wybudować dom, zostać doktorem, inżynierem, bankierem albo kupcem.Przy swojej inteligencji udałoby mu się osiągnąć, co tylko uznałby za zajęcie godne siebie - lecz nie, poszedł najtrudniejszą ze ścieżek.Chciał stworzyć od postaw nowy naród, zbudować dom dla swojego ludu, wywalczyć dla ludu zasłużoną godność, poprowadzić lud do walki, na pohybel najeźdźcom.Chciał, by go pamiętano.Tak naprawdę tego tylko pożądał.Niesprawiedliwość świata widzi każdy, nie każdy jednak jest zdecydowany zapisać się wśród potomności jako ten, który odwrócił bieg historii, choćby na niewielką skalę, na skalę małego narodu.To nie tak, zreflektował się Kati.Wywalczyć wolność dla małego narodu oznaczało w tym wypadku pokonać mocarzy tego świata, Amerykanów, Zachód, który zaraził swoimi uprzedzeniami starożytną ojczyznę komendanta.Zwycięzców w takiej walce pamięta się na wieki.Gdyby mu się udało, trafiłby do panteonu bohaterów, bo wielkość osobista bierze się z wielkich czynów, a historia pamięta tylko wielkie postaci.Lecz teraz - co takiego zapamięta historia? Kto kogo pokonał, jeśli w ogóle pokonał?- Niemożliwe, niemożliwe - wciąż powtarzał w myślach komendant.Kiedy pochylał się na powrót nad suchymi, precyzyjnymi sformułowaniami traktatu, żołądek podpowiadał mu jednak, że niemożliwe jest możliwe.Palestyński naród, jego szlachetny, nieustraszony naród miałby usłuchać głosu namawiającego do hańby?Kati podniósł się powoli, poszedł do łazienki i znów zwymiotował.Kiedy schylał się nad muszlą, przez sekundę przyszło mu do głowy, że to najlepsza odpowiedź na dręczące pytanie.Po pewnym czasie wyprostował się i wypił szklankę wody, spłukując z ust nienawistny smak.Inny ohydny posmak nie dawał się usunąć tak łatwo.Po drugiej stronie uliczki, w mieszkaniu-melinie, Günther Bock słuchał audycji zagranicznej rozgłośni Deutsche Welle.Mimo wyznawanych poglądów i krainy, w której się znalazł, Bock nadal uważał się przede wszystkim za Niemca.Dokładniej mówiąc, za niemieckiego rewolucjonistę, socjalistę, ale z akcentem na “niemieckiego”.W jego prawdziwej ojczyźnie dzień wstał ciepły, bezchmurne niebo zachęcało do spaceru nad Renem, pod rękę z Petrą, lecz przecież.Następna wiadomość zmroziła go zupełnie.“Dziś po południu znaleziono powieszoną w celi Petrę Hassler-Bock, terrorystkę skazaną za liczne morderstwa.Policja podała, że było to samobójstwo.Petra Hassler-Bock, żona zbiegłego terrorysty Günthera Bocka, po aresztowaniu w Berlinie została skazana na dożywotnie więzienie za brutalne morderstwo, dokonane na Wilhelmie Mansteinie.Samobójczyni miała trzydzieści osiem lat.Wielu obserwatorów zaskoczyła zwyżkująca forma drużyny Dynamo Dresden, której czołowy napastnik Willi Scheer.”Nawet w ciemnym pokoju źrenice Bocka rozszerzyły się nagle.Nie mógł patrzeć bez bólu na oświetloną skalę radioodbiornika, spojrzał więc w otwarte okno, na rozgwieżdżone niebo.Petra - martwa?Nie łudził się, że to nieprawda, nie starał się sobie wmawiać, że Petra żyje.Tak się musiało stać, w gruncie rzeczy.Policja twierdzi, że samobójstwo.Jakże by inaczej, przecież wszyscy członkowie Baader-Meinhof rzekomo popełnili w więzieniu samobójstwo.Jeden z więźniów, jak podano, strzelił sobie w głowę, trzykrotnie naciskając spust! “Palec kurczowo zaciśnięty na spuście”, mrugali do siebie później zachodnioniemieccy policjanci.Bock wiedział, że Petrę zamordowała policja.Nie ma już pięknej Petry.Nie ma przyjaciela, kochanki, towarzyszki.Zamordowana.Sam zdziwił się, że wiadomość aż tak nim wstrząsnęła.Ostatecznie, czego innego mógł się spodziewać? Było jasne, że ją zabiją.Petra kojarzyła się niebezpiecznie z przeszłością, a także z rewolucyjną przyszłością Niemiec.Zabójstwo przypieczętowywało więc polityczną stabilność nowych Niemiec, wielkiej Czwartej Rzeszy.- Petra - szepnął Bock.Zabito nie tylko bojowniczkę, nie tylko rewolucjonistkę.Pamiętał najdrobniejszy rys jej twarzy, każdą krzywiznę dziewczęcego ciała.Pamiętał, jak oczekiwali narodzin swoich córeczek, i uśmiech Petry, kiedy pierwszy raz pokazywała mu Erikę i Ursel.Ich także zabrakło.Dziewczynki zniknęły ze świata Bocka, jak gdyby i one umarły.Niedobrze w takiej chwili siedzieć samemu.Bock ubrał się i przeszedł na drugą stronę ulicy.Ucieszył się, że Kati jeszcze nie śpi, choć zauważył, że komendant wygląda fatalnie.- Co się stało, przyjacielu? - zapytał go Kati.- Petra nie żyje.Na twarzy komendanta zawitał niekłamany ból.- Jak to?- Usłyszałem w radio, że znaleźli ją w celi, powieszoną.Powieszoną, za smukłą szyję - jego Petrę.Bock uświadomił to sobie w pełni dopiero teraz.Nie chciał nawet myśleć o scenie w celi, bo widział już w życiu śmierć przez powieszenie.Wraz z Petrą zgładzili niegdyś w ten sposób wroga klasowego i widzieli wyraźnie, jak jego twarz najpierw blednie, później sinieje, a później.Obraz dręczył go po dziś dzień.Nie wolno mu wyobrażać sobie, jak wyglądała Petra.Kati ze smutkiem skłonił przed nim głowę.- Oby Allach zlitował się nad ukochaną towarzyszką.Bock z trudem powstrzymał gniewny grymas.Ani on, ani Petra nie uznawali wiary w Boga, lecz modlitwie Katiego, choć marnował tylko oddech, przyświecała dobra intencja.Przynajmniej w ten sposób chciał wyrazić współczucie, dobrą wolę i - przyjaźń? Bock bardzo potrzebował wszystkich trzech uczuć, więc zamiast obruszać się na niepotrzebne gesty, wziął głęboki oddech i zmilczał.- Zły dzień dla naszej sprawy, Ismaelu.- Gorszy niż ci się wydaje
[ Pobierz całość w formacie PDF ]