Podstrony
- Strona startowa
- Koontz Dean R Mroczne sciezki serca (SCAN dal
- Koontz R. Dean W okowach lodu (SCAN dal 1154)
- Koontz Dean R Moonlight Bay T 1 Zabojca strachu
- Koontz Dean R Moonlight Bay T 2 Korzystaj z nocy
- Koontz Dean Drzwi do grudnia
- Koontz Dean R Pieczara gromow
- Koontz Dean R Nocne dreszcze
- Koonz Dean R Tunel strachu
- Dean R. Koonz Tunel strachu
- Koontz Dean R Odwieczny Wrog
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- szkodnikowo.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Coś mi się zdaje, że twój zdrowy rozsądek uległ zamrożeniu, podobnie jak wszystko inne na tej gałce lodowej.– Kiedy Ethan próbował coś odpowiedzieć, September mu przerwał.– Oszczędź mi swoich dalszych wywodów logicznych.To ty nadstawiasz karku.I wszystko inne też.– Prawda – powiedział Ethan.– W końcu to mój kark.Zamocowali linę i podwójnie ją zaciągnęli.Ethan był wdzięczny, że nikt mu nie życzy szczęścia.A przynajmniej nic na ten temat nie mówi.Ześlizgnął się za poręcz, i ruszył w dół po drabinie wciętej w burtę klipra.Kiedy dotarł na ostatni szczebel, zaczerpnął głęboko powietrza i opadł na lód.Panowała absolutna cisza.Nie słyszał nawet cichego szeptu swoich towarzyszy na pokładzie.Rozejrzał się i zauważył, że tafla lodu jest popękana i połamana tam, gdzie wytopił ją shan-kossief i gdzie ponownie zamarzła pod nieobecność tego stworzenia.Jeżeli rzeczywiście jest ono nieobecne, przypomniał sobie.Usiłując niemal płynąć w powietrzu nad lodem Ethan skierował się w stronę dziobu.Pod lodową taflą nic się nie poruszało.Napotkał kilka kałuż, które zamarzały mu pod stopami.Miejscami światło jego latarki przebijało lód na ponad metr; nic się w głębi nie pojawiło.Prawa płoza dziobowa była nienaruszona.Na ile potrafił się zorientować, podobnie rzecz się miała z jej lewym odpowiednikiem, chociaż był on pogrążony do dwóch trzecich swojej wysokości w ponownie zamarzniętym lodzie.Ekipie energicznych i muskularnych, wyposażonych w kilofy i włócznie tranów odłupanie lodu i uwolnienie tej płozy nie powinno zająć dużo czasu, dumał.A potem będą musieli wyrąbać ukośny tunel, żeby bez szkody mogła wyśliznąć się na wierzch, kiedy Ta-hoding rozkaże postawić żagle.Odchylił się do tyłu, zobaczył zatroskane twarze i osłony hełmów wpatrujące się w niego z góry.– W porządku.Możemy się stąd wydostać bez żadnych kłopotów.Płozy i zamocowania są nienaruszone.Czeka nas tylko trochę solidnego kucia.Wracam na górę.Odwrócił się i ruszył żwawo z powrotem w kierunku drabiny.Przeszedł już pół drogi, kiedy lód się pod nim załamał.Na szczęście utrzymała go uprząż z liny i jakoś udało mu się nie wypuścić latarki.Jej światło tańczyło teraz jak szalone po gładkim lodzie, a on kręcił się jak bąk na końcu linki.Wciąż jeszcze usiłował uspokoić łomoczące mu w piersi serce, kiedy przekonał się, że nic nie sięga w górę, żeby go złapać i wciągnąć.Zrozumiał, że przebił cienką warstwę lodu i wpadł do sporych rozmiarów jaskini.Zaświtało mu w głowie, że wisi w środku groty, którą wcześniej zajmował shan-kossief.Czuł się jak przynęta na haczyku wędki.Kiedy zaczął się kręcić nieco wolniej, zapanował nad światłem i z olbrzymią ulgą stwierdził, że grota jest pusta.Osobliwe pofałdowania mąciły całkowitą skądinąd gładkość ścian, przypominając mu zmarszczki od wody na równej, piaszczystej plaży.Strumień światła wydobył z mroku olbrzymi tunel biegnący gdzieś w dal.Szczątkowe ciepło uwięzione pod powierzchnią nie przestawało w kilku miejscach wciąż wytapiać wody.Poza jego własnym oddechem jedynym dźwiękiem w grocie było równomierne, metaliczne kapanie.Wciąż jeszcze powoli się obracał, kiedy po jednej stronie zauważył duży stos białego prochu.Był to jednak inny odcień bieli, a łukowate wyrostki, które z niego wystawały, zdcydowanie nie były kryształami lodu.Ciekaw był, czy któreś z tych zmiażdżonych szkieletów mogły należeć do tranów, ale nie na tyle, żeby upierać się przy oglądaniu ich z bliska.Jaskinia stanowczo za bardzo przypominała katakumby.Kiedy wyciągano go z dziury, nie mógł oderwać światła od tego pagórka wapiennych drzazg.– Nic mi nie jest! – zawołał, kiedy wychynął nad lód.Lina zahuśtała się, Ethan wszedł w bliski kontakt z burtą statku i udało mu się złapać za szczebel drabiny, w kierunku której wcześniej szedł.Wciąż jeszcze roztrzęsiony zmusił się do wdrapania na pokład.Pierwszą twarzą jaką zobaczył, była niespokojna twarz Septembra.– Zniknąłeś nam z oczu, mój chłopcze.Myślałem, że już po tobie.– Przeleciałem przez cienki lód do wielkiej jaskini.Do jamy shan-kossiefa, jak sądzę.– Wciągnął do płuc świeże powietrze.– Kiedy przyjdzie czas ruszać, lepiej będzie mieć pewność, że pojedziemy na prawo.To coś tam na dole to jest naprawdę duża dziura.Gdyby udało się wam oswoić jedno z tych stworzeń, mielibyście przy budowaniu podziemnych osiedli na tym świecie pomocnika jak wszyscy diabli.September zerknął przez burtę, zobaczył ten ciemny dół, do którego wpadł Ethan.– Może by się go udało wytresować, ale nie sądzę, żeby udało ci się znaleźć kogoś, kto by się zgodził go żywić.Chętne dłonie pomogły Ethanowi wyśliznąć się z uprzęży.– Na północ od jego jamy ciągnie się wielki tunel.To tam uciekł.Założę się, że jeżeli piecyk go nie zabije, to zobaczymy go znowu.– Nie zobaczymy – zapewnił Ethana Ta-hoding – ponieważ nas już tu nie będzie.Kapitan odwrócił się i zaczął wykrzykiwać rozkazy, a z jego oddechu utworzył się niewielki obłoczek.Ze strony załogi dawała się zauważyć pewna niechęć do wykonywania poleceń kapitańskich.Nikt się nie kwapił, żeby przeleźć za burtę i sprawdzić, czy istotnie człowiek dokładnie ocenił sytuację.W końcu dwóch żołnierzy, śmielszych niż ich towarzysze, ostrożnie zlazło na dół.Kilofami zaczęli odłupywać lód, który uwięził prawą dziobową płozę Slanderscree.Kiedy nie zmaterializował się żaden potwór, żeby ich porwać, dołączyło do nich ze dwa tuziny kolegów.Kilofy podnosiły się i opadały ze wzrastającą pewnością.Tymczasem Suaxus dal-Jagger i trójka najodważniejszych żołnierzy Hunnara opuściła się do jamy shan-kossiefa i stanęła na warcie przed tunelem.Przynajmniej ci, którzy pracowali na odkrytym terenie, będą mieli czas uciec, jeżeli potwór powróci.Nikt jednak nie wrócił, żeby ponownie objąć jamę w posiadanie.– Zajęty jest uśmierzaniem najgorszego przypadku zgagi, jaki kiedykolwiek mu się zdarzył.– W ten sposób Blanchard opisał sytuację shan-kossiefa.– Jeżeli uda mu się przeżyć ten gorąc, to wydali piecyk podobnie jak wydalał kości swoich ofiar.I wtedy go znowu zacznie pędzić głód.Czy hipoteza jest słuszna, trudno było powiedzieć.Nikt nie miał zamiaru siedzieć w tej okolicy, żeby zobaczyć, czy się ona sprawdzi.Jak tylko kopacze uwolnili płozy i wycięli ścieżki w lodzie, sprowadzono ich z powrotem na pokład i wciągnięto kotwice.Wiatr wypełnił żagle klipra.Drewno zajęczało.Wielki statek zaczął poruszać się do przodu.Dygocąc i skrobiąc lódSlanderscree wychynęła ze swego więzienia.W kilka chwil potem stanęła równo na powierzchni zamarzniętego oceanu.Żołnierze i żeglarze wydali triumfalny okrzyk, a potem powrócili do swoich zajęć.Chociaż wielu z nich przez całą noc odłupywało lód, żaden nie poszedł odpoczywać, dopóki nie odjechali na taką odległość od jamy shan-kossiefa, że przestali czuć się zagrożeni.Kiedy oddalili się na bezpieczną ilość saczów, ktoś przypomniał sobie nieszczęsną nocną wartę i statek zatrzymał się na krótko, by mogli odprawić posępny obrządek.Wiatr musiał zadowolić się samymi słowami, ponieważ nie było ciał, które można by zwrócić lodowi.Pomiędzy bardziej doświadczonymi marynarzami z Sofoldu i nowo przybyłymi, którzy dołączyli do wyprawy w Poyolavomaarze, istniało do tej pory pewne napięcie.Walka z shan-kossiefem położyła temu kres.Z dwóch nocnych strażników, których stracili, jeden był obywatelem Wannome, a drugi Poyo.Tragedia okazała się potężnym czynnikiem jednoczącym załogę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]