Podstrony
- Strona startowa
- Herbert Frank Bog Imperator Diuny (2)
- Richard Dawkins Bóg urojony
- Dawkins Richard Bog urojony
- Janosch Cholonek czyli dobry Pan Bog z (2)
- Higgins Clark Mary Coreczka tatusia
- Evanovich Janet Po czwarte dla grzechu
- Bourdais Gildas UFO, 50 tajemniczych lat
- Kosinski Jerzy Gra (2)
- Brooks Terry Potomkowie Shannary
- Andre Norton Opowiesci ze Swiata Czarownic t
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- sp8skarzysko.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Proxeol był gorszej jakości niż szpitalne DFR - B, bo przez godzinę po iniekcji miewał bóle głowy i skoki ciśnienia, bolały kości, chciało mu się też wymiotować.Później, kiedy dolegliwości mijały, najczęściej wychodził z klimatyzowanych pomieszczeń i nie myśląc o niczym, kładł się na tarasie, dopóki panował tam cień.Czasem przeglądał zbiory Cmona.Miał setki, tysiące płyt CD i chipów z muzyką oraz filmami.Wszystko skatalogowane, oznaczone numerami.Jako człowiek starej daty musiał mieć kolekcjonowane skarby w zasięgu ręki, móc na nie popatrzeć, zdjąć z półki, rozpakować i samodzielnie uruchomić, nie wystarczało zwyczajne ściąganie na terminal z jakiegoś serwera.Dziwne, ale w całym mieszkaniu nie było żadnych dokumentów bardziej intymnych - listów, zdjęć, papierów z dawnych lat, jakie zwykła gromadzić większość ludzi.Może trzymał je gdzieś głęboko ukryte w elektronicznej pamięci? Tam jednak Irek postanowił nie zaglądać.Któregoś dnia przeżył atak tęsknoty do rzeczywistości.Tak jak kiedyś w domu zasiadł przed ekranem i buszował po indeksach ofert.W popularnym serwerze Swojaki trafił na blok reklamowy, którego obejrzenie było warunkiem bezpłatnego oglądania teleturnieju Magiczna pałeczka.Leciała akurat reklamówka mydła „Try more”:Najazd kamerą, tablica: Wydział Opieki Społecznej.Za biurkiem młody urzędnik, przed drzwiami kolejka.W przyśpieszonym tempie wchodzą, siadają, trajlują jedno po drugim: kloszard z butelką sterczącą z kieszeni, stary żebrak, hoża dziewoja w ciąży, wysztafirowana matka z dzieckiem na ręku i drugim obok, ziemista staruszka.Tempo coraz szybsze, postaci zmieniających się na krześle coraz więcej, wskazówka zegara pędzi naprzód, urzędnik poci się, wierci, rozluźnia krawat.Wreszcie koniec pracy.Urzędnik wychodzi do łazienki, bierze kawałek mydła, zaczyna się myć, robi to coraz szybciej, chciwiej, jak w amoku ściąga marynarkę, koszulę, spodnie.Wreszcie odwraca się, otwiera drzwi i w obłoku piany wyfruwa prosto do basenu z lazurową wodą.„Mydło «Try more» zmyje każde gówno!” - obwieszcza na koniec przenikliwy bas spoza ekranu.Przeszedł do serwera kulturalnego ART PLUS.- Koniec z przekazami multimedialnymi, moda na książki tradycyjne! - ogłasza lektor i prezentuje wykaz nowości wydawniczych.Irek przejrzał go bez specjalnego zainteresowania, zwrócił uwagę na tytuł tomiku poetyckiego Opadłem oraz kolorową okładkę jakiejś powieści, którą otworzył i której pierwsze zdanie brzmiało: Na wzgórzu siedzi dusza szewca, między nogami trzyma garnek z rosołem.Więc może filmy? Tysiące, dziesiątki tysięcy propozycji, kolumny tytułów na numerowanych stronach, kolorowe przebitki anonsujące nowości, powtórki, remiksy.Jeśli jest aż taki wybór, to znaczy, że nie ma żadnego.Cmon mówił o kultowym filmie Easy Rider, oczywiście, wystarczy tylko nacisnąć: Easy Rider, reż.Dennis Hopper, USA, 1969.Popatrzył na czołówkę: motocykle pędzące po gładkiej pustynnej szosie, ryk elektrycznych gitar, młody Peter Fonda dramatycznym gestem rozbija o ziemię zegarek i dodaje gazu swojemu harleyowi.„To nie był film o nas - pomyślał.- W sześćdziesiątym dziewiątym chodziłem do szkoły w śniegowcach i pikowanej kurtce, słuchałem No To Co, oglądałem Stawkę większą niż życie, marzyłem o czeskim rowerze wyścigówce.To może być tylko film o naszej bezgranicznej tęsknocie, uczuciu - pokoleniowym znaku, i o świecie, którego nigdy nie zaznaliśmy, bo byliśmy albo skrępowani politycznie, albo za biedni, albo za głupi”.Pewnego popołudnia poczuł się na tyle rozluźniony i w formie, że wyszedł z domu.Zaraz tego pożałował.Upał stawał się coraz dotkliwszy, brakowało tchu, krzykliwość miasta atakowała oczy.Pojazdy szczelnie wypełniające ulice śródmieścia nieustannie zmieniały kolory, domy, gmachy publiczne też były raz żółte, raz malinowe, innym razem złociste albo niebieskie.Wszędzie, na każdym kroku królowała zmienność i nieokiełznana energia.Irek wlókł się wewnętrzną stroną chodnika, jakby w obawie, że zauważy go ze swojego bertone przejeżdżający akurat Wszechwłoga
[ Pobierz całość w formacie PDF ]