Podstrony
- Strona startowa
- IGRZYSKA ÂŒMIERCI 01 Igrzyska ÂŒmierci
- Michael Judith Œcieżki kłamstwa 01 Œcieżki kłamstwa
- Chattam Maxime Otchłań zła 01 Otchłań zła
- Howatch Susan Bogaci sš różni 01 Bogaci sš różni
- Trylogia Lando Calrissiana.01.Lando Calrissian i Mysloharfa Sharow (2)
- Vinge Joan D Krolowe 01 Krolowa Zimy
- Roberts Nora Marzenia 01 Smiale marzenia
- Carter Ally Dziewczyny z Akademii Gallagher 04 Ostatni skok
- Rozbudowa i naprawa komputerów Helion PL
- Linux Podrecznik Administratora Sieci
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- protectorklub.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rozbrzmiewały urywane egzotyczne kapele i różne ryt-my.Oparłem się o skrzynię sprężarki.Wilgotność powietrza sięgaładziewięćdziesięciu procent, ale zimny kamień sprawiał, że to nieprzeszkadzało.Miałem wrażenie, że powoli i przyjemnie zmieniamsię w żabę.Na sklepieniu dostrzegłem nieregularny kamienny blokw kształcie litery T, może stopę od łuku wspornika.Nie mogłem ode-rwać od niego oczu.Za Nic wślizgnął się do sali i usiadł obok mnie.Był mokry.Mil-czał.-Zobaczyłeś coś ciekawego? - zapytałem.-Przynajmniej pięciu ludzi z DW na zachodzie - mruknął.Wy-ciągnął paczkę papierosów bez filtra.- Nie jestem pewien, ilu nawschodzie.Ale wydało mi się, że burmistrz.- Za Nic użył tegookreślenia na nieoficjalnego przywódcę wioski - jest przez nichopłacony.Powiedział swoim, by nie chodzili w te okolice.- Przynajmniej wiedzą, co robią - przyznałem.Mruknął supongo" i odpalił papierosa starą zippo.Ana posłałamu grozne spojrzenie, jakby chciała powiedzieć: Proszę pana, ten pa-łac jest dla niepalących", ale nie odezwała się słowem.Na szczęście.- Chciałbym wreszcie zająć się tym zarośniętym kolesiem - oznajmiłem.Miałem na myśli, że chcę na poważnie zaplanować, jak dopaśćGarcię-Torresa, oficera, który dowodził wojskowymi w dniu śmiercimoich rodziców.Garcia-Torres miał długą brodę.Za Nic wydmuchał dym i popatrzył w sufit, co oznaczało, że ludziez Działu Wykonawczego na pewno podsłuchują i nagrywają wszystko.Każde słowo, każdy ruch, może nawet rejestrują reakcje chemiczne.Dym popłynął szeroką wstęgą pod nierówne sklepienie i zawisł tamjak mgła nad kanałem.-Nie obchodzi mnie to.Chcę, by się udało.-Jeżeli tak ci zależy, czemu nie wezmiesz trochę ECA i nie pój-dziesz do jego domu? - Przez ECA Za Nic rozumiał explosivocombustible-aire, czyli materiały wybuchowe i zapalające.-Ponieważ chcę mieć pewność, że się udało.Zresztą jestem terazbogatym tchórzem.Czas zaangażować trochę pieniędzy, byrozwiązać mój problem.-Sprawdzę, co da się zrobić.-Poza tym chcę, żeby to było bolesne - dodałem.Jakiś czas temuuznałem, że G-T powinien wiedzieć, że zaraz umrze.Ludzie,którzy znalezli się w centrum wybuchu czy też dostali strzał wplecy lub w głowę, ledwie to zauważyli.Więc po co się wysilać?-Róbmy to, co trzeba, po kolei - przestrzegł Za Nic.-A tak na poważnie, ile to może kosztować twoim zdaniem?-Pięć dolców.-Jasne.-I nie, nie zamierzam tego robić.- Mój przyjaciel zaciągnął siętak głęboko, że spalił prawie pół papierosa, strzepnął popiół izaciągnął się ponownie.-Nie chcę, żebyś to robił - zapewniłem.- Chcę, żebyś był w jed-nym kawałku i pomógł mi przy następnej sprawie.Mam tylko nadzieję, że świat będzie istniał dłużej niż dziewięćmiesięcy, pomyślałem przy tym.Przynajmniej na tyle długo, bymprzeprowadził swoją straszliwą zemstę.A potem - kogo obchodzi,co potem?Po przeciwnej stronie długiej sali zapłonęła lampa.Deszcz prze-szedł i zrobiło się ciemno.Za Nic usadowił się wygodniej i zamknąłoczy, jak to miał w zwyczaju.Wstałem i podszedłem do miejsca, gdziestały monitory.Zegar na jednym z nich wskazywał, że do T pozostałopięć godzin i czterdzieści dziewięć minut.Do chwili, gdy zaczniesię moja podróż.Powinienem poćwiczyć jeszcze marszrutę, pomy-ślałem.Marena podeszła do mnie cicho.- Chodzmy na spacer - zaproponowała.Przystałem chętnie.Ana pojawiła się znikąd i wyszeptała cośdo ucha mojej towarzyszki.Pewnie ostrzeżenie, aby mnie pilnować,bo ucieknę.Ruszyłem do drzwi.- Będę miała na niego oko - usłyszałem jeszcze zapewnienie Ma-reny.Odsunąłem klapę.Marena wyszła za mną.Trzyma mnie na krót-kiej smyczy, przyszło mi do głowy.Jakbym nie miał nadajnikalokalizacyjnego w słuchawce.Jakbym miał się wymknąć.Cóż, trudnosię dziwić.Dla ludzi od Warrena byłem największą inwestycją, jakiejsię podjęli.Miliony milionów dolarów tylko po to, by przeczesać mipłat czołowy elektrycznym grzebieniem.Marena wysunęła się naprzód i ruszyła wąską ścieżką nad rzekę.Już miałem wyciągnąć latarkę z torby z najpotrzebniejszymwyposażeniem według ludzi z DW, ale wtedy uświadomiłem sobie,że nadal widzę.Zcieżka wiła się między smukłymi, rozgałęzionymdrzewami ixnichizotz, nietrudno było omijać ich korzenie.Przypadkowo ixni-chizotz znaczy palo de colmillos de murcielago,czyli drzewo z kłami nietoperza" - nazwa wzięła się stąd, że owocetych roślin mają dwie wypustki.Starożytne miasto natomiast wzięłoskróconą nazwę od tych drzew - Ix.Podłoże było mokre ichlupotało pod podeszwami moich butów z cholewkami chroniącymiprzed ukąszeniem węży.Komandosi z DW wyciągnęli lancha na brzeg przy zakolu rzeki, gdzieodwrócony kadłub ukrywały zarośla.Usiadłem na nim.Nie było cał-kiem ciemno, ale woda wydawała się czarna.Jednak płynęła dziesięćjardów ode mnie, więc nie wyglądała groznie.Chór owadów umilkł,miałem wrażenie, że czegoś brakuje.Marena usiadła obok, ale nie za blisko.Co zaskakujące, prawienie zwróciłem na to uwagi.-Dobrze się czujesz? - zapytała.-W porządku, dziękuję - odpowiedziałem uprzejmie, choć mójgłos brzmiał zapewne beznamiętnie i z dystansem, jakbym byłnieobecny duchem.Na krótką chwilę położyła mi dłoń naramieniu.-Hiperwentylujesz - zauważyła.-Cóż, normalnie raczej infrawentyluję.- Pływałeś już?-Nie.-A ja pływałam dziś rano.Jest wspaniale.A Michael sprawdził,w rzece nie ma krokodyli.Ani piranii.-To ma sens.Piranie żyją na innym kontynencie.-Zwietnie.Marena miała na sobie tylko bezrękawnik i króciutkie szorty.Właśnie zaczęła je zdejmować.Aał! Quieto neron
[ Pobierz całość w formacie PDF ]