Podstrony
- Strona startowa
- Marr Melissa Wróżki 02 Król Mroku
- Moorcock Michael Corum 3 Krol Mieczy
- Salvatore Robert Tom 3 Krol Smok
- Krol Skrytobojca Haydon Elizabeth
- Dick Philip K. Król Elfów
- Clavell James Krol szczurow
- James Clavell Krol szczur
- James Clavell Krol szczurow
- Builder 5 Developers Guide
- Grisham John Ława Przysięgłych
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wblaskucienia.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wy-glądasz bardzo dobrze i jeśli nie zemdlejesz, nie wyskoczysz za burtę lub niezaczniesz krzyczeć, to po prostu nie może się nie udać.Słyszysz, pani?Aagodnie lecz stanowczo ujął ją pod ramię. No, maszeruj na pokład.kapitanie.Nie zaplącz się w tej sukni, gdy bę-dziesz właziła na kasztel.Alagera miała hajdawery.Tylko że Alagery nikt niesłuchał.No, już!Prawie siłą wywlókł ją z kajuty.Znalezli się na pokładzie. Do góry rozkazał, wskazując drabiniaste schodki. Na kasztel.Zarazwrócę! obiecał, widząc jej przerażone spojrzenie.Zostawiłem paru pewnychludzi przy sterze, ale muszę ich sprawdzić.Idz już! syknął niecierpliwie.Kilku majtków grało w kości na samym środku głównej części pokładu.Z lukuza ich plecami wyłoniło się dwóch tęgich osiłków, a zaraz potem paru innych ma-rynarzy.Raladan wezwał pierwszą dwójkę i kciukiem wskazał Ridaretę stojącą narufowym kasztelu.Przez długą chwilę klarował im coś, pochylony.Potwierdziw-szy rozpuszczone przez Taresa i bosmana wieści, dorzucił: Pilnować mi jej.Jak ktokolwiek zle spojrzy na jej godność to od razu ma-cie dać mu po pysku.Demon zlecił wam opiekę na swoją córką.Macie się niąopiekować! powtórzył z naciskiem, dobitnie. Zrozumiano?Starzy gwardziści kapitana Rapisa bez namysłu skinęli głowami.Raladan po-szedł do steru.Niezwykła wieść wywołała poruszenie w załodze.Coraz więcej majtków wy-łaziło na główny pokład.Skupieni w grupki włóczyli się tam i siam, co i ruszobrzucając niepewnymi spojrzeniami samotną, czarną postać na rufowym kaszte-lu.Wsparta ramionami o solidną, drewnianą barierkę, zdawała się nie poświęcaćim najmniejszej uwagi.Gdy tylko Raladan i Tares na powrót znalezli się przy niej,54natychmiast zwróciła ku nim pytające spojrzenie.Była trochę blada, ale panowałanad sobą. No i? zapytała. Przełknęli to spokojnie ocenił Raladan. Widzę, że przełknęli.Dorolzbierze ich zaraz na pokładzie rufowym.Tares skinął głową.Zaraz potem, jakby na umówione hasło, rozbrzmiały wrzaski bosmana.Kil-ku starych , pod jego komendą, skupiało majtków w wielkie stado na pokładzierufowym.Stado.Zwykłe bydło, nic więcej; Ridareta widziała to zupełnie wy-raznie.Przybladła jeszcze bardziej. I ja mam.teraz. zaczęła urywanie. Masz stać, pani rzekł z krzywym uśmieszkiem Raladan.Tylko stać i nicwięcej.Na razie ani słowa.Tłum poniżej uspokajał się z wolna, majtkowie spoglądali tępo, bezmyślnie.Ktoś chrząknął i chciał chyba splunąć, ale powstrzymał się w porę.Inny obejrzałsię na towarzyszy.Fale rytmicznie łomotały o burty, wiatr jęczał w takielunku.Była córką kapitana.Widzieli ją nie po raz pierwszy przecież.Ale teraz.teraz patrzyli inaczej, bobyły w tej twarzy rysy Demona.Jego mocno zarysowane usta.Kształt podbródka.Bez żadnej wątpliwości to była córka Demona.Stali i patrzyli, milcząc.Znajdujący się tuż obok dziewczyny Raladan, pochylił ku niej głowę. Powiedz coś, pani rzekł niegłośno. Do mnie, dwa słowa. Ale co? zapytała w ten sam sposób; stał tak blisko, że widział, jak drżąjej kolana. Do.ciebie? Cokolwiek, i tak nie usłyszą.A może zostaniesz prawdziwym kapitanem?Spalimy jakąś wioskę, tylko pomyśl.Spojrzała, marszcząc brwi. Zwietnie, potrzebowałem właśnie trochę gniewu.Dorol!Załoga z napięciem śledziła cichą wymianę zdań.Raladan wiedział, co robi,odwoływał się do skojarzeń: tak właśnie Demon rozmawiał ze swoimi oficerami.Bosman wyszedł przed szereg. Odnajdziesz winnych nieporządku rzekł Raladan. Po trzydzieści ba-tów, Dorol.Ponownie zwrócił się do Ridarety: Pojmujesz, pani?Skinęła głową. Cały rum za burtę! znów przekrzyczał szum morza. Natychmiast!Zarówno on, jak i Tares wiedzieli już, że wygrali.Uszczęśliwiony Dorol, któ-ry, jak każdy bosman, miał największe powody, by obawiać się samowoli i upadkudyscypliny w załodze, zamierzył się tęgą pałką.55 Jazda! ryknął. Co jest? Zcierwa! Tłum majtków ożył.Raladan ze skrywaną satysfakcją patrzył to na nich, to na Ridaretę. Ot, cała tajemnica władzy powiedział. Przedstawienie, pani.Jak wi-dzisz, wcale nie trzeba, byś rozkazywała.Wystarczy, jeśli oni tak będą myśleli.Przez chwilę obserwowali krzątaninę załogi. Co dalej? zapytała, nie kryjąc ogromnej ulgi. Co rozkażesz, kapitanie.Niepewnie spojrzała na Taresa.Również wyglądał na zadowolonego. Myślę, że pora obrać jakiś rozsądny kurs powiedział. Nie możemykręcić się w kółko.W każdym razie nie na tych wodach. To prawda potwierdził Raladan. Kajuty kapitańskie należą odtąd dociebie, pani.Idz tam.Nie możesz stać tutaj i patrzeć tak, jakbyś nie była pewna,czy twoje rozkazy zostaną wykonane.A ty, panie zwrócił się z kolei do Ta-resa zajmij kajutę zastępcy.Ja zajmę twoją.Dopilnuję tu teraz wszystkiego,a potem przyjdę do ciebie z mapami i przyrządami.Przez chwilę patrzył za schodzącą z kasztelu parą, potem przywołał Dorola.Wydał kilka poleceń.Ridareta i Tares zniknęli w swoich kajutach.* * * Wąż Morski szparko płynął półwiatrem na południowy wschód, wprost kubrzegom Garry.Już wkrótce ujrzeć mieli otaczające ją wyspy, ale tylko z daleka.Nie mogli przybić do żadnej, te od strony kontynentu były zbyt gęsto zaludnionei zwykle stacjonowały na nich garnizony Straży Morskiej Garry i Wysp, a cza-sem i Legii Garyjskiej.Należało raczej opłynąć Garrę dookoła i wylądować napołudniowej stronie.Było tam trochę małych przystani i portów rybackich, słaboobsadzonych przez wojsko, a często zapomnianych w ogóle
[ Pobierz całość w formacie PDF ]