Podstrony
- Strona startowa
- Górniak Alicja Trylogia Krew Życia 01 Pierwsze szeœć kropli
- Peter Berling Dzieci Graala 02 Krew królów
- Saylor Steven Roma sub rosa t Rzymska krew
- Norton Andre Lackey Mercedes Elfia Krew
- Peter Berling Dzieci Graala Krew krolow
- Saylor Steven Rzymska krew
- Ellroy James Krew to wloczega
- Gabrielle Zevin Krew z krwi
- Przyczynek do WolnoÂści Stanisław Tymiński
- LINUXADM (4)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- dudi.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wiedźmina nie poznajesz? Witaj, Geralt.To twój znajomy? Uczony? A więc do Oxenfurtu, panie? I bez bagażu?- W rzeczy samej.Do Oxenfurtu.I bez bagażu.Celnik wyciągnął z rękawa wielką chustkę, wytarł czoło, wąsy i szyję.- I jak dzisiaj, Geralt? - spytał.- Potwór nie objawił się?- Nie.A ty, Olsen, widziałeś coś może?- Ja nie mam czasu się rozglądać.Ja pracuję.- Mój tatuś - oświadczył Everett, podkradłszy się bezszelestnie - jest rycerzem króla Foltesta! I ma jeszcze większe wąsy!- Zjeżdżaj, pętaku - powiedział do niego Olsen, po czym westchnął ciężko.- Masz może trochę wódki, Geralt?- Nie.- Ale ja mam - zaskoczył wszystkich uczony mąż z Akademii, wyciągając z sakwy płaski bukłak.- A ja mam zakąskę - pochwalił się Pluskolec, wyłaniając się jak spod ziemi.- Wędzone miętusy!- A mój tatuś.- Zjeżdżaj, gówniarzu.Usiedli na zwojach lin w cieniu jednego ze stojących na śródokręciu wozów, kolejno pociągając z bukłaka i pożerając miętusy.Olsen musiał ich na chwilę opuścić, bo wybuchła awantura.Krasnoludzki kupiec z Mahakamu żądał niższego wymiaru cła, próbując wmówić celnikom, że wwożone futra nie są futrami srebrnych lisów, lecz wyjątkowo wielkich kotów.Matka wścibskiego i wszędobylskiego Everetta nie chciała natomiast w ogóle poddać się kontroli, piskliwie powołując się na rangę męża i przywileje szlacheckie.Statek wolno sunął szerokim przesmykiem wśród zakrzaczonych ostrowów, wlokąc przy burtach warkocze zgarnianych nenufarów, grążeli i rdestnic.Wśród trzcin groźnie buczały bąki i pogwizdywały żółwie.Czaple, stojąc na jednej nodze, ze stoickim spokojem patrzyły w wodę, wiedząc, że nie ma się co gorączkować - ryba prędzej czy później sama podpłynie.- I co, panie Geralt? - odezwał się Pluskolec, wylizując miętusią skórę.- Jeszcze jeden spokojny rejs? Wiecie, co wam rzeknę? Ten potwór głupi nie jest.On wie, żeście się na niego zasadzili.U nas, we wiosce, była, uważacie, rzeczka, w niej żyła wydra, onaż zakradała się na podwórko, kury dusiła.A taka była cwana, że nie przylazła nigdy, jeśli doma był ojciec albo ja z braćmi.Przyłaziła jeno wtedy, gdy ostawał dziadunio, samiuteńki jeden.A dziadunio nasz, uważacie, na rozumie trochę słabował i nogi mu paralusz odjął.Wydra, psia jej mać, jakby wiedziała o tym.No to pewnego razu nasz tatko.- Dziesięć procent ad valorem! - rozdarł się ze śródokręcia krasnoludzki kupiec, wywijając skórą lisa.- Tyle się należy i więcej ni miedziaka nie zapłacę!- To wam skonfiskuję wszystko! - ryknął gniewnie Olsen.- I straży novigradzkiej doniosę, a wtenczas do ciupy pójdziecie, razem z tym waszym Walorem! Boratek, inkasuj co do grosza! Hej, zostawiliście coś dla mnie? Nie wyżłopaliście do dna?- Siadaj, Olsen - Geralt zrobił mu miejsce na linach.- Nerwową masz pracę, jak widzę.- Ach, mam już tego wyżej uszu - westchnął celnik, po czym łyknął z bukłaka, wytarł wąsy.- Rzucam to w zarazę, wracam do Aedirn.Ja jestem prawy Vengerberczyk, pociągnąłem do Redanii za siostrą i szurzym, ale nynie wracam.Wiesz, Geralt, zamiaruję zaciągnąć się do wojska.Podobnież król Demawend ogłosił zaciąg do wojsk specjalnych.Pół roku szkolenia w obozie, a potem już leci żołd, trzy razy więcej, niźli tu dostaję, nawet jeśli wliczyć łapówki.Przesolone te miętusy.- Słyszałem o tym specjalnym wojsku - potwierdził Pluskolec.- To na Wiewiórki szykowane, bo z elfimi komandami leguralne wojsko nie daje rady.Najchętniej, jakem słyszał, zaciągają tam półelfów.Ale ten obóz, gdzie ich wojowania uczą, to podobnież istne piekło.Stamtąd pół na pół wychodzą, jedni po żołd, drudzy na żalnik, nogami do przodu.- Tak trza - rzekł celnik.- Wojsko specjalne, szyper, to nie byle szysz.To nie zasrani tarczownicy, co to im starczy pokazać, którym końcem oszczep kole.Wojsko specjalne musi się umieć bić, że hej!- Takiś to wojownik srogi, Olsen? A Wiewiórków się nie bojasz? Że ci rzyć szypami nadzieją?- O wa! Też wiem, jak łuk naciągnąć.Wojowałem już z Nilfgaardem, to co mi tam elfy.- Powiadają - wzdrygnął się Pluskolec - że jak im kto żywcem w ręce wpadnie, owym Scoia'tael.To lepiej by mu było się nie rodzić.Okrutnie zamęczą.- Ech, zamknąłbyś gębę, szyper.Pleciesz by baba.Wojna to wojna.Raz ty wroga, wtóry raz wróg ciebie rypnie w zad.Nasi złapanych elfów też nie głaszczą, nie bój się.- Taktyka terroru - Linus Pitt wyrzucił za burtę głowę i kręgosłup miętusa.- Przemoc rodzi przemoc.Nienawiść wrosła w serca.i zatruła krew pobratymczą.- Czego? - skrzywił się Olsen.- Mówcież po ludzku!- Ciężkie czasy nastały.- Jużci, prawda - przytaknął Pluskolec.- Ani chybi będzie wielka wojna.Krucy co dnia gęsto po niebie latają, ścierwo widać już im pachnie.A wieszczka Itlina koniec świata przepowiedziała.Białe Światło nastanie, zasię potem Białe Zimno.Albo na odwyrtkę, zapomniałem, jak to szło.A ludziska powiadają, że były też widome znaki na niebie.- Ty na farwater patrz, szyper, miast w niebo, bo się na mielizny wpieprzy ten twój korab.Ha, jużeśmy na wysokości Oxenfurtu.Spójrzcie jeno, już Baryłę widać!Mgła przerzedziła się wyraźnie, tak że mogli widzieć kępy i łęgi prawego brzegu i wznoszący się nad nimi fragment akweduktu.- To jest, moi panowie, eksperymentalna oczyszczalnia ścieków - pochwalił się magister bakałarz, odmawiając kolejki.- To wielki sukces nauki, wielkie osiągnięcie Akademii
[ Pobierz całość w formacie PDF ]