Podstrony
- Strona startowa
- Kunzru Hari Impresjonista (SCAN dal 794)
- Kunzru Hari Impresjonista
- Stephen King To (rtf)
- Roderick Thorp Szklana pulapka 27LRK7YE7WULBLU
- Dikotter Frank Wielki głód
- Beauman Sally Krajobraz miłoÂści
- Lem Stanislaw Dzienniki gwiazdowe t.2 (SCAN d
- Le Guin Ursula K Opowiesci z Ziemiomorza (SCAN d
- Grisham John Obronca ulicy (2)
- Flawiusz Jozef Wojna Zydowska
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- oczkomarcelka.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Obiecuje, że zrobi z niej sławną aktorkę, i zawozi ją do wysokiego domu z cegieł.Pran jest zdezorientowany.Przecież Sylwia już występuje w filmie! No, ale rzecz dzieje się w Ameryce, a tam wszystko może być inaczej.Wkrótce staje się jasne, że młody mężczyzna wcale nie kręci filmów.Łotr czyha na cnotę Sylwii.Zamyka ją w pokoju ze starą kobietą o wykrzywionych ustach i czarnych obwódkach wokół oczu.Pran sympatyzuje z bohaterką.Po jakimś czasie wraca mężczyzna w kapeluszu (który układał jakiś plan ze swoimi wąsatymi kumplami).Niewiele czasu potrzeba, żeby pozbawić Sylwię wierzchniego ubrania.- Dobry Boże! - w głosie majora słychać przyganę.Birch wybucha śmiechem.- Spokojnie, majorze! To dopiero początek.Birch ma rację.Stopniowo Sylwia zostaje bez niczego, z wyjątkiem czarnych pończoch.Kiedy młody mężczyzna sam zaczyna się rozbierać, major Privett-Clampe traci panowanie nad sobą i, przejęty zgrozą, zrywa się na równe nogi.Przez chwilę stoi, z trudem utrzymując równowagę i zasłaniając niemal cały ekran.Półprzytomny mężczyzna w ostatnim rzędzie, De Souza, czy ktokolwiek to jest, bełkocze coś niezrozumiale i macha ręką, nakazując majorowi usiąść.- Jak oni mogli.To obrzydliwe.- Major najwyraźniej nie wierzy własnym oczom.- Powiedzieli mi, że dalej robi się jeszcze ciekawiej.Birch obiecuje pikantne sceny, gdy Sylwia wpadnie w ręce trzech paskudnych Arabów.Kontrast między jasną skórą a ciemną jest.Książę Firoz przekroczył granicę.Choć major opił się whisky swojego gospodarza, choć w żyłach gospodarza płynie książęca krew, choć to było nie było gospodarz, on- Privett-Clampe - nie może czegoś takiego tolerować.- Ty łajdaku! - wrzeszczy i już ma zdzielić księcia pięścią, gdy jego uwagę przykuwa scena na ekranie.Mężczyzna w kapeluszu nie ma na sobie nic prócz markowego nakrycia głowy.Stojąc bokiem do kamery, zbliża się ku Sylwii z groźnie wzwiedzionym członkiem.Privett-Clampe opada na fotel niczym sflaczały balon i śledzi dalszy rozwój akcji.Siedzący za nim Pran otwiera usta ze zdumienia.Scena spółkowania dobiega końca.W następnej pojawia się jeszcze jedna branka.Widok dwóch białych kobiet w niebezpieczeństwie przywołuje najczarniejsze wspomnienia związane z maharadżą i le vice Anglais.Major znów zrywa się na równe nogi i wykrzykuje pod adresem Firoza oskarżenia o najróżniejsze niegodziwości, jawnie mieszając wypadki na ekranie z wydarzeniami w Fatehpurze.Głuchy na prośby księcia, by usiadł i napił się jeszcze whisky, zaczyna usuwać z drogi fotele i zmierza do wyjścia.Pran za późno przypomina sobie, że miał być dyskretny.Nim zdążył się ukryć, staje twarzą w twarz z majorem.- Clive? Co ty tu robisz?!Książę Firoz odwraca głowę, usiłując przebić wzrokiem ciemności.- Kto to jest, do cholery?- Ja - bąka Pran i ucieka.٭W Fatehpurze panuje gorączkowa atmosfera.W brytyjskiej rezydencji Charlotte szykuje huczne przyjęcie pod gołym niebem.W pałacu, gdzie państwo Braddock się zatrzymają, dworzanie nababa przygotowują przegląd wojsk i oficjalną audiencję, a służba Firoza dopracowuje program umilenia czasu gościom, którzy mają nabrać przekonania o wysublimowanym smaku księcia, jego rozwadze i zdolności rządzenia.Dostojnym gościom należy się takie przyjęcie.Sir Wyndham Braddock - członek IPS, kawaler Orderu Imperium Indyjskiego, Jego Wysokość Rezydent Pendżabu - to imperialny półbóg.Jego podróżom po dwudziestu pięciu podległych mu księstwach zawsze towarzyszy moc podarunków, rozrywek, audiencji i tak uroczysty, że niemal nadziemski ceremoniał.Iście platońska forma uprawiania polityki.Tego roku sir Wyndham zostawił sobie Fatehpur na koniec.Nadchodzi czas upałów, gdy Brytyjczycy stają się rozdrażnieni i niezdecydowani.Wygląda na to, że trzeba go będzie zabawiać jeszcze troskliwiej niż zazwyczaj.Auta kursują między Lahore i Fatehpurem, wożąc zaopatrzenie.Służba poleruje srebra i szkło.Od takich drobiazgów bardzo wiele zależy.We frakcji nababa panuje głębokie przygnębienie.Już za późno, by zmusić Privett-Clampe’a do spełnienia ich warunków.Firoz zostanie następcą.Czeka ich europejski horror linii produkcyjnych i szczerzenia zębów w uśmiechu.Diwan nie panuje nad sobą i wymierza Pranowi cios.Pran pada na lustrzaną podłogę w sali barokowej; widzi krople krwi spływające z rozbitej wargi i gromadzące się wokół jego głowy.W innym miejscu pałacu przyjaciele robią wszystko, by uspokoić Firoza.Dom Miguel De Souza, któremu kac ściska kleszczami skronie, jest pewien, że wszystko pójdzie dobrze.Firoz nie wierzy w brednie tych pasożytów.Dobrze? Łatwo być zblazowanym, gdy się dysponuje majątkiem rozrzuconym na trzech kontynentach i milionem sztuk bydła mięsnego, gryzącego trawę w dalekim Mato Grosso.Dobrze? Czy on ma pojęcie, jak niepewne są finanse Firoza?De Souza dochodzi do wniosku, że jeśli zachowanie Firoza się nie zmieni, będzie musiał zamówić jajeczną miksturę na kaca.To powinno pomóc.Zresztą, co szkodzi zapytać? W odpowiedzi Firoz ciska w niego (celnie) szklaneczką whisky z wodą sodową.De Souza robi unik.Jedna z kobiet, znana ze wschodnich tańców (szwedzka gwiazda „Rytuału Siwy”, pokazywanego wszystkim koronowanym głowom w Europie), piszczy i wybiega z sali.Firoz konstatuje, że jej nerwy nie są w najlepszym stanie.Ktoś musi ją znaleźć, zanim wpakuje się w kłopoty.Jeszcze przed świtem nabab z oczyma zlepionymi snem każe szoferowi przygotować samochód.Wsiada ze swymi zmartwieniami do tylnej części wozu, osłoniętej kotarami.Auto podskakuje na wyboistej drodze, a wraz z nim pasażer na obciągniętym skórą komfortowym siedzeniu.Fatehpur jest spowite poczuciem winy, wywołanym historią sprzed wielu lat.Pewnego lata stary nabab wydał więcej niż zwykle i zabrakło mu funduszy na zakup nieoszlifowanego rubinu, który pokazał mu pewien radżpucki jubiler.Kamień skupiał światło tak, jak nabab sobie wymarzył.Z przyczyn politycznych pożyczkę trzeba było wziąć w tajemnicy.Nabab zwrócił się o nią do obcego hinduskiego bankiera z kasty czaranów.Warunki pożyczki były bardzo korzystne.Rubin zmienił właściciela i został czym prędzej umieszczony pośród innych kamieni zdobiących turban władcy.Obecny nabab nadal przywdziewa go na oficjalne okazje.Ten rubin symbolizuje skrywany wstyd.Wstyd, ponieważ byli też inni wierzyciele, wielu innych wierzycieli, a czaran mieszkał w dalekim Mewarze.Wstyd, ponieważ stary nabab zadłużył się ponad miarę i nie wywiązał z płatności, święcie przekonany, że nie ma w tym nic złego.Wstyd, ponieważ czaran hołdował starej rygorystycznej tradycji własnej kasty i na wieść, że nie zostanie spłacony, przygotował truciznę i popełnił rytualne samobójstwo.Na łożu śmierci zdążył jeszcze złapać syna za kołnierz, przyciągnąć ku sobie i słabnącym głosem przekląć rodzinę, która sprowadziła hańbę na jego dom.Klątwy rzucone na łożu śmierci działają najsilniej.Ale co było treścią tamtej klątwy? Oto pytanie.Tylko krewni czarana znają szczegóły.Krążą jednak pogłoski, że ród nababa wymrze w tym pokoleniu.I raczej wszystko na to wskazuje.W ostatnich latach panował nieurodzaj.Astronomowie zauważyli niepomyślne koniunkcje Księżyca i Wenus.No i rzecz mniej rzucająca się w oczy, która wychodzi na jaw dopiero w ustronnych zakamarkach kobiecych kwater.Sflaczały szczegół w spodniach od piżamy.Lodowate palce losu zaciskają się wokół jąder nababa, hamując erekcję i wypływ spermy, od której zależy przyszłość Fatehpuru.Nad spowitą w jedwabie męskością nababa zawisło fatum
[ Pobierz całość w formacie PDF ]