Podstrony
- Strona startowa
- Warren Tracy Anne Miłosna pułapka 02 Miłosny fortel
- Stuart Anne Czarny lod 03 Blekit zimny jak lod
- Anne Emanuelle Birn Marriage of Convenience; Rockefeller International Health and Revolutionary Mexico (2006)
- Black Americans of Achievement Anne M. Todd Chris Rock, Comedian and Actor (2006)
- Long Julie Anne Siostry Holt 02 Urocza i nieznoÂœna
- Warren Tracy Anne Miłosna pułapka 03 Lekcja miłoœci
- Anne Holt Hanne Wilhelmsen 03 ÂŒmierc Demona
- Rice, Anne Lestat 'Opowiesc o zlodzieju cial'
- King Stephen Talizman
- Grzesiuk Stanislaw Na marginesie zycia (SCAN dal 1
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- dacia.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— A kysz, urwisy — przepędziła je Damia, energicznie oddzielając zwierzątka od ich dobrowolnej ofiary.Piszcząc z przestrachu, szopokoty uciekły z kanapy w miejsca, skąd mogły bezpiecznie gromić ją oburzonym wzrokiem, mrucząc pod nosem szopokocie wyzwiska.Afra popatrzył na nią z lekką naganą w oczach.— One baraszkują z tobą w najlepsze — skwitowała — a ja urabiam sobie ręce po łokcie, żeby podać ci godziwy posiłek.Ani mi się śni dopuścić, by moje wysiłki poszły na marne.— Usiadła naprzeciw Afry z talerzem w ręce.— Twoje wysiłki nie pójdą na marne — powiedział, łakomie przebijając widelcem chrupiącą skórkę kurczaka w imbirze.— Smaczne.Damia zrobiła do niego minę.— Smaczne? — przedrzeźniała go.— Czy ja niczym nie jestem w stanie zaimponować? — zadała to pytanie na poły ze smutkiem, na poły ze złością.— Czy to konieczne o tak późnej porze? — zapytał pojednawczo.— Nigdy nie zapomnę naszego pierwszego spotkania — uśmiechnął się.— Ach, tak! — Jak zwykle to przypomnienie spowodowało, że się zaczerwieniła.— To niesprawiedliwe, że bez przerwy do tego wracasz.No więc, uśmiechałam się do ciebie, póki Elizara nie zabrała mnie z twoich rąk, po czym zaczęłam wypłakiwać oczy.Nie powiesz chyba, bym zdawała sobie sprawę z tego, co robię, urodziłam się ledwie godzinę wcześniej!— Kochana Damio! — zaśmiał się z podziwem.— Zawsze wiedziałaś, jakie wrażenie wywierasz na publiczności — skinął w jej stronę głową.— Zajmijmy się jednak tym, co przed nami.Jak mogę ci pomóc? Czy odciążyć cię od rutynowych czynności na Wieży, byś mogła swobodnie przeprowadzać rekonesans?— Wydaje się, że będziesz musiał.Zanim matka przysłała cię tutaj, Federacja Kopalń i Rud zawiadomiła mnie o zamiarze wysłania dziewięciu dronów do rafinerii na jednej z zewnętrznych planet Betelgeuse.— Dawid nie powinien mieć kłopotów z przechwyceniem tej dziewiątki — stwierdził Afra.Damia przewróciła oczami.— Każdy z nich jest ogromny, nie są to niewielkie interstelarne drony, którymi żongluje mama.— Ogromne? — Afra zmierzył ją zatroskanym spojrzeniem.— Oni spodziewają się, że poradzisz sobie z taką masą, mając jedynie T-6 do pomocy?Damia uśmiechnęła się zadowolona z jego reakcji.— Zawsze sobie z nimi radzę — powiedziała z dumą.— Wciąż wzmacniasz Talent u innych?— Nie ma w tym nic złego, Afro, pomaga mi to uporać się z pracą, wykonania której oczekuje się ode mnie.Afra pochylił się i leciutko dotknął palcem jej dłoni.— Istnieje coś takiego, jak wygórowane poczucie dumy, Damio.Nie pomyślałaś, że wystawiasz swojego T-6 na ryzyko wypalenia?— Tak, ale Keylarion jest odporna.Może brakuje jej finezji, należy do gatunku ludzi, którzy trzaskają obcasami i pracują.— Damia zaśmiała się cicho.— Niewykluczone, że potrzeba nam będzie więcej generatorów, jeśli transporty tych olbrzymów będą się przeciągać.— Najwyższy Talent Ziemi ma prawo wiedzieć, jeśli jego ludzie są przepracowani.Damia miała trudności z uniknięciem spojrzenia żółtych oczu Afry.— Powiedziałabym mu, gdyby natężenie ruchu utrzymywało się ciągle na tak wysokim poziomie.Zamierzałam obstawać przy konfiguracji transportów łączonych, jednak to jest raczej kwestia masy niż wygody.Póki jakiś dureń nie wpadł na pomysł ogromnych dronów, razem z Keylarion radziłyśmy sobie ze wszystkim, czego od nas chcieli.— Przynajmniej miałaś dość rozsądku, by poprosić o pomoc dzisiaj — powiedział Afra i pogroził jej palcem, udając surowość.— Zaproponuję, by przysłano ci T-4.Sza, sza Damio — jego palec ostrzegawczo zawisł w powietrzu.— Muszę to zaproponować, jeśli dojdę do wniosku, że obsługa ruchu tego wymaga.Ty zaś nie będziesz zmuszona przyznawać, że nie radzisz sobie z ruchem.— Ja mogę sobie z nim poradzić — wojowniczo wysunęła podbródek.— Skoro zamierzasz odegrać rolę zwiadowcy to raczej — nie.Spodziewam się, że twoi pracownicy odetchną z ulgą wiedząc, że nadchodzą posiłki.Wodząc oczami po artystycznej kompozycji warzyw, która ozdabiała jej talerz, Damia doszła do wniosku, że uwagi Afry są słuszne.Jak zwykle.Koniuszek jego palca dotknął jej podbródka, zręcznym mentalnym kuksańcem zmusił ją, by spojrzała mu w oczy.Stwierdziwszy, że jego myśli pełne są sympatii i zrozumienia, uśmiechnęła się smutno.— Nie mam zbyt licznej załogi — przyznała i zaraz pośpiesznie uzupełniła — ale naprawdę doskonale nam się pracuje ze sobą.Nikt nie poskarżył się ani słówkiem na przeciążenie pracą.— Zatem stoisz na czele lojalnej załogi, która będzie zachwycona, kiedy się tam pojawię, by pomóc im wszystkim i każdemu z osobna przenieść owe gruboskórne, niemożebnie wypchane pociski transportowe.Kiedy już będzie po wszystkim, twoja wyprawa w kapsule na poszukiwanie odpoczynku w jakieś ciche i spokojne miejsce będzie wyglądać zupełnie naturalnie.Zgoda?— Jak zwykle, Afro.Przyjrzał się jej uważnie.— Czy tak trudno było przyjąć pomoc ode mnie?Rozgniotła warzywo końcem widelca i uczciwie odpowiedziała.— Nie, nie od ciebie.Od ciebie nigdy, ty się nigdy nie zmieniasz.Zakończenie zabrzmiało nieco bardziej cierpko, niż zamierzała.Uśmiechnął się do niej szeroko.— Stary, dobry i niezawodny Afra — niezmienny i stały.Zmarszczyła nos, wyczuwając osobliwy żal w jego żartobliwej samocharakterystyce.— Nie jesteś aż tak stary
[ Pobierz całość w formacie PDF ]