Podstrony
- Strona startowa
- Warren Tracy Anne Miłosna pułapka 02 Miłosny fortel
- Stuart Anne Czarny lod 03 Blekit zimny jak lod
- Anne Emanuelle Birn Marriage of Convenience; Rockefeller International Health and Revolutionary Mexico (2006)
- Black Americans of Achievement Anne M. Todd Chris Rock, Comedian and Actor (2006)
- Long Julie Anne Siostry Holt 02 Urocza i nieznona
- Warren Tracy Anne Miłosna pułapka 03 Lekcja miłoci
- Anne Holt Hanne Wilhelmsen 03 mierc Demona
- Rice, Anne Lestat 'Opowiesc o zlodzieju cial'
- Lem Stanislaw Maska
- Farkas Viktor Poza granicami wyobrazni (SCAN
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- fruttidimare.keep.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Udało się! - Gdy nadszedł harfiarz, Piemur ciągle jeszcze wykrzykiwał w podnieceniu.Jancis i Jaxom wyglądali na nieco zazdrosnych.Benelek udawał obojętność.- Co ci się udało?- Napisałem program! Sam, bez pomocy.Harfiarz przyjrzał się zagadkowym słowom i literom na ekranie, a potem czeladnikowi.- To.jest program?- Oczywiście, że tak.To zupełnie proste, gdy już wiesz jak się do tego zabrać! - Radość Piemura była zaraźliwa.- Piemurze - harfiarz ze zdziwieniem słuchał własnych słów.- Mam teraz parę wolnych godzin, bo D’ram objął dyżur.Czy wspomniałeś, że jedno z tych urządzeń jest wolne?Piemur wystrzelił ze swego stołka i podszedł do półki, gdzie porządnie ułożono części urządzenia.- Zdaje się, że pożałuję tego - powiedział Robinton do siebie.- Należy mieć nadzieję, że tak się nie stanie, Mistrzu Robintonie - zabrzmiało ciche zapewnienie Siwspa.Zair wyrwał Robintona z drzemki skubiąc go mocno w ucho.Robinton rozpierał się w krześle, jego głowa spoczywała na oparciu, nogi ułożył na biurku.Pierwszą rzeczą, z której zdał sobie sprawę budząc się, był skurcz w szyi.Gdy opuścił nogi, jego kolana nie chciały się zgiąć.Kiedy jęknął, Zair uszczypnął go znowu, oczy miał ogniście czerwonopomarańczowe.Mistrz Harfiarz natychmiast otrzeźwiał.Z drugiego końca korytarza usłyszał głos Siwspa wyjaśniający coś, a potem wyższy głos jednego ze studentów.Chyba wszystko było w porządku.Podniósł wzrok na Zaira, który wpatrywał się poza drzwi, w noc.Wtedy usłyszał słaby odgłos czegoś pękającego i jeszcze słabszy dźwięk rozpryskującej się cieczy.Wstał przeklinając po cichu sztywność w starzejących się stawach, które już nie funkcjonowały tak, jak kiedyś.Starając się zachowywać cicho, minął korytarz i wyszedł na dwór.Zauważył, że zbliża się świt.Dźwięki insektów, które go uśpiły na dyżurze, już ustały, a dzienne hałasy jeszcze się nie zaczęły.Podkradł się naprzód, bo znów słyszał cichy odgłos pękania.Na lewo, gdzie pod ścianą zostały zainstalowane baterie Fandarela, ujrzał ciemne cienie.Dwóch ludzi.Dwóch mężczyzn zajętych rozbijaniem szklanych pojemników, w których trzymano ciecz baterii.- Hej, co wy tu robicie? - spytał rozgniewany.- Zair! Łap ich! Pie.mur! Jancis! Na pomoc! - Pobiegł za uciekającymi, zdecydowany zapobiec dalszemu uszkodzeniu źródeł energii Siwspa.Później zastanawiał się, jak właściwie zamierzał przepędzić wandali.Przecież był już stary i nie miał przy sobie żadnej broni.Ale gdy ci dwaj rzucili się na niego z uniesionymi kijami czy żelaznymi prętami, czy cokolwiek tam mieli do rozbicia baterii, nie bał się.Był po prostu wściekły.Na szczęście Zair miał broń: dwadzieścia ostrych szponów.A kiedy mały spiżowy jaszczur zanurkował by wydrapać oczy pierwszego mężczyzny, Farli Piemura, Trig Jancis i pół tuzina innych jaszczurek ognistych przyłączyło się do bitwy.Robinton złapał jednego z napastników za tunikę i próbował go przewrócić, ale mężczyzna wyrwał się i uciekł.Słychać było tylko pełen bólu krzyk, gdy szpony jaszczurek rozrywały mu skórę na twarzy.Jaszczurki podzieliły się na dwie grupy i podążyły za obcymi, którzy pobiegli w różnych kierunkach.Zanim ludzie nadciągnęli z pomocą, odgłosy ucieczki ucichły.- Nie martw się, Robintonie - powiedział Piemur.- Musimy tylko sprawdzić, kto został podrapany.Znajdziemy ich! Nic ci się nie stało, Mistrzu?Robinton trzymał się za serce i ciężko oddychał.Chociaż machał na nich rękami, by pobiegli za uciekającymi, najpierw zatroszczyli się o niego.- Nic mi nie jest, nic mi nie jest - wołał.- Złapcie ich! - I zaczął kasłać, bardziej ze złości niż wysiłku.Zanim przekonał ich o swoim dobrym samopoczuciu, jaszczurki ogniste powróciły.Były niezmiernie zadowolone z siebie, gdyż przegoniły napastników.Rozdrażniony ucieczką wandali Robinton schwycił kosz żarów i udał się na miejsce ataku.- Pięć rozbitych, a gdybyś nie usłyszał.- zaczął Piemur.- Nie usłyszałem.To Zair mnie zaalarmował.- Robinton był wściekły, że zasnął.- Na to samo wychodzi - odrzekł Piemur z psotnym uśmiechem.- Nie potłukli dość baterii, by przerwać dopływ energii.Nie martw się teraz, Mistrzu.W magazynie są dodatkowe baterie.- Martwię się, że coś takiego w ogóle mogło się wydarzyć! - wołał Robinton głosem aż piskliwym ze zdenerwowania.- Znajdziemy ich - zapewnił Piemur swojego Mistrza.Zaprowadził harfiarza z powrotem do jego krzesła i nalał mu kubek wina.- Lepiej, żebyśmy ich znaleźli - powiedział Robinton twardo.Wiedział, że wśród ludzi narasta sprzeciw wobec Siwspa, ale nawet przez chwilę nie brał pod uwagę, że ktoś rzeczywiście zaatakuje urządzenie.Kto to mógł być, zastanawiał się, sącząc wino i czując jego zwykły łagodzący efekt.Esselin? Wątpił, żeby ten tłusty, stary głupiec ośmielił się, bez względu na to, jak niezadowolony był z powodu utraty swojej synekury.Czy któryś ze szklarzy Norista był wczoraj na Lądowisku?- Nie denerwuj się - powtórzył Piemur, spoglądając na swego Mistrza z niepokojem.- Widzisz? Zair zranił jednego z nich.Znajdziemy ich, nie obawiaj się.Następnego ranka mężczyzn nie odnaleziono, chociaż Piemur zorganizował dyskretne przeszukiwania całego Lądowiska.Posunął się nawet do tego, by obudzić Esselina na długo przed porą, którą ten leniwy człowiek skłonny był uznać za stosowną, ale na okrągłej, tłustej twarzy nie malował się nawet cień niepokoju czy winy.- Musieli biec bez przerwy - złożył raport zmartwionemu harfiarzowi, który nadzorował wymianę zbiorników baterii.- Musimy je ogrodzić - powiedział Robinton.- Musimy wystawić stałe warty
[ Pobierz całość w formacie PDF ]