Podstrony
- Strona startowa
- Michael Judith cieżki kłamstwa 01 cieżki kłamstwa
- Moorcock Michael Zeglarz Morz Przeznaczenia Sagi o Elryku Tom III
- Michael Barrier Animated Man. A Life of Walt Disney (2007)
- Michael Barrier The Animated Man, A Life of Walt Disney (2007)(2)
- Moorcock Michael Zwiastun Burzy Sagi o Elryku Tom VIII
- Moorcock Michael Zemsta Rozy Sagi o Elryku Tom VI (SCAN dal
- Moorcock Michael Zeglarz Morz Sagi o Elryku Tom III
- Kaska Zariatyda Zapolska G
- Wagner Karl Pierscien Z Krwawnikiem
- Dick Philip K Dr Futurity
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- dacia.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Cofnął się o krok, zadarł głowę i zapytał: - Chris, kto ostatni brał reflektor?- Nie ja - odparł stojący na krawędzi wykopu Hughes.- Chyba powinien być gdzieś tu, w klasztorze.- Widziałem go wczoraj w sektorze trzecim - odezwał się jeden ze studentów.- No to do dzieła.Elsie, skończyłaś wreszcie te zdjęcia?- Nie poganiaj mnie.- Skończyłaś czy nie?- Za minutę.Chang zawołał do studentów, żeby przynieśli reflektor, lecz czterech już wcześniej pognało wielkimi susami do sąsiedniego wykopu.Marek objął dowodzenie.- Dobra, ludzie.Do roboty - zawołał.- Potrzebne mi są latarki, plecak z lekkim sprzętem, butle tlenowe, maski ze świeżymi filtrami, liny i haki.Biegiem!Zapanowało poruszenie.Kate jeszcze przez chwilę patrzyła w głąb jamy.Potem podniosła wzrok na kamienny hak.Był w kiepskim stanie, zaprawa się powykruszała, a część kamieni poluzowała.W normalnych warunkach dociskał je ciężar wznoszącej się wyżej konstrukcji, masa budowli spoczywała na centralnym kamieniu sklepienia łuku.Obsunięcie się ziemi spowodowało, że właśnie jego górna część zawisła w powietrzu, niczym niepodtrzymywana.Tymczasem u podstawy nadal osuwały się drobne kamyczki i grudki gleby.Łuk groził zawaleniem.- Andre, zejście do podziemi nie jest bezpieczne - powiedziała.- A kto mówi o schodzeniu? Spuścimy cię na linie.- Mnie?- Oczywiście.Przerzucimy linę nad hakiem i po prostu spuścimy cię na dno.- Spoglądała na niego zdziwiona, więc uśmiechnął się i dodał: - Nie martw się, zjadę na dół z tobą.- Chyba zdajesz sobie sprawę, że jeśli.- Urwała nagle.Przez głowę przemknęła jej myśl, że mogą zostać żywcem zasypani!- O co chodzi? - mruknął Marek.- Strach cię obleciał? Nie musiał już nic więcej mówić.* * *Dziesięć minut później Erickson zawisła na linie ponad mroczną czeluścią.Miała na sobie plecak z poluzowanymi do końca szelkami, żeby układał się na butlach tlenowych.Dwie duże latarki kołysały jej się u paska niczym ręczne granaty.Maskę tlenową zsunęła na razie na czoło.Gruby kabel łączył krótkofalówkę na piersiach z ciężkim akumulatorem w kieszeni.Tak obładowana czuła się nieswojo, miała ograniczone ruchy.Stojący obok Marek trzymał koniec dodatkowej linki zabezpieczającej.Rick ze studentami obserwował uważnie operację z krawędzi wykopu.Kate spojrzała na Andre.- Daj półtora metra luzu.Szybko przesunął linkę w palcach.Kate ostrożnie zwolniła hamulec i opuszczała się w dół, aż dotknęła stopami szczytu ziemnego osuwiska.Kilka grudek ziemi zsunęło się w głąb jamy.Podgięła nogi i przekręciła się do poziomu.- Jeszcze metr.Powoli opadała na czworaki, delikatnie sprawdzając wytrzymałość muldy pod jej ciężarem.Nic się nie stało.Z niepokojem popatrzyła w górę.Zaprawa wokół centralnego kamienia łuku wyraźnie była popękana.- Wszystko w porządku? - zapytał Marek.- Tak.Schodzę na dół.Przesunęła się trochę w głąb jamy, odpięła latarkę od pasa i obejrzała się na Marka.- Nie wiem, czy dasz radę tu zjechać, Andre.Usypisko może nie wytrzymać twojego ciężaru.- Na pewno nie zostawię cię tam samej.- Jak chcesz.Ale zaczekaj, aż zejdę na sam dół.Zapaliła latarkę, włączyła krótkofalówkę, zsunęła na twarz maskę tlenową i ostrożnie popełzła w ciasną, mroczną czeluść.* * *W podziemnej sali było bardzo zimno.Strumień światła latarki wyłowił płaskie kamienie posadzki.Chang miał rację, sala jakimś cudem nie została zasypana.Ale parę metrów dalej posadzka ginęła pod stertą gruzu i ziemi zagradzającą dalsze przejście.Kate poświeciła wyżej, próbując ocenić stan sklepienia komory, lecz pod tym kątem niewiele mogła zobaczyć.To też nie wróżyło najlepiej.Popełzła na czworakach w dół osuwiska, kilkakrotnie zsuwając się po pochyłości.W końcu jednak stanęła pewnie na posadzce.- Jestem na dole.Otaczały ją nieprzeniknione ciemności, w powietrzu czuć było wilgoć.Wypełniał je nieprzyjemny odór, wyczuwalny nawet przez filtry maski, które chroniły przed bakteriami i wirusami.Na większości wykopalisk nie używano masek tlenowych, tu jednak były konieczne.W czternastym wieku zarazy uśmierciły jedną trzecią mieszkańców Europy.Większość groźnych chorób roznosiły wszechobecne wtedy szczury, ale niektóre rozprzestrzeniały się drogą kropelkową.Zarazki mogły więc przetrwać w takiej zamkniętej, odizolowanej przestrzeni.Kate usłyszała za sobą szelest; w dziurze pod sklepieniem pojawił się Marek.Wylądował miękko na stercie ziemi.Zaczął się zsuwać, więc szybko zeskoczył na posadzkę.- Co ty wyrabiasz? Nie wiesz, że możemy tu zostać pogrzebani żywcem?- Trochę optymizmu - mruknął Andre.Ruszył przed siebie, omiatając salę strumieniem fluorescencyjnego światła z reflektora.Komora była prawie pusta.Po lewej stronie stał kamienny sarkofag bez pokrywy, ozdobiony płaskorzeźbą przedstawiającą zmarłego.Zajrzeli do środka, był pusty.Pod przeciwległą ścianą stał ciężki stół z surowych bali.Na nim też nic nie leżało.Na lewo od niego odchodził krótki korytarz kończący się kamiennymi schodami, które metr dalej ginęły pod stertą ziemi.Z prawej strony stołu pod kolejnym kamiennym hakiem leżała druga kupa gruzu.I to przejście było zawalone.Marek westchnął głośno.- Tyle krzyku.i wszystko na nic.Kate, zainteresowana osuwiskiem przy stole, zaczęła się uważniej przyglądać stercie ziemi.Wtedy to zauważyła.- Andre - powiedziała.- Chodź tutaj.* * *Wystający róg był tak jak ziemia brunatnoczarny, miał jednak delikatny połysk.Kate musnęła przedmiot palcami.Od razu rozpoznała ceratę.Wyraźnie zarysowała się ostra krawędź.Coś było w nią zawinięte.Marek spojrzał jej przez ramię.- Świetnie.Znakomicie.- Znano już wtedy ceratę?- Och, tak.To wynalazek wikingów, chyba z dziewiątego wieku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]