Podstrony
- Strona startowa
- Simak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal
- McCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN d
- Cole Allan Bunch Chris Swiaty Wilka (SCAN dal 949)
- Ahern Jerry Krucjata 1 Wojna Totalna (SCAN dal 1079)
- Ahern Jerry Krucjata 5 Pajecza siec (SCAN dal 1098) (2
- Kirst Hans Hellmut 08 15 t.1 (SCAN dal 800)
- McGinnis Alan Loy Sztuka motywacji (SCAN dal 1006 (2)
- Card Orson Scott Uczen Alvin (SCAN dal 706)
- Card Orson Scott Alvin czeladnik (SCAN dal 707)
- Gibson William Swiatlo wirtualne
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- sp8skarzysko.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lecz nie mam dość siły, by odwrócić cały cykl czasu.Jesteś ostatnim z Vadhaghów.I jeszcze.- Lord Arkyn przerwał.- Lecz może jeszcze nadejść chwila, że Vadhaghowie wrócą.Niczego jednak nie widzę wyraźnie i nie mogę powiedzieć nic więcej.Corum przytaknął.- Cóż, muszę być zadowolony i z tego.A co z Shoolem? Czy Rhalina jest bezpieczna?- Sądzę, że tak.Moje zmysły nie są jeszcze dość ostre, by widzieć wszystko, co się dzieje.Shool był wytworem Chaosu i jest przez to jeszcze trudniejszy do obserwacji.Obawiam się jednak, że Rhalina może być w niebezpieczeństwie, chociaż potęga Shoola minęła razem ze zniknięciem Ariocha.- Wyślij mnie więc, błagam cię, na Svi-an-Fanla-Brool.Kocham Margrabinę.- Twoja zdolność do kochania czyni cię silnym, Książę Corumie.- A zdolność do nienawiści?- Ona ukierunkowuje twoją siłę.Lord Arkyn zadrżał, jakby było to coś, co pozostawało poza jego sferą pojmowania.- Jesteś smutny w chwili triumfu, Lordzie Arkyn? Czy też może zawsze jesteś smutny?Władca Ładu spojrzał na Coruma niemal ze zdziwieniem.- Przypuszczam, że zawsze jestem nieco smutny.Płaczę po Vadhaghach, tak jak i ty.Rozpaczam po tym, którego zabił twój wróg, Glandyth-a-Krae, a którego ty zwałeś Brunatnym.- To było dobre stworzenie.Czy Glandyth nadal sieje śmierć i zniszczenie w Bro-an-Vadhaghu?- Tak.Sądzę, że jeszcze go spotkasz.- A wtedy zabiję go.- Możliwe.Lord Arkyn zniknął.Pałac zniknął.Z mieczem w ręku Corum stał przed niskimi, wypaczonymi drzwiami wiodącymi do domostwa Shoola.Za nim, w ogrodzie, rośliny wyciągały się ku górze, by pić deszcz, który padał z bladego nieba.Dziwna cisza wisiała nad ciemnym i prostym w kształtach budynkiem, lecz Corum bez wahania wbiegł do środka i podążył ekscentrycznie udekorowanymi korytarzami.- Rhalino! Rhalino! - Wnętrze prymitywnej budowli tłumiło jego głos niezależnie od tego, jak głośno krzyczał.- Rhalino!Biegł przez mroczne pokoje, aż usłyszał zawodzący głos, który natychmiast rozpoznał.Shool!- Shoolu! Gdzie jesteś?- Książę Shoolu.Powinienem być tytułowany zgodnie z moją właściwą rangą, która zostanie mi jeszcze przywrócona.Kpisz ze mnie teraz, gdy moi wrogowie mnie pobili.Corum wszedł do pokoju, gdzie był Shool.Rozpoznał jedynie oczy.Reszta była czymś uschniętym, zmalałym, leżącym na łóżku i niezdolnym do ruchu.Shool zaskamlał.- I ty też przyszedłeś znęcać się nade mną teraz, gdy jestem zwyciężony.Tak to zwykle jest z wielkimi, gdy upadną.- Wyrosłeś niegdyś jedynie dzięki specyficznemu poczuciu humoru Ariocha.- Cicho! Nie pozwolę się oszukiwać.Arioch zemścił się na mnie, gdyż byłem potężniejszy niż on.- Otrzymałeś, nic o tym nie wiedząc, cząstkę jego mocy.Nie ma już Ariocha w Pięciu Wymiarach, Shoolu.Wprawiłeś w ruch maszynę, która ostatecznie go zniszczyła.Chciałeś jego serca, by uczynić go swym niewolnikiem.Wysłałeś już przedtem wielu Mabdenów, by je ukradli.Oni przegrali.Nie powinieneś wysyłać mnie, Shoolu, gdyż ja nie zawiodłem, co zaowocowało również i twoją niemocą.Shool pociągnął nosem i pokiwał zmizerowaną głową.- Gdzie jest Rhalina, Shoolu? Jeśli coś jej się stało.- Coś jej się stało? - Potężny śmiech wyrwał się z wynędzniałych ust.- Ja miałbym ją skrzywdzić? To ona usidliła mnie.Zabierz ją stąd jak najprędzej.Wiem, że chce mnie otruć.- Gdzie jest?- Dałem ci dary.Nową rękę i oko.Byłbyś nadal kaleką, gdybym nie był dla ciebie tak dobry.Lecz wiem, że zapomnisz o mojej wspaniałomyślności.Będziesz.- Twoje „dary” omal nie okaleczyły mi duszy! Gdzie jest Rhalina?- Obiecaj, że nic mi nie zrobisz, jeśli ci powiem!- Dlaczego miałbym chcieć zranić tak wzruszającą istotę jak ty, Shoolu? A teraz powiedz mi.- Na końcu przejścia są schody.Na ich szczycie jest pokój.Chciałem zrobić z niej swoją żonę, wiesz.To byłoby cudowne, być żoną boga.Nieśmiertelną.Ale ona.- Zamierzałeś mnie zdradzić?- Bóg może robić, co mu się podoba.Corum wyszedł z pokoju, pobiegł przejściem i niewysokimi schodami w górę, uderzając jelcem miecza w drzwi.- Rhalino!Zza drzwi dobiegł zmęczony głos:- A więc wróciła ci moc, Shoolu.Nie oszukasz mnie już udając Coruma.Choćby i on był martwy, nie oddam się innemu, zwłaszcza.- Rhalino! To naprawdę ja, Corum.Shool jest bez siły.Kawaler Mieczy został wygnany z tego wymiaru, a razem z nim odeszły czary Shoola.- Naprawdę?- Otwórz drzwi.Rygle zostały ostrożnie odsunięte i w drzwiach stanęła Rhalina.Zmęczona, gdyż niewątpliwie wiele przecierpiała, lecz niemniej piękna.Popatrzyła głęboko w oczy Coruma, a jej twarz wyrażała ulgę.Zemdlała.Corum zniósł ją, przeszedł przez korytarz.Zatrzymał się przy pokoju Shoola.Niegdysiejszy czarownik zniknął.Podejrzewając podstęp, pospieszył do głównych drzwi.W deszcz, ścieżką między kołyszącymi się roślinami, spieszył Shool.Jego stareńkie nogi ledwo mogły go unieść.Zebrawszy dość odwagi rzucił w tył spojrzenie, a ujrzawszy Coruma, aż skurczył się ze strachu.Zanurkował w krzaki.Rozległo się mlaskanie.Syk.Jęk.Żołądek podszedł Corumowi do gardła.Rośliny Shoola posilały się po raz ostatni.Ostrożnie przeniósł Rhalinę ścieżką, szarpiąc się z winoroślą i kwiatami, które chciały ich pochwycić i ucałować, aż w końcu dobrnęli do brzegu.Była tam uwięziona łódź, mały skif, który przy ostrożnym żeglowaniu mógł zanieść ich z powrotem do Zaniku Moidel.Morze wygładzał szary, nieustannie padający deszcz.Na horyzoncie niebo zaczęło jaśnieć.Corum ułożył Rhalinę w łodzi i wziął kurs ku Górze Moidel
[ Pobierz całość w formacie PDF ]