Podstrony
- Strona startowa
- Charles M. Robinson III The Diaries of John Gregory Bourke. Volume 4, July 3, 1880 May 22,1881 (2009)
- John Leguizamo Pimps, Hos, Playa Hatas, and All the Rest of My Hollywood Friends (2006)
- Marsden John Kroniki Ellie 01 Wojna się skończyła, walka wcišż trwa
- John Marsden Kroniki Ellie 1. Wojna się skończyła, walka wcišż trwa
- Tom Mangold, John Penycate Wi podziemna wojna
- Adams G.B. History of England From the Norman Conquest to the Death of John
- Mangold Tom, John Penycate Wi podziemna wojna
- Jan Parandowski Mitologia (3)
- Friedmann Anthony
- Ian Stewart, Terry Pratchett, J Nauka swiata Dysku
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- degrassi.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Jak możesz tak mówić? Trzeba rzecz nazwać po imieniu, moja droga.Złożyłem obietnicę, lecz jej nie do-trzymałem.Smutna to prawda.Zobowiązałem się, że uleczę córkę Ithiana przed nasta-niem następnej pełni, ale nie udało mi się tego dokonać.Księżniczka z uśmiechem potrząsnęła głową.Ująwszy dłoń czarnoksiężnika, rzekłałagodnie: Nie to obiecałeś Ithianowi. Dziękuję, moja droga, lecz nie musisz mnie pocieszać.Zapewniam, że potrafięspojrzeć prawdzie w oczy.Traffeo też próbował różnych sztuczek i wychodziło mu tocałkiem zgrabnie, ale ja i tak doskonale pamiętam, co. Wcale nie pamiętasz.Nic w tym zresztą nowego.Zaklęcia i ludzkie twarze przy-pominasz sobie bezbłędnie, i to w mig, ale jeśli chodzi o inne drobiazgi, twoja pamięćjest jak sito.Powiedziałeś Ithianowi, że przed następną pełnią lekarstwo dla Berzel zo-stanie odnalezione.I tak się stało.A więc dotrzymałeś słowa! dokończyła triumfal-nie Księżniczka. Tak to sformułowałem? Tak.Pamiętam doskonale.Kedrigern wydał okrzyk radości i porwawszy żonę w ramiona, z głośnym śmiechemokręcił się w kółko.Po chwili obydwoje wyszli z domu, trzymając się za ręce i uśmiecha-jąc beztrosko.Co krok przystawali, ściskając się czule i całując oraz bez ustanku wybu-chając na nowo śmiechem.Wyjaśniwszy Traffeowi powód swej wesołości, zaprosili go do wzięcia udziału w lek-kim obiedzie przygotowywanym dla króla, królowej i pozostałych oswobodzonychwięzniów przez doskonałego kucharza do niedawna należącego do ich ciemiężyciela.Wkrótce całe towarzystwo zgromadzone przy stole delektowało się wyśmienitym posił-kiem i konwersowało zawzięcie na temat sposobu ukarania przestępcy.Goniec opowiadał się za spaleniem go na stosie.Królowa przyznała, że byłoby to169w najlepszym guście i wielce widowiskowe, szczególnie w nocy, aczkolwiek, nieste-ty, zbytnio skróciłoby cierpienia skazańca.Głosowała więc za rozrywaniem końmii ćwiartowaniem.Król, ziewając, poparł jej wybór.Rosły rycerz o rumianej twarzy, doniedawna skoczek szachowy, orzekł, że jeśli zależy im na czymś długotrwałym i wy-myślnym zarazem, powinni zdecydować się na wywieszenie zbrodniarza w metalo-wej klatce na murach miasta, gdzie, wystawiony na widok publiczny, konać będzie po-woli ku przestrodze innych.Tu zaprotestował drugi rycerz, uznając ten rodzaj śmierciza zbyt łagodny i proponując w zamian łamanie kołem.Choć zewsząd padały rozma-ite, coraz to wymyślniejsze i coraz ciężej strawne dla ucztujących biesiadników pomy-sły, przed końcem obiadu nie osiągnięto porozumienia.Wreszcie długi i zacięty spór za-kończyła królowa, krzycząc głośno: Pozwólmy zdecydować Księżniczce!Jej słowa wzbudziły powszechny gorący aplauz.Księżniczka, która dotąd nie brałaudziału w dyskusji, rumieniąc się uroczo, podziękowała: To z waszej strony wielce wspaniałomyślne. Przynajmniej w ten sposób możemy okazać ci naszą wdzięczność, dziecko.Chociaż ja zamierzam ci ponadto przesłać niewielki drobiażdżek z królewskiego skarb-ca, kiedy tylko znajdę się w domu wyznała królowa, rzucając reszcie towarzystwawyzywające spojrzenie. Chciałabym prosić o trochę czasu do namysłu.Zgromadzeni zgodnie przychylili się do jej prośby.Zakończywszy na tym obrady,przełknęli ostatnie kęsy i wstali od stołu.Król, ziewając, oznajmił chęć udania się nadługą, poobiednią drzemkę.Królowa zagoniła resztę towarzystwa do zwiedzania oko-licy.Jedynie dawny goniec, odzyskawszy swą prawdziwą postać biskupa, zdołał się wy-kręcić, zasłaniając się ważnymi sprawami nie cierpiącymi zwłoki.Księżniczka zaś za-szyła się w cichym zakątku, by w spokoju i samotności rozstrzygnąć o losie CzarnegoBłazna. Nic tak nie służy żołądkowi i płucom jak dziarski spacer po posiłku zachęcałado przechadzki królowa. Zdrowie i żywotność waszej wysokości są niepodważalnym świadectwem zba-wiennego działania poobiednich spacerów rzekł z dwornym ukłonem biskup. Niestety, nieubłagany głos obowiązku wzywa mnie pilnie do opactwa na górze.Kiedy tylko niedobitki moich służących zdołają się uporać z pakowaniem oraz osio-dłają konie, ruszę tam bez zwłoki.Kedrigern uniósł brwi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]