Podstrony
- Strona startowa
- Cook Glen Slodki srebrny blues
- Davis Lindsey Falkon 1 Srebrne Âœwinki
- Glen Cook Slodki srebrny blues
- Costain Thomas Srebrny kielich
- Żuławski Jerzy Na srebrnym globie
- Gordon R. Dickson Taktyka bledu
- Stanislaw Lem Pokoj na Ziemi
- Przysięga otchłani Grange Jean Christophe
- Jeff Lindsay Demony Dextera 01
- Brown Dan Kod Leonarda da Vinci
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wblaskucienia.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Możesz wszystko, co zechcesz - odparła - ale.nie chciej!Przyszedłszy do namiotu, znużony i rozstrojony, położyłem się spać, ale sen miałem bar-dzo niespokojny.Przede wszystkim przez parę godzin nie pozwalały mi zasnąć szepty mychtowarzyszy za płócienną ścianą, którzy otoczywszy Adę, wypytywali ją o mnie, com podczaswycieczki mówił, co robił?.Drażniły mnie strasznie te głosy, a gdym wreszcie zasnął, śniłymi się ubiegłe czasy, Marta, księżycowa pustynia i Ziemia! Ziemia!.*Męczą mnie te sny.Chciałbym już zostać sam.Towarzystwo tych ludzi, co przyszli tuze mną, męczy mnie już i nuży.Zdaje mi się, że stoją bezustannie między mną a Ziemią i cieńjakiś rzucają mi na duszę.A oni tymczasem ani myślą o odjezdzie! Rozłożyli się obozem na równinie, urządzają sięi robią zapasy, jak gdyby mieli wieki tutaj mieszkać.Czyżby może łudzili się, że zdołają zczasem i mnie nakłonić do powrotu?Kto wie czy nie ma w tym wszystkim ręki Ady? Coraz więcej zadziwia mnie ta kobieta.Czasem nie wiem już doprawdy, czy mam rzeczywiście z obłąkaną do czynienia, tak mi sięjej czyny i słowa w nowym przedstawiają świetle.Bo czyż to nie jest zastanawiające, że taszalona jest właściwie najrozumniejsza ze wszystkich tutaj urodzonych ludzi?A zresztą, co mnie to wszystko obchodzi? Wszakże jestem człowiekiem z innego świata,człowiekiem odchodzącym już i tak nad wszelki wyraz, tak okropnie znużonym tym, co prze-żyłem.O! gdyby ci ludzie zechcieli dać mi nareszcie spokój i odejść, pozostawić mnie w samot-ności!100Ziemio moja, Ziemio! ty nie wiesz, jak mi ciężko żyć bez ciebie i jak bym pragnął jużumrzeć! Bodaj jutro, dziś, zaraz.*Cóż ja za bluznierstwo napisałem! Wczoraj jeszcze pragnąłem umrzeć, a dziś chcę żyć,muszę żyć jeszcze bodaj kilka dni księżycowych - potem niech się dzieje co chce! Szum mamw głowie, a jakąś pełnię niewysłowioną i rozkoszną w piersi.Tak jest, tak jest! muszę tegodopełnić, muszę!Chwała Bogu, że wóz nasz stary mam ze sobą i pod dostatkiem zapasów.A przecież to takie proste! Dziwna, że wcześniej nie pomyślałem o tym!O Ziemio! o bracia moi ukochani! nie jestem ja tak opuszczony i oderwany od was, jaksam do niedawna jeszcze sądziłem - mam sposób przesłania wam wiadomości o sobie i - cho-ciaż mi życiem przyjdzie zapłacić za to - uczynię to, tak mi Boże dopomóż!Umrę wtedy na pustyni, w pełnym blasku mojej gwiazdy i matki, lecz przedtem.*Obym ją znalazł! O niej teraz tylko myślę, o niej marzę i dalibóg, nie wiem, czy kiedy-kolwiek w życiu pragnąłem tak spotkania ukochanej kobiety, jak dziś pragnę znalezć ją, tęarmatę, zostawioną przed pięćdziesięciu laty przy grobie O'Tamora!Gdy przyszło mi to po raz pierwszy na myśl, ogarnął mnie istny szał radości, zdawało misię, że zstępuje na mnie jakieś objawienie cudowne, które mi wskazuje sposób porozumieniasię z bracią moją, pozostałą na Ziemi!Bo doprawdy, pięćdziesiąt ziemskich lat tu żyję, a dotąd ani razu nie pomyślałem o tym,że tam na Sinus Aestuum, wśród kamiennej pustyni przy grobie O'Tamora, stoi armata wy-mierzona dokładnie w środek srebrnej tarczy ziemskiej i czeka tylko iskry, aby wyrzucić po-wierzony jej list w przestrzenie, ku Ziemi.Tak jest, ja pójdę na martwą pustynię szukać tej armaty, pójdę szukać trupa starca O'-Tamora w skalistym grobie, który jej tam pilnuje przez lat pięćdziesiąt, patrząc na Ziemiępustymi oczodołami.Wiem, że nie wrócę z tej wyprawy; zbyt jestem już stary i zbyt znęka-ny, a nade wszystko nie mam dokąd wracać ani po co.Zmierć mną pogardziła, nie chciałaprzyjść po mnie tu nad morze, więc ja pójdę naprzeciw niej, w ten kraj okropny, gdzie za-prawdę musi być jej siedlisko.I spocznę tam na wieki obok O'Tamora i wystrzelonej armaty, na skałach, pod jasnymkręgiem Ziemi u zenitu.Byle jak najprędzej!Ale przedtem.Serce mi bije gwałtownie! Przedtem zwinę ten pamiętnik, tę księgę bole-ści, którą niegdyś chciałem pozostawić przyszłym księżycowym ludziom, przycisnę do piersi,ucałuję i poślę w kuli, jak list w stalowej kopercie, do was, o bracia moi dalecy, ukochanibracia moi!Marzę o tym z bijącymi tętnami w skroniach, jak tam na Ziemi znajdzie ktoś kulę stalową- może po tygodniach dopiero, może po latach, po wiekach? - a otworzywszy wyjmie z niejzwitek papierów.Będziecie wtedy, o bracia moi nieznani, czytali to, com pisał z nieustannąmyślą o was i o wspólnej matce naszej.Ziemi, którą wy znacie w zieleni, w przepychu kwie-cia i srebrzystościach zimowych poranków, a ja znam także jako światło niebieskie, przeczy-ste i spokojne, płonące od wieków nad kraina ciszy i śmierci!O bracia moi! wy nie wiecie, jak piękna jest matka wasza, gdy się patrzy na nią przeznieba otchłanie! I nie wiecie, jak ja tęsknię za nią i za wami i przeklinam to niebo, które mię-dzy nami legło, choć mi tak blaskiem maluje ojczyznę moją!*A więc tak było:Słońce stanęło już po raz trzeci nad pustynią i po raz trzeci Ziemia sczerniała nowiem odchwili, jak przybyliśmy po długiej i uciążliwej podróży do Kraju Biegunowego, kiedy Jan,zaszedłszy mnie zamyślonego na wzgórzach, odezwał się z nagła:101- Stary Człowieku, czas wracać!Drgnąłem na te słowa, a tak byłem w myślach o Ziemi pogrążony, żem ich nie rozumiałzrazu i sądziłem, że on mnie wzywa do powrotu tam - skąd przyszedłem!Ale on mówił tymczasem:-%7łony nas czekają i dzieci.Czas wracać nad morze do Ciepłych Stawów, do pól naszychi zagród.Stary Człowieku.Mówił nieśmiało, jakby pytał raczej, a nie żądał, lecz w głosie jego i twarzy wyczytałemmimo to niezłomne postanowienie.I nagle zdjęła mnie ogromna żałość: ci ludzie przybyli tu ze mną i myślą teraz o powro-cie, o rodzinach swych, o ojczyznie, do której tęsknią i którą wnet zobaczą - a ja?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]