Podstrony
- Strona startowa
- Choroby zakazne zwierzat domowych z elementami ZOONOZ pod red. Stanislawa Winiarczyka i Zbigniewa Grądzkiego
- Breskiewicz Zbigniew W Superumysl (SCAN dal 888) (2)
- Zbigniew Żakiewicz Opowieœć o wiernych
- Breskiewicz Zbigniew W Superumysl (2)
- Sandemo Margit Saga o Ludziach Lodu t03 Otchlan scr
- Bulyczow Kir Pieriestrojka w Wielkim Guslarze scr
- Rushdie Salman Harun i morze opowiesci scr
- 30 Lat W Niewoli Straznicy
- Henryk Sienkiewicz krzyzacy
- 6518
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- alpha1982.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I pomyślałem, że wczorajsza historia z teatrem oraz wyścigi na szosie oznaczają, że właścicielvalcona ma w Janówce wspólnika, którego chciał uprzedzić o naszym niespodziewanym powrocie.Kto wie, czy nie jest nim stary Janiak.Powoli zapadał zmrok.O tej porze roku słońce wschodzi o siódmej rano, a zachodzi o wpół doczwartej po południu.Była dopiero trzecia, ale deszcz przyśpieszał zapadnięcie zmroku.Przechodząc przez gazon pokryty butwiejącymi liśćmi, zatrzymałem się na chwilę i popatrzyłemna bielejący w półmroku stary dwór.W żadnym z okien nie paliło się światło, stare domostwowyglądało tajemniczo i groznie.I długo tak, stojąc na deszczu, wpatrywałem się w janowski dwór, jakbym starał się przeniknąćwzrokiem mury i zgłębić kryjącą się w nich zagadkę.Raptem ogarnęła mnie przerażająca myśl: Ten z valconem odjechał dziś rano.Czy to nie znaczy, że osiągnął swój cel? Może podczas naszegowyjazdu do Aodzi jego wspólnik odnalazł we dworze to, czego szukał? I nigdy nie dowiem się, cobyło naprawdę powodem dziwnych zjawisk?Wszedłem do dworu przekonany, że duch nie pojawi się więcej.Odzyskałem spokój, lecz jedno-czesne czułem, że ponieśliśmy jakąś niepowetowaną stratę.181W sieni dworskiej zalegała już ciemność.Z pokoju panny Wierzchoń doszedł mnie dzwięk gitary.Zapewne siedział tam Bigos i zabawiał się w trubadura.Pozostawiłem płaszcz w swoim pokoju i zapukałem do pokoju mojej współpracowniczki.Siedzieli w półmroku, ona na jednym fotelu, a on z gitarą na drugim.Odniosłem wrażenie, że imprzeszkadzam, psuje miły nastrój. Przepraszam szepnąłem i wycofałem się do siebie.Przycisnąłem guziczek lampy na biur-ku Czerskiego i zasiadłem w fotelu.Sięgnąłem do kieszeni po fajkę, ale wraz z nią namacałemcygarniczkę podarowaną mi przez Janiaka.Otworzyłem więc walizkę, gdzie miałem paczkę extramocnych i włożyłem papierosa do cygarniczki.Znowu usadowiłem się w fotelu.Paląc papierosa,miałem przed oczami niezdarnie wyrzezbione dwa splecione węże.Dlaczego ten masoński symbol znalazł się na cygarniczce zrobionej przez Janiaka? Dlaczegoostatnimi słowami, którymi Czerski pożegnał się ze światem, było: W wężach splecionych, w strą-conej koronie ? Co chciał przez to powiedzieć? Co chciał dać do zrozumienia lekarzowi i Wasiako-wi?Przez zamknięte drzwi wciąż dochodziło mych uszu ciche pobrzękiwanie czerwonej gitary Bi-gosa.Westchnąłem.Tak krótko przebywałem w niesamowitym dworze, a przecież zdążyłem ponieśćdwukrotną klęskę.Nie potrafiłem należycie ułożyć sobie współpracy z młodymi kolegami.Nie zdo-182łałem rozwikłać zagadki starego dworu.Pan z valconem, być może, odjechał z jakimś łupem.Jeślito był zabytkowy przedmiot, a gra chyba musiała się toczyć o nie byle jaką stawkę, klęska mojawydawała mi się ogromna.Zabytkowy przedmiot winien przecież stać się okazem w organizowa-nym przeze mnie muzeum.Złym byłem kustoszem, skoro dałem sobie sprzątnąć sprzed nosa cośniezwykle cennego.Długo trwały te moje niewesołe rozmyślania.Czas mijał niepostrzeżenie, zapadła czarna, desz-czowa noc.Umilkła gitara w pokoju panny Wierzchoń.Z zamyślenia wyrwało ranie pukanie do drzwi.Do pokoju zajrzał Bigos. Kopciuszek wzywa pana na kolację.Powlokłem się do dworskiej kuchni, gdzie, jak się to ongiś mówiło, wesoło buzował ogień nakominie.Usiadłem na brzeżku ławy.Z roztargnieniem sięgnąłem po talerz z jajecznicą.Mało urozmaiconemieliśmy posiłki, ale trudno było o to wnosić pretensję do panny Wierzchoń.Skromne były takżenasze zasoby finansowe.Zresztą, czyż to miało znaczenie wobec poczucia podwójnej klęski, jakiew sobie nosiłem?Nagle uderzyłem dłonią w stół: A jednak ten dwór posiada tajemnicę! I ja ją wykryję!183Zaskoczyła ich gwałtowność, z jaką złożyłem to oświadczenie.Dopiero po chwili panna Wierz-choń powiedziała: Został pan kustoszem, ale zamiast myśleć, w jaki sposób zorganizować muzeum, wypełniłpan dwór niesamowitymi zjawami, którym wypowiedział pan walkę.Lecz jak do tej pory, zjawy sągórą. Pani kpi sobie ze mnie.Ale przecież musi pani przyznać, że nie zjawy i duchy zaprosiły nasdo Aodzi, opłaciły hotel i bilety do teatru.Nie zjawa sfałszowała depeszę.Wzruszyła ramionami. Przypuszczam, że wkrótce cała ta sprawa znajdzie proste i realne uzasadnienie.W naszymdworze znajduje się trochę cennych przedmiotów zabytkowych, ale mimo że zjawa odwiedza nas conoc, nic nie zginęło.Więc dajmy zjawie spokój. A piąty rozdział z katalogu Czerskiego? Już wielokroć o tym dyskutowaliśmy i bez rezultatu.Co zaś się tyczy wczorajszego zapro-szenia do teatru, to jeśli mi pan pozwoli, wyjadę jutro do Aodzi i postaram się wyjaśnić te zagadkę.Dowiem się w hotelu, kto wynajmował dla nas pokój. Potrafi pani to zrobić? ucieszyłem się. Więc jednak pragnie mi pani pomóc?184 Nie.Chcę panu udowodnić, że zaproszenie do Aodzi nie ma nic wspólnego z groznymi zjawa-mi, którymi pan zaludnił nasz dwór.Gotowa jestem jechać do Aodzi, aby przekonać pana, że pańskiepodejrzenia są bezzasadne.Pojadę więc, aby działać przeciw panu.Czy w tej sytuacji pozwoli mipan wyjechać? Tak odparłem. Autobus odchodzi rano z Janowa.Albowiem bardzo byłem ciekaw, kto opłacił nasz pobyt w hotelu i bilety do teatru.Ta historianaprawdę wymagała wyjaśnień.Chciałem nawet w tej sprawie sam jechać do Aodzi, ale przerażałamnie konieczność opuszczenia dworu.Propozycja panny Wierzchoń była mi niezwykle na rękę. A pan, panie kolego? zwróciłem się do Bigosa. Czy nie zechce mi pan pomóc w walceze zjawami?Bigos brzdąknął w struny czerwonej gitary, którą przyniósł ze sobą do kuchni, i rzekł ze śmier-telną powagą: Dam panu dobrą radę, panie kustoszu.Ze zjawami najlepiej walczyć przy pomocy innychzjaw.Wszelkie środki materialne okazują się zawodne w walce z istotami pozaziemskimi.Będziemydzisiaj wywoływać duchy.Czy nie warto zapytać ich o tajemnicę naszego dworu?Znów brzdąknął w struny gitary i zaśpiewał pieśń własnej kompozycji:Noc ciemna i głucha,185za oknem wiatr dmuchai stuka okiennicaaami.Plucha na dworze,a w strasznym dworzetoczy się walka z duchaaami.W tym momencie usłyszeliśmy stukanie okiennicy w kuchni.Po chwili za szybą pojawiła sięjakaś twarz. O, Boże! jęknęła panna Wierzchoń.Ale to była panna Marysia.Dawała nam przez szybę znaki, żeby jej otworzyć drzwi.Bigos rzucił natychmiast gitarę i pobiegł do sieni.Wrócił w towarzystwie panny Marysi, pięk-nej, jak nigdy dotąd
[ Pobierz całość w formacie PDF ]