Podstrony
- Strona startowa
- IGRZYSKA ÂŒMIERCI 01 Igrzyska ÂŒmierci
- Michael Judith Œcieżki kłamstwa 01 Œcieżki kłamstwa
- Chattam Maxime Otchłań zła 01 Otchłań zła
- Howatch Susan Bogaci sš różni 01 Bogaci sš różni
- Trylogia Lando Calrissiana.01.Lando Calrissian i Mysloharfa Sharow (2)
- Vinge Joan D Krolowe 01 Krolowa Zimy
- Roberts Nora Marzenia 01 Smiale marzenia
- Dańcewiczowa Jadwiga Metodyka nauczania składni w szkole podstawowej, 1964
- Hogan James P Najazd z przeszlosci
- Siesicka Krystyna Pejzaz Sentymentalny
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- bless.xlx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Strzały leciały z tyłu i zboku, młodzian osłonił starą Hajgał i tarczą, i swoim ciałem.I szedł dalej, chociaż z takiejodległości nawet doskonała kolczuga nie mogła go ochronić przed strzałą.Haliradczycy nie wytrzymali - nie byli w stanie obojętnie przyglądać się z bezpiecznego ukrycia,jak ginie ich towarzysz.Szpetnie przeklinali, wyskakiwali na otwartą przestrzeń, by odpowiedziećstrzałami.I sami trafiali w pole rażenia strzał napastników.Zapłakana knezinka nagle zdarła z twarzy siatkę i wyrwała się zza pleców ochroniarzy zokrzykiem:- Tu jestem! Tu! To mnie macie zabić!Czy jej krzyk napastnicy usłyszeli - tego nie wiadomo.Wilczarz i bracia Dobrzy zdołalipowstrzymać władczynię, nie pozwolili zrobić ani kroku.Umierający, podziurawiony strzałami woj jeszcze szedł po moście i osłaniał starą kobietę.Dokońca pozostało nie więcej niż piętnaście kroków, kiedy rozbójnicy uznali, że najlepiej będziecelować w nogi.Kilka strzał z szerokimi grotami dosłownie podcięło młodzieńca.Zachwiał się,upadł na kolana, bez słowa osunął się pomiędzy liny a most.Spadł, koziołkując i rozkładając ręce.Niemal natychmiast zniknął w kłębiącej się mgle.Nikt nieusłyszał jego przedśmiertnego krzyku ani odgłosu uderzenia ciała o dno przepaści.Hajgał obejrzała się, popatrzyła w dół, westchnęła, klasnęła w ręce.uniosła nieco suknię ipopędziła z wigorem, o jaki trudno było podejrzewać przygarbioną starowinkę.Rozbójnicy też niespodziewali się takiego obrotu spraw.Kilka strzał rozszczepiło deszczułki w miejscu, w którymjeszcze przed chwilą stała.Jeszcze kilka ze świstem przemknęło za jej plecami i tylko jedna,najbliższa celu, zahaczyła skraj czarnego giezła.Hajgał dobiegła do drugiego brzegu i wpadła zagłazy.- Dziecinko! Chodz tu! - odezwała się po jakimś czasie.- Sama nie pójdę! - krzyknęła w odpowiedzi zrozpaczona knezinka.Jeszcze jak pójdziesz! -omal nie wyrwało się Wilczarzowi.Ale ani przeprawić knezinki, ani wszcząć rozmów z góralami oprzeprawieniu świty i rannych się nie udało.A to dlatego że konni rozbójnicy, poradziwszy sobiewreszcie z oddziałem Dungorma, zsiedli z wierzchowców, otoczyli Haliradczyków półkolem izaatakowali, porzucając swoje pozycje za głazami.Zaczęła się walka wręcz.Do podestu przy moście jak i wprzódy nie można było się zbliżyć, toteż Haliradczykom nie udałosię ustawić zwartych szyków obronnych.Rozbójnicy atakowali ze wszech stron, walczono wśródskał, nie mogło być mowy o jakimkolwiek szyku, to była krwawa jatka.Haliradczycy ginęli iwszyscy czuli, że koniec jest bliski.Może utrzymają się tu nieco dłużej niż na otwartej równinie, alena pewno nie zdołają się uratować.Tak jak nie zdołaliby uratować się tam.Aucznicy przeskakiwaliz głazu na głaz, bez trudu wyławiali wzrokiem ofiarę i zabijali bezlitośnie każdego, kto nie miałbiałej maski z brzozowej kory z wycięciami na oczy i usta.Wilczarz spostrzegł, jak na jednej zeskał nad samym skrajem Przegrody, gdzie z łukami i kołczanami zajęli pozycję dwaj rozbójnicy,pojawił się Mal-Gona.Jednego ze strzelców potężny Welch powalił ciosem miecza, tymczasemdrugi, stojący nieco dalej, żwawo obrócił się i spuścił strzałę z cięciwy.Strzała wystrzelona z takbliskiej odległości przebiła kolczugę i weszła w ciało, ale to nie zatrzymało Mal-Gony.Długi mieczbłysnął jeszcze raz i głowa rozbójnika razem z maską i hełmem zatoczyła w powietrzu koło,rozbryzgując krople krwi na wszystkie strony jak czerwone korale.Pozbawione głowy ciałozachwiało się i spadło z kamienia.Mal-Gona wypuścił z ręki miecz.Zgarbił się, przyciskając ręcedo piersi.Zrobił jeden chybotliwy krok, stracił równowagę na śliskiej od wilgotnych oparów skale izwalił się w mglisty niebyt Przegrody, nie wydając ani jednego dzwięku.Wilczarz widział to mimochodem, kątem oka, walcząc zaciekle z pięcioma napastnikami, którzywyskoczyli zza skał.Napastnicy nie mieli szczęścia.Trzech ochroniarzy zbyt dobrze znało swojerzemiosło.Nie bez kozery Wilczarz siódme poty wyciskał z blizniaków na dziedzińcu haliradzkiegozamku.Przez cały czas rwali się do prawdziwej bitwy, kiedy walczy mnóstwo ludzi.A teraz samimogli się przekonać, czy ich nauczyciel mówił prawdę.Już więcej nie będą zgadywać, jak sięzachowają, JEZLI.Oto wybiła godzina próby i bez namysłu sięgnęli do skarbnicy przekazanych imprzez surowego Wena nauk
[ Pobierz całość w formacie PDF ]