Podstrony
- Strona startowa
- Charles M. Robinson III The Diaries of John Gregory Bourke. Volume 4, July 3, 1880 May 22,1881 (2009)
- John Leguizamo Pimps, Hos, Playa Hatas, and All the Rest of My Hollywood Friends (2006)
- Marsden John Kroniki Ellie 01 Wojna się skończyła, walka wcišż trwa
- John Marsden Kroniki Ellie 1. Wojna się skończyła, walka wcišż trwa
- Tom Mangold, John Penycate Wi podziemna wojna
- Adams G.B. History of England From the Norman Conquest to the Death of John
- Mangold Tom, John Penycate Wi podziemna wojna
- PoematBogaCzlowieka k.4z7
- Todd Kashdan Curious
- Wojna i pokoj t.1 i 2 TOŁSTOJ
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- odbijak.htw.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Miałam zamiar wyjść.Ale szli na spacer, wstąpili po niego i chcieli, żebym z nimi poszła.Barber Cruikshank chciał, rzucał mi uwodzicielskie spojrzenia.- A jeśli zobaczy nas ciotka? - spytał G.P.- Barber ma najgorszą reputację w całej Kornwalii.- Ona jest moją ciotką - powiedziałam.- Nie moją dueną.Więc poszliśmy wszyscy do pubu w Yale of Health, a potem doKenwood.Frances opowiedziała mi o tym, jak żyje w Kornwalii, i po raz pierwszy w życiu miałam wrażenie, że jestem w towarzystwie przedstawicieli starszego pokolenia, których rozumiem, w towarzystwie prawdziwych ludzi.A równocześnie nie mogłam nie zauważyć, że z Barbera jest lekki blagier.Te wszystkie złośliwie zabawne historyjki.G.P.sterował rozmową w stronę poważniejszych spraw.Nie chodzi mi o to, że nie był równie wesoły.Miał tylko ten dziwny dar trafiania od razu w sedno sprawy.W pewnym momencie, kiedy poszedł przynieść drinki, Barber zapytał, od jak dawna znam G.P.A potem powiedział, że wiele dałby za to, żeby poznać kogoś takiego jak G.P.w czasach, kiedy był studentem.A cicha i spokojna Frances dodała: „Uważamy, że on jest najwspanialszym człowiekiem.Jednym z nielicznych”.Nie sprecyzowała, o jakich nielicznych jej chodzi, ale doskonale zrozumiałam, co miała na myśli.W Kenwood G.P.rozdzielił nas.Zaprowadził mnie prosto do Rembrandta i mówił o nim, nie ściszając głosu, a ja byłam na tyle głupia, że czułam zażenowanie, ponieważ przypatrywali nam się inni ludzie.Myślałam, że musimy wyglądać jak ojciec i córka.Opowiedział mi wszystko o powstaniu obrazu, o tym, co Rem-brandt wtedy odczuwał, co usiłował powiedzieć i jak to powiedział.Jakbym nie miała najmniejszego pojęcia o sztuce.Jakby usiłował wykorzenić wszelkie fałszywe idee, które najprawdopodobniej żywiłam.Wyszliśmy na zewnątrz, żeby poczekać na tamtych.Powiedział: - Ten obraz bardzo mnie porusza.- I popatrzył na mnie, jakby się spodziewał, że się roześmieję.Miał jeden z tych swoich napadów nieśmiałości.- Teraz porusza także i mnie - odparłam.Ale on tylko się uśmiechnął.- To niemożliwe.Jeszcze przez długie lata.- Skąd pan wie?- Przypuszczam, że są ludzie, których porusza po prostu wielka sztuka.Ale nigdy nie spotkałem takiego malarza.Sam nie jestem taki.Na widok tego obrazu myślę, że to najwyższe mistrzostwo, które starałem się osiągnąć przez całe życie.I nigdy mi się to nie uda.Pani jest młoda.Może pani zrozumieć.Ale nie może pani jeszcze tego odczuwać.- Wydaje mi się, że mogę.- A więc to niedobrze - powiedział.- Powinna pani być ślepa na niepowodzenie.W pani wieku.Proszę nie próbować być w naszym wieku, bo będę panią pogardzał.I dodał: - Jest pani jak dziecko, które usiłuje zajrzeć przez mur wysokości sześciu stóp.To było pierwsze spotkanie.Nienawidził mnie za to, że go pociągałam.Oblicze profesora Higginsa.Potem, kiedy już pokazali się idący w naszą stronę Cruikshanko-wie, powiedział: - Barber to kobieciarz.Jeśli panią poprosi o spotkanie, proszę mu odmówić.Obrzuciłam go zdumionym spojrzeniem.Uśmiechając się do nich, dorzucił: - Nie chodzi mi o panią, nie mogę znieść myśli, że Frances spotka przykrość.Kiedy wróciliśmy na Hampstead, rozstałam się z nimi i poszłam do domu.W drodze powrotnej uświadomiłam sobie, że G.P postarał się, abym ani na chwilę nie została sama z Barberem Cruikshankiem.Oni (Barber) poprosili, żebym ich odwiedziła, jeśli kiedykolwiek będę w Kornwalii.G.P.powiedział: - Do zobaczenia któregoś dnia.-Jakby wcale mu na tym nie zależało.Powiedziałam Caroline, że spotkałam go przypadkiem.Usprawiedliwiał się (kłamstwo).Jeżeli wolałaby, żebym się z nim nie widywała, to nie będę.Ale uważam jego towarzystwo za inspirujące, był pełen pomysłów, potrzebne mi było widywanie takich ludzi.To brzydko z mojej strony, wiedziałam, że ona postąpi przyzwoicie, jeśli przedstawię to w taki sposób.Jestem panią swego losu i tak dalej.Ona na to: - Kochanie, wiesz, że jestem ostatnią osobą, którą można posądzać o pruderię, ale jego reputacja.musi być ogień, skoro jest tyle dymu.- Słyszałam o tym.Potrafię się pilnować.To jej wina.Nie powinna się upierać, żeby nazywać ją Caroline i traktować pod wieloma względami jak małą dziewczynkę.Nie mogłam szanować jej jako ciotki.Jako doradcy.Wszystko się zmienia.Nie przestaję o nim myśleć: o tym, co powiedział i co ja powiedziałam, i jak żadne z nas naprawdę nie rozumiało, o co chodziło temu drugiemu.Nie, on chyba rozumiał.Ocenia możliwości o tyle szybciej ode mnie.Tutaj dorastam tak szybko.Jak grzyb.A może straciłam wyczucie równowagi? Może to wszystko tylko sen? Nakłuwam własne ciało ołówkiem.Ale to może też jest sen.Gdyby teraz stanął w drzwiach, padłabym mu w ramiona.Chciałabym, żeby przez całe tygodnie trzymał mnie za rękę.Wydaje mi się, że teraz mogłabym kochać go także w inny sposób, w jego sposób.23 październikaMam okres.Jestem straszna dla K.Żadnej litości.Na domiar wszystkiego jeszcze ten brak prywatności.Zmusiłam go, żeby dziś rano pozwolił mi pospacerować po zewnętrznej piwnicy.Zdawało mi się, że słyszę pracujący traktor.I wróbla.Wróble tak bardzo się kojarzą z dziennym światłem.Samolot.Rozpłakałam się.Wszystkie moje emocje są tak pogmatwane jak u przestraszonych małp w klatce.Ostatniej nocy miałam wrażenie, że wariuję, więc pisałam, pisałam, pisałam, przenosząc się tym samym w inny świat.Żeby uciec chociaż duchem, jeśli nie w rzeczywistości.Żeby udowodnić, że tamten świat jeszcze istnieje.Robiłam szkice do obrazu, który namaluję, kiedy będę wolna.Widok ogrodu przez drzwi.Wyrażone słowami to brzmi głupio.Ale ja widzę to jako coś specjalnego, czerń, umbra, ciemna szarość, tajemnicze geometryczne formy w cieniu prowadzące do odległego, miękko-biało-miodowego kwadratu wypełnionych światłem drzwi.Rodzaj horyzontalnego szybu.Odesłałam go zaraz po kolacji i kończyłam Emmę.Ja jestem Emmą Woodhouse.Współczuję razem z nią, rozumiem ją, odczuwam jak ona.Odznaczam się innym rodzajem snobizmu, ale rozumiem jej snobizm.Jej pedanterię.Podziwiam ją.Wiem, że postępuje źle, usiłuje organizować życie innych, nie dostrzega, że pan Knightley to mężczyzna jeden na milion.Zachowuje się głupio, a jednak wiemy, że w zasadzie jest inteligentna, żywa.Twórcza, zdecydowanie nastawiona na najwyższe standardy.Prawdziwa istota ludzka.Jej błędy to moje błędy, muszę z jej cnót uczynić swoje cnoty.Myślałam przez cały dzień - wieczorem napiszę jeszcze coś o G.P.Tego dnia zabrałam niektóre swoje prace, żeby je obejrzał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]