Podstrony
- Strona startowa
- Henryk Ibsen Dom lalki (nora)
- KRZYŻACY tom I H. Sienkiewicz
- W pustyni i w puszczy Sienkiewicz
- Ogniem i mieczem t.2 Sienkiewicz
- Pajak Henryk Prosto w slepia
- Henryk Rzewuski Pamištki Soplicy
- Bez dogmatu Sienkiewicz
- Eo Lagerlof, Selma Gosta Berling
- Norton Andre Sokola magia (SCAN dal 1164)
- Eco Umberto Baudolino
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- kolazebate.pev.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zajmowali się tym rotmistrze powiatowi.Obok tego król wydałmnóstwo listów zapowiednich starym i doświadczonym żołnierzom, zaciągi szły więc we wszystkich ziemiach, a że ludzi wojennych w tych stronach nie brakło, tworzyły się więc chorągwie jazdy bardzo doskonałej.Jedne szły za Wisłę, podsycać wojnę z tamtej strony, drugie do pana Czarnieckiego, trzecie do pana Sapiehy.Takie mnóstwo rąk chwyciło za broń, że wojsko Jana Kazimierza już było od szwedzkiego liczniejsze.Kraj, nad którego słabością zdumiewała się niedawno cała Europa, dawał teraz przykład siły, której nie domyślali się w nim nie tylko nieprzyjaciele, ale nawet własny król, nawet ci, których wierne serce rozdzierało się przed kilku miesiącami z bólu i desperacji.Znajdowały się pieniądze, zapał, męstwo; najbardziej zrozpaczone dusze ogarniało przekonanie, iż nie masz takiego położenia, takiego upadku, takiej sła-bości, z której by nie było ratunku, i że tam, gdzie się dzieci rodzą, tam otucha umrzeć nie może.Kmicic szedł naprzód bez przeszkód, zbierając po drodze niespokojne duchy, które chętnie przystawały do czambułku w tej nadziei, że na współkę z Tatary najwięcej zażyją krwi i grabieży.Tych w rządnych i sprawnych żołnierzy łatwo zamieniał, bo miał ten dar, iż strach a po-NASK IFPUGZe zbiorów „Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej” Instytutu Filologii Polskiej UG441słuch budził w podwładnych.Witano go po drodze radośnie, a to z powodu Tatarów.Widok ich bowiem przekonywał, iż chan naprawdę Rzeczypospolitej idzie z pomocą.Oczywiście gruchnęła wieść, że panu Sapieże walą auxilia, złożone z czterdziestu tysięcy wyborowego tatarskiego komuniku.Rozpowiadano cuda o „modestii” tych sprzymierzeńców, jako żadnych gwałtów ni zabójstw po drodze nie czynią.Po-dawano ich własnym żołnierzom za przykład.Pan Sapieha stał chwilowo w Białej.Siły jego składały się z około dziesięciu tysięcy wojsk regularnych, jazdy i piechoty.Były to szczątki wojsk litewskich, podsycone nowym ludem.Jazda, zwłaszcza niektóre jej chorągwie, przewyższała dzielnością i sprawnością szwedzką rajtarię, lecz piechota źle była wyćwiczona i brakło jej strzelby, a zwłaszcza prochów.Brakło także armat.Myślał wojewoda witebski, że się zaopatrzy w nie w Tykocinie, tymczasem Szwedzi, wysadziwszy siebie samych prochami, zniszczyli zarazem wszystkie działa zamkowe.Obok tych sił stało w okolicach Białej do dwunastu tysięcy pospoli-taków z całej Litwy, z Mazowsza, z Podlasia, lecz z tych niewiele obiecywał sobie wojewoda pożytku, zwłaszcza że niezmierną moc wo-zów ze sobą mając, utrudniali pochody i czynili z obozu ociężałe i nieruchome zbiorowisko.Kmicic o jednym myślał wjeżdżając do Białej.Oto pod Sapiehą służyło tylu szlachty z Litwy i tylu oficerów radziwiłłowskich, dawnych jego znajomych, iż obawiał się, że go poznają, a poznawszy na szablach rozniosą, zanim zdoła krzyknąć: „Jezus, Maria!” Imię jego było znienawidzone w całej Litwie i w sapieżyńskim obozie, bo świeża jeszcze była pamięć, jako służąc Radziwiłłowi wycinał te chorągwie, które się przeciw hetmanowi za ojczyzną opowiedziały.Lecz dodało panu Andrzejowi to otuchy, że się zmienił bardzo.Bo naprzód wychudł, po wtóre przybyła mu przez twarz blizna od Bogusławowej kuli; na koniec nosił teraz brodę, dość długą, na końcu w szwedzki wicher zakręconą, a że wąsy podczesywał do góry, był więc wiele podobniejszy do jakiegoś Eriksona niż do polskiego szlachcica.„Byle się od razu tumult przeciwko mnie nie uczynił, to po pierwszej bitwie już mnie inaczej będą sądzili” – myślał sobie Kmicic wjeż-dżając do Białej.Wjeżdżał też mrokiem, oznajmił się, skąd jest, że listy królewskie wiezie, i zaraz prosił pana wojewodę o osobną audiencję.Wojewoda przyjął go łaskawie, a to z powodu gorących poleceń królewskich.NASK IFPUG442Ze zbiorów „Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej” Instytutu Filologii Polskiej UG„Posyłamy wam najwierniejszego sługę naszego – pisał król – któ-ry Hektorem częstochowskim od czasu oblężenia sławnego miejsca jest nazwany, naszą zaś wolność i nasze zdrowie własnym życiem w czasie przeprawy przez góry ratował.Tego w szczególniejszej opiece miejcie, aby mu krzywda od żołnierzy się nie stała.Nazwisko jego prawdziwe wiemy oraz i racje, dla których pod przybranym służy, z powodu któ-rego przybrania nikt nie ma go w podejrzenie podawać ani o praktyki posądzać.– A dlaczego waść przybrane nazwisko nosisz, nie można wiedzieć? – pytał pan wojewoda.– Bom jest banit i pod własnym nie mógłbym zaciągać.Król dał mi zaś listy zapowiednie i jako Babinicz zaciągać mogę.– Po co ci zaciągi, skoro masz Tatarów?– By i największa siła nie zawadzi.– A za co banit?– Pod czyją komendę idę i kogo o opiekę proszę, temu wszystko jako ojcu wyznać winienem.Prawdziwe moje nazwisko jest: Kmicic!Wojewoda cofnął się parę kroków.– Który króla i pana naszego porwać żywym lub umarłym Bogusławowi obiecywał?Kmicic opowiedział z całą swą energią, jak i co się zdarzyło, jako Radziwiłłom otumaniony służył, jako usłyszawszy z ust Bogusława o istotnych książąt zamiarach, porwał go, i z tego powodu nieubłaganą zemstę na się ściągnął.Wojewoda uwierzył, bo nie mógł nie uwierzyć, zwłaszcza gdy i królewskie listy prawdę słów Kmicicowych potwierdzały.Wreszcie w wojewodzie dusza była tak rozradowana, iż największego swego wroga byłby w tej chwili do serca przycisnął, największy grzech odpuścił.Radość tę sprawił mu następujący ustęp królewskiego listu:„Jakkolwiek wakująca po śmierci wojewody wileńskiego wielka buława litewska wedle zwykłego prawa tylko na sejmie może być na-stępcy oddana, przecie w ekstraordynaryjnych dzisiejszych okoliczno-ściach, niechając pospolitego trybu, Wam, wielce nam miłym, dla dobra Rzeczypospolitej i Waszych wiekopomnych zasług, buławę oną oddajemy, słusznie mniemając, że da Bóg uspokojenie, na przyszłym sejmie żaden głos przeciwko tej woli naszej się nie podniesie i uczynek nasz ogólną aprobatę otrzyma.”Pan Sapieha, jak mówiono wówczas w Rzeczypospolitej, „zastawiłkontusz i sprzedał ostatnią srebrną łyżkę”, nie służył więc dla korzyści NASK IFPUGZe zbiorów „Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej” Instytutu Filologii Polskiej UG443ani dla honorów ojczyźnie.Lecz nawet najbezinteresowniejszy człowiek rad widzi, iż zasługi jego cenią, wdzięcznością płacą, cnotę uznają.Dlatego od poważnej jego twarzy blask bił niezwykły.Akt ten woli królewskiej nowym splendorem przyozdabiał ród sapieżyński, a na to żadne z ówczesnych „królewiąt” nie było obojętne; dobrze, jeśli byli tacy, którzy do wyniesienia per nefas nie dążyli.Więc też pan Sapieha gotów był teraz uczynić dla króla wszystko, co było i co nie było w jego mocy.– Skorom jest hetmanem – rzekł do pana Kmicica – to pod moją inkwizycję podchodzisz i opiekę znajdziesz.Siła tu jest pospolitego ruszenia, więc i tumult gotowy, dlatego bardzo w oczy nie leź, póki ja żołnierzów nie ostrzegę i tej potwarzy z ciebie nie zdejmę, którą Bogusław rzucił.Kmicic podziękował z serca i z kolei począł mówić o Anusi, którą ze sobą do Białej przywiózł.Na to pan hetman nuż zrzędzić, ale że w humorze był wyśmienitym, więc i zrzędził wesoło.– Owariował Sobiepan! jak mi Bóg miły! – rzekł
[ Pobierz całość w formacie PDF ]