Podstrony
- Strona startowa
- Alistair Maclean Lalka na lancuchu 1 z 2 (2)
- Alistair Maclean Lalka na lancuchu 2 z 2 (2)
- Faraon tom3 B.Prus
- Faraon tom2 B.Prus
- Prus Boleslaw Lalka 9789185805365
- Bolesław Prus Lalka
- Christie Agatha Przyjdz i zgin (3)
- Trollope Joanna Najlepsi przyjaciele
- George Sand Grzech pana Antoniego
- R A Salvatore Krysztalowy
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- orla.opx.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tymyślisz, ośla głowo, że chociaż hultajom zrazu dzieje się dobrze, a ludziom poczciwym zle, to jednakżew końcu zli zostaną pohańbieni, a dobrzy sławą okryci?.Tak sobie imaginujesz?.Więc głupio sobieimaginujesz!.Na świecie nie ma żadnego porządku, żadnej sprawiedliwości, tylko walka.O ile w tejwalce zwyciężają dobrzy, jest dobrze, o ile zli; jest zle; ale ażeby istniała jakaś potęga protegującatylko dobrych, tego sobie wcale nie wyobrażaj.Ludzie są jak liście, którymi wiatr ciska; gdy rzuci jena trawnik, leżą na trawniku, a gdy rzuci w błoto - leżą w błocie."Tak sobie nieraz myślałem w chwilach zwątpienia; lecz proces pani Stawskiej doprowadził mnie dowręcz przeciwnych rezultatów, do wiary, że dobrym ludziom prędzej czy pózniej stanie sięsprawiedliwość.Bo zastanów się tylko.Pani Stawka jest zacności kobieta, więc powinna być szczęśliwą; Stach jestwyższym nad wszelką wartość człowiekiem, więc - i on powinien być szczęśliwy.Tymczasem Stach jestciągle rozdrażniony i smutny (aż mi się czasem płakać chciało, kiedym na niego patrzył), a pani Stawkamiała sprawę o kradzież.Gdzież więc jest sprawiedliwość nagradzająca dobrych?.Zaraz ją zobaczysz, o człowieku małej wiary! Ażeby zaś lepiej przekonać cię, że na tym świecie jestporządek, zapisuję tu następujące proroctwa :Po pierwsze - pani Stawka wyjdzie za mąż za Wokulskiego i będzie z nim szczęśliwa.Po drugie - Wokulski wyrzeknie się swojej panny Aęckiej, a ożeni się z panią Stawską i będzie z niąszczęśliwy.Po trzecie - mały Lulu jeszcze w tym roku zostanie cesarzem Francuzów pod imieniem Napoleona IV,zbije Niemców na bryndzę i zrobi sprawiedliwość na całym świecie, co mi jeszcze przepowiadał śp.mójojciec.%7łe Wokulski ożeni się z panią Stawską i że zrobi coś nadzwyczajnego, o tym już dziś nie mamnajmniejszej wątpliwości.Jeszcze się, co prawda, nie zaręczył z nią, jeszcze się nawet nie oświadczył,zresztą.jeszcze nawet on sam sobie z tego nie zdaje sprawy.Ale ja już widzę.Jasno widzę, jakrzeczy pójdą, i głowę dam sobie uciąć, że tak będzie.Ja mam nos polityczny!Bo tylko uważ, co się dzieje.Na drugi dzień po procesie Wokulski był wieczorem u pani Stawskiej i siedział do jedynastej w nocy.Natrzeci dzień był w sklepie u Milerowej, przejrzał księgi i oddawał wielkie pochwały pani Stawskiej, conawet trochę ubodło Milerowę.Na czwarty zaś dzień.No, on wprawdzie nie był ani u Milerowej, ani u pani Stawskiej, ale za to mnie zdarzyły się dziwnewypadki.Przed południem (jakoś nie było gości w sklepie) ni stąd, ni zowąd przychodzi do mnie kto?.MłodySzlangbaum, ten starozakonny, który pracuje w ruskich tkaninach.Patrzę mój Szlangbaum zaciera ręce, wąs do góry, głowa pod sufit.Myślę: "Zwariował czy co?." A on- kłania mi się, ale z głową zadartą, i mówi dosłownie te wyrazy:- Spodziewam się, panie Rzecki, że cokolwiek nastąpi, będziemy dobrymi przyjaciółmi.Myślę: "Tam do diabła, czy Stach nie dał mu dymisji?." Więc odpowiadam :- Możesz być pewny, panie Szlangbaum, mojej życzliwości, cokolwiek bądz nastąpi, byleś nie popełniłnadużycia, panie Szlangbaum.Na ostatnie słowa położyłem nacisk, bo mi mój pan Szlangbaum wyglądał tak, jakby miał zamiar albonasz sklep kupić (co wydaje mi się nieprawdopodobnym), albo kasę okraść.Czego, lubo jest uczciwystarozakonny, nie uważałbym za rzecz niemożliwą.On to widać zmiarkował, bo uśmiechnął się nieznacznie i wyszedł do swojego oddziału.W kwadranspózniej wpadłem tam niby niechcący, ale zastałem go jak zwykle przy robocie.Owszem, powiedziałbymnawet, że pracował gorliwiej niż zwykle: wbiegał na drabinki, wydobywał sztuki rypsu i aksamitu,wkładał je na powrót do szaf, słowem kręcił się jak bąk."Nie - myślę - już ten chyba nas nie okradnie."Spostrzegłem, co mnie również zastanowiło, że pan Zięba jest uniżenie grzeczny dla Szlangbauma, ana mnie patrzy trochę z góry, choć jeszcze nie bardzo:"Ha! - myślę - chce Szlangbaumowi wynagrodzić dawne krzywdy, a wobec mnie, najstarszego subiekta,zachowuje godność osobistą.Bardzo uczciwie robi, zawsze bowiem należy trochę zadzierać głowywobec wyższych, a być uprzedzająco grzecznym dla niższych."Wieczorkiem zaszedłem do restauracyjki na piwko.Patrzę, jest pan Szprot i radca Węgrowicz.ZeSzprotem od tamtej afery, co to o niej mówiłem, jesteśmy na stopie obojętności, ale z radcą witam siękordialnie.A on do mnie:- No i co, już?.- Przepraszam - mówię - ale nie rozumiem.(Myślałem, że robi aluzję do procesu pani Stawskiej.) Nierozumiem - mówię - panie radco.- Czego nie rozumiesz - on mówi - tego, że sklep sprzedany?.- Przeżegnaj się pan, panie radco - ja mówię - jaki sklep?Poczciwy radca był już po szóstym kuflu, więc zaczyna się śmiać i mówi :- Phy! ja się przeżegnam, ale panu to się i przeżegnać nie pozwolą, jak z chrześcijańskiego chlebaprzejdziesz na żydowską chałę; wszak ci to; jak gadają, %7łydzi wasz sklep kupili.Myślałem, że dostanę apopleksji
[ Pobierz całość w formacie PDF ]